Zamknij reklame

Zombie cieszą się ogromną popularnością już od kilku lat. Jednak największą popularność opowieści o nieumarłych osiągnięto w połowie lat 2015. Wraz z komiksami i serią Walking Dead przybyło kilka mniej lub bardziej udanych gier o zombie. Polskie studio Techland w ciągu kilku lat wydało dwa wartościowe dzieła. Nasi północni sąsiedzi, znani z westernowej serii Call of Juarez, najpierw zasłynęli dzięki tropikalnemu piekle zombie Dead Island, by w XNUMX roku kontynuować to rewolucyjnym Dying Light. Zasiał epidemię tajemniczego wirusa w otwartym świecie, podobnym do swojej wyspiarskiej poprzedniczki, ale dał możliwość poruszania się po nim z niespotykaną dotąd swobodą.

Dying Light to gra pierwszoosobowa, w której wcielasz się w agenta specjalnego Kyle’a Cran’a, którego zadaniem jest odkrycie źródła tajemniczej epidemii w bliskowschodnim mieście Harran. Tam spotyka ulice pełne zombie. W ciągu dnia są powolne i niezdarne, ale w nocy stają się niebezpiecznie zwinnymi wrogami, na których zawsze trzeba uważać. Gra wyróżnia się przede wszystkim naciskiem na mechanikę parkour. Kyle może z łatwością wspinać się po dachach, skakać z okapu na okap lub zjeżdżać po pochyłych dachach suchego miasta. Hak służy do ułatwienia wchodzenia na dachy, dzięki czemu można poczuć się jak biedniejszy krewny Batmana.

Jako gra mocno osadzona w gatunku survivalu, Dying Light nie daje nic za darmo. Masz mało zdrowia i wytrzymałości, więc musisz dokładnie przemyśleć swoje indywidualne ruchy. Uniemożliwią ci to głównie zwykli zarażeni, lecz czasami pojawi się nieumarły posiadający różne specjalne zdolności. Gra spotkała się z ciepłym przyjęciem krytyków w momencie premiery, ale była krytykowana za obsługę techniczną. Jednak z biegiem czasu zostało to znacznie ulepszone, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby udać się do Harranu w jego najlepszej jak dotąd formie.

Dying Light kupisz tutaj

.