Zamknij reklame

Zapomnijmy teraz o tym, co zalecał Steve Jobs. Od czasu premiery pierwszego iPhone'a minęło już sporo wody, a trendy wyraźnie się rozwijają. Większy może nie znaczy lepszy, ale większy wyraźnie oferuje więcej. Im większy masz wyświetlacz, tym więcej treści możesz na nim zmieścić, choć czasami kosztem użyteczności. Jeśli Apple rzeczywiście wprowadzi w tym roku iPhone 14 Maks., będzie ogromnym sukcesem sprzedażowym. 

Apple próbowało. Niestety, może niezbyt radośnie. Wysłuchał użytkowników i przyniósł iPhone'a mini, ale jego sprzedaż szybko pokazała, że ​​ci, którzy najwięcej krzyczeli, ostatecznie nie byli w stanie w ogóle „wspierać” takiego modelu. Ponadto tendencja innych sprzedawców jest dokładnie odwrotna. Ciągle próbują urosnąć, nawet pies nie będzie szczekał na ich małe telefony. Apple może teraz wreszcie odrobić lekcje i choć trochę spróbować dotrzymać kroku innym producentom.

Zaledwie dwa miesiące po wejściu do sprzedaży iPhone’a z serii 12, z raportu analityków CIRP wynika, że ​​model mini odpowiadał za zaledwie 6% sprzedaży, podczas gdy iPhone 12 – 27%, natomiast iPhone 12 Pro i iPhone 12 Pro Max każdy z nich miał 20%. Większość nawet nie spodziewała się, że zobaczymy iPhone'a 13 mini.

Stopniowy wzrost 

Dopiero iPhone 5 przyniósł wzrost wyświetlacza. Kontynuowano to w modelach Plus, w przypadku bezramkowych iPhone'ów jest to oznaczenie Max. Ale zanim Apple zaprezentowało tylko dwa nowe telefony z tej samej serii, teraz jest ich cztery. Zwracamy jednak uwagę, że jeśli zależy nam na dużym wyświetlaczu, wybór mamy właściwie tylko w wariancie Pro Max, kiedy zdecydowana większość użytkowników nie potrzebuje oznaczenia Pro. Wrzesień już tuż tuż i coraz silniejsze są informacje, że w tym roku Apple obetnie model mini, a wręcz przeciwnie, wprowadzi model Max w podstawowym oznaczeniu. I jest to absolutnie słuszna decyzja.

Małe telefony mogły być fajne w swoich czasach, ale teraz są po prostu przestarzałe. W dzisiejszych czasach nawet podstawowy iPhone lub mniejszy model iPhone'a Pro można właściwie uznać za mały telefon, ponieważ oba mają ten sam rozmiar ekranu 6,1 cala. Ale świat Androida w większości pnie się w górę, a fani Apple mogą denerwować się, że większe urządzenia po prostu wyglądają bardziej ekskluzywnie. Przecież od wielu lat Samsung również realizuje strategię wprowadzenia na rynek trzech telefonów z serii Galaxy S, różniących się wielkością wyświetlacza, a w ostatnich latach z biegiem czasu wymyślił także edycję „fanską”, która rozszerza tę serię o jeszcze jeden rozmiar (i wtedy oczywiście miliard modeli z serii A i M, które skalują rozmiary wyświetlaczy o niemal 0,1").

Cena i funkcje 

Jeśli Apple wypuści iPhone'a 14 Plus lub 14 Max, który osiągnie ten sam rozmiar ekranu co iPhone 13 Pro Max, ale nie będzie miał tych „Pro” funkcji, będzie to wyraźny hit sprzedażowy. Klienci będą mogli kupić większy telefon za mniejsze pieniądze niż wersja Pro Max, która nie korzysta nawet z wielu jego funkcji, a jedynie wymaga większego wyświetlacza. Tak, prawdopodobnie nadal będzie miał wycięcie zamiast otworów oczekiwanych od modeli 14 Pro, ale to najmniej.

Ale dla Apple bardzo ważne będzie zrównoważenie różnic między wersją podstawową a Pro. Teraz bezpośrednio konkurowały ze sobą jedynie modele 6,1”, gdy klient zdecydował, czy w przypadku modelu Pro skorzystać ze wszystkich dodanych opcji, a jeśli odpowiedział „nie”, zdecydował się na model bez tego pseudonimu. Ci, którym zależało na jak największym wyświetlaczu, nie mieli się nad czym zastanawiać. Teraz jednak całkiem możliwe, że popularność największego obecnie telefonu Apple’a spadnie, bo będzie miał w swojej stajni godnego konkurenta, który będzie okrojony w funkcje, ale też będzie tańszy. 

.