Zamknij reklame

To sytuacja, która powtarza się rok po roku. Gdy tylko Apple ogłosi, że wprowadzi nowe produkty, świat nagle zostaje zalany spekulacjami i gwarantowanymi newsami na temat tego, jakiej nowości z logo nadgryzionego jabłka możemy się spodziewać. Często jednak Apple wysadzi wszystkim staw i wprowadzi coś zupełnie innego. Fani wtedy się złoszczą, ale jednocześnie za kilka dni stoją w kolejce po nowy produkt, którego wcale nie chcieli i na początku nawet nie przypadł im do gustu...

Tak było w ostatnich latach w przypadku iPada, a w przypadku iPada mini było to jeszcze bardziej uderzające.

Zamiast na tym, że Apple reprezentuje to, co i tak ludzie ostatecznie kochają, dzisiaj chciałbym skupić się na nieco innym zjawisku współczesności. W języku angielskim najkrócej opisuje to połączenie Apple jest skazane na zagładę, luźno tłumaczone jako Apple już to wymyśliło. W ciągu ostatnich kilku miesięcy ukazało się być może więcej artykułów na ten temat niż przez całą ostatnią dekadę razem wziętą. Dziennikarze sensacyjni prześcigają się w tym, by jeszcze bardziej potępiać Apple, go krytykować, a często jedyne, na czym im zależy, to czytelnictwo. Artykuł zawierający to słowo w tytule Apple a co więcej, przy negatywnej kolorystyce – to prawda – zapewni dziś szerokie grono czytelników.

Katalizator zjawiska Apple jest skazane na zagładę z pewnością była śmierć Steve’a Jobsa, po której logicznie narodziły się pytania, czy Apple poradzi sobie bez niego, czy nadal będzie mógł być wiodącym innowatorem technologicznego świata i czy kiedykolwiek będzie w stanie wymyślić tak przełomowe produkty jak iPhone lub iPada. W tamtym momencie łatwo było zadawać takie pytania. Ale to nie koniec. Od października 2011 r. Apple znajduje się pod ogromną presją dziennikarzy i opinii publicznej i wszyscy czekają na jego najmniejszy błąd, najmniejszy błąd.

[do action="quote"]Musisz dać Apple czas na wyciągnięcie wszystkich asów z rękawa.[/do]

Apple nie pozwolił nikomu odetchnąć ani przez sekundę, a większość wolałaby, gdyby kalifornijski gigant rok po roku prezentował jakiś rewolucyjny produkt, cokolwiek by to nie było. Fakt, że nawet Steve Jobs nie zmienił historii z dnia na dzień, nie jest obecnie przedmiotem dyskusji. Jednocześnie przełomowe produkty zawsze dzieliło kilka lat, więc teraz nie możemy oczekiwać cudów od Tima Cooka i jego zespołu.

Po części Tim Cook sam zrobił bicz, gdy Apple był pozornie bardzo nieaktywny przez wiele miesięcy. Nie pojawiały się żadne nowe produkty, a jedynie obiecywano, jak wszystko będzie. Cook podczas swoich wystąpień podkreślał jednak, że Apple ma w planach naprawdę ciekawe rzeczy na koniec tego i następnego roku, a ten okres właśnie się zbliża. Oznacza to, że już się zaczęło – wraz z wprowadzeniem iPhone’a 5s i iPhone’a 5c.

Ale zaledwie kilka godzin minęło od przemówienia, a Internet ponownie został zalany nagłówkami o tym, jak sytuacja z Apple idzie w dół, jak zbacza ze ścieżki innowacji i że to już nie Apple był tym, czego chciał Steve Jobs być. Wszystko to po tym, jak firma zrobiła to, o co wszyscy zabiegali – wprowadziła nowy produkt. I cokolwiek byście nie myśleli na przykład o nowym iPhonie 5c, włożyłbym rękę w ogień, żeby ten kolorowy, plastikowy telefon okazał się hitem.

Jednak z pewnością nie odważyłbym się teraz stwierdzić, że to wciąż „dobre stare Apple” lub że już nim nie jest. Wręcz przeciwnie, czuję, że właśnie w tym momencie trzeba poczekać, dać Apple czas na wyciągnięcie wszystkich asów z rękawa Tima Cooka, którymi kusi nas od miesięcy. W końcu zające liczy się dopiero po polowaniu, więc po co pisać taką samą liczbę teraz, zanim będzie to konieczne.

Apple rozpoczęło polowanie 10 września wraz z wprowadzeniem na rynek nowych iPhone'ów i jestem przekonany, że polowanie będzie kontynuowane przez najbliższe sześć miesięcy, a może nawet rok. Zobaczymy szereg nowości i dopiero wtedy okaże się, jak Tim Cook radzi sobie w roli następcy Steve’a Jobsa.

Ani iPhone 5s, ani iPhone 5c nie dają jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, na jakim etapie tak naprawdę znajduje się Apple po śmierci swojej ikony. W porównaniu z reżimem Jobsa doszło tu do kilku zmian, ale pierwotna formuła była po prostu nie do utrzymania. Apple nie produkuje już produktów dla milionów, ale dla setek milionów klientów. Dlatego na przykład po raz pierwszy w historii wprowadzono dwa nowe iPhone'y jednocześnie, dlatego mamy teraz iPhone'y w więcej niż dwóch kolorach.

Jednak dopiero wtedy, gdy inne nowości – iPady, MacBooki, iMaki, a może nawet coś zupełnie nowego (tak robi trzyletni cykl wprowadzenia zupełnie nowego produktu) – uzupełnią układankę pełną znaków zapytania i dopiero wtedy czy pod koniec przyszłego roku będzie można wydać Timowi Cookowi z Apple jakąś kompleksową opinię.

Nie będę miał wówczas problemu z stwierdzeniem, że duch Steve’a Jobsa definitywnie odszedł i że Apple staje się firmą z nowym obliczem, niezależnie od tego, czy będzie to zmiana pozytywna, czy negatywna. (Jednak popularne jest stwierdzenie, że wszystko inne niż Steve Jobs jest złe.) I że tego nie lubię. Lub podoba mi się to. Na chwilę obecną posiadam jednak za mało dokumentów na podobny ortel, ale z radością na nie poczekam.

Jednak w każdym badaniu trzeba zdać sobie sprawę, że Apple nigdy więcej nie będzie małą, marginalną, zbuntowaną firmą. Radykalne posunięcia, które Apple na co dzień wykonywał przed laty, stają się teraz dla kalifornijskiego giganta coraz trudniejsze. Pole manewru umożliwiające podejmowanie ryzyka jest minimalne. Apple już nigdy nie będzie małym producentem dla „nielicznych” swoich fanów i uwierzcie mi, że nawet Steve Jobs nie mógł temu zapobiec. Nawet on nie byłby w stanie oprzeć się ogromnemu sukcesowi. W końcu to on położył pod to solidny fundament.

.