Zamknij reklame

W Stanach Zjednoczonych konflikt pomiędzy Apple, FBI i Departamentem Sprawiedliwości narasta z każdym dniem. Według Apple zagrożone jest bezpieczeństwo danych setek milionów ludzi, ale według FBI kalifornijska firma powinna się wycofać, aby śledczy mieli dostęp do iPhone'a terrorysty, który zastrzelił czternaście osób i zranił ponad dwadzieścia innych w zeszłym roku w San Bernardino.

Wszystko zaczęło się od nakazu sądowego, który Apple otrzymał od FBI. Amerykańskie FBI ma iPhone'a, który należał do 14-letniego Syeda Rizwana Farooka. Na początku grudnia ubiegłego roku on i jego partner zastrzelili XNUMX osób w San Bernardino w Kalifornii, co uznano za akt terroryzmu. Mając skonfiskowanego iPhone'a, FBI chciałoby poznać więcej szczegółów na temat Farooka i całej sprawy, jednak ma problem – telefon jest chroniony hasłem i FBI nie może się do niego dostać.

Choć Apple od samego początku współpracował z amerykańskimi śledczymi, FBI to nie wystarczyło i ostatecznie wspólnie z amerykańskim rządem starają się wymusić na Apple złamanie zabezpieczeń w bezprecedensowy sposób. Kalifornijski gigant sprzeciwił się temu i Tim Cook zapowiedział w liście otwartym, że będzie walczył. Potem natychmiast wybuchła dyskusja, po której zadzwonił sam Cook, rozwiązując, czy Apple zachował się prawidłowo, czy FBI powinno o coś takiego poprosić i, krótko mówiąc, po której stronie stoi.

Zmusimy go

List otwarty Cooka wywołał lawinę namiętności. Choć niektóre firmy technologiczne są kluczowymi sojusznikami Apple w tej walce i inne Twórcy iPhone'a wyrazili wsparcie, rządowi USA wcale nie podoba się postawa odrzucenia. Kalifornijska firma ma przedłużony termin do piątku 26 lutego na oficjalną odpowiedź na orzeczenie sądu, ale Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych ze swojej retoryki doszedł do wniosku, że prawdopodobnie nie ustąpi i nie zastosuje się do nakazu.

„Zamiast zastosować się do nakazu sądu dotyczącego pomocy w dochodzeniu w sprawie tego morderczego ataku terrorystycznego, Apple w odpowiedzi publicznie się wyparł. Odmowa ta, choć leży w możliwościach Apple'a wykonania nakazu, wydaje się opierać przede wszystkim na biznesplanie i strategii marketingowej” – zaatakował rząd USA, który planuje wraz z FBI dołożyć wszelkich starań, aby zmusić Apple do współpracować.

To, o co FBI prosi Apple, jest proste. Znaleziony iPhone 5C, należący do jednego z zastrzelonych terrorystów, jest zabezpieczony kodem numerycznym, bez którego śledczy nie będą mogli wydobyć z niego żadnych danych. Dlatego FBI chce, aby Apple dostarczył mu narzędzie (właściwie specjalny wariant systemu operacyjnego), które wyłączy funkcję kasującą cały iPhone po XNUMX błędnych kodach, umożliwiając jednocześnie technikom wypróbowanie różnych kombinacji w krótkim czasie. W przeciwnym razie iOS ma ustawione opóźnienie w przypadku wielokrotnego wprowadzania nieprawidłowego hasła.

Po zniesieniu tych ograniczeń FBI mogło odgadnąć kod za pomocą tak zwanego ataku brute-force, wykorzystując potężny komputer do wypróbowania wszystkich możliwych kombinacji liczb w celu odblokowania telefonu. Jednak Apple uważa takie narzędzie za ogromne zagrożenie dla bezpieczeństwa. „Rząd Stanów Zjednoczonych chce, abyśmy podjęli bezprecedensowy krok, który zagraża bezpieczeństwu naszych użytkowników. Musimy bronić się przed tym nakazem, ponieważ może on mieć konsekwencje daleko wykraczające poza obecną sprawę” – pisze Tim Cook.

To nie jedyny iPhone

Apple sprzeciwia się postanowieniu sądu, twierdząc, że FBI mniej więcej chce, aby utworzyło backdoora, przez który można byłoby dostać się do dowolnego iPhone'a. Choć agencje śledcze twierdzą, że interesują ich jedynie obciążający telefon z ataku w San Bernardino, nie ma gwarancji – jak twierdzi Apple – że narzędzie to nie będzie w przyszłości nadużywane. Albo że rząd USA nie użyje go ponownie, już bez wiedzy Apple i użytkowników.

[su_pullquote Align=”right”]Nie czujemy się dobrze będąc po przeciwnej stronie rządu.[/su_pullquote]Tim Cook w imieniu całej swojej firmy jednoznacznie potępił akt terrorystyczny i dodał, że obecne działania Apple z pewnością nie wskazują na pomaganie terrorystom, ale po prostu na ochronę setek milionów innych ludzi, którzy nie są terrorystami, a firma czuje się zobowiązany do ochrony swoich danych.

Stosunkowo istotnym elementem całej debaty jest także fakt, że iPhone Farooka to starszy model 5C, który nie posiada jeszcze kluczowych funkcji bezpieczeństwa w postaci Touch ID i powiązanego z nim elementu Secure Enclave. Jednak zdaniem Apple narzędzie, o które prosiło FBI, byłoby w stanie „odblokować” także nowe iPhone'y posiadające czytnik linii papilarnych, więc nie jest to metoda, która ograniczałaby się do starszych urządzeń.

Poza tym cała sprawa nie jest zbudowana w taki sposób, aby Apple odmówił pomocy w śledztwie, w związku z czym Departament Sprawiedliwości i FBI musiały sięgnąć po rozwiązanie na drodze sądowej. Wręcz przeciwnie, Apple aktywnie współpracuje z jednostkami śledczymi od czasu przejęcia iPhone'a 5C w posiadaniu jednego z terrorystów.

Podstawowy błąd śledczy

W całym śledztwie, przynajmniej z tego, co wyszło na jaw, możemy dostrzec kilka interesujących szczegółów. Od początku FBI chciało uzyskać dostęp do danych kopii zapasowych, które były automatycznie zapisywane w iCloud na nabytym iPhonie. Firma Apple przedstawiła śledczym kilka możliwych scenariuszy osiągnięcia tego celu. Ponadto sam wcześniej zapewnił ostatni dostępny mu depozyt. Zrobiono to jednak już 19 października, czyli niecałe dwa miesiące przed atakiem, co dla FBI było niewystarczające.

Apple może uzyskać dostęp do kopii zapasowych iCloud, nawet jeśli urządzenie jest zablokowane lub chronione hasłem. Dlatego na żądanie FBI bez problemu dostarczyło ostatnią kopię zapasową Farooka. Z kolei w celu pobrania najnowszych danych FBI zaleciło podłączenie odzyskanego iPhone'a do znanej sieci Wi-Fi (w biurze Farooka, ponieważ był to telefon służbowy), ponieważ gdy iPhone z włączoną funkcją automatycznego tworzenia kopii zapasowych zostanie podłączony do znane Wi-Fi, jego kopia zapasowa jest utworzona.

Jednak po skonfiskowaniu iPhone'a śledczy popełnili poważny błąd. Zastępcy hrabstwa San Bernardino, którzy byli w posiadaniu iPhone'a, współpracowali z FBI, aby zresetować hasło Apple ID Farooka w ciągu kilku godzin od znalezienia telefonu (prawdopodobnie mieli do niego dostęp za pośrednictwem służbowego adresu e-mail napastnika). FBI początkowo zaprzeczało takiej działalności, ale później potwierdziło ogłoszenie okręgu kalifornijskiego. Nie jest jeszcze jasne, dlaczego śledczy zdecydowali się na taki krok, ale jedna konsekwencja jest całkiem jasna: instrukcje Apple dotyczące podłączenia iPhone'a do znanej sieci Wi-Fi stały się nieważne.

Gdy tylko hasło Apple ID zostanie zmienione, iPhone odmówi wykonania automatycznego tworzenia kopii zapasowej w iCloud, dopóki nie zostanie wprowadzone nowe hasło. A ponieważ iPhone był chroniony hasłem, którego śledczy nie znali, nie mogli potwierdzić nowego hasła. Dlatego utworzenie nowej kopii zapasowej nie było możliwe. Apple twierdzi, że FBI zresetowało hasło z niecierpliwości, a eksperci również kręcą głowami w związku z tym. Według nich jest to zasadniczy błąd w postępowaniu kryminalistycznym. Gdyby hasło nie zostało zmienione, kopia zapasowa zostałaby wykonana, a Apple bez problemu przekazałby dane FBI. W ten sposób jednak sami śledczy pozbawili się tej możliwości, a na dodatek taki błąd może do nich wrócić w ewentualnym śledztwie sądowym.

Argument, który FBI wysunęło zaraz po pojawieniu się ww. błędu, że tak naprawdę nie byłoby w stanie pobrać wystarczającej ilości danych z kopii zapasowej iCloud, tak jakby miała ona fizycznie trafić bezpośrednio do iPhone'a, wydaje się wątpliwy. Jednocześnie, gdyby udało mu się poznać hasło do iPhone'a, dane zostałyby z niego pozyskane praktycznie w taki sam sposób, jak działają kopie zapasowe w iTunes. I są takie same jak na iCloud, a może nawet bardziej szczegółowe dzięki regularnym kopiom zapasowym. I zdaniem Apple są one wystarczające. Nasuwa się pytanie, dlaczego FBI, jeśli chciało czegoś więcej niż tylko kopii zapasowej w iCloud, nie poinformowało o tym bezpośrednio Apple.

Nikt nie zamierza się wycofać

Przynajmniej teraz wiadomo, że żadna ze stron nie zamierza się wycofać. „W sporze z San Bernardino nie próbujemy ustanawiać precedensu ani wysyłać wiadomości. Chodzi o poświęcenie i sprawiedliwość. Zamordowano czternaście osób, a życie i ciała wielu innych okaleczono. Jesteśmy im winni dokładne i profesjonalne dochodzenie prawne” napisał w krótkim komentarzu dyrektor FBI James Comey stwierdził, że jego organizacja nie chce, aby we wszystkich iPhone'ach znajdowały się backdoory, w związku z czym Apple powinien współpracować. Nawet ofiary ataków w San Bernardino nie są zjednoczone. Niektórzy opowiadają się po stronie rządu, inni z radością witają pojawienie się Apple.

Apple pozostaje nieugięty. „Nie czujemy się dobrze, będąc po przeciwnej stronie praw i wolności niż rząd, który ma je chronić” – napisał Tim Cook w dzisiejszym liście do pracowników, wzywając rząd do wycofania zarządzenia i zamiast tego stworzenia specjalna komisja złożona z ekspertów, która miałaby ocenić całą sprawę. „Apple chciałoby być tego częścią”.

Obok kolejny list od Apple na jego stronie internetowej utworzył specjalną stronę z pytaniami i odpowiedziami, gdzie stara się wyjaśnić fakty tak, aby każdy mógł poprawnie zrozumieć całą sprawę.

Dalszego rozwoju sytuacji można spodziewać się najpóźniej w piątek 26 lutego, kiedy Apple powinien oficjalnie skomentować postanowienie sądu, które stara się unieważnić.

Źródło: CNBC, TechCrunch, BuzzFeed (2) (3), Prawo, Reuters
Zdjęcie: Kārlis Dambrāns
.