Zamknij reklame

Świat IT jest dynamiczny, ciągle się zmienia, a przede wszystkim jest dość gorączkowy. W końcu oprócz codziennych wojen między gigantami technologicznymi a politykami regularnie pojawiają się wiadomości, które mogą zapierać dech w piersiach i w jakiś sposób nakreślić trend, w jakim ludzkość może podążać w przyszłości. Jednak śledzenie wszystkich źródeł może być piekielnie trudne, dlatego przygotowaliśmy dla Ciebie tę sekcję, w której pokrótce podsumujemy niektóre z najważniejszych wiadomości dnia i przedstawimy najgorętsze codzienne tematy krążące w Internecie.

Tajny satelita z motywem Władcy Pierścieni? Armia Stanów Zjednoczonych nie ma wątpliwości

Legendarna seria książek Władca Pierścieni spod pióra JRR Tolkiena znana jest chyba każdemu, kto kiedykolwiek zajmował się czymkolwiek związanym ze światami fantasy. Choć w kręgach czytelników i miłośników kina nie jest to nic specjalnego, to w przypadku amerykańskiej armii to powiązanie wywołuje pewne oburzenie. W związku z wystrzeleniem najnowszego i ściśle tajnego satelity szpiegowskiego Stanów Zjednoczonych pojawił się niezwykły plakat mający zwrócić uwagę na misję, a przede wszystkim uczcić trwające wybory. Choć satelita miał zostać wystrzelony w dniu wyborów i dotrzeć na orbitę okołoziemską za pomocą rakiety Atlas V, ostatecznie misja się nie powiodła i lot przełożono na dzisiaj, a konkretnie na godzinę 12:30 naszego czasu.

Samo w sobie nie wzbudziłoby to zbytniej pasji, gdyż jest to stosunkowo rutynowa operacja, która odbywa się co kilka lat, ale plakat opublikowany przez United Launch Alliance również zawierał język elficki i oczywiste nawiązanie do wspomnianego Władcy Pierścieni. Oprócz typowej czcionki na połączenie wskazuje także sama zbroja i ogólna koncepcja plakatu. Oczywiście w tle jest lekko rozmazany pierścień i stare, dobrze znane powiedzenie „dobro wygrywa”. Pytaniem i nierozwiązaną zagadką pozostaje jednak to, co firma chciała osiągnąć i dlaczego wybrała podobną formę przyciągania uwagi. Najwyżsi przedstawiciele Śródziemia, czyli Stanów Zjednoczonych, odmówili komentarza w tej sprawie. Transmisję z lotu można jednak obejrzeć powyżej.

Twitter po raz kolejny podważa autorytet Trumpa. Zgłasza posty jako fałszywe wiadomości

Wybory idą pełną parą, głosy powoli, ale skutecznie są podliczane, a obecny prezydent Donald Trump w dalszym ciągu walczy z wiatrakami. Są to gigantyczne firmy technologiczne, takie jak Twitter i Facebook, które zobowiązały się do zwalczania dezinformacji i starają się zgłaszać wszelkie niepożądane lub wręcz fałszywe posty. Niestety, ta dolegliwość wpływa także na relację Prezydenta Stanów Zjednoczonych, w której głowa państwa komentuje przebieg wyborów. Donald Trump znany jest z tego, że kilka razy z rzędu ogłaszał swoje zwycięstwo, nie licząc wszystkich głosów, co platformy automatycznie zgłaszały jako fałszywe wiadomości i ostrzegały użytkowników przed fałszywymi treściami.

Inny problem pojawił się, gdy prezydent USA próbował oskarżyć Partię Demokratyczną o fałszowanie głosów, co w chwili pisania tego tekstu było bezpodstawne. Skutkowało to nie tylko potencjalnymi procesami sądowymi, ale także niezadowoleniem Twittera, który stanowczo sprzeciwił się obelgom przeciwnika i po raz kolejny określił wpis jako wprowadzający w błąd. Zdaniem ekspertów nie jest to jednak bezpośredni atak na prezydenta, gdyż obie platformy, tj. Twitter i Facebook, traktują wszystkich użytkowników jednakowo i starają się ograniczać szybkie rozprzestrzenianie się dezinformacji. Przecież technologiczni giganci wypowiadali się już w całej sprawie kilka dni temu i jasno wskazali, że nie będą tolerować przesadnych i bezpodstawnych twierdzeń nawet z ust czy klawiatur polityków. Zobaczymy, czy Trumpowi zabraknie cierpliwości i ponownie zacznie korzystać z mediów społecznościowych, czy też przyzna się do błędu.

atut

YouTube rozpoczął walkę z fałszywymi transmisjami na żywo

W ciągu ostatnich kilku dni wielokrotnie informowaliśmy o inicjatywie gigantów technologicznych mających na celu walkę z dezinformacją, ale teraz mamy prawdziwą specjalność. Oprócz samych postów tekstowych zaczęły masowo pojawiać się transmisje na żywo, w których dochodziło do misternego fałszowania wyników wyborów. Następnie filmy te informowały wyborców, który z ich faworytów zwyciężył i jaka była ostateczna proporcja głosów, bez ich podliczania. YouTube, co zrozumiałe, szybko zareagował i natychmiast usunął transmisje na żywo. Jak wynika z oświadczenia firmy, wiele z tych kanałów miało także włączoną monetyzację, dzięki czemu użytkownikom wyświetlały się reklamy i tym samym de facto zarabiali na zaangażowaniu odbiorców.

Tym bardziej interesujące jest jednak to, że w wielu przypadkach nie były to kanały nieznane lub fałszywe. Jeden z YouTuberów, którego transmisja na żywo również została zatrzymana, może pochwalić się 1.48 milionami subskrybentów i całkiem solidną bazą fanów. Pozostaje pytanie, czy twórca, o którym mowa, zdecydował się na dorobienie kilku dolarów manipulując widzami, czy wręcz przeciwnie, doszło do gwałtownego przejęcia konta i próby zarobienia pieniędzy kosztem danego kanału. Tak czy inaczej YouTube, a co za tym idzie Google, pobrał wszystkie takie filmy i poinformował użytkowników, że są to treści bezpodstawne. Zobaczymy, czy w nadchodzących dniach czekają nas podobne próby.

.