Zamknij reklame

Nie ulega wątpliwości, że serwis streamingowy Spotify jest fenomenem na skalę światową i praktycznie rozprzestrzenił wspomnianą formę słuchania muzyki nawet wśród niewtajemniczonych użytkowników. Teraz zdecydowana większość współczesnych słuchaczy, odtwarzając utwory muzyczne i albumy w Internecie, myśli o tej skandynawskiej firmie. Choć nadal utrzymuje w tym obszarze uprzywilejowaną pozycję, zapomniał o jednym istotnym elemencie, który w dzisiejszych czasach staje się stosunkowo istotny i korzysta z niego wiele konkurencyjnych serwisów, w tym Apple Music i Tidal – ekskluzywności albumów.

Nie tak dawno temu artyści próbowali przenieść swoją muzykę w różne miejsca, aby logicznie rzecz biorąc uzyskać wyższą sprzedaż, a tym samym wyższe dochody. To miało sens. Ale czasy się zmieniają i obecnie wśród artystów muzycznych coraz częściej używa się słowa „ekskluzywność”.

Istnieje kilka powodów takiego kierowania ważnymi wykonawcami muzycznymi. Ponieważ sprzedaż płyt stale spada, a streaming rośnie, istnieje zachęta, aby jak najlepiej to wykorzystać. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy artyści tacy jak Future, Rihanna, Kanye West, Beyoncé, Coldplay i Drake przeszli przez proces wydawania albumu wyłącznie w serwisach strumieniowego przesyłania muzyki. I doskonale wiedzieli, dlaczego to robią.

Drake może być dobrym przykładem tego, jak wykorzystać ten potencjał. Ostatnio kanadyjski raper wydał swój album „Views” wyłącznie w Apple Music i wyszło mu to chyba najlepiej, jak się dało. I nie tylko dla niego, ale także dla Apple.

Z praw wyłącznych korzystały obie strony. Z jednej strony Drake otrzymał spore wynagrodzenie za udostępnienie tych praw Apple, z drugiej strony dzięki swojej wyłączności Apple Music zyskało uwagę, dzięki czemu mogło pozyskać nowych klientów. Dodatkowo jego wytwórnia zadbała o to, aby nowe piosenki Drake'a nie trafiły na YouTube, co zniweczyłoby całe wrażenie ekskluzywności.

Wynika z tego, że gdy tylko ktoś chciał posłuchać nowej płyty Drake’a, nie miał innego wyjścia, jak zwrócić się do serwisu muzycznego kalifornijskiego giganta. I zapłać. Dodatkowo streaming na wyłączność w jednym serwisie ma dodatkową zaletę – takie albumy mają potencjał, aby utrzymać się wysoko na listach przebojów nawet po zakończeniu umowy na wyłączność, co wpływa na zwiększenie dochodów artysty.

Taki scenariusz nie jest prawdziwy tylko w przypadku Drake'a, ale wybrali go też na przykład Taylor Swift czy Coldplay, ale nigdy nie dałoby się tego zastosować w usłudze, która rozsławiła streaming – Spotify. Szwedzka firma kilkukrotnie zapewniała, że ​​odmawia artystom wyłączności na wydawanie albumów, dlatego najsłynniejsi muzycy zaczęli zwracać się gdzie indziej, do Apple Music czy Tidal.

Przecież wykonawcy Spotify często byli pomijani jeszcze przed ewentualnymi negocjacjami o podobnym charakterze, z tego powodu, że szwedzki serwis oferuje wersję bezpłatną. Na nim użytkownik nie musi płacić ani grosza, aby słuchać jakiejkolwiek muzyki, jedynie okazjonalnie przerywają mu reklamy. Efektem jest jednak znacznie niższa nagroda dla artystów. Na przykład Taylor Swift (i nie tylko ona) ostro zaprotestowała przeciwko bezpłatnemu streamingowi i dlatego wydała swoją najnowszą płytę wyłącznie w płatnym Apple Music.

Spotify długo jednak podtrzymało swoją decyzję. Jednak w miarę jak trend ekskluzywności zyskuje coraz większą popularność, wydaje się, że nawet Spotify może w końcu ponownie rozważyć swoje stanowisko. Leccos może wskazać na najnowsze nabytki firmy w postaci Troya Cartera, menadżera muzycznego, który zasłynął m.in. udaną współpracą z Lady Gagą. Carter będzie teraz negocjować umowy na wyłączność dla Spotify i szukać nowych treści.

Nie zdziwimy się więc zbytnio, jeśli w przyszłości na Spotify pojawi się także muzyczna nowość, której nie da się odtworzyć nigdzie indziej, ani w Apple Music, ani w Tidalu. Choć Spotify w dalszym ciągu jest niekwestionowanym władcą przestrzeni streamingowej, logicznym krokiem byłoby, gdyby wskoczył na „falę ekskluzywności”. Choć szwedzka firma ogłosiła w tym tygodniu, że przekroczyła kamień milowy w postaci 100 milionów aktywnych użytkowników, z czego 30 milionów płaci, ale np. szybki rozwój Apple Music jest z pewnością ostrzeżeniem.

Nieco ciekawiej wyglądałaby walka pomiędzy serwisami streamingowymi muzyki, gdyby Spotify rzeczywiście sięgało po kontrakty na wyłączność. Z jednej strony z punktu widzenia tego, czy Spotify celował w tych samych artystów, co Apple Music czy Tidal, a z drugiej strony, z uwagi na fakt, że Apple Music jesienią wypuści poprawioną wersję, która ma aby jeszcze bardziej zacząć deptać po piętach popularnemu Spotify.

Źródło: Poboczy, Recode
.