Zamknij reklame

We wtorek Apple będzie miało swój wielki dzień. Rusza nowa usługa strumieniowego przesyłania muzyki Apple Music, która może zadecydować o przyszłości kalifornijskiej firmy w muzycznym świecie. To znaczy tam, gdzie przez ostatnią dekadę zrewolucjonizowała się, a teraz po raz pierwszy znalazła się w nieco innej sytuacji – nadrabiając zaległości. Wciąż jednak trzymają w swoich rękach wiele atutów.

Właściwie to trochę niekonwencjonalna pozycja. Przez ostatnie piętnaście lat przywykliśmy do tego, że Apple wymyślając coś nowego dla siebie, zwykle był nowy dla większości innych. Niezależnie od tego, czy był to iPod, iTunes, iPhone, iPad. Wszystkie te produkty wywołały mniejsze lub większe zamieszanie i wyznaczyły kierunek całego rynku.

Jednak Apple nie jest pierwszym, który wymyślił Apple Music, czyli usługę strumieniowego przesyłania muzyki. Nawet jako drugi, trzeci czy czwarty. Występuje praktycznie jako ostatni, z dość sporym opóźnieniem. Przykładowo Spotify, największy konkurent, działa już od siedmiu lat. Dlatego niezwykle interesujące będzie zobaczenie, jak Apple może wpłynąć na rynek, którego tak naprawdę nie tworzy, jak to miało miejsce wiele razy wcześniej.

Pionier branży muzycznej

Apple często i czule nazywało siebie „firmą komputerową”. Dziś już tak nie jest, największe zyski do Cupertino płyną z iPhone'ów, ale trzeba pamiętać, że Apple nie tylko produkuje sprzęt. Po nadejściu nowego tysiąclecia można ją było śmiało nazwać „firmą muzyczną”, a niemal piętnaście lat później Tim Cook i spółka będą zabiegać o ten status. Ponownie.

Nie chodzi o to, że muzyka przestała odgrywać rolę w Apple, pozostaje zakorzeniona w DNA Apple, ale sam Apple doskonale wie, jak szybko zmieniają się czasy i to, co zaczęło się w 2001 roku i stopniowo przekształciło się w niezwykle dochodowy biznes, wymaga rewizji. Nawet bez niej Apple z pewnością nie straciłby na znaczeniu w muzycznym świecie na długie lata, jednak błędem byłoby, gdyby tym razem nie włączył się w trend zapoczątkowany przez kogoś innego.

[identyfikator YouTube=”Y1zs0uHHoSw” szerokość=”620″ wysokość=”360″]

Wróćmy jednak do wspomnianego roku 2001, kiedy Apple zaczął przekształcać poruszający się wówczas w niepewności przemysł muzyczny. Bez jego kroków Rdio, kolejny konkurent, nigdy nie byłby w stanie, jak na ironię, powitać Apple na polu strumieniowego przesyłania muzyki. Bez Apple nie byłoby transmisji strumieniowej.

Pojawienie się pierwszego iTunes w 2001 roku i wkrótce po wydaniu iPoda nie oznaczało jeszcze rewolucji, ale wskazało drogę. Kluczem do wielkiego boomu był rok 2003. Pojawiają się iTunes dla Windows, iPod z obsługą synchronizacji USB i równie ważny iTunes Music Store. W tym momencie świat muzyki Apple otworzył się dla wszystkich. Nie ograniczał się już tylko do komputerów Mac i FireWire, co było nieznanym interfejsem dla użytkowników systemu Windows.

Bardzo ważna w całej ekspansji Apple była także jego umiejętność przekonania wytwórni płytowych i wydawców muzycznych, że rozpoczęcie sprzedaży muzyki w Internecie jest nieuniknione. Choć menadżerowie początkowo całkowicie to odrzucili, obawiali się, że zakończy to cały ich biznes, ale potem, gdy zobaczyli, jak działa Napster i szerzy się piractwo, Apple mógł podpisać z nimi umowy na otwarcie iTunes Music Store. Właśnie położył podwaliny pod dzisiejszą muzykę — przesyłanie jej strumieniowo.

Zrób to dobrze

Apple dopiero teraz wkracza na dziedzinę strumieniowego przesyłania muzyki. Tak więc, jak niektóre jego produkty, nie wymyśla niczego innowacyjnego, burząc tym samym ustalony porządek, ale tym razem wybiera swoją drugą ulubioną strategię: zrobić coś nie tak szybko, jak to możliwe, ale przede wszystkim poprawnie. Trzeba przyznać, że tym razem Apple naprawdę się nie spieszyło. Usługi takie jak Spotify, Rdio, Deezer czy Google Play Music działają już od kilku lat.

Przykładowo szwedzki Spotify, lider rynku, raportuje obecnie 80 milionów aktywnych użytkowników, dlatego Apple zdał sobie sprawę, że aby realnie dotrzeć nawet do tych istniejących użytkowników usług streamingowych, muszą wymyślić coś co najmniej równie dobrego, ale idealnie nawet lepiej.

Dlatego kalifornijski gigant, mimo niekończących się medialnych spekulacji, nie spieszył się z pojawieniem się swojej nowej usługi. Dlatego rok temu dokonał największej inwestycji w swojej historii, kupując Beats za trzy miliardy dolarów. Teraz okazuje się, że jednym z głównych celów była Beats Music, usługa przesyłania strumieniowego stworzona przez Jimmy'ego Iovine'a i Dr. Dre. To właśnie ci dwaj są jednymi z kluczowych ludzi stojących za Apple Music, które zbudowane jest na fundamentach Beats, aczkolwiek w jak największym stopniu zintegrowane z ekosystemem Apple.

I tu dochodzimy do największego atutu, jaki Apple trzyma w rękach i który ostatecznie może okazać się absolutnie niezbędny do powodzenia nowej usługi. Uproszczając Spotify jako głównego konkurenta, Apple Music nie oferuje nic więcej. Obie usługi mają prawdopodobnie praktycznie identyczne (z wyjątkiem Taylor Swift) katalogi zawierające ponad 30 milionów utworów, obie usługi obsługują wszystkie główne platformy (Apple Music na Androida pojawi się jesienią), obie usługi mogą pobierać muzykę do słuchania offline, a obie usługi kosztują (przynajmniej w Stanach Zjednoczonych) te same 10 dolarów.

Apple nie straciło wszystkich swoich atutów czekając

Ale są dwie główne rzeczy, w których Apple zmiażdży Spotify od pierwszego dnia. Apple Music stanowi część już istniejącego i dobrze funkcjonującego ekosystemu. Każdy, kto kupi nowy iPhone lub iPad, będzie miał gotową ikonę Apple Music na swoim pulpicie. Co kwartał sprzedaje się dziesiątki milionów samych iPhone'ów, a zwłaszcza dla tych, którzy jeszcze nie słyszeli o streamingu, Apple Music będzie najłatwiejszym wejściem na tę falę.

Pomocny będzie także początkowy trzymiesięczny okres próbny, podczas którego Apple umożliwi wszystkim klientom strumieniowe przesyłanie muzyki za darmo. Z pewnością przyciągnie to wielu użytkowników konkurencji, szczególnie tych, którzy są już połączeni z ekosystemem jabłkowym. Bez konieczności dokonywania jakichkolwiek inwestycji początkowych mogą z łatwością wypróbować Apple Music razem ze Spotify, Rdia lub Google Play Music. Spodoba się także słuchaczom, którzy nie zrezygnowali jeszcze ze swoich przepełnionych bibliotek iTunes na rzecz streamingu. W połączeniu z iTunes Match Apple Music zaoferuje im teraz maksymalną wygodę w ramach jednej usługi.

Druga rzecz, która dla użytkowników nie jest aż tak istotna, ale z punktu widzenia Apple vs. Ciekawostką w Spotify jest także to, że o ile dla Spotify streaming muzyki jest żywotnym biznesem, o tyle dla Apple’a jest to jedynie kropla w morzu produktów i usług przynoszących zysk. Mówiąc najprościej: jeśli Spotify nie znajdzie długoterminowego, zrównoważonego modelu zarabiania wystarczających pieniędzy na strumieniowym przesyłaniu muzyki, będzie miał kłopoty. I że to pytanie jest często poruszane. Apple nie musi aż tak bardzo interesować się jej usługami, choć oczywiście nie robi tego po to, by zarabiać. Przede wszystkim będzie to dla niego kolejny element układanki, kiedy zaproponuje użytkownikowi inną funkcję w ramach własnego ekosystemu, dla której nie będzie musiał udawać się gdzie indziej.

Zdaniem wielu – i Apple z pewnością ma taką nadzieję – ostatecznie jednak Apple Music będzie zróżnicowane i będzie odgrywać rolę w podejmowaniu przez ludzi decyzji o tym, którą usługę wybrać coś innego: stację radiową Beats 1. Jeśli dodamy do tego funkcje Spotify i Apple Music obok siebie w tabeli, przekonasz się, że jest tylko inaczej — Apple chce się przeforsować z radiem, które pasuje do faktu, że jest rok 2015.

Radio współczesności

Pomysł stworzenia nowoczesnej stacji radiowej wyszedł od Trenta Reznora, frontmana Nine Inch Nails, którego Apple zatrudnił także w ramach przejęcia Beats. Reznor piastował stanowisko dyrektora kreatywnego w Beats Music i miał także duży wpływ na rozwój Apple Music. Beats 1 zostanie wypuszczony jutro we wczesnych godzinach porannych naszych czasów. Wszyscy z niecierpliwością czekają, czy radio Apple XXI wieku odniesie sukces.

Głównym bohaterem Beats 1 jest Zane Lowe. Apple ściągnął go z BBC, gdzie ten czterdziestojednoletni Nowozelandczyk miał bardzo udany program w Radio 1. Przez dwanaście lat Lowe pracował w Wielkiej Brytanii jako czołowy „twórca smaku”, czyli ktoś, kto często wyznacza trendy muzyczne i odkrył nowe twarze. Jako jeden z pierwszych zwrócił uwagę na tak popularnych artystów jak Adele, Ed Sheeran czy Arctic Monkeys. Apple ma teraz nadzieję, że będzie miał taki sam wpływ na przemysł muzyczny i szansę dotarcia do milionów słuchaczy na całym świecie.

Beats 1 będzie funkcjonować jako klasyczna stacja radiowa, której program, oprócz Lowe'a, Ebro Dardena i Julie Adenugi, ustali trzech głównych DJ-ów. To jednak nie wszystko. Swoje miejsce na Beats 1 znajdą nawet najpopularniejsi piosenkarze, jak Elton John, Pharrell Williams, Drake, Jaden Smith, Josh Home z Queens of the Stone Age czy brytyjski duet elektroniczny Disclosure.

Będzie to zatem całkowicie unikalny model stacji radiowej, który powinien odpowiadać dzisiejszym czasom i dzisiejszym możliwościom. „Przez ostatnie trzy miesiące desperacko próbowaliśmy wymyślić nowe słowo, które nie byłoby radiem. Nie udało nam się” przyznał w wywiadzie dla The New York Times Zane’a Lowe’a, który bardzo wierzy w ambitny projekt.

Zdaniem Lowe’a Beats 1 powinien odzwierciedlać bardzo szybko zmieniający się świat popu i być kanałem, poprzez który najszybciej będą rozprzestrzeniać się nowe single. To kolejna zaleta Beats 1 – będzie on tworzony przez ludzi. Kontrastuje to np. z Pandorą, popularną w Stanach Zjednoczonych internetową stacją radiową, która oferuje muzykę wybieraną za pomocą algorytmów komputerowych. To właśnie czynnik ludzki Apple mocno promował podczas prezentacji Apple Music, a Zane Lowe i jego współpracownicy powinni być dowodem na to, że warto na Beats 1.

Oprócz Beats 1 w Apple Music dostępny będzie także inny zestaw stacji (oryginalne iTunes Radio) podzielonych według nastroju i gatunku, podobnie jak Pandora, więc słuchacze nie będą musieli koniecznie słuchać programów i wywiadów z różnymi DJ-ami i artystami, jeśli będą chcieli interesują się wyłącznie muzyką. Niemniej jednak ostatecznie wybór muzyki przez prawdziwych koneserów, DJ-ów, artystów i inne żywe istoty również może być jedną z atrakcji Apple Music.

Beats Music był już chwalony za sukces w prezentowaniu użytkownikom muzyki w oparciu o ich gusta. To coś, co mogą zrobić inni, w tym Spotify, ale amerykańscy użytkownicy (Beats Music nie była dostępna gdzie indziej) często przyznawali, że Beats Music było pod tym względem gdzie indziej. Co więcej, możemy być pewni, że Apple dalej pracował nad tymi „ludzkimi algorytmami”, aby zapewnić naprawdę najlepsze wyniki.

O sukcesie Apple Music nie dowiemy się od razu. Wtorkowe uruchomienie długo oczekiwanej usługi przesyłania strumieniowego to dopiero początek podróży mającej na celu pozyskanie jak największej liczby użytkowników, ale Apple z pewnością ma wiele asów w rękawie, które mogą wkrótce przewyższyć obecne 80 milionów użytkowników Spotify. Niezależnie od tego, czy chodzi o doskonale funkcjonujący ekosystem, wyjątkowe radio Beats 1, czy po prostu fakt, że jest to usługa Apple, obecnie zawsze dobrze się sprzedaje.

Tematy: ,
.