Zamknij reklame

iPady Apple to najlepiej sprzedające się tablety na świecie. Przecież nie ma się co dziwić, bo praktycznie stworzyli ten segment, a konkurencja nie do końca wyprzedza siebie we wprowadzaniu nowych modeli. Mimo to rok 2023 będzie prawdopodobnie nieco suchy dla nowych iPadów. 

Tablety nie ciągną się zbytnio. Apple stara się przedstawiać swoje iPady jako niedrogi zamiennik komputera, choć pytanie brzmi, jakie jest jego wyobrażenie o „przystępności cenowej”. Prawda jest taka, że ​​o ile ich sprzedaż wzrosła w czasie kryzysu związanego z koronawirusem, bo ludzie dostrzegli w nich pewien sens, to teraz znowu gwałtownie spada. To przecież coś, bez czego w obecnej sytuacji można się obejść, zamiast uzasadniać zakup takiego urządzenia.

Konkurencja w dziedzinie tabletów z Androidem również nie spieszy się. Na początku lutego OnePlus wprowadził swój tablet z systemem operacyjnym Android, ale to wszystko. Google pokazało nam to już w zeszłym roku, ale nie zostało jeszcze oficjalnie wypuszczone. Samsung wprowadził na rynek swój topowy Galaxy Tab S8 w lutym ubiegłego roku, ale jest mało prawdopodobne, że w tym roku zobaczymy serię S9. Podobnie było jednak w przypadku poprzednika. Dla Samsunga co drugi rok nie oznacza nowej serii topowych tabletów. Ale nie jest wykluczone, że zaprezentują coś bardziej przystępnego, na przykład Galaxy Tab S8 FE.

 Wyczyść rozdane karty 

Jeśli spojrzymy na ofertę Apple, jest ona dość bogata. Istnieje seria Pro, którą reprezentuje wariant 6” szóstej generacji z chipem M12,9 oraz wariant 2” czwartej generacji, również z chipem M4. iPad Air 11. generacji nadal oferuje chip M2, jednak gdyby Apple wyposażył go w chip nowszej generacji, pojawiłyby się wyraźne obawy o kanibalizację wyższej linii, czyli iPadów Pro. Co więcej, nie oczekuje się, że będzie w stanie zrobić znacznie więcej, więc jest mało prawdopodobne, że zobaczymy go w tym roku. To także dlatego, że nie będzie też nowych iPadów Pro.

Apple wprowadził je jesienią ubiegłego roku, aczkolwiek tylko w formie komunikatu prasowego. Wraz z nimi kolejna generacja ma korzystać z wyświetlaczy OLED, których firma zapewne nie zdąży w tym roku dostroić do perfekcji. Przecież nawet iPad Pro z chipem M1 pojawił się wiosną 2021 roku, zatem spokojnie możemy poczekać na kolejną generację wiosną 2024 roku i nie będzie w nim nic złego ani dziwnego.

To właśnie jesienią 2022 roku Apple wprowadził na rynek iPada 10. generacji, czyli takiego, który utracił przycisk pulpitu i przeniósł odcisk palca na przycisk zasilania. Jednak Apple nadal sprzedaje 9. generację, która nadal oferuje przycisk Home i chętnie zatrzyma go do końca tego roku. Różnica w cenie nie jest tutaj pomijalna. Choć iPad 10 nadal ma „tylko” chip A14 Bionic, to do pracy, do której tablet ma być przeznaczony, jest on wystarczający.

Jedynym potencjalnym modelem, który można ulepszyć, wydaje się być iPad mini. Obecnie jest w szóstej generacji i jest wyposażony w chip A6 Bionic. Jest mocniejszy od iPada 15, ale jeśli ma dorównać iPadowi Air, to wyraźnie pozostaje w tyle. Ale tu pojawia się pytanie, co Apple dałby mu za chip? Innych wiadomości nawet nie można by się spodziewać, ale aby uzyskać M10, chip jest na to dość stary, gdyby dostał M1, wyprzedziłby Air. Apple zapewne pozwoli mu jeszcze trochę pożyć w obecnej konfiguracji, zanim pojawią się iPady Pro z chipami M2 i Air, a mini otrzyma terminale M3. 

Pytaniem jest, czy podstawowy iPad, czyli iPad 11, będzie miał chip M1. Bardziej logicznym krokiem wydaje się wyposażenie go w aktualny układ z iPhone'a. Biorąc pod uwagę spadkowy trend rynkowy, rozszerzenie portfolio o zupełnie nowy model nie wchodzi w grę. Ten rok nie będzie obfitował w iPady, jeśli w ogóle zobaczymy jakiś nowy model. Gra przypomina raczej inteligentny wyświetlacz.

.