Zamknij reklame

Przyznajemy, że poprzednie dni były dość gorączkowe pod względem wiadomości i przełomowych odkryć. Praktycznie codziennie pojawiały się nowe informacje na temat szczepionek, odkryć astronomicznych i głębokiego kosmosu, który ludzkość powoli, ale nieubłaganie eksploruje. Na szczęście wraz z weekendem napływ podobnych wiadomości nieco osłabł, ale nie oznacza to, że nie mamy dla Was innych najciekawszych wiadomości dnia. Choć tym razem nie wybieramy się w kosmos, to i tak czekamy na epicki powrót Indiany Jonesa, a przede wszystkim na wieści zza kulis usługi Disney+, która według najnowszych informacji radzi sobie wyjątkowo dobrze.

Indy znów na scenie. Harrison Ford powraca po ostatni zastrzyk adrenaliny

Któż nie zna legendarnej serii filmów o Indianie Jonesie, która od lat 80. bije niemal wszelkie rekordy i choć wydawać by się mogło, że podobnych filmów przygodowych jest niezliczona ilość, kiedyś to był niemal cud. W końcu kto z Was nie stworzył dość silnej relacji z Indym, nieustraszonym głównym bohaterem, który bez wahania rzuca się w każdą niebezpieczną akcję i nie boi się nawet swoich arcy-wrogów. Tak czy inaczej, niestety, od ostatniej części minęło już sporo lat i jakoś pojawiła się powszechna opinia, że ​​Harrison Ford po prostu nie nadaje się już do podobnych dzieł akcji. Przecież on też dobiega osiemdziesiątki, więc „emerytura” byłaby całkiem zrozumiała.

Nie dajcie się jednak zwieść, Indy nie odkłada jeszcze swojego lassa i przysłowiowego kapelusza. Wręcz przeciwnie, wydaje się, że Harrisonowi Fordowi jakoś przestały sprawiać przyjemność „nudne, nijakie” role, do jakich był zmuszany w ostatnich latach, a starzec o duszy młodzieńca nadal ma ochotę spróbować kilku akrobatycznych akrobacji. Potwierdził to także Disney, który obiecał powrót Indiany Jonesa na ekrany kin lub serwisów streamingowych w lipcu 2022 roku. Tak czy inaczej słynny Steven Spielberg, który nakręcił pierwsze 4 części, nie będzie brał udziału w reżyserii, ale James Mangold, który ma na swoim koncie m.in. takie hity jak Logan czy Ford vs. Ferrari. Choć fani mogą sobie ponarzekać, że w filmie nie będzie miał pod ręką swojego ulubionego reżysera, to o wynik nie martwilibyśmy się tak bardzo.

Disney Plus bije rekordy. Liczba abonentów wzrosła do 86.3 mln

Choć można by postawić tezę, że jedynym prawowitym królem w dziedzinie usług streamingowych jest Netflix, gdzie co do dominacji na rynku nie ma dyskusji, to w ostatnim czasie gwałtownie rośnie konkurencja, oferując nie tylko nieco odbiegający od głównego nurtu styl, ale także słynny film i sagi serialowe, których po prostu nie można znaleźć nigdzie indziej. Mówimy w szczególności o usłudze Disney+, która choć większość złośliwości początkowo się śmiała, a wielu sceptyków liczyło na to, że nie będzie miała najmniejszych szans w porównaniu z Netfliksem. W końcu jednak Disney naprawdę się odwrócił. Tylko w pierwszym roku platforma zyskała ponad 86.3 mln abonentów, czyli o połowę mniej niż obecnie Netflix.

Choć można by dyskutować o rakietowym wzroście i zastanawiać się, na ile jest on trwały, ani akcjonariusze, ani eksperci nie martwią się o losy Disney+. Według nich liczba abonentów w ciągu najbliższych 4 lat wzrośnie do 230 milionów, co szybko dogoniłoby Netfliksa i kto wie, może nawet podzieliłoby się z nim pierwszym miejscem. To Netflix ma obecnie około 200 milionów i choć jego abonenci wciąż szybko rosną, to Disney+ ma pod tym względem lekką przewagę. I nic dziwnego, bo tylko od września w ciągu dwóch miesięcy przybyło około 13 milionów nowych płatnych członków, co wcale nie jest złym wynikiem. Zobaczymy, jak daleko zajdzie Disney, stawiając w szczególności na Gwiezdne Wojny.

Pracownicy Facebooka nie będą zobowiązani do poddawania się szczepieniom. Wystarczy im negatywny test

Przeciwnicy wszelkich szczepionek drżą. Choć można założyć, że większość gigantów technologicznych przyjęłaby bardziej kontrowersyjne podejście i „zmusiłaby” pracowników do poddania się szczepieniu przeciwko chorobie Covid-19, przynajmniej w przypadku Facebooka, tak nie będzie. Nie oznacza to oczywiście, że w urzędach nie będzie obowiązywał cały szereg protokołów, czy to w zakresie badań, aktywnego dystansu społecznego, czy noszenia maseczek i osłon twarzy. Mimo to wydaje się, że Mark Zuckerberg nie będzie wprost żądał szczepień od swoich lojalnych pracowników. Mówi, że wierzy w szczepionkę i na pewno się po nią zapisze, gdy nadejdzie odpowiedni czas, ale nie widzi powodu, aby zmuszać pracowników, aby robili to samo.

Szereg pracodawców i międzynarodowych korporacji zdecydowało się wymagać od pracowników nie tylko negatywnego wyniku testu, ale także samego zaświadczenia o szczepieniach. Reszta, szczególnie firmy technologiczne, wybrała natomiast nieco bardziej konserwatywne podejście i zamiast szczepień i masowego powrotu do biur, pozwolą ludziom pracować z domu do połowy 2021 r. Tak czy inaczej to nie oznacza, że ​​Facebook zamierza już teraz otwierać biura. Zdaniem rzecznika spółki, prezes chce poczekać, aż sytuacja się ustabilizuje, uspokoi i pracownicy będą mogli spokojnie wrócić do pracy. Oczywiście czekamy też na szczepionkę, która powinna być dostępna dla wszystkich zainteresowanych.

.