Minęły ponad dwa lata, odkąd Apple zdobyło się na odwagę i wyjęło gniazdo słuchawkowe z iPhone'a. Spotkał się z tym z krytyką i skargami ze strony użytkowników. Ale czy ktoś w dzisiejszych czasach w ogóle przejmuje się tym gniazdem 3,5 mm?
Na pewno pamiętasz Keynote kiedy iPhone 7 ujrzał światło dzienne. Niektórzy postrzegali to jako model przejściowy, w którym brakuje innowacji. Jednocześnie był to smartfon, który jasno wskazał dwie istotne rzeczy: w przyszłości stracimy przycisk Home, a Apple nie lubi kabli. Był to pierwszy model, który w zasadzie nie miał już fizycznego przycisku Home typu „klik”, a przede wszystkim stracił coś istotnego.
Sam Phil Schiller powiedział podczas prezentacji, że Apple zdobył się na odwagę i po prostu usunął gniazdo słuchawkowe. Przyznał, że nawet nie spodziewają się, że wielu zrozumie teraz to posunięcie. Ponieważ ten wybór będzie miał odzwierciedlenie dopiero w przyszłości.
Gniazdo słuchawkowe musi być! Lub?
Tymczasem pod adresem Apple zalała się fala krytyki. Wiele osób ze złością komentowało, że nie mogą już słuchać muzyki i jednocześnie ładować iPhone'a. Audiofile ze złością dyskutują o tym, że konwerter Lightning na 3,5 mm jest nieodpowiedni i powoduje utratę reprodukcji dźwięku. Nawet konkurencja się śmiała i starała się wykorzystać fakt, że w reklamach ma gniazdo słuchawkowe.
Prawda była taka, że jeśli uparcie nalegałeś na kable i chciałeś używać słuchawek przewodowych, Apple prawdopodobnie Cię nie uszczęśliwił. Ale była też inna grupa „wczesnych użytkowników”, którzy entuzjastycznie podzielali wizję Apple dotyczącą sieci bezprzewodowej. A w Cupertino sami wsparli go produktem, po którym prawdopodobnie nawet nie spodziewali się, że odniesie taki sukces, jak się okazał.
Apple wprowadziło AirPods. Małe, bezprzewodowe słuchawki przypominające obcięte EarPods. Były (i nadal są) dość drogie. Mimo wszystko było w nich coś, co sprawiało, że niemal każdy miał je w kieszeni, a Chińczycy sprzedają na AliExpress setki klonów.
To po prostu działa.
AirPodsy nie zachwycały cudowną jakością dźwięku. Faktycznie grają dość przeciętnie. Nie zajęli się nawet trwałością, która przeważnie szybko maleje wraz z upływem lat. Zachwyciły wszystkich łatwością obsługi. Usłyszano kluczową filozofię Apple, którą można było wyczuć w każdym produkcie w czasach, gdy żył jeszcze Steve Jobs.
Po prostu pracowali. Kliknij, wyjmij, włóż do uszu i słuchaj. Żadnego parowania i innych bzdur. Kliknij, wyjmij do pudełka i nie martw się o nic. Ładuje się w pudełku i mogę słuchać dalej w dowolnym momencie. Choć na to nie wygląda, Apple pokazało w ten sposób jasną ścieżkę i wizję przyszłości.
Dziś nikomu nie przyjdzie do głowy, że nawet większość smartfonów z Androidem nie ma złącza 3,5 mm. Dla wszystkich nie ma to znaczenia, przyzwyczailiśmy się i korzystamy ze słuchawek bezprzewodowych. Tak, audiofile pozostaną przy kablu na zawsze, ale to mniejszość. Zwykły człowiek i użytkownik, którego celem jest Apple i inne firmy, nie należy do tej kategorii.
Apple nadal przoduje
Apple nadal będzie liderem. Kiedy iPhone X wyszedł z wycięciem, wszyscy znów się śmiali. Obecnie większość smartfonów ma jakąś formę wycięcia i znowu uważamy to za oczywiste. Prym w dalszym ciągu przodują produkty z nadgryzionym jabłkiem. Tak, co jakiś czas pożyczają pomysły od konkurencji. W zasadzie pewne jest, że nowy iPhone będzie mógł bezprzewodowo ładować inne urządzenia, tak jak robią to smartfony Samsunga czy Huawei. Ale głównym źródłem pomysłów nadal pozostaje amerykańska firma.
Cupertino jasno sygnalizuje, jaki jest jego cel – stworzyć idealnie gładki kamyk, zapewne wykonany ze szkła, w którym nie będzie żadnych przycisków, złączy ani innych „reliktów przeszłości”. Inni prędzej czy później pójdą za nim. Podobnie jak w przypadku gniazda słuchawkowego.
Temat: MacWorld
Hmm, to Twoje zdanie, ja mam inne.
Żaden. Dążenie do obniżenia kosztów produkcji i akcesoriów. A jednocześnie próbują zarobić więcej na hejtach, gdy akcesoria, które wcześniej były zawarte w pakiecie „za darmo”, sprzedawane są osobno. Taka jest rzeczywistość.
Tak jak wycięcie było tu dawno temu i rozwój telefonu nie trwa tygodnia. Zatem na pewno nikt nie kopiował Apple. W swoim stylu Apple ma wycięcie, więc i tam wrzucę. Rzeczywistość jest taka, że inni producenci też mieli to już gotowe, ale nie według modelu Apple, ale według tego, co umożliwia technologia. Apple po prostu bezradnie kopiuje trendy.
Z pewnością nie trzeba używać drogiego konwertera audio, wystarczy dźwięk low-end dla głośnika. Czasy, gdy najpopularniejszym odtwarzaczem audio był wyłącznie iPhone, minęły. Wystarczy podłączyć wzmacniacz słuchawkowy USB, być może nawet przenośny. Mam Note 8 i nie mówię, że to coś z najwyższej półki, ale czasem tylko audiobooki, super. Moim zdaniem to też prawda, przeciętny przewód to wciąż sto jeden w porównaniu do bezprzewodowego.
Osobiście nie tęsknię za Jackiem, ale z obiektywnego punktu widzenia był to ten sam nonsens, co laptopy tylko z USB-C lub skasowany sejf magazynowy.