Zamknij reklame

Czy jesteśmy niewolnikami technologii? Każdy może mieć to inaczej i spokojnie może rzucić swojego iPhone'a w kąt na weekend i odnaleźć go ponownie dopiero w poniedziałek. Ale jest całkiem możliwe, że są to tylko wyjątki. Nie porzuciłem iPhone'a, porzuciłem Garmin Forerunner 255 i ponownie założyłem na nadgarstek stary, dobry zegarek mechaniczny. Wystarczył jeden weekend, abym wiedziała, że ​​nie ma już odwrotu. 

Nie ma tak naprawdę znaczenia, czy odniesiesz sytuację do iPhone'a, czy urządzenia z Androidem, czy jest to Garmin, Apple Watch, Galaxy Watch czy inny inteligentny zegarek. Osobiście wypróbowałem wszystkie wymienione i ostatecznie skończyłem na najprostszym rozwiązaniu, ale jedynym, które naprawdę zmusiło mnie do aktywności – Garminach. Jednak po niemal roku ciągłego noszenia zachciało mi się klasycznego zegarka, więc na własnej skórze sprawdziłam, czy dałabym sobie jeszcze radę bez tak przemyślanych rozwiązań.

Prima, Certiny i Garmina 

Kiedyś fascynowała mnie produkcja klasycznych czeskich zegarków Prim, więc zacząłem je kolekcjonować. Ale nie chciałam ich nosić, bo było mi po prostu przykro – po tylu latach służyły, po prostu nie chciałam, żeby ich funkcjonalność skończyła się wraz z moim użytkowaniem. Dlatego kupiłem kolejny zegarek, nieco trwalszy Certina DS PH200M. Zegarki te z pewnością nie należą do najdroższych, z drugiej strony istnieje szeroka gama tańszych mechanicznych zegarków automatycznych „nurkowych”.

Kiedy jednak Apple Watch i inne inteligentne zegarki nie przypadły mi do gustu, udało się jedynie biegnącym Garminom, których inteligencja pozostawała gdzieś w połowie. Można w nich instalować aplikacje, ale na pewno nie w takim stopniu, jak w Apple Watchu. I paradoksalnie, to mi odpowiada. Po drugie, istnieje również społeczność, która nie jest uzależniona tylko od korzystania z iPhone'ów, dzięki czemu możesz rywalizować w różnych aktywnościach i wyzwaniach z tymi, którzy posiadają urządzenie z Androidem.

Czy szwajcarska produkcja wytrzyma? 

Nie miałem zaplanowanego żadnego wyjątkowo aktywnego weekendu, więc odłożyłem Garminy i założyłem z powrotem stare, dobre Certiny na nadgarstek. Ale teraz ich zaletą jest tylko to, że są ładne. Z mojego punktu widzenia produkcja marki Garmin nie odebrała zbyt wiele piękna, dlatego klasyczny zegarek po prostu wygląda lepiej. Jednak trzeźwość po cyfrowym detoksie nie pojawiła się. Brakowało mi liczenia kroków, śledzenia jakości snu, wibrujących alertów o powiadomieniach i oczywiście mierzenia siły w cotygodniowych wyzwaniach, mimo że z góry było wiadomo, że tym razem nie wygram (dlatego też mogłam odłożyć Forerunnerów na bok chwila).

Wynik tego krótkotrwałego eksperymentu jest jasny. Amerykańska firma trzyma mnie jako zakładnika swojej technologii, z której nie chce mnie wypuścić. A właściwie nawet tego nie życzę. Tak więc Garminy wróciły na mój nadgarstek, a Certina, które sfotografowałem i umieściłem na bazarach, a teraz są wystawione na sprzedaż, bo już wiem, że nie dostaną ich w moje ręce. Portfolio Primeka nadal trzymam, pytanie jednak na jak długo.

Zebrane pieniądze z pewnością trafią na nową generację inteligentnych zegarków, mimo że są to dobra konsumpcyjne. Klasyczny zegarek mechaniczny będzie służył przez dziesięciolecia, inteligentny zegarek można wymienić w ciągu dwóch do czterech lat. To smutne, ale nadal mają wyższą wartość użytkową dla moich potrzeb. Może kiedyś podrapię się po głowie, jaka kiedyś byłam głupia, ale teraz widzę to jasno i wyraźnie.

.