Zamknij reklame

Jeśli miałbym na coś postawić przed wydarzeniem Apple Peek Performance, to wprowadzenie mocniejszego Maca mini i wycięcie wersji z procesorem Intel. Ale gdybym to zrobił, przegrałbym. Zamiast tego dostaliśmy supermocnego Mac Studio, ale przeznaczonego dla węższej grupy użytkowników. Jak zatem wygląda przyszłość najtańszego komputera Apple? 

Pierwszy Mac mini ujrzał światło dzienne w 2005 roku. Już wtedy miał to być niedrogi wariant komputera Apple, odpowiedni dla każdego, kto chce wejść w świat desktopów Apple’a z zachowaniem jak największej ostrożności. iMac był i dla wielu nadal jest bardzo specyficznym urządzeniem, podczas gdy Mac mini to komputer stacjonarny z systemem macOS, do którego można dodać urządzenia peryferyjne. Mac Pro był i jest w zupełnie innej lidze.

Pierwszy Mac mini został wyposażony w 32-bitowy procesor PowerPC, grafikę ATI Radeon 9200 i 32 MB DDR SDRAM, obecnie mamy układ M1 z 8-rdzeniowym procesorem, 8-rdzeniowym procesorem graficznym i w zasadzie 8 GB RAM-u. Ale ta maszyna została wypuszczona już w 2020 roku, więc można było się spodziewać, że Apple zaktualizuje ją w tym roku. Przecież ma wystarczająco dużo chipów, aby go wyposażyć (M1 Pro, M1 Max) i z pewnością zmieściłyby się w obudowie „airless”.

Tylko podstawowe chipsy 

Jednak ostatnio zaczęły wyciekać informacje, że Apple nie ma zamiaru prezentować swojej nowej wersji nawet jesienią tego roku. Według wiele źródeł więc bardziej prawdopodobny jest rok 2023. Oznaczałoby to prawdopodobnie, że chipa M2 zobaczymy dopiero wiosną przyszłego roku, a żadna specyfikacja Pro, Max ani Ultra chipa M1 nie dotrze do Maca mini. Apple prawdopodobnie będzie chciał je zachować tylko dla maszyn profesjonalnych – MacBook Pro i Mac Studio.

Prawdą jest, że gdyby Mac mini dostał mocniejszy chip, pozostaje pytanie, gdzie jego cena musiałaby wystrzelić w górę. Podstawowa wersja z 256 GB pamięci jest sprzedawana za 21 990 CZK, 512 GB kosztuje 27 990 CZK, 3,0-rdzeniowy procesor Intel Core i6 5 GHz z kartą graficzną Intel UHD Graphics 630 i 512 GB pamięci kosztuje 33 990 CZK i jest dość zaskakujące, że ten ostatni możemy wciąż znajdziemy ten wspomniany w portfolio firmy w miarę zbliżania się dwuletniego planu zakończenia sprzedaży komputerów Mac z procesorami Intela. Poza tym tej konfiguracji zapewne nikt by nie przeoczył.

W końcu to komputer stacjonarny 

Osobiście jako podstawową maszynę do pracy używam Maca mini z chipem M1 i nie mogę na niego powiedzieć złego słowa. To tyle jeśli chodzi o moją pracę. M1 jest dla mnie w zupełności wystarczający i wiem, że posłuży mi na długo. Urządzenie jest małe, atrakcyjne pod względem designu i niezawodne. Ma tylko jedną wadę, wynikającą z przeznaczenia. Jako stacja robocza jest więc OK, ale gdy już zajdzie potrzeba wyjazdu poza biuro, to i tak nie obejdzie się bez laptopa/MacBooka.

I tu Mac mini trafia w sedno. Za 30 1 CZK można kupić MacBooka Air MXNUMX, który spełnia tę samą funkcję, ale można go zabrać ze sobą wszędzie, a do tego mamy ze sobą monitor, klawiaturę i gładzik. W biurze wystarczy mieć przy sobie reduktor/hub/adapter do monitora i na nim też można śmiało wciągać. Jeśli więc Mac mini został zaprojektowany jako podstawowy komputer Apple, napotyka właśnie to ograniczenie i MacBook Air raczej zasługiwałby na takie oznaczenie.  

Mac mini jest z nami już od dawna, ale nawet w odniesieniu do Mac Studio dość poważne pytanie, czy Apple ma sens go utrzymywać. Na pewno ma to sens w ofercie swojego portfolio, jednak do oceny pozostaje, czy jest to artykuł, na który Apple będzie nadal zwracać uwagę w przyszłości.

Maca mini można kupić tutaj

.