Zamknij reklame

Apple chce sprawiać wrażenie, że rzeczywiście rozwiązał jeden z kluczowych problemów antymonopolowych – możliwość płacenia za treści cyfrowe poza App Store. W rzeczywistości tak jednak nie jest, bo firma faktycznie poszła na najmniejsze ustępstwo, na jakie mogła. Zatem koza pozostała cała, a wilk nie jadł dużo. 

Sprawa Cameron i wsp. vs. Apple Inc. 

Tło jest dość proste. Jedną z głównych obaw programistów przesyłających treści do App Store jest fakt, że Apple chce części swoich przychodów zarówno ze sprzedaży aplikacji, jak i zakupów w aplikacji. Jednocześnie dokłada wszelkich starań, aby nie dało się tego uniknąć, co do tej pory nie było właściwie możliwe, z kilkoma wyjątkami. Wyjątkiem są zazwyczaj usługi przesyłania strumieniowego (Spotify, Netflix), gdy kupujesz subskrypcję na ich stronie internetowej i wystarczy zalogować się do aplikacji. Jeśli chodzi o przepisy antymonopolowe, Apple ma politykę, która nie pozwala programistom kierować użytkowników aplikacji na alternatywne platformy płatnicze, zazwyczaj do swojego sklepu. O to zatem właśnie chodzi w sprawie Epic Games. Jednak Apple zmieni teraz tę politykę z tym, że deweloper może teraz informować swoich użytkowników, że istnieje inna opcja. Jednakże jest jeden zasadniczy problem.

 

Stracona szansa 

Deweloper może poinformować swojego użytkownika o alternatywnej metodzie płatności za treść wyłącznie za pośrednictwem poczty elektronicznej. Co to znaczy? Że jeśli zainstalujesz aplikację, do której nie zalogujesz się przy użyciu adresu e-mail, programista prawdopodobnie będzie miał trudności z skontaktowaniem się z Tobą. Programiści w dalszym ciągu nie mogą udostępnić w aplikacji bezpośredniego linku do alternatywnej platformy płatniczej ani poinformować o jej istnieniu. Czy to brzmi dla ciebie logicznie? Tak, aplikacja może poprosić o Twój adres e-mail, ale nie może tego zrobić za pośrednictwem wiadomości „Podaj nam e-mail, abyśmy mogli poinformować Cię o opcjach subskrypcji”. Jeśli użytkownik poda swój adres e-mail, programista może wysłać mu wiadomość z linkiem do opcji płatności, ale to wszystko. Zatem Apple rozstrzygnął ten konkretny pozew, ale nadal stosuje politykę, która przynosi wyłącznie korzyści samemu sobie i która z pewnością nie łagodzi obaw związanych z naruszeniem prawa konkurencji.

Na przykład senator Amy Klobuchar i przewodnicząca Podkomisji Antymonopolowej Senatu Sądownictwa stwierdziły: „Ta nowa odpowiedź Apple to dobry pierwszy krok w rozwiązaniu niektórych problemów związanych z konkurencją, ale należy zrobić więcej, aby zapewnić otwarty, konkurencyjny rynek aplikacji mobilnych, włączając w to zdroworozsądkowe przepisy określające zasady dla dominujących sklepów z aplikacjami”. Senator Richard Blumenthal z kolei wspomniał, że jest to znaczący krok naprzód, ale nie rozwiązuje wszystkich problemów.

Fundusz rozwoju 

Biorąc to pod uwagę, był także założycielem Apple fundusz rozwoju, który ma zawierać 100 milionów dolarów. Fundusz ten ma zostać przeznaczony na rozliczenie z deweloperami, którzy w 2019 roku pozwali Apple. Zabawne jest to, że nawet tutaj deweloperzy stracą 30% całkowitej kwoty. Nie dlatego, że Apple to przyjmie, ale dlatego, że 30 milionów dolarów trafi na wydatki Apple związane ze sprawą, czyli na rzecz kancelarii prawnej Hagens Berman. Kiedy więc czyta się wszystkie informacje o tym, na jakie faktycznie ustępstwa Apple faktycznie poszedł i co to ostatecznie oznacza, po prostu ma się wrażenie, że gra tutaj nie jest do końca uczciwa i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Pieniądze są po prostu odwiecznym problemem – niezależnie od tego, czy je masz, czy nie. 

.