Zamknij reklame

W sobotę w Karkonoszach odbył się kolejny instameet, czyli spotkanie czeskich instagramerów i osób lubiących robić zdjęcia. Tym razem spotkanie zostało połączone z wycieczką na Śnieżkę i tym samym spacerem więcej niż przyzwoitym. Trasa wiodła ze Szpindlerowej Boudy grzbietem wokół polskich jezior na Śnieżkę. Oprócz wspaniałych wrażeń i zdjęć każdy uczestnik zabrał do domu także paczkę słodkości od Nestlé. Każdy, kto chciał, mógł wypróbować świetny aparat Instax firmy Fujifilm.

Już przed 10:30 rano w Szpindlerowej Boudzie kręciło się kilku czeskich Instagrammerów. Ostatecznie na spotkanie przybyło około pięćdziesięciu osób. Wśród nich reprezentowana była czołówka czeskiego Instagrama, na przykład Hynek Hampl (@hynecheck), Pavel Daněk (@danekpavel), Matej Šmucr (@matescho), Jirka Kryl (@j1rk4), Jiří Královec (@opocor), Jasona Nama (@djasonnam), Jakub Žižka (@jackob) lub Jana Haltufa (@tenkudrnatej) i wiele innych. Były też osoby, które nie mają żadnego doświadczenia z instameetsami i było to ich pierwsze wydarzenie.

O dziesiątej pojawiła się także główna organizatorka Adéla Ježková (@adleyy), który dopracował trasę i podał szczegóły. Wszyscy poszli tą samą trasą, a spotkanie na szczycie Śnieżki zaplanowano na godzinę drugą po południu. Na dziewięciokilometrowej trasie każdy mógł zrobić zdjęcia, porozmawiać i poznać się tak, jak chciał. Wielu czeskich Instagrammerów miałem zaszczyt po raz pierwszy zobaczyć. Miałem okazję przyjrzeć się ich sprzętowi fotograficznemu i technologii.

Osobiście ciekawie było dla mnie odkryć, że wiele osób robiło zdjęcia nie tylko iPhone'ami, ale także innymi urządzeniami z Androidem, a przede wszystkim różnymi typami lustrzanek i kompaktów. Niektórzy mogli także wypożyczyć nowoczesne aparaty Fujifilm Instax Polaroid.

Do wyboru były dwa typy, większy Instax Wide i mniejszy Instax Mini 90. Miałem szczęście, że w moje ręce trafił Instax Mini wraz z kliszą, która wystarczyła na szesnaście zdjęć. Zabawą tego urządzenia jest to, że zaraz po naciśnięciu spustu migawki powstałe zdjęcie wyskoczy z boku. Zostanie wygenerowany sam w ciągu kilku minut, zgodnie z aktualnymi warunkami temperaturowymi.

Założyłem więc Instax Mini na szyję i w kilka osób wyruszyłem. Ścieżka prowadziła wzdłuż grzbietów, a do zrobienia były niesamowite panoramy, krajobrazy czy różnorodne zdjęcia portretowe i grupowe. Oprócz iPhone'a 6 Plus w plecaku nosiłem także lustrzankę jednoobiektywową, której ani razu nie zabrałem ze sobą w podróż. Cały czas byłem zahipnotyzowany pożyczonym Instaxem.

Zdjęcie albumu

Urządzenie jest bardzo intuicyjne i dosłownie bezobsługowe. Urządzenia Fujifilm różnią się od siebie jedynie wyposażeniem, możliwościami użytkownika, a także formatem powstających zdjęć. Instax Mini 90 to flagowy model Fujifilm, dzięki któremu fotografowanie daje mnóstwo frajdy. W odróżnieniu od innych modeli posiada kilka trybów fotograficznych i kilka gadżetów.

Kiedy po raz pierwszy pociągnąłem za migawkę, byłem trochę zdenerwowany. Pomyślałem sobie, co jeśli schrzanię to i niepotrzebnie stracę jedno zdjęcie? Na szczęście przekonałam się, że nie jest to wcale trudne. Zrobiłem zdjęcie krajobrazu jako moje pierwsze zdjęcie pamiątkowe, więc wybrałem tylko tryb krajobrazu na Instaxie. Często robiłem też zdjęcia mojej dziewczynie i innym osobom, więc zamiast tego korzystałem z trybu portretowego.

Wszystkie tryby wybierane są za pomocą przycisku tryb, a oprócz wyżej wymienionych jest jeszcze tryb ruchu, tryb imprezy, makro czy włączanie i wyłączanie lampy błyskowej. Jednak tym, co najbardziej przypadło mi do gustu, był tryb podwójnej ekspozycji, który pozwala na zapisanie dwóch ujęć na jednym zdjęciu. Ułatwia to eksperymentowanie na różne sposoby, na przykład wykonanie zdjęcia krajobrazu, a następnie twarzy. Powstałe zdjęcie jest naprawdę bardzo interesujące. Na Instaxie nie znajdziesz żadnych ustawień przysłony, czasu ISO i innych kwestii.

Dzieje się tak, ponieważ aparat automatycznie wykrywa poziom jasności rejestrowanego otoczenia i wybiera optymalną ilość światła w lampie błyskowej oraz optymalny czas ekspozycji. Powstałe zdjęcie, które pojawia się natychmiast po naciśnięciu spustu migawki, ma format wizytówki. Bardzo ucieszyło mnie także to, że zdjęcie mogę od razu schować gdzieś do kieszeni czy plecaka i nie muszę się martwić, że w jakikolwiek sposób ulegnie zniszczeniu. Obraz jest zawsze wywoływany całkowicie sam, przy czym zdjęcie charakteryzuje się głównie ciepłem i ciemnością, np. Kieszeń spodni.

Instax Mini 90 potrafi wykonać dziesięć zdjęć na jednej kliszy. Następnie musisz zmienić film i możesz bezpiecznie kontynuować zdjęcia. Zanim dotarłem na Śnieżkę, zmieniałem film. Na szczycie wszyscy dobrze się bawili, więc o fotografii nie było mowy. Tłumy ludzi napływały do ​​góry, a ja na szczycie wziąłem głęboki oddech.

Bardzo podobał mi się także design Instax Mini. Przypomina stare aparaty, tyle że ma plastikową osłonę. Ładowaniem natomiast zajmuje się klasyczny akumulator litowo-jonowy, który według producenta wystarczy na maksymalnie dziesięć filmów, czyli sto zdjęć.

Zdjęcie grupowe

Wybiła druga godzina i większość uczestników, którzy wyruszyli ze Szpindlerowej Boudy, poruszała się po Śnieżce. Tak więc odbyło się klasyczne zdjęcie grupowe i zakończył się oficjalny program instameet. Część osób została na Śnieżce, aby zrobić kilka zdjęć i zdjęć na swoje konta na Instagramie, część natomiast wyruszyła w drogę powrotną do Szpindlerowego Młyna. Pożegnałem więc pożyczonego Instaxa Mini i ruszyłem w drogę powrotną tą samą drogą. Ostatecznie w aktywności na moim Apple Watchu pojawiło się łącznie dwadzieścia pięć kilometrów.

Wszystkie zdjęcia może oczywiście obejrzeć każdy użytkownik Instagrama. Po prostu wejdź hasztag #instameetsnezka i od razu zobaczysz, jakie klejnoty udało się uchwycić użytkownikom.

Jeżeli interesuje Cię fotografia Instax to gorąco polecam tę stronę www.instantnikluci.cz, czyli grupa osób, które wyłącznie robią zdjęcia tym urządzeniem i starają się je tutaj przybliżyć osobom.

[id YouTube =”AJ_xx_kZo58″ szerokość =”620″ wysokość =”360″]

.