Niewielu by to kwestionowało ochrona prywatności i danych swoich użytkowników, Apple jest najdalszy wśród liderów technologicznych i ogólnie jest pod tym względem bardzo godny zaufania. Jednak pojawiająca się sztuczna inteligencja, asystenci głosowi i inne usługi nie mogą obejść się bez skutecznego gromadzenia danych, a Apple staje w obliczu rosnącej presji ze strony konkurencji.
Różnica pomiędzy Apple a konkurencją, reprezentowaną tutaj w szczególności przez Google, Amazon czy Facebook, jest prosta. Apple stara się gromadzić znacznie mniej danych, a jeśli już, to robi to całkowicie anonimowo, tak aby nie można było powiązać żadnych informacji z konkretnym użytkownikiem. Inni natomiast przynajmniej częściowo oparli swoją działalność na gromadzeniu danych.
Google gromadzi dużą ilość różnych danych o swoich użytkownikach, które następnie odsprzedaje, na przykład w celu lepszego targetowania reklam itp. Jest to jednak rzeczywistość powszechnie znana i znana każdemu. Co ważniejsze, teraz w grę wchodzą usługi, w których gromadzenie danych jest kluczowe nie dla zysku, ale przede wszystkim dla ciągłego doskonalenia danego produktu.
Najbardziej obecnie modni są różni asystenci głosowi i wirtualni takie jak Siri firmy Apple, Alexa firmy Amazon czy Asystent Google, a kluczem do ciągłego ulepszania ich funkcji i zapewniania najlepszej możliwej reakcji na polecenia i zapytania użytkownika, muszą gromadzić i analizować dane, najlepiej możliwie jak największą próbkę. I tu właśnie wchodzi w grę wspomniana wcześniej ochrona danych użytkownika.
Bardzo dobra analiza na ten temat napisany przez Bena Bajarina dla Koła zębate, która ocenia usługi Apple pod kątem położenia nacisku na prywatność i porównuje je z konkurencją, która natomiast nie zajmuje się tym aspektem tak bardzo.
Apple wykorzystuje informacje o nas w celu tworzenia lepszych produktów i usług. Nie mamy jednak pojęcia, ile informacji jest gromadzonych i analizowanych. Problem w tym, że usługi Apple’a rozwijają się (a przynajmniej często tak się wydaje) znacznie wolniej niż usługi innych firm, które zbierają i analizują więcej danych o zachowaniach użytkowników, takich jak Google, Facebook czy Amazon. Nie ma wątpliwości, że Siri nadal ma przewagę w obsłudze wielu języków i integracji na wszystkich urządzeniach Apple, gdzie konkurencja wciąż ma swoje ograniczenia. Trzeba jednak przyznać, że Asystent Google i Alexa Amazona są pod wieloma względami równie zaawansowane i porównywalne z Siri (żaden z nich nie jest jeszcze doskonały i wolny od błędów). Zarówno Asystent Google, jak i Amazon Alexa są na rynku od niecałego roku, zaś Siri istnieje już od pięciu lat. Pomimo postępu technicznego w uczeniu maszynowym i przetwarzaniu języka naturalnego, z którego Google i Amazon skorzystały w ciągu tych czterech lat, nie mam wątpliwości, że ich ogromne zbiory danych o zachowaniach użytkowników okazały się przydatne w zasilaniu ich silnika zaplecza w celu osiągnięcia niemal takiej samej inteligencji maszyn poziom jak Siri.
Z punktu widzenia czeskiego użytkownika temat asystentów głosowych, których w Stanach Zjednoczonych jest coraz więcej, jest bardzo trudny do oceny. Ani Siri, ani Alexa, ani Asystent nie rozumieją języka czeskiego, a ich użycie jest w naszym kraju bardzo ograniczone. Jednak problem, na który natrafia Bajarin, nie dotyczy tylko tych wirtualnych asystentów, ale także całej gamy innych usług.
Proaktywna część iOS (i Siri) cały czas uczy się naszych zachowań, aby następnie w danych momentach przedstawiać nam możliwie najlepsze rekomendacje, jednak rezultaty nie zawsze są najlepsze. Sam Bajarin przyznaje, że choć na iOS pracuje od 2007 roku, kiedy przez kilka miesięcy korzystał z Androida, system operacyjny Google’a nauczył się jego nawyków znacznie szybciej i ostatecznie działał lepiej niż proaktywny iOS i Siri.
Oczywiście doświadczenia mogą się tu różnić, jednak fakt, że Apple po prostu zbiera znacznie mniej danych niż konkurencja, a następnie pracuje z nimi nieco inaczej, jest faktem, który stawia Apple w niekorzystnej sytuacji i pytanie, jak do tego podejdzie kalifornijska firma w przyszłości.
Wolałbym nawet, gdyby Apple po prostu powiedział: „zaufaj nam swoich danych, zapewnimy im bezpieczeństwo i dostarczymy Ci lepsze produkty i usługi”, zamiast przyjmować stanowisko polegające na gromadzeniu jedynie minimalnej niezbędnej ilości danych i ich powszechnej anonimizacji. .
Bajarin nawiązuje do bardzo aktualnej dyskusji, w której niektórzy użytkownicy starają się jak najbardziej unikać firm takich jak Google i ich usług (zamiast Google korzystają z Wyszukiwarka DuckDuckGo itp.), aby ich dane pozostały w jak największym stopniu i bezpiecznie ukryte. Inni użytkownicy natomiast rezygnują z części swojej prywatności, choćby na rzecz poprawy komfortu korzystania z usług, z których korzystają.
W tym przypadku całkowicie zgadzam się z Bajarinem, że z pewnością wielu użytkowników nie miałoby problemu z dobrowolnym przekazaniem Apple większej ilości danych, gdyby w zamian otrzymali lepszą obsługę. Oczywiście, w celu efektywniejszego zbierania danych, Apple wprowadził tę koncepcję w iOS 10 zróżnicowana prywatność i pytanie brzmi, jaki wpływ będzie to miało na dalszy rozwój.
Cała sprawa nie dotyczy tylko wirtualnych asystentek, o których mówi się najwięcej. Przykładowo w przypadku Map korzystam wyłącznie z usług Google, ponieważ nie tylko sprawdzają się one na terenie Czech znacznie lepiej niż mapy Apple, ale też cały czas się uczą i zazwyczaj przedstawiają mi to, czego naprawdę potrzebuję lub co mnie interesuje.
Jestem skłonny zaakceptować kompromis polegający na tym, że Google wie o mnie trochę więcej, jeśli w zamian otrzymam lepszą usługę. Nie ma dla mnie sensu w dzisiejszych czasach chować się w skorupce i unikać gromadzenia takich danych, skoro przyszłe usługi opierają się na analizie Twojego zachowania. Jeśli nie chcesz udostępniać swoich danych, nie możesz oczekiwać najlepszych wrażeń, mimo że Apple stara się zapewnić wszechstronne możliwości nawet tym, którzy nie chcą się z nimi nic dzielić. Jednakże funkcjonowanie takich usług musi być z konieczności nieskuteczne.
Bardzo ciekawie będzie zobaczyć, jak w nadchodzących latach rozwiną się wszystkie usługi wymienionych głównych graczy, ale jeśli Apple choćby częściowo ponownie rozważy lub zmieni swoje stanowisko w zakresie prywatności i gromadzenia danych, aby zachować konkurencyjność, ostatecznie przyniesie to korzyści sobie , całego rynku i użytkownika. Nawet jeśli ostatecznie zaoferował to jedynie jako opcję opcjonalną i nadal mocno naciskał na maksymalną ochronę użytkownika.
Nie ma mowy! Autorko, trafiłeś w sedno. Jedną z głównych zalet Apple jest właśnie konsekwentna ochrona danych użytkowników. Poważnie, ten artykuł w ogóle nie zadziałał. Jeśli zamierzasz zrezygnować ze swojej prywatności, ok. To Twoja sprawa... Ale nie wypowiadaj się za innych i próbuj im wmówić, jakie to wspaniałe.
Prywatność oznacza możliwość wyboru, które dane ujawnić, a które nie. Google, MS całkowicie zawiodły użytkowników, a mimo to ich sztuczni asystenci i inne usługi są gorsze od Siri itp. Ale nawet jeśli te ich usługi nie były gorsze, to wciąż nie jest to powód do argumentów przedstawionych w artykule. Prywatność to bardzo cenny towar, nie mam zamiaru oddawać go korporacji, czy to głupiemu Google, MS, czy nawet Facebookowi.
Dokładnie
Mam nadzieję, że nie ulegnie
Zgadzam się, chociaż nie byłbym tak agresywny. :-) Problem z dzisiejszymi mediami, w tym portalami z wiadomościami technicznymi, polega na tym, że często same aktywnie kształtują opinię publiczną, a nie opierają się na czymś, co istniało już w momencie pisania artykułu. Często media biernie, podświadomie sugerują nam rzekome problemy czy konflikty, które jeszcze w ogóle nie występują lub nawet nie są bliskie takiego etapu, jaki dany artykuł stara się przedstawić, i to tylko na tej podstawie, że dzisiaj jest to „ modne «głównie mieć swoje zdanie za wszelką cenę, na wszystko, nawet jeśli nic nie wiem na dany temat, nawet jeśli jest to w ogóle nieistotne, nawet jeśli nikt inny tego nie rozwiązuje, bo gdybym ja nie Jeśli nie wyraziłbym teraz konkretnie swojej opinii, świat by się zawalił. :-) Wszystkie generacje selfie i podobne zjawiska wynikają z tego, ale ja od tego odchodzę i robię dokładnie to, o czym mówię. :-)
Być może Bajarina do napisania takiego artykułu namówił ktoś z Google, Amazon, Facebook, Microsoft lub podobnej firmy, którego niepokoi fakt, że w świecie technologii wciąż istnieje pewna wykształcona część ogółu klientów, która protestuje przeciwko zjawisko big data. Prywatność różnicowa to świetny sposób i dajmy jej czas na ujawnienie się, bo nawet jeśli, co piękniejsze, Apple naprawdę musi zebrać ilościowo większe próbki danych, aby ulepszyć swoje usługi AI, nie musi wiązać ich z konkretnym użytkownikiem . Wydaje mi się, że Apple ma swoje absolutnie niezachwiane, spokojne stanowisko, zupełnie nie przejmuje się niczym w tym obszarze, ale ze wszystkich stron ktoś wciąż próbuje nas wmówić, że pociąg ucieka, Siri nie jest w stanie konkurować, i jeśli Apple szybko nie nadrobi zaległości, straci szansę. Ale co do cholery? Po co mu inteligentniejsza Siri lub jakieś urządzenie Amazon Echo? Przecież dla niego Siri to mniej więcej sfera peryferyjna, a wszyscy asystenci głosowi to raczej ta sama błyszcząca zabawka, która ma robić wrażenie, a nie być praktycznym zastosowaniem. A poza tym stopniowo się poprawia. Tyle, że po prostu nie poświęcają temu tyle czasu, wysiłku, a może i zasobów ludzkich, jak inni gracze na rynku.
Gdyby Apple przestał szanować prywatność użytkowników, straciłby jedną z trzech głównych, kluczowych wartości, które nadają mu dla mnie znaczenie w porównaniu z konkurencją. Pozostałe dwa to dostępność (w szczególności VoiceOver) i ekosystem zoptymalizowany pod kątem współpracy z zastrzeżonym oprogramowaniem i sprzętem. Dla mnie wszystkie rzekome ograniczenia, które z tego wynikają, są gwarancją jakości, stabilności i niezawodności. Niech każdy, komu nie podoba się filozofia Apple'a, może swobodnie korzystać z Androida i Windowsa 10, wszak nikogo nie obwiniam i nie obwiniam, ale niech nikt nie próbuje nam wmówić, że Apple jest gorszy za coś lub za sto lat za małpami tylko dlatego, że jest to jedyny, który nie wydaje dużych pieniędzy na prywatność użytkowników!
Zgadzam się ze wszystkim co napisałeś i nie mogłem napisać tego lepiej, dziękuję
Możliwe, że każdy rozumie artykuł nieco inaczej. Według mnie twierdzi, że jeśli wyłączę zapisywanie danych w Apple, będę miał lepsze wyszukiwania lub inne usługi. Nie oznacza to jednak, że Twoje dane zostaną przekazane komuś innemu, że zostaną wykorzystane w celach komercyjnych, że zostaną udostępnione publicznie do pobrania itp. Po prostu będą gdzieś w Apple i Ci pomogą kiedy oceniany.
W rezultacie nawet Apple i CIA nie muszą się do nich docierać (inaczej niż maszynowo) :-).
Moim zdaniem to, co wrzucasz do Internetu, jest (mniej więcej) publiczne. Co robisz, aby naprawdę zachować prywatność w Internecie, skoro jest to dla Ciebie tak ważne?
Czy masz własny system operacyjny? Czy kodujesz własną przeglądarkę? Nie używasz innych programów na swoim systemie operacyjnym? Nie masz jeszcze rejestracji internetowej? Nie używasz żadnych wtyczek w swojej przeglądarce? Czy korzystasz z programu antywirusowego? Czy analizujesz witrynę i wysyłasz pakiety? Nie korzystasz z publicznej sieci Wi-Fi? Itp…
Wszystko, co umieścisz w Internecie, nie jest już prywatne, to podstawowa zasada. Dotyczy to absolutnie wszystkiego, prędzej czy później :-).
Szkoda, że jesteś anonimowy, chętnie porozmawiam na ten temat :-).
Gromadzenie przez Apple mniejszej ilości danych jest raczej niekompetencją niż zamiarem – Apple po prostu nie ma wyszukiwarki. A bez „dużego” naprawdę niewiele można zdziałać, bo złożony wzorzec zachowań wymaga chmur danych. Nie przeczę, że prywatność to piekło…
Jeśli Siri w naszym ojczystym języku oznaczałaby rezygnację z prywatności… Będę rozmawiać z Siri po angielsku aż do śmierci…
Siri w języku czeskim i prywatność są ze sobą powiązane jedynie marginalnie.
Siri jest daleko od sztucznej inteligencji, w języku angielskim. Zasadniczo analizuje mowę i próbuje znaleźć dopasowanie do niektórych wzorców zalecanych przez programistów.
Nie wiem o czym jest ten artykuł, bo tak jest dzisiaj. Różnica jest jednak taka, że Apple domyślnie ma zaznaczoną opcję nie wysyłania, nikogo to nigdzie nie zmusza i dlatego od każdej osoby zależy, czy wysłać, więc konkurencja robi dokładnie odwrotnie i często nawet o tym nie wiemy coś wysyłamy. Wolę podejście Apple'a i czasami sam im coś wysyłam.
Tylko naiwny głupiec może myśleć, że Apple różni się od innych firm, gromadzenie danych to duży biznes i każdy, kto korzysta z Apple oraz jego iCloud i aplikacji, świadomie lub nieświadomie, wysyła lub udostępnia im te informacje, niezależnie od tego, czy masz pole wyboru do wysłania, czy nie tak jak ktoś wymieniony poniżej, wiedzą o Tobie wszystko, gdzie się poruszasz, jaki jest Twój stan zdrowia, jak wyglądasz, mają nagrany Twój głos i dzięki temu mógłbym wymieniać bez końca, gdzie spędzasz czas, jakie strony odwiedzasz itp.
Cóż, Wielki Brat oklaskiwałby ten artykuł! Mogę powiedzieć o sobie, że prywatność i bezpieczeństwo w Apple pozostają dla mnie jedną z głównych sił napędowych. Z doświadczenia moich bliskich wiem, że Apple nie udostępnia danych nawet na oficjalne prośby i wydaje mi się, że jest to obecnie duża różnica w porównaniu z konkurencją, która sprzedaje informacje jak na przenośniku taśmowym.
Jakie „lepsze usługi” sobie wyobrażasz? Że jak napiszę w SMS-ie, że myślę o nowym samochodzie, to telefon będzie mnie podpowiadał reklamami salonów samochodowych i bazarów? Czyli jeśli raz zajrzę na stronę z wózkami, to dostanę e-mailem reklamy wózków od firmy, która zapłaciła za reklamę w Google?
NIE. Nic takiego mnie nie interesuje.
Siri działa wystarczająco dobrze. Wybiera numer, uruchamia aplikację. Znajduje znajomych na mapie. Oblicza przykład matematyczny. Nastawia budzik, przypomnienie. Itp. Zobacz ogłoszenie.
Wcale nie potrzebuję, żeby ktoś naruszał moją prywatność!
Kiedy chcę coś znaleźć, szukam tego sam. Nie to, że sztuczna inteligencja postanawia mnie zadowolić nawet w tym, czego nie chcę, ale chce tego ten, który płaci za reklamę w Google.
Nie mówiąc już o cenie prywatności! W ogóle!