Zamknij reklame

Nie wiemy zbyt wiele na temat tego, jak będzie wyglądał nowy iPhone, choć wiele wskazuje na to, że otrzymamy 4-calowy wyświetlacz, choć nadal nie wiadomo, jak poradzi sobie z rozmiarem i rozdzielczością. serwer TechCrunch jednak wyszedł z ciekawą tezą, która przeniesie uwagę na inny element – ​​złącze.

Trzej producenci niezależnie potwierdzili mu, że pracują nad 19-pinowym złączem, które będzie znacząco różnić się od obecnego 30-pinowego złącza stacji dokującej. Powinien zapewne przypominać mniejszą wersję Thunderbolta, wszak na zmianę wskazywał już wcześniej dwa nowo ogłoszone stanowiska dla inżynierów, którzy mają zająć się tą częścią iPhone'a. Istnieje już od ponad dziewięciu lat, po raz pierwszy został wprowadzony w iPodzie trzeciej generacji i od tego czasu trafił do większości iPodów, a także iPhone'ów i iPadów. Wokół złącza dokującego rozwinęła się ogromna sieć akcesoriów, głównie pochodzących od stron trzecich.

Ale śmierć 30-pinowego złącza jest nieunikniona, po prostu zajmuje za dużo miejsca, o czym już wskazaliśmy napęd. Apple po prostu musi kiedyś dokonać radykalnego cięcia, choć nie będzie to dobra wiadomość zarówno dla producentów, jak i użytkowników korzystających z tego akcesorium i planujących zakup nowego iPhone'a. Kalifornijska firma z pewnością zaproponuje złoty środek, zapewne w postaci redukcji, która pozwoli na podłączenie ewentualnego 19-pinowego złącza dokującego, tak jak to miało miejsce w przypadku MagSafe 2. Przecież nawet nowy mniejsze złącze zasilania jest dobrym przykładem tego, dokąd zmierza Apple pod względem portów.

Nie bez powodu w swoich laptopach zamiast klasycznych, większych wersji zastosował mini DisplayPort, miniDVI czy miniVGA. Celem jest zaoszczędzenie jak największej ilości miejsca. Mniejsze złącze dałoby Jony'emu Ivo i jego zespołowi większą swobodę w projektowaniu telefonu. Nie oznacza to, że pojawi się on od razu w modelu, który zaprezentuje się po wakacjach, ale niemal na pewno zobaczy go kolejna, siódma generacja.

Źródło: TechCrunch.com
.