Zamknij reklame

W zeszłym tygodniu Apple złożył pozew przeciwko Qualcomm, dostawcy chipów sieciowych, żądając 1 miliarda dolarów. To skomplikowany przypadek dotyczący technologii bezprzewodowej, tantiem i umów pomiędzy Qualcommem a jego klientami, ale pokazuje też, dlaczego np. MacBooki nie mają LTE.

Qualcomm czerpie większość swoich przychodów z produkcji chipów i opłat licencyjnych, których ma w swoim portfelu tysiące. Na rynku patentów Qualcomm jest liderem zarówno w technologiach 3G, jak i 4G, które w różnym stopniu wykorzystywane są w większości urządzeń mobilnych.

Producenci nie tylko kupują od Qualcomma chipy jako takie, ale też muszą im płacić za to, że mogą korzystać z jego technologii, które zwykle są niezbędne do funkcjonowania sieci mobilnych. Decydujący na tym etapie jest fakt, że Qualcomm nalicza opłaty licencyjne na podstawie całkowitej wartości urządzenia, w którym zlokalizowana jest jego technologia.

Im droższe iPhone'y, tym więcej pieniędzy dla Qualcomma

W przypadku Apple’a oznacza to, że im droższy jest jego iPhone czy iPad, tym więcej Qualcomm go obciąży. Wszelkie innowacje, takie jak Touch ID czy nowe aparaty podnoszące wartość telefonu, koniecznie podnoszą opłatę, jaką Apple musi uiścić Qualcomm. A często także cena produktu dla klienta końcowego.

Qualcomm wykorzystuje jednak swoją pozycję, oferując określoną rekompensatę finansową klientom, którzy oprócz jego technologii wykorzystują w swoich produktach także jego chipy, aby nie płacili „dwa razy”. I tu dochodzimy do tego, dlaczego Apple pozywa Qualcomm między innymi o miliard dolarów.

model-royalty-Qualcomm

Według Apple Qualcomm przestał płacić ten „kwartalny rabat” jesienią ubiegłego roku i teraz jest winien Apple’owi dokładnie miliard dolarów. Jednakże wspomniany rabat jest najwyraźniej powiązany z innymi warunkami umownymi, między innymi z tym, że klienci Qualcommu w zamian nie będą współpracować w żadnym dochodzeniu przeciwko Qualcomm.

W zeszłym roku Apple nawiązał jednak współpracę z amerykańską Komisją Handlu FTC, która badała praktyki Qualcomma, w związku z czym Qualcomm przestał płacić Apple rabaty. Podobne dochodzenie przeprowadzono niedawno przeciwko firmie Qualcomm w Korei Południowej, gdzie nałożono na nią karę w wysokości 853 mln dolarów za naruszenie prawa antymonopolowego i utrudnianie konkurencji dostępu do jej patentów.

Rachunki liczone w miliardach

Przez ostatnie pięć lat Qualcomm był jedynym dostawcą Apple, jednak po wygaśnięciu umowy na wyłączność Apple zdecydował się szukać gdzie indziej. Dlatego podobne chipy bezprzewodowe firmy Intel można znaleźć w około połowie iPhone'a 7 i 7 Plus. Jednak Qualcomm nadal pobiera swoje opłaty, ponieważ zakłada, że ​​każdy chip bezprzewodowy korzysta z wielu jego patentów.

Jednak po Korei Południowej bardzo dochodowa strategia Qualcomma z opłatami licencyjnymi jest atakowana także przez amerykańską FTC i Apple, co nie podoba się gigantowi z San Diego. Biznes z opłatami licencyjnymi jest o wiele bardziej opłacalny niż np. produkcja chipów. Podczas gdy dział tantiem odnotował w zeszłym roku zysk przed opodatkowaniem w wysokości 7,6 miliarda dolarów przy przychodach na poziomie 6,5 miliarda dolarów, Qualcomm był w stanie zarobić „tylko” 1,8 miliarda dolarów na przychodach wynoszących ponad 15 miliardów dolarów na chipach.

Qualcomm-Apple-Intel

Qualcomm broni się, że Apple jedynie zakłóca jego praktyki, aby móc płacić mniej za swoją cenną technologię. Przedstawiciel prawny Qualcomma, Don Rosenberg, oskarżył nawet Apple o wszczynanie dochodzeń regulacyjnych przeciwko jego firmie na całym świecie. FTC jest obecnie niezadowolona między innymi z faktu, że Qualcomm odrzucił Intela, Samsunga i inne firmy, które próbowały bezpośrednio z nim negocjować warunki licencji, aby mogli także produkować chipy do urządzeń mobilnych.

Przecież jest to taktyka, którą Qualcomm nadal stosuje np. w relacjach z Apple, gdy nie negocjuje opłat licencyjnych bezpośrednio z nim, ale ze swoimi dostawcami (np. Foxconn). Apple negocjuje umowy poboczne z Qualcomm dopiero później, gdy otrzymuje wspomniany rabat jako rekompensatę za opłaty uiszczane przez Apple na rzecz Qualcomm za pośrednictwem Foxconn i innych dostawców.

MacBook z LTE byłby droższy

Prezes Apple Tim Cook powiedział, że na pewno nie szuka podobnych pozwów, ale w przypadku Qualcomma jego firma nie widziała innego wyjścia, jak złożyć pozew. Według Cooka tantiemy przypominają teraz sklep pobierający opłatę za kanapę w zależności od tego, w którym domu ją umieścisz.

Nie jest jasne, jak sprawa będzie się dalej rozwijać i czy będzie miała znaczący wpływ na całą branżę chipów i technologii mobilnych. Kwestia opłat licencyjnych dobrze jednak pokazuje jeden powód, dla którego np. Apple nie próbował jeszcze wyposażać swoich MacBooków w chipy komórkowe umożliwiające odbiór LTE. Ponieważ Qualcomm nalicza opłaty od całkowitej ceny produktu, oznaczałoby to dodatkową dopłatę do i tak już wysokich cen MacBooków, którą klient z pewnością musiałby choć częściowo ponieść.

O MacBookach ze slotem na kartę SIM (a obecnie ze zintegrowaną kartą wirtualną) mówi się nieprzerwanie od kilku lat. Apple oferuje bardzo prosty sposób udostępniania danych mobilnych komputerowi Mac z iPhone'a lub iPada, ale brak konieczności robienia tego byłby dla wielu użytkowników jeszcze bardziej praktyczny.

Pytaniem jest, jak duży byłby popyt na taki model, ale na rynku zaczynają pojawiać się podobne komputery lub hybrydy (tablet/notebook) z łączem mobilnym i ciekawe będzie, czy zyskają na popularności. Na przykład dla osób, które są w ciągłym ruchu i potrzebują Internetu do pracy, takie rozwiązanie może być wygodniejsze niż ciągłe rozładowywanie iPhone'a przez osobisty hotspot.

Źródło: Majątek, MacBreak Weekly
Ilustracja: Rozmówca z kraju
.