O następcy, który zastąpi starego, nieużywanego od kilku lat MacBooka Air, pisze się niemal co roku. Największe oczekiwania były rok wcześniej, kiedy o nowym modelu mówiło się dość często. Oczywiście nowy MacBook Air nie dotarł i wciąż czekamy na zmianę w tej linii produktów. Już naprawdę najwyższy czas, biorąc pod uwagę, że Air otrzymał ostatnią aktualizację sprzętową w zeszłym roku i nie było to nic wielkiego – Apple zaprzestał oferowania modelu 11″ i zwiększył standardową pojemność pamięci RAM z 4 do 8 GB. Jednak od początku tego roku pojawiały się doniesienia, że powinien to być rok, w którym zobaczymy pewien postęp.
Do podobnych doniesień należy podchodzić ze znaczną rezerwą (czasem wręcz sceptycyzmem). Motyw następcy MacBooka Air jest dość wdzięczny i dlatego zawsze otwiera się po pewnym czasie. Jednak od początku tego roku w sieci zaczęły pojawiać się informacje z różnych źródeł, podsycając spekulacje na temat tegorocznych nowości. Oprócz znanych analityków, informacje te pojawiają się także z korytarzy podwykonawców, więc niewykluczone, że rzeczywiście zobaczymy je w tym roku.
Jeśli powyższe informacje okażą się prawdziwe, Apple powinien wprowadzić nowy model mniej więcej w połowie tego roku. Niektóre doniesienia mówią nawet o II kwartale, ale wydaje mi się to raczej mało prawdopodobne – gdybyśmy mieli dwa miesiące od premiery nowego MacBooka, pewnie jakieś informacje wyciekłyby z fabryki lub od dostawców. Źródła zagraniczne podają jednak, że nadejdzie następca Aira i powinien być tego wart.
Obecny model sprzedawany jest za 999 dolarów (30 tysięcy koron), z tym, że istnieje możliwość jego konfiguracji i zapłacenia znacznie wyższej ceny. Nowość powinna mieć cenę, która w zasadzie będzie niższa. Już w przeszłości mówiło się, że MacBook Air zastąpi 12-calowego MacBooka w momencie, gdy koszty produkcji tego modelu spadną na tyle, że Apple będzie mogło pozwolić sobie na obniżenie jego ceny. Tak się nie stało nawet od kilku lat i nie można oczekiwać, że wiele się zmieni. Kiedy Apple wprowadziło na rynek nowe MacBooki Pro jesienią 2016 roku, rzekomym następcą starzejącego się Aira miał być podstawowy wariant 13-calowy z ograniczonym sprzętem i bez paska Touch Bar. Jednak dzisiaj zaczyna się od 40 XNUMX i nie jest to kwota, która stanowiłaby przystępną cenowo alternatywę, jaką przez większość czasu był model Air.
Przepis na nowy dostępny model wcale nie jest skomplikowany. W porównaniu do obecnego wystarczyłaby jedynie wymiana wyświetlacza na coś odpowiadającego 2018 r., unowocześnienie łączności i ewentualnie dostosowanie obudowy do aktualnego języka projektowania. Oczywiście w środku znajduje się zaktualizowany sprzęt, ale nie powinno być z tym problemu. Potencjalnych klientów na nowego Aira jest wielu i śmiem twierdzić, że zaktualizowany dostępny model bardzo pomógłby Apple w zakresie sprzedaży MacBooków i tym samym poszerzenia bazy członkowskiej. W ofercie firmy rozpaczliwie brakuje nowoczesnego i niedrogiego MacBooka.
Nie widzę absolutnie żadnego powodu, dla którego ten model nie miałby zostać utrzymany w niezmienionej formie. Nadal jest piękny, jako jeden z nielicznych, który oferuje złącza niewymagające redukcji. Jedyne co mi przeszkadza to mniejsza konfigurowalność i mały wyświetlacz. Do tego nie potrzebowałbym wyższej rozdzielczości, raczej zamieniłbym TN na panel IPS i to by było więcej niż wystarczające. Absolutnie nie rozumiem ciągłego lgnięcia do czegoś nowego. MacBook Air nie ma jednak konkurencji (mimo swoich mankamentów).
Trzy lata temu było już za późno, więc: tu z nim!
Twierdzenie, że MacBook jest zamiennikiem Aira, jest kompletną ignorancją. Podobają mi się złącza Air, Magsafe, żywotność baterii, wydajność. W MacBooku ma się jeden port, a to po prostu za mało. Więc według mnie nowy Air powinien dostać tę samą obudowę i być może wyświetlacz FullHD. Żadnych bzdur w rodzaju paska dotykowego czy gigantycznego dotykowego touchpada (którego wciąż nie rozumiem).
Nie potrzebuję złączy ani zasilania, ale po prostu nie mogę znieść rozmiaru 12”. Gdyby „macbook” miał nie tylko 12”, ale i 14”, kupiłbym go od razu.