AirPods to bez przesady fenomen. Już w momencie premiery bezprzewodowe słuchawki Apple były wyśmiewane ze względu na ich wygląd, cenę i podatność na zgubienie. Stały się prawdziwym hitem ostatnich Świąt Bożego Narodzenia. Co kryje się za fenomenem AirPods?
Spotkania fanów nie są obecnie zaskoczeniem. Wielbiciele sagi Gwiezdnych Wojen, miłośnicy fantasy czy anime, czy miłośnicy Czerwonego Karła spotykają się dość regularnie. Spotkanie użytkowników AirPods, które odbyło się w lutym tego roku w Bay Area w San Francisco, wydaje się co najmniej dziwne. W akcji wziął także udział vlogger Keaton Keller, który prowadzi kanał na YouTube o nazwie TechSmartt. Na stronie wydarzenia na Facebooku pojawiło się 1700 zarejestrowanych osób, jednak sytuacja na miejscu wyglądała zupełnie inaczej i Keller nie spotkał się z tłumami ludzi ze słuchawkami AirPods w uszach.
Felietonistka Elżbieta Zarka w swoim poście na stronie internetowej bold porównuje słuchawki AirPods z testem Rorschacha, którego używają milenialsi, aby ocenić, czy dana osoba odniosła sukces i czy jest wystarczająco fajna. Said Bay Area jest często postrzegany jako miejsce dzielące tych, których stać na najnowsze nowinki technologiczne, i tych, których na to nie stać. AirPods nieplanowane stały się swoistym symbolem przynależności do określonej klasy i w związku z tym mówi się o nich nie tylko ironicznie i z przenikliwością. Rzeczywiście, są tacy, dla których słuchawki bezprzewodowe są nieodzowną oznaką własnego (czasami pozornego) statusu społecznego. A uleganie temu przekonaniu jest pozornie tak proste, jak naśmiewanie się z tych, którzy kupują drogie, brzydkie słuchawki, które tak łatwo zgubić, że audiofile machają ręką z pogardą.
AirPods istnieją na rynku od 2016 roku, ale prawdziwym hitem stały się dopiero po ubiegłych Świętach Bożego Narodzenia. Mniej więcej w tym czasie na Twitterze rozpoczął się fenomen AirPods Żyj swoim własnym życiem.
Ze względnej zapomnienia bezprzewodowe słuchawki Apple stały się luksusowym akcesorium dla millenialsów, stając się drugim najlepiej sprzedającym się produktem Apple w ciągu dwóch lat od ich premiery. Może nam się to wydawać śmieszne i absurdalne, ale w Internecie naprawdę zaczęły tworzyć się elitarne społeczności młodych, dumnych posiadaczy słuchawek AirPods (z których wielu było winnych rodzicom za słuchawki). Jeden z nich zadzwonił „Oddział Podów” organizowała nawet spotkania swoich członków w większych miastach. Grupa ta, określająca się jako „najbardziej ekskluzywna”, sztucznie zwiększa swoją atrakcyjność oraz entuzjazm członków i osób niebędących członkami wobec organizowanych wydarzeń, za pomocą zwykłej taktyki marketingowej, w której posiadanie słuchawek AirPods lub widoczne noszenie nich jest warunkiem uczestnictwa.
Wspomniana Liz Zarka również uczestniczyła w jednym ze spotkań Oddziału Pod. Podobnie jak wspomniana YouTuberka liczyła na przedostanie się do ekskluzywnej społeczności dumnych posiadaczy AirPodsów, jednak tak się nie stało. Pod Squad okazał się przesadnie napompowaną i dobrze przemyślaną bańką marketingową, która wywołuje więcej rozmów niż działań. Nawet YouTuber PlainRock124, który na jedno ze zgromadzeń przybył w koszulce DIY ze zdjęciem AirPodsów i przekreślonym napisem „Biedny”, nie spotkał elity z AirPods w uszach. Zamiast jednak „airpodystów” na miejscu witały go jedynie niezrozumiałe spojrzenia przypadkowych przechodniów. W końcu natknął się tutaj na grupę swoich fanów, których namówił, aby machali do niego etui na słuchawki AirPods i krzyczeli do kamery „Nie jestem biedny”.
Nie ma oczywiście nic złego w posiadaniu słuchawek AirPods jako takich. Każdy produkt ma swojego nabywcę, a posiadacze słuchawek bezprzewodowych Apple chwalą ich lekkość, funkcjonalność, bezprzewodowość, a ci szczęśliwsi także to, jak dobrze trzymają się w uszach. W kontekście takiej sławy można by się spodziewać takiego samego, jeśli nie większego entuzjazmu, jaki wzbudzi druga generacja, która także oferuje kilka usprawnień, m.in. nowy chip czy etui do ładowania bezprzewodowego. Ale, co zaskakujące, entuzjazm się nie zdarza. Fora dyskusyjne są często pełne krytyki i skarg. Niektórzy użytkownicy twierdzą nawet, co zupełnie paradoksalnie, że tak bardzo martwią się utratą drogiego akcesorium, że praktycznie boją się go nosić na zewnątrz.
Zdaniem Elizabet Zarki powszechnie znany, widoczny i od razu rozpoznawalny drogi dodatek to pewne pocieszenie dla przedstawicieli pokolenia, które w wielu częściach świata nie ma przed sobą świetlanej przyszłości finansowej. Zarabianie na AirPodsach nie jest zadaniem niemożliwym i wielu młodych ludzi w pewnym sensie może uwierzyć, że nie są one takie złe.
Wymowny jest także wpis na Twitterze młodej, zamożnej pary, która przechwalała się w sieci zakupem własnego domu i pytała innych użytkowników, co kupili. „AirPods” – odpowiedział zwięźle użytkownik o pseudonimie vicxkat, zdobywając za swoją odpowiedź ponad 57 XNUMX „polubień”.
Zarka najwyraźniej złapała coś w sieci lub w BBT i stara się wyglądać elegancko. Ten test nie dotyczy niczego innego i jest całkowicie nie na miejscu. Oprócz wniosków, pisma te są praniem, które stało się ojcem myśli. To książka o tym, że osobami chorymi psychicznie można bardzo łatwo manipulować i będą kupować gorsze bzdury tylko wtedy, gdy zostaną poddane praniu mózgu przez reklamę.
A audiofile nie tylko machają z pogardą rękami na temat słuchawek AirPods, ale w ogóle słuchawek BT. Tylne modele naprawdę wysokiej jakości nie są jeszcze dostępne na rynku. Bang Olufsen, E8 2.0 są przyzwoite, ale do skarpetek nic.
AirPods to „po prostu” najgorętsze odtwarzacze ze wszystkich i nie musisz być audiofilem. Już nawet nie będę wracać do ich okropnego wyglądu i fatalnej obróbki. Plastikowa opaska na nadgarstek ze strzelnicy. Taka jest rzeczywistość.
Hm, więc oczywiście nie odbyły się żadne zgromadzenia użytkowników AirPodsów, a to byłoby pewnie głupotą – to już tak rozpowszechniony produkt, że nie ma to sensu. Dziś słuchawki są w naszym kraju na tyle dostępne, że całe szaleństwo z nimi związane jest już, przynajmniej moim zdaniem, passé.
Jeśli chodzi o ich jakość, muszę przyznać, że wcale nie jest źle. Zdecydowanie nie martwię się ich ceną (a to zdecydowanie moje najtańsze słuchawki), nie martwię się, że je zgubię i nie potępiam ich pod względem brzmieniowym. Mimo, że mam przewodowe zatyczki do uszu w cenie ok. 20 tys., które grają zdecydowanie lepiej, to mam też bezprzewodowe słuchawki nauszne za nieco niższą cenę, jestem bardzo wybredny co do dźwięku, więc nawet po wypróbowaniu AirPodsów nie dałem rady Nie wyrzucam ich (nie dałem dzieciom), ale używam ich, są - mają swoje miejsce i naprawdę nie bawią się tak źle, jak się spodziewałem. Nie sprawdzają się w każdej sytuacji, ale często są najlepszym rozwiązaniem i jestem usatysfakcjonowany.