Zamknij reklame

W ostatnich latach o żadnym produkcie Apple nie mówiono tak często w kontekście jego upadku, jak o iPodzie, a w ogóle o wszystkich iPodach. Dziś legendarne już odtwarzacze muzyczne, z którymi Apple rozmawiał ze światem muzyki jak mało kto wcześniej, coraz szybciej tracą na aktualności. Dowodem jest także stale spadająca sprzedaż iPodów. To nieubłagany trend i nawet Apple nie jest w stanie go zatrzymać…

Jak zwykle więcej możemy wyciągnąć z wyników finansowych za ostatni kwartał, które Apple ujawnił w zeszłym miesiącu. Z pewnością nie był to okres nieudany, jak próbowali przewidywać niektórzy niesmaczni dziennikarze i analitycy. Przecież piętnasty najwyższy w historii zysk w sferze korporacyjnej nie może być porażką, choć wielu mierzy Apple inną miarą.

Warto jednak przyjrzeć się wynikom obu stron. Oprócz niezmiennie bardzo dobrej sprzedaży iPhone'ów, są też produkty, które wręcz przeciwnie radzą sobie niezbyt dobrze. Wyraźnie mówimy o iPodach, które wciąż odchodzą od swojej świetności i stają się mniej interesującym przedmiotem dla Apple. Odtwarzacze muzyczne Apple są sprzedawane co najmniej od 2004 roku, kiedy to po raz pierwszy na rynku pojawił się iPod classic czwartej generacji z kultowym kółkiem do klikania.

O ile iPhone’y wnoszą w tej chwili najwięcej pieniędzy do kasy Apple’a (ponad połowa), o tyle iPody nie wnoszą już prawie nic. Tak, dwie i trzy czwarte miliona sprzedanych egzemplarzy w ostatnim kwartale przyniosły Apple prawie pół miliarda dolarów, ale to tylko połowa tego, co było w zeszłym roku, a w kontekście wszystkich przychodów iPody stanowią zaledwie jeden procent. Spadek rok do roku jest fundamentalny, a iPody nie uratują już nawet Świąt Bożego Narodzenia, kiedy w zeszłym roku, w tradycyjnie dobrym okresie, sprzedaż iPodów po raz pierwszy nie wzrosła znacznie powyżej średniej, ale raczej gwałtownie do niej spadła.

Apple przez półtora roku skutecznie milczało na temat swoich odtwarzaczy muzycznych. Ostatni raz wprowadziła nowe generacje iPodów touch i nano we wrześniu 2012 roku. Od tego czasu skupiła się na innych urządzeniach, a wyniki sprzedaży iPhone'ów i iPadów potwierdzają, że radziła sobie dobrze. Gdyby iPhone był samodzielną firmą, zaatakowałby dwudziestkę największych korporacji z najwyższą sprzedażą brutto na liście Fortune 500. I to właśnie iPhone w niewątpliwym stopniu odciąga potencjalnych klientów od iPodów. Oprócz tego, że jest telefonem komórkowym i komunikatorem internetowym, iPhone jest także iPodem – jak poinformował Steve Jobs, kiedy został wprowadzony na rynek – a coraz mniej użytkowników chce mieć w kieszeni iPoda oprócz iPhone'a.

Apple staje więc przed pozornie złożonym pytaniem: co z iPodami? Wygląda jednak na to, że rozwiążą ten problem bardzo pragmatycznie w Cupertino. Są trzy scenariusze: wprowadzić nowe wersje i liczyć na wyższą sprzedaż, wyciąć na dobre cały dywizję iPodów, albo pozwolić starszym pokoleniom żyć, dopóki przynoszą zysk, a dopiero gdy przestaną być całkowicie istotne, przestań je sprzedawać . Apple przez ostatnie półtora roku doskonale ćwiczy właśnie ten ostatni scenariusz i wiele wskazuje na to, że według niego doprowadzi on życie iPodów do końca.

Chociaż działania Apple często różnią się od tego, czego byśmy oczekiwali od dużych firm, jest mało prawdopodobne, że Apple postąpi wbrew sobie i zakończy produkt, który nadal zarabia stosunkowo przyzwoite pieniądze, nawet jeśli jest to tylko jeden procent w kontekście ogólnego przychód. Dlatego Apple nie ma powodu pisać epitafium iPodom z tego punktu widzenia. Jednocześnie jednak zapobieganie gwałtownemu spadkowi sprzedaży nie jest już realistyczne. Jedynym teoretycznym sposobem na powstrzymanie go byłoby wprowadzenie zupełnie nowych iPodów, ale czy ktoś jeszcze jest zainteresowany?

Trudno sobie wyobrazić funkcję, która przywróci iPodom ich dawną świetność. Krótko mówiąc, urządzenia jednorazowego użytku nie są już „w modzie”, smartfony i tablety mogą teraz robić wszystko, co kiedyś robiły iPody i wiele więcej. Największą zaletą jest połączenie mobilne, które zyskało ogromne znaczenie w dzisiejszym muzycznym świecie. Wielki rozkwit przeżywają serwisy streamingowe takie jak Spotify, Pandora czy Rdio, które za niewielką lub dużą opłatą udostępniają użytkownikom dowolną muzykę przez Internet, a za ten trend zaczyna także płacić iTunes. Niegdyś niezwykle silna kombinacja iPoda i iTunes nie jest już aktualna, więc łączność mobilna i połączenie z usługami przesyłania strumieniowego musiałyby być niezbędną innowacją w iPodach. Ale mimo to pozostaje pytanie, czy ktoś byłby jeszcze zainteresowany takim produktem, skoro są dziesiątki innych, z którymi też można zadzwonić, napisać e-mail, zagrać w grę i w końcu nawet nie trzeba wydać o wiele więcej na urządzenie.

Apple zdaje się mieć świadomość, że z iPodami nie może już wiele zrobić. Prawie dwa lata milczenia są tego wyraźnym dowodem i dużym zaskoczeniem byłoby, gdybyśmy w tym roku doczekali się nowych iPodów – kiedy Tim Cook wreszcie wprowadzi na rynek produkt tzw. „nowej kategorii”. Rzeczywiście, nawet to urządzenie z „nowej kategorii” radzi sobie nieźle z iPodami, ale na razie tylko Apple wie, czy rzeczywiście tak będzie. Prawda jest taka, że ​​nie jest to bardzo istotne. Koniec iPodów jest nieubłaganie bliski. Klienci już ich nie chcą, a kiedy ostatnie trzy miliony też ich nie będą chciały, odejdą. W ciszy i poczuciu dobrze wykonanej roboty. Apple ma dla nich więcej niż dobre zamienniki, przynajmniej pod względem rentowności.

.