Zamknij reklame

Wczorajszy dzień można było określić mianem święta dla fanów Apple’a, bo oprócz inteligentnego głośnika HomePod mini na Keynote zaprezentowano także nowego iPhone’a 12. To, że nie jest to rewolucyjna aktualizacja pewnie nikogo nie zdziwiło, ale usunięcie adapterów ładujących i słuchawek EarPods, zarówno do nowego iPhone'a 12, jak i starszych iPhone'ów 11, XR i SE. Dlaczego Apple zdecydował się na ten krok i czy firma popełniła kolejny błąd?

Mniejszy, cieńszy, mniej nieporęczny, ale wciąż w tej samej cenie

Według wiceprezes Apple Lisy Jackson na świecie jest ponad 2 miliardy zasilaczy. Dlatego włączenie ich do pakietu byłoby rzekomo niepotrzebne i nieekologiczne, w dodatku użytkownicy stopniowo przechodzą na ładowanie bezprzewodowe. Jeśli chodzi o przewodowe słuchawki EarPods, większość użytkowników często odkłada je do szuflady i nigdy do nich nie wraca. Kalifornijski gigant twierdzi, że dzięki brakowi przejściówki i słuchawek udało się stworzyć mniejszą paczkę, oszczędzając aż 2 miliony ton dwutlenku węgla rocznie. Na papierze wygląda na to, że Apple zachowuje się jak życzliwa firma, ale w powietrzu wisi jeden duży znak zapytania.

Opakowanie iPhone'a 12

Nie każdy użytkownik jest taki sam

Według kalifornijskiego giganta usunięcie zasilacza i słuchawek pozwoli zaoszczędzić mnóstwo materiału. Można zgodzić się, że zdecydowana większość posiadaczy telefonów posiada już więcej niż jeden adapter, a najprawdopodobniej także słuchawki. Jeśli zaś chodzi o bardziej wymagających użytkowników, zakupią oni oczywiście droższe słuchawki, a EarPods zostawią w pudełku lub na dnie szuflady. Użytkownicy zadowoleni ze słuchawek dołączonych do telefonów Apple prawdopodobnie nie muszą wymieniać dokładnie tego samego elementu sprzętu na nowy. To przykłady osób, na które po prostu nie wpływa brak adaptera i słuchawek w zestawie z iPhonem. Z drugiej strony, duża część osób potrzebuje po prostu adaptera i słuchawek z kilku powodów. Niektóre osoby mogą chcieć mieć adapter w każdym pokoju, a jeśli chodzi o słuchawki, dobrze jest mieć przynajmniej jeden na stanie na wypadek, gdyby oryginalny przestał działać. Nie mogę też pominąć grona osób, które sprzedają ładowarkę i adapter wraz ze swoimi starymi urządzeniami i w związku z tym nie mają adapterów w domu.

Poza tym posiadaczom innego telefonu przesiadka na iPhone'a będzie bardziej skomplikowana, gdyż w zestawie nie znajdą kabla Lightning na USB-A, a jedynie kabel Lightning na USB-C. I szczerze mówiąc, zdecydowana większość ludzi nadal nie posiada adaptera ani komputera ze złączem USB-C. Trzeba więc kupić przejściówkę do telefonu, który kosztuje kilkadziesiąt tysięcy koron mniej, czyli od Apple’a za 590 CZK, podobnie jak EarPods. W sumie za telefon, który wcale nie jest tani, trzeba zapłacić kolejne półtora tysiąca.

Jeśli ekologia, to dlaczego nie rabat?

Szczerze mówiąc, w porównaniu do konkurencji, iPhone'y nie wniosły nic rewolucyjnego. Choć to wciąż maszyny z najwyższej półki, ze świetnym wyposażeniem, tak było również w latach 2018 i 2019. Użytkownicy Androida czy inni potencjalni nabywcy najprawdopodobniej odstraszą brak przejściówki i słuchawek, co jednak nie znalazło odzwierciedlenia w ogóle w cenie. W tym momencie nie ma znaczenia, jakiego iPhone'a kupisz – po prostu nie znajdziesz już w zestawie adaptera ani słuchawek. Jeśli więc spodziewałeś się, że cena całkowita spadnie po usunięciu akcesoriów, to się mylisz. To tyle samo, co w zeszłym roku, a w przypadku niektórych telefonów nawet więcej. Argument, że jest to krok ekologiczny, byłby po raz kolejny zrozumiały, gdyby Apple choć odrobinę obniżył cenę. Jedyną dobrą wiadomością jest to, że usunięcie adapterów nie będzie miało wpływu na opakowanie iPadów. Co sądzisz o etapie usuwania adapterów? Daj nam znać w komentarzach.

.