Zamknij reklame

W ostatnich tygodniach Apple znalazło się pod ostrzałem mediów. Tym razem nie chodzi tu o pseudopozwy czy złe warunki w Foxconnie, ale o proces zatwierdzania aplikacji, nad którym firma wciąż stara się utrzymać jak największą kontrolę pomimo ogromnej liczby nowych aplikacji i aktualizacji napływających do procesu zatwierdzania codziennie. Dzięki iOS 8 Apple dał programistom zupełnie nowe narzędzia i swobodę, o jakiej rok temu nawet nie marzyli. Rozszerzenia w postaci widżetów, sposobu komunikowania się aplikacji ze sobą czy możliwości dostępu do plików innych aplikacji.

Taka swoboda, która do niedawna była przywilejem systemu operacyjnego Android, prawdopodobnie nie była własnością Apple i już wkrótce zespół odpowiedzialny za zatwierdzanie aplikacji zaczął deptać programistów. Pierwszą ofiarą stała się aplikacja Launcher, która umożliwiała wybieranie kontaktów lub uruchamianie aplikacji z domyślnymi parametrami z Centrum powiadomień. Kolejny przereklamowany sprawa se zainteresowany kalkulatory funkcjonalne w Centrum Powiadomień aplikacji PCalc.

Zasady pisane i niepisane

Ostatnimi, którzy poznali drugą stronę niepisanych zasad, byli deweloperzy z Panic, którzy zmuszeni zostali do usunięcia funkcji przesyłania plików na iCloud Drive w aplikacji Transmit iOS. „Najlepszym sposobem, w jaki mogę wyjaśnić, dlaczego nie chcieli, aby funkcja Launchera istniała w systemie iOS, jest to, że nie pasowała ona do ich wizji działania urządzeń z systemem iOS” – skomentował autor Launchera.

Jednocześnie żaden z twórców wspomnianych aplikacji nie naruszył żadnych zasad, które Apple wydał dla nowych rozszerzeń. W wielu przypadkach oferował bardzo szeroką interpretację lub był dość niejasny. Według Apple powodem usunięcia kalkulatora PCalc był fakt, że w widżecie nie można wykonywać obliczeń. Jednakże w momencie zatwierdzania wniosku taka zasada nie istniała. Podobnie w tej sprawie argumentował zespół zatwierdzający Apple Przesyłaj strumieniowo iOS, gdzie aplikacja może podobno wysyłać tylko utworzone przez siebie pliki na iCloud Drive.

Oprócz dostępnych zasad, Apple najwyraźniej stworzył zestaw niepisanych zasad, których programiści uczą się dopiero wtedy, gdy zainwestują swój czas i zasoby w daną funkcję lub rozszerzenie, by po kilku dniach od przesłania do zatwierdzenia dowiedzieć się, że Apple tak robi z jakiegoś powodu nie podoba mi się to i nie zatwierdzi aktualizacji ani aplikacji.

Na szczęście deweloperzy nie są w takim momencie bezbronni. Dzięki nagłośnieniu tych spraw w mediach Apple cofnął część swoich złych decyzji i ponownie zezwolił na korzystanie z kalkulatorów w Centrum powiadomień, a możliwość wysyłania dowolnych plików na iCloud Drive powróciła do Transmit iOS (nowo Transmit na iOS). Jednak te decyzje oparte na niepisanych zasadach i ich unieważnienie kilka tygodni później pokazują rozbieżność w myśleniu i wizji aplikacji innych firm, a być może także wewnętrzną walkę wśród kadry kierowniczej Apple.

Trójgłowe przywództwo

App Store nie należy do kompetencji tylko jednego wiceprezesa Apple’a, a być może aż trzech. Według blogera Bena Thompsona App Store jest częściowo prowadzony przez Craiga Federighiego ze strony inżynierii oprogramowania, częściowo przez Eddy'ego Cue, który zajmuje się promocją i kuratorem App Store, a wreszcie Phila Schillera, który podobno kieruje zespołem zatwierdzającym aplikacje.

Uchylenie niepopularnej decyzji nastąpiło prawdopodobnie po interwencji jednego z nich, gdy cały problem zaczął być nagłaśniany w mediach. Najbardziej prawdopodobnym kandydatem jest Phil Schiller, który poza tym zajmuje się marketingiem Apple. Taka sytuacja nie daje Apple dobrego imienia w oczach opinii publicznej. Niestety nie wszyscy deweloperzy dostrzegli odwrócenie złej decyzji.

W przypadku zastosowania Warcaby doszło do tak absurdalnej sytuacji, że Apple najpierw nakazał zrezygnować z funkcjonalności widżetu, co umożliwiło uruchomienie aplikacji z określonymi parametrami, np. z zawartością schowka. Po usunięciu odmówił zatwierdzenia aktualizacji, twierdząc, że widget może niewiele zrobić. To tak, jakby Apple nie mógł się zdecydować, czego tak naprawdę chce. Jeszcze bardziej absurdalny w całej sytuacji jest fakt, że kilka tygodni wcześniej Apple promowało nową aplikację Drafts na stronie głównej App Store. Lewa ręka nie wie, co czyni prawica.

Cała sytuacja wokół zatwierdzenia rzuca zły cień na Apple, a szczególnie szkodzi całemu ekosystemowi, który firma tak usilnie buduje. Choć nie ma niebezpieczeństwa, że ​​programiści zaczną opuszczać platformę iOS, woleliby nie inwestować swojego czasu i zasobów w przydatne funkcje, tylko po to, aby sprawdzić, czy przejdą przez sieć niepisanych zasad App Store. Ekosystem straci tym samym wspaniałe rzeczy, które będą dostępne tylko na konkurencyjnej platformie, na czym stracą zarówno użytkownicy, jak i ostatecznie Apple. „Spodziewam się, że w nadchodzących miesiącach wydarzy się, co następuje: albo te szalone odmowy ustaną lub ustaną całkowicie, albo jeden z dyrektorów Apple straci pracę” – wyraził opinię Ben Thompson.

Skoro firma zdecydowała się odpuścić programistom i pozwolić na rzeczy, jakich w iOS nigdy wcześniej nie widziano, to i ona powinna mieć odwagę stawić czoła wyzwaniom deweloperów. Rozwiązanie z nieoczekiwanymi ograniczeniami jest słabszym rozwojowym odpowiednikiem Praskiej Wiosny. W końcu kim jest Apple, żeby zmuszać programistów do przestrzegania niepisanych zasad, gdy sam łamie te pisane? Aplikacje nie mogą wysyłać powiadomień o charakterze promocyjnym, podczas gdy dokładnie takie powiadomienia pochodziły z App Storeú w związku z wydarzeniem (RED). Chociaż miał dobre intencje, nadal stanowi bezpośrednie naruszenie własnych zasad. Najwyraźniej niektóre aplikacje są równiejsze…

Źródło: The Guardian
.