Zamknij reklame

Informacja finansowa ubiegłotygodniowe wyniki przyniosły wiele interesujących liczb. Oprócz ogólnie oczekiwanej rekordowej sprzedaży iPhone'ów, szczególnie wyróżniają się dwie liczby - wzrost sprzedaży komputerów Mac o 18 procent rok do roku oraz spadek sprzedaży iPadów o sześć procent w porównaniu z rokiem ubiegłym.

Sprzedaż iPadów od kilku kwartałów odnotowuje minimalny lub ujemny wzrost, a źli eksperci już spekulują, czy era post-PC pod przewodnictwem iPada była tylko nadmuchaną bańką. Do tej pory Apple sprzedało prawie ćwierć miliarda tabletów w ciągu zaledwie czterech i pół roku. Segment tabletów, który Apple praktycznie stworzył za pomocą iPada, odnotował we wczesnych latach ogromny wzrost, który obecnie osiągnął pułap, i dobrym pytaniem jest, w jaki sposób rynek tabletów będzie nadal ewoluował.

[do action="quote"]Kiedy funkcje sprzętu stają się nieistotne, trudno jest sprzedawać aktualizacje.[/do]

Na mniejsze zainteresowanie iPadami odpowiada sporo czynników, a część z nich jest (niezamierzoną) winą Apple. Sprzedaż iPadów często porównuje się do iPhone'ów, częściowo dlatego, że oba urządzenia mobilne korzystają z tego samego systemu operacyjnego, ale obie kategorie mają zupełnie inną grupę docelową. A kategoria tabletów zawsze będzie grać drugie skrzypce.

Dla użytkowników iPhone nadal będzie urządzeniem podstawowym, być może ważniejszym niż jakiekolwiek inne urządzenie, w tym laptopy. Cały świat elektroniki użytkowej kręci się wokół telefonu, a ludzie zawsze mają go przy sobie. Użytkownicy spędzają znacznie mniej czasu z iPadem. Dzięki temu iPhone zawsze będzie wyprzedzał iPada na liście zakupów, a użytkownicy częściej będą też kupować jego nową wersję. Częstotliwość aktualizacji jest prawdopodobnie jednym z głównych czynników spadku sprzedaży. Analityk podsumował to doskonale Benedykt Evans: „Kiedy sprawiasz, że funkcje sprzętu stają się nieistotne i sprzedajesz je ludziom, którzy nawet nie dbają o funkcje, trudno jest sprzedawać aktualizacje”.

Samo posiadanie starszego iPada nadal wystarczy, aby użytkownicy kupili najnowszy model. Nawet drugi najstarszy iPad może uruchomić system iOS 8, obsługuje zdecydowaną większość aplikacji, w tym nowe gry, a także do zadań, które są dla użytkowników najczęstsze – sprawdzania poczty, surfowania po Internecie, oglądania filmów, czytania czy spędzania czasu w mediach społecznościowych sieci - będzie dobrze służyć przez długi czas. Nie byłoby zatem zaskoczeniem, gdyby sprzedaż była napędzana głównie przez zupełnie nowych użytkowników, podczas gdy użytkownicy dokonujący aktualizacji stanowiliby jedynie mniejszość.

Czynników, które mogą działać na niekorzyść tabletów jest oczywiście więcej – rosnąca kategoria phabletów i ogólny trend telefonów z większym ekranem, do którego podobno dołącza Apple, czy też niedojrzałość systemu operacyjnego i aplikacji, która sprawia, że iPad nadal nie jest w stanie funkcjonalnie konkurować z ultrabookami.

Rozwiązanie Tima Cooka, który planuje w większym stopniu wprowadzić iPady do szkół i sfery korporacyjnej, także przy wsparciu IBM, jest słusznym pomysłem, ponieważ zdobędzie więcej nowych klientów, co częściowo zrekompensuje dłuższy średni cykl modernizacji urządzenia . I oczywiście wprowadzi tych klientów do swojego ekosystemu, w którym dodatkowe przychody będą pochodzić z ewentualnego zakupu dodatkowych urządzeń w oparciu o dobre doświadczenia i przyszłe aktualizacje.

iPady w ogóle przeszły dość szybką ewolucję i w dzisiejszych czasach nie jest łatwo wymyślić jakąś unikalną funkcję, która przekonałaby klientów do zmiany przyzwyczajeń i przejścia na szybszy cykl aktualizacji. Obecne iPady są niemal w idealnym stanie, chociaż oczywiście mogą być jeszcze potężniejsze. Ciekawie będzie zobaczyć, co Apple wymyśli jesienią i czy uda mu się wywołać dużą falę zakupów, która odwróci trend spadkowy.

.