Zamknij reklame

Krótko po północy (14 marca) firma Google ogłosiła na swoim blogu, że 1 lipca usługa Google Reader zostanie wycofana. Nadszedł więc moment, którego obawiało się wielu użytkowników usługi, a którego oznaki mogliśmy zobaczyć już w 2011 roku, kiedy firma usunęła kilka funkcji i umożliwiła migrację danych. Jednak największy wpływ będzie to miało na większość aplikacji RSS korzystających z usługi do zarządzania synchronizacją kanałów RSS.

W 2005 roku wprowadziliśmy Czytnik Google, aby ułatwić użytkownikom odkrywanie i śledzenie ulubionych witryn. Choć projekt ma wiernych użytkowników, z biegiem lat był on używany coraz rzadziej. Dlatego 1 lipca 2013 r. zamykamy Czytnik Google. Użytkownicy i programiści zainteresowani alternatywami RSS mogą w ciągu najbliższych czterech miesięcy wyeksportować swoje dane, w tym subskrypcje, za pomocą Google Takeout.

Tak brzmi ogłoszenie Google’a na jego oficjalnej stronie blogu. Wraz z Readerem firma kończy kilka innych projektów, w tym wersję desktopową aplikacji Snapseed, którą niedawno nabył w drodze przejęcia. Zakończenie mniej udanych projektów nie jest dla Google niczym nowym, w przeszłości odcinał już np. znacznie większe usługi fala lub Brzęczenie. Według Larry'ego Page'a firma chce skoncentrować swoje wysiłki na mniejszej liczbie produktów, ale z większą intensywnością, lub jak wyraźnie stwierdza Page: „użyć więcej drewna w mniejszej liczbie strzał”.

Już w 2011 roku Czytnik Google utracił funkcję udostępniania kanałów, co wywołało oburzenie wielu użytkowników i wielu wskazywało na zbliżający się koniec usługi. Funkcje społecznościowe stopniowo przenosiły się do innych usług, a mianowicie Google+, który obok sieci społecznościowej pełni funkcję agregatora informacji. Ponadto firma wypuściła także własną aplikację na urządzenia mobilne - Prądy – który jest bardzo podobny do popularnego Flipboardu, ale nie wykorzystuje do agregacji Google Readera.

Sam Google Reader, czyli aplikacja internetowa, nie cieszyła się taką popularnością. Aplikacja posiada interfejs podobny do klienta pocztowego, w którym użytkownicy zarządzają i czytają kanały RSS ze swoich ulubionych witryn. Jednak w ostatnich latach był używany bardziej jako administrator, a nie jako czytnik. Czytanie odbywało się głównie za pomocą aplikacji innych firm, które rozkwitły wraz z pojawieniem się App Store. A to właśnie czytelnicy i klienci RSS odczują najbardziej skutki zakończenia usługi. Zdecydowana większość tych aplikacji, prowadzona przez Reeder, Flipboard, Puls lub Przez linię korzystał z usługi do zarządzania i synchronizowania całej zawartości.

Nie oznacza to jednak końca tych zastosowań. Deweloperzy w ciągu czterech i pół miesiąca będą zmuszeni znaleźć odpowiedni zamiennik Readera. Dla wielu będzie to jednak w pewnym sensie ulga. Wdrożenie Readera nie było łatwym zadaniem. Usługa nie posiada oficjalnego API i nie posiada odpowiedniej dokumentacji. Choć twórcy otrzymali nieoficjalne wsparcie od Google, aplikacje nigdy nie stanęły na twardych nogach. Ponieważ API było nieoficjalne, nikt nie był związany ich utrzymaniem i funkcjonalnością. Z godziny na godzinę nikt nie wiedział, kiedy przestaną pracować.

Obecnie istnieje kilka możliwych alternatyw: Feedly, Netvibes lub płatne Gorączka, który jest już obsługiwany na przykład w Reederze na iOS. Niewykluczone, że w ciągu czterech miesięcy pojawią się także inne alternatywy, które będą próbowały zastąpić Czytnika i zapewne pod wieloma względami go przewyższyć (już wystawił rogi KanałWrangler). Ale większość lepszych aplikacji nie będzie darmowa. Jest to również jeden z głównych powodów anulowania Czytnika Google – nie mógł on w żaden sposób na nim zarabiać.

Znak zapytania pozostaje w przypadku innej usługi RSS Google'a - Feedburner, narzędzia analitycznego dla kanałów RSS, które jest szczególnie popularne wśród podcasterów i za pośrednictwem którego można również przesyłać podcasty do iTunes. Google nabył tę usługę w 2007 roku, ale od tego czasu zrezygnował z kilku funkcji, w tym obsługi AdSense w formacie RSS, która umożliwiała zarabianie na treściach kanałów. Niewykluczone, że Feedburner wkrótce spotka podobny los wraz z innymi, mniej udanymi projektami Google’a.

Źródło: Cnet.com

 

.