Od czasu do czasu jabłko przechwala się, ile dzięki temu na świecie powstało miejsc pracy. Zdecydowana większość tych stanowisk związana jest z rozwojem aplikacji dla swoich produktów. O ile z tworzenia aplikacji na iPhone'a i iPada można nieźle zarobić, nawet przy odrobinie szczęścia, o tyle sytuacja w Mac App Store, w którym sprzedawane jest oprogramowanie dla komputerów Mac, nie jest już tak różowa. Dotarcie na szczyt amerykańskiej listy aplikacji może zamiast radości wywołać łzę na twarzy.
Najprawdopodobniej zna to każdy posiadacz iPhone'a/iPada oraz komputera Mac. Na urządzeniach z systemem iOS ikona App Store zwykle pozostaje na ekranie głównym, ponieważ aktualizacje naszych aplikacji pojawiają się niemal codziennie i warto od czasu do czasu sprawdzić, co nowego. Nawet jeśli jest to tylko opis samej aktualizacji. Jednak od czasu jego uruchomienia w 2010 roku stacjonarny Mac App Store nigdy nie osiągnął popularności swojego odpowiednika na iOS.
Osobiście mniej więcej od razu pozbyłem się ikony sklepu z oprogramowaniem w doku Maca i dziś otwieram aplikację dopiero wtedy, gdy znudzi mi się irytujące powiadomienie o dostępnych aktualizacjach, których nie mogę wyłączyć. Jest kilka powodów, dla których tak się dzieje. Nie przeszkadza to zbytnio użytkownikowi, ale dla programistów może być względnym problemem.
Bycie pierwszym nie oznacza wygranej
Dowód na to, że praca jako pełnoetatowy niezależny programista aplikacji dla komputerów Mac nie jest teraz taka łatwa złożony Amerykanin Sam Soffes. Jakież było zdziwienie, gdy pojawiła się jego nowa aplikacja Zredagowano w ciągu pierwszego dnia wspiął się na 8. miejsce w aplikacjach płatnych i 1. w aplikacjach graficznych. I jak bardzo otrzeźwiał, gdy odkrył, że te niesamowite wyniki przyniosły mu zaledwie 300 dolarów.
Sytuacja na Macu jest nadal bardzo specyficzna. Użytkowników jest znacznie mniej niż na iOS i nie bez znaczenia jest także fakt, że aplikacje na Maca nie muszą być sprzedawane wyłącznie za pośrednictwem Mac App Store, ale coraz więcej programistów prowadzi sprzedaż samodzielnie w sieci. Nie muszą wielokrotnie borykać się z długotrwałym procesem zatwierdzania przez Apple, a przede wszystkim nikt nie bierze 30% zysku. Ale jeśli jest tylko jeden programista, najłatwiejszym sposobem dla niego jest skorzystanie z Mac App Store, gdzie on i klient mogą uzyskać niezbędną usługę.
Wspomniany Sam Soffes stworzył bardzo prostą aplikację Redacted służącą do szybkiego zakrycia np. wrażliwych danych na obrazie. Ostatecznie zdecydował się na wyższą cenę wynoszącą 4,99 dolara (aplikacje na Maca są zwykle droższe niż aplikacje na iOS), a następnie ogłosił swoją nową aplikację na Twitterze. To był cały jego marketing.
Potem, gdy przechwalał się znajomym, że jego aplikacja pojawiła się w serwisie Product Hunt i już po pierwszym dniu zajęła czołowe miejsca w Mac App Store, oraz on zapytał na Twitterze, ile ludzie szacowali, że zarabiał, średni napiwek wynosił ponad 12 tys. dolarów. Nie chodziło tylko o strzelanie z boku, ale także o domysły twórców, którzy wiedzą, jak to działa.
Wyniki były następujące: sprzedano 94 jednostki (z czego 7 rozdano za pomocą kodów promocyjnych), z czego tylko 59 aplikacji zostało sprzedanych w Stanach Zjednoczonych, a to wciąż wystarczało, aby zająć pierwsze miejsca na listach przebojów. Kiedy mówimy o tym, że w Czechach wystarczy zaledwie kilkadziesiąt pobrań, aby zająć pierwsze miejsce na liście iOS, nie jest to zbyt zaskakujące, ponieważ nasz rynek pozostaje bardzo mały, ale gdy ta sama liczba wystarczy na pierwszą miejsce w Stanach Zjednoczonych, gdzie wbrew trendom rośnie liczba sprzedanych komputerów Mac, jest naprawdę zdumiewające.
„Prawie zdecydowałem się zostać niezależnym programistą i zostać Whisky (kolejna aplikacja Soffesa – przyp. red.) do pracy, żebym mógł z tego żyć. Cieszę się, że tego nie zrobiłem” skończył swój komentarz na temat (nie)sukcesu swojej nowej aplikacji Sam Soffes.
Czy jest to wina programisty po stronie Apple, czy też tworzenie aplikacji na komputery Mac po prostu nie jest interesujące? Pewnie w każdym będzie trochę prawdy.
Mac nadal nie ciągnie tak bardzo
Z własnego doświadczenia wynika, że dostęp do aplikacji na Macu jest znacznie bardziej zachowawczy niż na iPhonie. Na komputerze Mac w ciągu pięciu lat tak naprawdę umieściłem tylko kilka nowych aplikacji, których regularnie używam w mojej codziennej pracy. Na iPhonie natomiast regularnie wypróbowuję nowe aplikacje, nawet jeśli znikają po kilku minutach.
Na komputerze nie ma po prostu zbyt wiele miejsca na eksperymenty. W przypadku większości zadań, które wykonujesz, masz już swoje ulubione aplikacje, których zwykle nie trzeba zmieniać. Zawsze pojawiają się nowe rozwiązania w systemie iOS, które idą o krok dalej w iPhone'ach i iPadach, niezależnie od tego, czy korzystają z nowego sprzętu, czy możliwości oprogramowania. Tego nie ma na Macu.
W rezultacie trudniej jest stworzyć udaną aplikację na Maca. Z jednej strony ze względu na wspomniane bardziej konserwatywne środowisko, ale także z uwagi na fakt, że sam rozwój jest bardziej skomplikowany niż w przypadku iOS. Z tym związane są także wyższe ceny aplikacji, chociaż myślę, że nie o ceny w ostatecznym rozrachunku tu chodzi. Niejeden programista iOS skarżył się już, jak bardzo był zaskoczony, gdy chciał spróbować stworzyć także aplikację na komputery Mac i jak skomplikowany jest cały proces.
Tak będzie zawsze, przynajmniej do czasu, gdy Apple całkowicie zamknie również system OS X i zostaną wydane tylko ujednolicone aplikacje na wzór iOS, choć obecnie trudno to sobie wyobrazić na komputerach. Ale kalifornijski mógłby tu popracować trochę więcej, dla programistów iOS był to nowy język kodowania Swift i na pewno pojawiłyby się również ulepszenia na Macu.
Bycie niezależnym programistą to oczywiście wybór każdego i każdy musi dokładnie obliczyć, czy warto. Ale przykład Sama Soffesa może być dobrym dowodem na to, dlaczego wiele aplikacji pozostaje tylko na iOS, choć często wersja na Maca byłaby więcej niż przydatna. Chociaż aplikacje te z pewnością znalazłyby swoich użytkowników, ostatecznie dla programistów nie jest już tak interesujące inwestowanie tak dużych środków w rozwój i późniejsze zarządzanie aplikacją.
300 dolarów na jeden dzień i jedną aplikację BEZ marketingu i tak mi wystarczy. IMHO największym problemem z Mac AppStore jest to, że niektóre warunki Apple są nie do spełnienia w przypadku niektórych aplikacji. Na przykład GraphicConverter pochodzący z AppStore ma ograniczenie dotyczące wtyczek, podczas gdy aplikacja dystrybuowana poza AppStore nie ma tego ograniczenia.
Apple powinien głównie zrobić coś ze sklepem Mac App Store pod względem poziomu sklepu. Brakuje prezentacji wideo programów, a przede wszystkim brakuje opcji licencji na programy i innych rzeczy ograniczających model biznesowy dewelopera. Sklep z aplikacjami na Maca również działa dość wolno, nie ma zbyt niezawodnej wyszukiwarki i nie dostraja się do Yosemite (patrz górny pasek). Duża opłata to rozdział sam w sobie, a co do trudności programowania, może Swift powinien ją poprawić, chyba ktoś napisał, że jest już w połowie (wg Swift Beta). Jeśli Apple chce uruchomić sklep z aplikacjami dla komputerów Mac, powinien zacząć wspierać programistów w tworzeniu aplikacji (nawet poprzez obniżenie opłaty za kilka pierwszych programów) i starać się przyciągnąć do sklepu z aplikacjami dla komputerów Mac dużych graczy, takich jak Microsoft Office, programy Adobe czy duże gry, które są dostępne na Steamie, ale nie są już dostępne w Mac App Store. Dzięki temu sklep z aplikacjami dla komputerów Mac będzie wyglądał znacznie lepiej i wzbudzi większe zaufanie. Chciałbym też, żeby w sklepie z aplikacjami Mac dostępne były także wtyczki do różnych programów (np. wtyczki safari dostępne są tylko poprzez stronę Apple, to samo dotyczy Mission Control itp.). Fajnie byłoby móc osadzić sklep np. w Safari, gdzie można byłoby kupić program bez konieczności przechodzenia do sklepu Mac App, gdyby sklep Mac App był bardziej widoczny, więcej osób na pewno by to zauważyło i zacznij przeglądać programy, które oferuje. Wierzę, że jeśli Apple uda się nadać sklepowi nową, nowoczesną, szybką i niezawodną szatę z programami dużych graczy, to Mac App Store odniesie sukces.
Nie instaluję też niczego z Mac App Store. Jest kilka powodów:
1) Ceny. Na przykład płacenie 30 dolarów za najtańsze oprogramowanie do defragmentacji dysku wydaje mi się po prostu za dużo. Gdybym miał instalować aplikacje tak często, jak to robię na iPhonie, to po takich sumach nie będę zarabiał na niczym innym niż na oprogramowaniu.
2) Szybkość App Store - App Store uruchamia się sam i jego ładowanie jest tak powolne w porównaniu do sklepu mobilnego, że po prostu nie lubię z niego korzystać.
3) Przejrzystość – nie wydaje mi się, żeby była tak intuicyjna jak iOS App Store.
4) Brak aplikacji. Mac App Store to po prostu wielka dziura.
Nadal mam możliwość pobierania aplikacji przez Torrent. Nie powiedziałbym, czy aplikacje kosztują 0,99 czy 1,79, ale może tyle pieniędzy za czyste? Nie zarabiam wystarczająco dużo, aby kupić zarówno aplikację na Maca, gdzie są droższe, jak i aplikację na iOS.
Więc nie korzystaj z nich, nikt Cię nie zmusza, jeśli nie masz na to ochoty. Ale żeby je ukraść… naprawdę jesteś świnią…
A kto mnie zmusi, żebym tego nie robił? Brzmi to w stylu: nie rób tego, jeśli nie masz na to ochoty, bo inaczej cię diabły zabiorą!:D
Dziękuję, że mogę instalować to, co chcę, kiedy chcę i za ile chcę :)
Czy sumienie...?
Pieprzyć to :) Nigdy w tym nie byłem :)
Dlatego też Ci napisał, że jesteś świnią :)
Da się z tym żyć:) jest coś?:)
Co do muzyki czy filmów. Osobiście nie mam problemu z płaceniem za płytę, gdy wiem, że jest to rzecz naprawdę wysokiej jakości i że pieniądze zostaną przeznaczone na wsparcie twórczości artysty, natomiast mam problem z płaceniem za prace ludzi, którzy już martwy. Po prostu nie chcę płacić wygórowanych sum pieniędzy pozbawionym skrupułów studiom nagraniowym, które nie biorą udziału w powstaniu dzieła, a chcą po prostu zarobić. Jeśli chodzi o programy, to też nie mam problemu z płaceniem za licencje i legalne kopie, jeśli wiem, że za danym oprogramowaniem stoi dobry programista i że jego produkt jest wysokiej jakości i ma odpowiednią cenę, ale nie płacę np. za wygórowane programy Adobe albo jedzenie do niedawna Microsoft Office...
Od tego czasu mamy iTunes Match, który chciałby zalegalizować Twoją bibliotekę. Płacę za to od początku i jest lepiej niż Spotify :)
Piotrze, narzekam tylko na jedno: „ale mam problem z płaceniem za dzieła ludzi, którzy już nie żyją”.
Być może chodzi o niezrozumienie, że własność intelektualna ma wartość, za którą trzeba płacić. Ktoś buduje dom, wynajmuje go i zbiera. Jeśli umrze, dzieci dziedziczą dom, wynajmują go i zbierają. Nie ma w tym nic niezrozumiałego. Ktoś nie może zbudować domu, bo ma olchowe ręce, ale może skomponować piosenkę, która podobnie jak dom służy i ma swoją wartość. Gdyby tego nie zrobiła, prawdopodobnie nie mielibyśmy słuchawek. I ma swoją wartość nawet po śmierci autora. Jeśli jego właściciel, obecnie spadkobierca, chce za to zebrać, może, to jego sprawa, bo on jest właścicielem dzieła, a jeśli chcemy skorzystać z czegoś, co stworzył ktoś inny, musimy za to zapłacić daninę .
Tak, chciałem zwrócić uwagę, że za muzykę żyjących autorów należy przynajmniej płacić. Nie podoba mi się to z umarłymi, bo pieniędzy za sprzedaną płytę prawdopodobnie nie dostaną nawet najbliżsi artysty, a jedynie studio nagraniowe posiadające prawa, które zwykle ustala cenę na tyle wysoką, aby móc czerpać korzyści z cudzej pracy. Z tego powodu pobieranie takiego dzieła wydaje mi się w porządku.
„...i że pieniądze pójdą na wsparcie twórczości danego artysty” Wsparcie pracy? A właściwie tak, bo kupują bułki i płacą za nie rachunki, więc tak, wsparcie twórczości... Ale nazwałbym to bardziej pensją, czyli taką, jaką większość ludzi otrzymuje co miesiąc.
A pieniądze za twórczość osób zmarłych nie trafiają do studiów nagraniowych, czy raczej tylko w niewielkim stopniu do nich jako wydawców, ale przede wszystkim do spadkobierców autora. Czy to także problem? Jeśli tak, idź i wyrzuć wszystko, co odziedziczyłeś po swoich bliskich.
Ale Adobe – to jest rozdział, więc tak…
To zależy, muzyka/film, jeśli ich nie udostępniłeś (nie możesz używać torrenta, zostaną one automatycznie udostępnione), możesz je pobrać i słuchać za darmo na własne potrzeby. A jeśli kupisz CD, DVD, BlueRay, HDD, Flash itp.... to zapłacisz za to również w CR!
To jest Możesz legalnie pobierać i wykorzystywać muzykę/filmy na własny użytek.
Więc jeśli za coś płacę i korzystam z tego, to na pewno nie jest to kradzież!!!
Inna sprawa, że artyści i ci, którzy po prostu zajmują się multimediami, nie dostają z tego nic (lub niewiele) i to jest przede wszystkim złe. Dlatego czasami kupuję płytę za rozsądne pieniądze. To naprawdę szalone, ile razy jest taniej na CD niż w Internecie :-(.
A teraz programy:
Nie można pobierać programów, czyli SW, za darmo, prawo na to nie pozwala. Potrzebujesz więc DVD, BlueRay z interaktywnym menu, tego też nie powinieneś pobierać ;-).
To jest To kradzież.
Tak czy inaczej warto byłoby pomyśleć o tym, że jak nikt nie kupi SW, to nikt nie zrobi, a potem będziesz musiał płakać, że chciałbyś za te pieniądze kupić, ale nie zrobisz już nie mogę.
Pewnie też by Ci się nie spodobało, gdybyś poszedł do czyjejś brygady i w 5 godzin wykopał dla niego dół, a on Ci wtedy powiedział, że nie zapłaci Ci, bo mógł sam go wykopać.
Ale mocno się mylisz, że „na własny użytek” możesz swobodnie pobierać muzykę/filmy, jak chcesz. Nie wolno. Jedyne co możesz zrobić to skopiować to co kupiłeś na własny użytek, np. jako kopię zapasową. Prawo autorskie nie pozwala na nic innego.
Znajdź to gdzieś w sieci. Zdecydowanie tak :-).
Jeśli używasz pirackich kopii na własny użytek, nie jest to, z wyjątkiem tworzenia i używania kopii programów komputerowych i baz danych, czynem nielegalnym. Aby uzyskać szczegółowe informacje, zobacz Traktat o swobodnym użytkowaniu. Jednakże jako konsument podejmujesz ryzyko. Po pierwsze, nie masz gwarancji, że otrzymasz kopię filmu w oczekiwanej jakości. Np. tzw. kinorip – piracka kopia filmu nakręcona podczas jego projekcji w kinie, często ma bardzo słabą jakość obrazu i dźwięku, obraz jest chwiejny, słychać śmiech, chrupanie popcornu i popijanie lemoniady, czasem z widowni brakuje nawet części filmu. Egzemplarz często pozbawiony jest wersji językowych, napisów oraz materiałów towarzyszących i bonusowych. Jednocześnie cała sprawa ma także aspekt moralny, jeśli korzystasz z pirackich kopii, nawet jeśli sam nie postępujesz nielegalnie, miej świadomość, że bezpośrednio wspierasz nielegalne działania innych osób.
Ja też korzystam z torrentów, kradnę. Gdybym miał płacić tylko za swoją bibliotekę muzyczną, która liczy około 1300 albumów w formacie FLAC, to biorąc pod uwagę, że płyta kosztuje co najmniej 200 CZK, to już „ukradłem” 260.000 XNUMX CZK, a to nie liczy się zgłoszeni Mac, których jest tylko kilka, ale też dorzuca koronę. Ale podsumowując, mam płyty, które są ogólnodostępne i i tak za nie zapłaciłem, bo uważam, że są warte tych pieniędzy. Obecnie moje pieniądze idą do Etiopii/Rwandy na zbiory kawy. I jestem całkiem zadowolony. Oczywiście musisz zrozumieć, że jeśli nie masz możliwości korzystania z torrentów (i powiązanych z nimi serwerów VPN, nasion boxów i dużo czasu na szukanie zaproszeń do prywatnych trackerów, to i tak musisz kupić to bezpośrednio w App Store raz na jakiś czas. :)
Mam połowę zainstalowanych aplikacji ze sklepu Mac App Store.
Pozytywy, które dostrzegam:
- Automatyczne aktualizacje
- niższe ceny - np. OmniGraffle jest tańszy w AppStore niż bezpośrednio u autorów
- generalnie wymuszone płatne aktualizacje do nowej wersji są znacznie rzadsze niż w przypadku oprogramowania dystrybuowanego w inny sposób
– możliwość instalacji na wszystkich komputerach Mac pod Twoim zarządem (= w rodzinie)
– większe bezpieczeństwo (dzięki temu, że podczas instalacji sprawdzany jest podpis, nie ma ryzyka, że zainstaluję program, do którego ktoś po drodze załączył złośliwe oprogramowanie)
– funkcje, z których nie mogą korzystać inne aplikacje rozproszone (w szczególności iCloud)
Cons:
- zależność od systemu Apple - jeśli Mac App Store przestanie działać lub będzie przez dłuższy czas niedostępny, nie będzie można zainstalować, ani nawet uruchomić aplikacji
– autorzy aplikacji mają zabronione niektóre funkcje ze względów bezpieczeństwa (aplikacja nie może współpracować bezpośrednio ze sprzętem, ograniczenia ze względu na to, że musi działać w piaskownicy...), dlatego niektóre aplikacje nigdy nie pojawią się w App Store
– nowe wersje docierają do użytkowników z opóźnieniem wynikającym z procesu akceptacji po stronie Apple
W przeciwnym razie z pewnością interesujące byłoby poznanie faktycznej liczby sprzedanych aplikacji z czołowych zestawień AppStore.
Doceniam więc fakt, że w zasadzie zapewnia wszystko, czego potrzebuję. I trochę nie cierpię instalować tam innych rzeczy. Mac lub Dla mnie OSX ma magię w tej bazie funkcjonalnej. Chociaż oczywiście coś jest (biuro od ms, pixelmator i parę innych programów).
Martwi mnie na przykład absolutny brak programów CAD. Cóż, są, ale potrzebowałbym tylko prostych widoków, dwg, dwf.. I to jest dla mnie bardzo złe. Istnieją odpowiedniki dla systemu Windows, ale nie są one przydatne.
Kupiłem kilka aplikacji (niektóre droższe), ale widzę następujące problemy:
- cena - aplikacja, która może coś zrobić, kosztuje może 50 dolarów, a to tylko różnica w porównaniu z iOS. Wiele aplikacji nie robi prawie nic i kosztuje około 10 dolarów. I mogę pobrać wiele aplikacji dla Windows, które działają praktycznie za darmo. Więc po co płacić.
– niemożność wypróbowania aplikacji – nie obchodzi mnie, czy aplikacja na iOS za 50 dolary wyrzuci pieniądze w błoto, ale aplikacja za XNUMX dolarów naprawdę by mnie wkurzyła, gdyby nie robiła tego, czego potrzebowałem lub nie była nie jest łatwy w użyciu.
Zwrotu możesz dokonać w ciągu 14 dni ;-).
PS: Jestem zweryfikowany na iOS, kilka razy otrzymałem tam zwrot pieniędzy.
Jasne, wiem o tym, ale spróbować tak z 5 aplikacjami, mieć w środku 200 dolarów, a następnie próbować je zwrócić jedna po drugiej, więc prawdopodobnie nie jest to optymalne. W moim przypadku tydzień wystarczyłby na wypróbowanie, żeby wiedzieć, czy poradzisz sobie z aplikacją, czy nie.
Będzie optymalnie. Jeśli podasz odpowiedni powód, nie będą Ci one w żaden sposób przeszkadzać. Zwróciłem kilka rzeczy, zanim weszło w życie prawo dotyczące zwrotów, ponieważ po prostu nie zadziałały tak, jak sobie wyobrażałem. Odpowiedziałem jednak szybko i zwykle nie czekałem dłużej niż tydzień.
No nie wiem... więc za każdym razem, gdy szukam konkretnego rodzaju aplikacji, najpierw wydaję 5 CZK, potem spróbuję przez jakiś czas, zatrzymam sobie i napiszę do Apple o zwrot pieniędzy za pozostałe cztery aplikacje, twierdząc, że przetestowałem tylko, która mi odpowiada. Nie wydaje mi się to zbyt optymalne.
Chyba już nie ;-). Najpierw musisz przeczytać recenzje lub wypróbować aplikację demonstracyjną.
Program Skitch jest darmowy od 4 lat i robi znacznie więcej niż jego program do jednego celu za 4.99. Osobiście kupuję oprogramowanie na OSX albo w promocjach (macheist itp.) po znacznie niższych cenach, albo śledzę apphoppera, żeby zobaczyć, czy coś ciekawego jest w promocji lub za darmo. W przypadku ataków Paragon NTFS osoba musi zapłacić więcej niż 10 USD, jeśli tego potrzebuje, ale do użytku domowego nie trzeba dużo kupować.
Kolejną rzeczą poza ceną jest rynek. Liczba iPhone'ów/iPadów jest znacznie większa niż liczba MacBooków.
Muszę się zgodzić, kiedy przeniosłem swoje doświadczenia z iOS na MAC, byłem całkowicie zdezorientowany, jaki rodzaj demonstracyjnego systemu operacyjnego jest porównywany z iOS. Połowy rzeczy, do których jestem przyzwyczajony na iOS, zupełnie brakowało na komputerze MAC i nadal ich nie ma.
Ale prawda jest taka, że wolę kupować oprogramowanie droższe o 30% w AppStore niż bezpośrednio od dewelopera w sieci. Dla mnie usługi, które oferuje sklep (proste aktualizacje, reklamacje, przejrzystość itp.) są tego warte. Prawda jest taka, że 30% już zaczyna być całkiem dobre, ale z drugiej strony jest pewien komfort dla użytkownika 15%, a potem może kolejne 15% to wygoda, usługi i reklama dla deweloperów (? – nie jestem w stanie już tego nie oceniaj).
Problem z Mac App Store polega na cenach. Gdyby programiści oferowali programy w cenach podobnych do tych w App Store na iPhone'a i iPada, ludzie kupowaliby je podobnie.. Każdy może kupić program za dolara, nawet za test. Za 30, 50 i więcej dolarów prawie nikt już tego nie kupi.. a potem twórcy rozpaczają, że się nie sprzeda. Niestety, powodem braku sprzedaży programów w Mac App Store jest zła kalkulacja ceny, złe oszacowanie limitu siły nabywczej i siły nabywczej klientów.
Podobnie jest z muzyką. 1 euro za 1 piosenkę? No cóż, czemu nie, ale w takim razie nie mogą się dziwić, że większość potencjalnych nabywców sięga po album przez torrent lub gdzie indziej, skąd może go pobrać – czyli ukraść – za darmo. Jeśli ustalą cenę 1 euro za album, większość nawet nie zawraca sobie głowy szukaniem torrentów i od razu go kupi. Pytanie tylko, ile artysta dostałby za płytę – może cent i pewnie dlatego ceny są tak wysokie i dlatego 90% tych, którzy inaczej by kupili, nie kupuje, tylko zabierają gdzie indziej. i tak ani artysta, ani nikt inny nie otrzymuje z tego nic innego.
Więc co jest lepsze? Sprzedawaj za mało, ale dużo, albo żądaj dużo i nic nie sprzedaj.. Odpowiedź sama się nasuwa..