Zamknij reklame

W piątek był świadkiem w meczu Epic Games vs. W Apple obecny był sam dyrektor generalny pozwanej spółki Tim Cook. Bronił bezpieczeństwa App Store i jego wygody dla użytkowników, stwierdził jednak też, że stanowi on bezpośrednią konkurencję dla konsol. Prawdą jest też, że pod ostrzałem pytań sędziego wiercił się jak tylko mógł. 

Komplikacje – tak Cook nazwał sytuację, która powstałaby w obecności własnego procesu fakturowania dewelopera. Jednak nie dla Apple i programistów, ale dla użytkowników. Trzeba byłoby płacić każdemu programiście za pośrednictwem jego bramy, udostępniać każdemu jego dane itp. Stanowiłoby to ogromny problem w przypadku pobierania aplikacji i ich dodatkowej zawartości, a ponadto byłoby dużo miejsca na oszustwa. Chociaż Cook nie powiedział tego wprost, można wyciągnąć wniosek, że różni programiści mogą stosować niewystarczające zabezpieczenia przetwarzania płatności.

Przesłuchanie bezpośrednio od sędziego 

Cook miał przebywać w sądzie przez półtorej godziny. Oprócz zeznań i przesłuchań Epic, dość zaskakująco sama sędzia przewodniczący Yvonne Gonzalez Rogers zwróciła się przeciwko niemu. „Grillowała” go przez całe 10 minut, kiedy powiedziano, że od Cooka jasno wynika, że ​​nie zadaje się mu pytań bezpośrednio, według własnego uznania. Ponadto sędzia nie uczynił tego w poprzednich zeznaniach.

„Powiedziałeś, że chcesz dać użytkownikom kontrolę, więc jaki jest problem z zapewnieniem użytkownikom dostępu do tańszych treści?” – zapytał sędzia Cook. Sprzeciwił się temu, że użytkownicy mają do wyboru wiele modeli – na przykład Androida i iPhone’a. Zapytany, dlaczego Apple nie pozwoli na tańsze zakupy walut w grach poza App Store, odpowiedział, że Apple musi uzyskać zwrot z inwestycji we własność intelektualną. Dlatego też pobiera 30% prowizję od zakupów.

„Gdybyśmy pozwolili programistom na takie łączenie i omijanie App Store, zrezygnowalibyśmy z wszelkiej monetyzacji. Mamy do utrzymania 150 tys. interfejsów API, wiele narzędzi programistycznych i pełne opłaty manipulacyjne” – powiedział Cook. Sędzia sprzeciwił się jednak dość ostremu stwierdzeniu, że wygląda to tak, jakby branża gier dotowała inne aplikacje obecne w App Store.

Ale w pewnym sensie to prawda, bo darmowa aplikacja, która nie zawiera mikrotransakcji, z pewnością pochłonie trochę „pracy”, ale za to płaci Apple. Od czego? Prawdopodobnie z prowizji płaconych mu przez innych. Nie myślimy tutaj o opłacie deweloperskiej, nawet jeśli miałaby pokryć koszty, bo nie wiemy, jaka ona jest wysoka. Cook dodał do tego: „Oczywiście istnieją inne metody zarabiania, ale wybraliśmy tę, ponieważ uważamy, że jest lepsza”.

Nie konsola, jak konsola, Time 

Obszerny zapis metamorfozy w języku angielskim można przeczytać na stronie internetowej 9to5Mac. Zatrzymamy się nad jeszcze jednym punktem. W pewnym momencie Gonzalez Rogers zapytał Cooka, czy zgadza się z twierdzeniem o dobrej konkurencji na polu gier, chociaż wyraźnie wspomniała, że ​​nie ma na myśli konsolowych. Cook odpowiedział, stwierdzając, że Apple rzeczywiście ma silną konkurencję i nie zgadza się, że gry konsolowe nie powinny być jej częścią. Stwierdził, że Apple konkuruje zarówno z Xboxem, jak i np. Nintendo Switchem.

Można to rozważyć w przypadku Xboksa, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Apple TV pociągnie nawet wymagające gry „konsolowe”, czego nie zrobi. Drugi problem polega na tym, że choć iPhone'y mają świetną wydajność, to w App Store nie ma gier, które potrafiłyby w pełni wykorzystać jego potencjał. Na zakończenie rozprawy sędzia stwierdziła, że ​​podjęcie decyzji w tej sprawie może zająć trochę czasu, gdyż jest nią bardzo obciążona. W każdym razie jej ostatnie słowa do Cooka brzmiały: „Nie wydaje mi się, abyś miał silną konkurencję lub odczuwał jakąkolwiek zachętę do dostosowania się do potrzeb deweloperów”. A to może świadczyć o jej jasnej postawie. 

.