Zamknij reklame

Apple wprowadziło iPhone'a X w 2017 roku, a wycięcie na aparat TrueDepth po raz pierwszy zmodyfikowało dopiero w zeszłym roku w iPhone'ie 13. Teraz mocno oczekuje się, że jego usunięcie nastąpi 7 września, przynajmniej z modeli iPhone'a 14 Pro (Max). . Jak jednak pod tym względem radzi sobie konkurencja ze strony telefonów z Androidem? 

Aby bardziej odróżnić serię podstawową od serii profesjonalnej i ze względu na koszty, Apple zastosuje przeprojektowanie otworu tylko w droższych wersjach. iPhone 14 zachowa zatem wycięcie, które pokazał w zeszłym roku iPhone 13. W przypadku modeli natomiast przejdą na tzw. rozwiązanie przelotowe, choć co do tego oznaczenia możemy się sporo kłócić tutaj, bo na pewno nie będzie to otwór przelotowy.

Najpierw spekulowano, że układ przedniego aparatu i jego czujników będzie miał kształt miękkiego „i” w orientacji poziomej, czyli że typowy otwór zostanie uzupełniony owalem z czujnikami. Teraz pojawiły się doniesienia, że ​​w przestrzeni pomiędzy tymi elementami na wyświetlaczu zostaną wyłączone piksele, aby ogólny kształt był bardziej spójny. W finale możemy zobaczyć jeden dłuższy czarny rowek. Oprócz tego powinna wyświetlać sygnalizację użycia mikrofonu i kamery, czyli pomarańczowe i zielone kropki, które w orientacji pionowej wyświetlają się teraz po prawej stronie obok wycięcia.

Jest to weryfikacja biometryczna 

Kiedy Apple wypuścił iPhone'a X, wielu producentów zaczęło kopiować jego wygląd i samą funkcję, czyli uwierzytelnianie użytkownika za pomocą skanu twarzy. Chociaż nadal to tutaj oferują, nie jest to weryfikacja biometryczna. W zdecydowanej większości zwykłych telefonów przedniemu aparatowi nie towarzyszą żadne czujniki (jest jeden, ale zazwyczaj ma on jedynie regulować jasność wyświetlacza itp.) i dlatego jedynie skanuje twarz. I to jest różnica. Ten skan twarzy nie jest wymagany do pełnego uwierzytelnienia biometrycznego i dlatego jest wystarczający, aby uzyskać dostęp do telefonu, ale zazwyczaj nie jest wymagany w przypadku aplikacji płatniczych.

Producenci wycofali się z tego, bo technologia była droga i w ich przypadku nie do końca doskonała. Przyniosło im to tę zaletę, że praktycznie wystarczy im umieszczenie aparatu do selfie w typowym okrągłym otworze, czy wycięciu w kształcie kropli, bo wokół aparatu nie ma nic poza głośnikiem, pomiędzy którym dość umiejętnie chowają się wyświetlacz i górną ramkę obudowy (tutaj Apple nadrabia zaległości). Efektem jest oczywiście to, że zaoferują większą powierzchnię wyświetlacza, bo nie oszukujmy się, przestrzeń wokół wycięcia iPhone'a jest po prostu bezużyteczna.

Ponieważ jednak muszą także zapewnić użytkownikowi odpowiednie uwierzytelnianie biometryczne, nadal polegają na czytnikach linii papilarnych. Przeniesiono je z tyłu urządzenia nie tylko na przycisk zasilania, ale także pod wyświetlacz. Czytniki ultradźwiękowe i inne sensoryczne umożliwiają zatem weryfikację biometryczną, ale ich niezawodność również jest nadal przedmiotem wielu przypuszczeń. Nawet przy nich, jeśli masz problemy skórne lub masz brudne lub mokre ręce, nadal nie możesz odblokować telefonu ani kupić hot doga w kiosku na placu (oczywiście istnieje możliwość wpisania kodu) .

Pod tym względem FaceID jest znacznie bezpieczniejszy i przyjemniejszy w obsłudze. Rozpoznaje Cię, nawet jeśli zapuścisz włosy lub brodę, nosisz okulary lub nawet jeśli zakrywasz drogi oddechowe maską. Przeprojektowując wycięcie, Apple zrobi stosunkowo duży krok, w którym uda mu się zminimalizować swoją technologię, która po pięciu latach nadal jest oryginalna i maksymalnie użyteczna, tak że nie będzie potrzeby szukać dla niej alternatyw. Przyszłość z pewnością przyniesie same sensory ukryte pod wyświetlaczem, tak jak ma to miejsce obecnie w przypadku przednich aparatów telefonów, zwłaszcza chińskich producentów (oraz Samsunga Galaxy Z Fold3 i 4), choć jakość wykonania jest tu wciąż dyskusyjna. 

.