Zamknij reklame

Larry Page wyznaje motto – dziesięć razy więcej. Wiele firm chętnie ulepszyłoby swoje produkty o dziesięć procent. Ale tak nie jest w przypadku dyrektora generalnego i współzałożyciela Google. Page twierdzi, że dziesięcioprocentowa poprawa w zasadzie oznacza, że ​​robisz to samo, co wszyscy inni. Prawdopodobnie nie poniesiesz dużej straty, ale nie odniesiesz też dużego sukcesu.

Dlatego Page oczekuje od swoich pracowników tworzenia produktów i usług dziesięciokrotnie lepszych od konkurencji. Nie zadowala go kilka drobnych poprawek lub ulepszonych ustawień, zapewniających jedynie niewielki zysk. Tysiąckrotne usprawnienie wymaga spojrzenia na problemy z zupełnie nowej perspektywy, poszukiwania granic możliwości technicznych i czerpania większej przyjemności z całego procesu twórczego.

Ten styl „bezczelnych” aspiracji uczynił Google niezwykle postępową firmą i zapewnił jej sukces, zmieniając życie swoich użytkowników, jednocześnie tucząc portfele inwestorów. Ale zapewnił sobie też coś znacznie większego, wykraczającego poza samo Google – podejście Page'a jest latarnią morską w świecie przemysłu, zależnym od sceny politycznej i strategicznego pozycjonowania na rynku, dla tych, którzy oczekują od zarządu firmy czegoś więcej niż tylko nadętego rachunku zysków i strat. Choć Google popełnił w ostatnich latach kilka błędów, a jego potęga zasłużenie przyciągnęła uwagę zarówno organów regulacyjnych, jak i krytyków, pozostaje wizytówką optymistów, którzy wierzą, że innowacja zapewni nam zarówno wspaniałe narzędzia, rozwiązania naszych problemów, jak i inspirację do nasze marzenia. Dla takich ludzi – być może dla każdego przedsiębiorstwa w ogóle – samochód, który sam jeździ, jest o wiele cenniejszy niż dywidenda liczona w centach na akcję (przyp. red. – samochód bez kierowcy to jeden z najnowszych technicznych triumfów Google). Dla Larry'ego Page'a nie ma nic ważniejszego.

Oczywiście trudno pracować z szefem, którego cechuje niezadowolenie z tempa postępów. Astro Teller, który nadzoruje Google X, oddział błękitnego nieba Skunkworks, ilustruje skłonności Page'a za pomocą reprezentacji. Teller przedstawia wehikuł czasu przetransportowany z Doctor Who do biura Page'a. „Włącza to – i działa! Zamiast się cieszyć, Page zastanawia się, dlaczego potrzebuje wtyczki. Czy nie byłoby lepiej, gdyby w ogóle nie wymagało energii? To nie tak, że nie jest entuzjastycznie nastawiony czy niewdzięczny, że to zbudowaliśmy, to po prostu jego charakterystyka, jego osobowość, taki, jaki jest naprawdę” – mówi Teller. Zawsze jest miejsce na ulepszenia, a jego koncentracja i determinacja będą tym, co będzie następne dziesięciokrotne.

Page czuł się duży, mimo że był mały. Powiedział, że zawsze chciał być wynalazcą, a nie tworzyć nowe rzeczy, ale zmieniać świat. Jako student Uniwersytetu Michigan zainspirował go szkolny program „Leadership Training” (Leader Skills) o nazwie LeaderShape, którego mottem było: „zdrowe lekceważenie niemożliwego”. Zanim dostał się do Stanford, był to naturalny krok w realizacji jego pomysłu o dziesięciokrotnym potencjale – narzędziu do tworzenia adnotacji na stronach internetowych.

„Przebicie wielbłąda przez ucho igielne” było także podstawą Google X, które firma uruchomiła na początku 2010 roku, aby zidentyfikować i wdrożyć niemożliwy wówczas projekt science fiction – sakralny, jakim jest projekt samochodu bez kierowcy. Innym przykładem są okulary Google, czyli komputer jako modny dodatek. Albo sztuczny mózg, czyli zespół komputerów zaprogramowanych złożonymi algorytmami, zdolnych do uczenia się na podstawie otoczenia – podobnie jak proces uczenia się u człowieka. (W jednym eksperymencie, obejmującym klaster 1000 komputerów z miliardem połączeń, przekroczenie poprzednich standardów identyfikacji zdjęć twarzy i kotów zajęło zaledwie trzy dni).

Page był mocno zaangażowany w uruchomienie Google X, jednak od czasu awansu na stanowisko dyrektora generalnego firmy nie mógł spędzać nad projektem zbyt wiele czasu. Niektórzy pracownicy Google zastanawiali się, czy Page, którego ulubionym zajęciem jest przewlekanie wielbłąda przez ucho igielne, poświęca się dla zespołu, od czasu do czasu podejmując się przyziemnych zadań jako dyrektor generalny. (Na przykład omawianie kwestii antymonopolowych z biurokratami nie jest jego zdaniem dobrze spędzonym czasem). Niemniej jednak dowody wskazują, że bez wahania zastosował tę samą zasadę „10x” w odniesieniu do swojej roli i procesu zarządzania firmą. Zreorganizował kadrę zarządzającą wokół „L-Teamu” od najwyższych stanowisk i jasno zaszczepił wszystkim pracownikom, że za wszelką cenę muszą starać się zintegrować wszystko, co ma do zaoferowania Google, w sprawnie funkcjonującą całość społeczną. Dokonał też jednego z najodważniejszych posunięć z tego tytułu – zaaranżował zakup Motoroli Mobility, jednego z największych producentów telefonów komórkowych.

W jednym z niewielu wywiadów, których udzielił jako dyrektor generalny, Page omówił kwestię myślenia korporacyjnego i inne problemy Google związane z siecią bezprzewodową w Mountain View w Kalifornii. Tego samego dnia Page skończyła 40 lat i ogłosiła nowe przedsięwzięcie filantropijne. Korzystając z Google do śledzenia epidemii grypy, zdecydował się zapłacić za szczepienia przeciw grypie dzieciom w całym Bay Area. Jak hojny.

wired: Google jest znane ze wsparcia swoich pracowników w rozwiązywaniu trudnych sytuacji i zadań oraz w zawieraniu dużych zakładów. Dlaczego jest to takie ważne?

Strona Larry'ego: Obawiam się, że coś jest nie tak ze sposobem, w jaki rozpoczynaliśmy działalność gospodarczą. Jeśli czytasz w mediach informacyjnych o naszej firmie lub ogólnie o branży technologicznej, zawsze będzie tam mowa o konkurencji. Historie są jak z zawodów sportowych. Trudno jednak w tej chwili podać przykłady wspaniałych rzeczy, których dokonała konkurencja. Jak ekscytujące jest przychodzenie do pracy, gdy najlepsze, co możesz zrobić, to skrytykować inną firmę, która robi to samo co Ty? To jest powód, dla którego wiele firm z czasem się rozpada. Są przyzwyczajeni do robienia dokładnie tego, co robili wcześniej, z niewielkimi zmianami. To naturalne, że ludzie chcą pracować nad rzeczami, na których się znają i których nie zawiodą. Ale gwarantowane jest, że stopniowe doskonalenie się zestarzeje i z czasem pozostanie w tyle. W szczególności można to powiedzieć o dziedzinie technologii, która stale idzie do przodu.

Dlatego moją pracą jest pomaganie ludziom skoncentrować się na rzeczach, które nie są tylko przyrostowe. Sprawdź Gmaila. Kiedy ogłosiliśmy, że jesteśmy firmą zajmującą się wyszukiwaniem, dużym krokiem było dla nas stworzenie produktu, który jako jedyny zapewniał 100 razy więcej miejsca na dane. Nie stałoby się to jednak, gdybyśmy skupili się na drobnych ulepszeniach.

Autor: Eryk Ryslawy

Źródło: Wired.com
.