Zamknij reklame

Wprowadzenie iPhone'a w 2007 roku znacząco wstrząsnęło branżą telefonii komórkowej. Co więcej, zasadniczo zmieniło to także wzajemne relacje szeregu firm konkurujących na tym polu o względy klientów – najbardziej widoczna jest rywalizacja Apple i Google. Późniejsze wprowadzenie systemu operacyjnego Android wywołało lawinę procesów sądowych dotyczących własności intelektualnej i Eric Schmidt musiał zrezygnować z członkostwa w zarządzie Apple. Następnie Steve Jobs natychmiast wypowiedział wojnę termojądrową na Androidzie. Jednak jak pokazują nowo otrzymane e-maile, skomplikowane relacje między technologicznymi gigantami istniały dużo wcześniej.

Ciekawe informacje dotyczące Apple i Google wyszły na jaw dzięki niedawnemu dochodzeniu rządowemu. Departamentowi Sprawiedliwości USA nie spodobały się wzajemne porozumienia dotyczące rekrutacji nowych pracowników – Apple, Google i kilka innych firm z branży high-tech zobowiązały się wzajemnie, że nie będą aktywnie szukać kandydatów do pracy wśród swoich partnerów.

Te niepisane umowy przybierały różne formy i często były indywidualne w zależności od danych firm. Microsoft na przykład ograniczył umowę do stanowisk kierowniczych wyższego szczebla, inne natomiast zdecydowały się na szersze rozwiązanie. Takie rozwiązania wprowadziły w ostatnich latach takie firmy jak Intel, IBM, Dell, eBay, Oracle czy Pixar. Ale wszystko zaczęło się od porozumienia między Stevem Jobsem a Erikiem Schmidtem (wówczas dyrektor generalny Google).

O tym pragmatycznym rozwiązaniu można teraz przeczytać w autentycznych e-mailach od pracowników Apple i Google, na stronie Jablíčkář w czeskim tłumaczeniu. Głównym aktorem wzajemnej komunikacji jest Sergey Brin, jeden z założycieli Google i szef jego działu IT. Sam Steve Jobs często kontaktował się z nim i jego współpracownikami, którzy podejrzewali Google o naruszenie umowy dotyczącej wzajemnej rekrutacji pracowników. Jak widać z poniższej korespondencji, relacje pomiędzy Apple i Google od dłuższego czasu są problematyczne. Wprowadzenie Androida, które dla Jobsa oznaczało zdradę Erica Schmidta, jedynie doprowadziło tę rywalizację do obecnej formy.

od: Sergey Brin
Fakt: 13 lutego 2005, 13:06
Pro: emg@google.com; Joannę Brady
Przedmiot: Wściekły telefon od Steve'a Jobsa


Więc Steve Jobs zadzwonił dzisiaj do mnie i był bardzo zły. Chodziło o rekrutację osób ze swojego zespołu. Jobs jest przekonany, że rozwijamy przeglądarkę i staramy się pozyskać zespół, który będzie pracował nad Safari. Uczynił nawet kilka pośrednich gróźb, ale osobiście nie traktowałbym ich poważnie, bo bardzo dał się ponieść.

Powiedziałem mu jednak, że nie rozwijamy przeglądarki i o ile wiem, podczas rekrutacji nie bierzemy systematycznie na cel bezpośrednio zespołu Safari. Powiedziałem, że powinniśmy porozmawiać o naszych możliwościach. A także, że nie pozwolę temu płynąć i spójrzmy na naszą strategię rekrutacyjną dotyczącą Apple i Safari. Myślę, że to go uspokoiło.

Chciałem zapytać jak wygląda ten problem i jak chcemy podejść do rekrutacji osób u naszych partnerów lub zaprzyjaźnionych firm. Jeśli chodzi o przeglądarkę, to wiem i powiedziałem mu, że mamy ludzi z Mozilli, którzy pracują głównie nad Firefoksem. Nie wspomniałem, że być może wypuścimy ulepszoną wersję, ale nadal nie jestem pewien, czy kiedykolwiek to zrobimy. Jeśli chodzi o rekrutację – ostatnio słyszałem, że jeden kandydat z Apple miał doświadczenie z przeglądarkami, więc powiedziałbym, że był z zespołu Safari. Powiedziałem to Steve’owi, a on stwierdził, że nie ma nic przeciwko, jeśli ktoś do nas przyjdzie i go zatrudnimy, ale nie ma nic przeciwko systematycznej perswazji. Nie wiem, czy rzeczywiście systematycznie staramy się to robić.

Proszę, daj mi znać, jak sobie radzimy i jak Twoim zdaniem powinniśmy ustalić naszą politykę.

od: Sergey Brin
Fakt: 17 lutego 2005, 20:20
Pro: emg@google.com; joan@google.com; Billa Campbella
Kopiuj: arnnon@google.com
Przedmiot: Re: FW: [Fwd: RE: Wściekły telefon od Steve’a Jobsa]


Więc Steve Jobs znowu zadzwonił do mnie w gniewie. Nie sądzę, że powinniśmy z tego powodu zmieniać naszą strategię rekrutacji, ale pomyślałem, że powinienem cię o tym poinformować. Zasadniczo powiedział mi: „jeśli zatrudnisz choć jedną z tych osób, będzie to oznaczać wojnę”. Powiedziałem mu, że nie mogę obiecać żadnych rezultatów, ale omówię to jeszcze raz z kierownictwem. Zapytałem, czy spodziewa się wycofania naszych ofert, a on odpowiedział, że tak.

Przyjrzałem się jeszcze raz poniższym danym i myślę, że nie powinniśmy poprzestawać na zmianach w Programie Poleceń Pracowników, bo Jobs wspomniał w zasadzie o całym zespole. Kompromis polegałby na kontynuacji oferty, którą już złożyliśmy (vs ocenzurowane przez sąd), ale nie oferowania niczego innym kandydatom, chyba że otrzymają pozwolenie od Apple.

W każdym razie nie będziemy składać żadnych ofert pracownikom Apple ani kontaktować się z nimi, dopóki nie będziemy mieli okazji przedyskutować.

-Siergij

Na chwilę obecną Apple i Google zgodziły się zakazać aktywnej rekrutacji pracowników drugiej firmy. Zwróć uwagę na datę publikacji, dwa lata później wszystko było inne.

od: Danielle Lambert
Fakt: 26 lutego 2005, 05:28
Pro:
Przedmiot: Google


Wszystko,

dodaj Google do listy zakazanych firm. Niedawno zgodziliśmy się, że nie będziemy rekrutować nowych pracowników między sobą. Jeśli więc usłyszysz, że szukają w naszych szeregach, koniecznie daj mi znać.

Upewnij się także, że wywiązujemy się z naszej części umowy.

Dzięki,

Danielle

Google odkrywa błędy w swoim zespole rekrutacyjnym, a sam Schmidt podejmuje niezbędne kroki:

od: Eric Schmidt
Fakt: 7 września 2005, 22:52
Pro: emg@google.com; Campbell, Bill; arnon@google.com
Przedmiot: Telefon od Meg Whitman


NIE PRZEKAZYWAĆ DALEJ

Meg (wówczas dyrektor generalny eBay) zadzwoniła do mnie w sprawie naszych praktyk rekrutacyjnych. Oto co mi powiedziała:

  1. Wszystkie firmy technologiczne szepczą o Google, ponieważ podnosimy płace we wszystkich firmach. Dzisiaj ludzie tylko czekają na nasz upadek, żeby móc nas skarcić za nasze „nieuczciwe” praktyki.
  2. Na naszej polityce rekrutacyjnej nic nie zyskujemy, a jedynie szkodzimy naszej konkurencji. Wygląda na to, że gdzieś w Google obieramy za cel eBay i rzekomo próbujemy wyrządzić krzywdę Yahoo!, eBay i Microsoft. (Zaprzeczyłem temu.)
  3. Jeden z naszych rekruterów zadzwonił do Maynarda Webba (ich dyrektora operacyjnego) i spotkał się z nim. Nasz człowiek powiedział tak:

    a) Google szuka nowego dyrektora operacyjnego.
    b) Pozycja ta będzie wyceniana na 10 milionów dolarów w ciągu 4 lat.
    c) Dyrektor operacyjny będzie częścią „planu dyrektora generalnego na następcę” (tj. kandydatem na dyrektora generalnego).
    d) Maynard odrzucił ofertę.

Z powodu tych (fałszywych) oświadczeń poleciłem Arnonowi zwolnić tę osobę rekrutującą w celu podjęcia działań dyscyplinarnych.

To był irytujący telefon od dobrego przyjaciela. Musimy to naprawić.

Eric

Google zdaje sobie sprawę, że umowy o pracę można zaskarżyć w sądzie:

10 maja 2005 r., Eric Schmidt pisał:Wolałbym, żeby Omid powiedział mu to osobiście, bo nie chcę tworzyć pisemnego śladu, za który mogliby nas pozwać? Nie jestem pewien co do tego. Dzięki Eric

Źródło: Insider Biznes
.