Max Lantern to zabytkowa latarka akumulatorowa 3 w 1, która wyraźnie udowadnia, że chociaż może nam się wydawać, że wszystko zostało już wyjaśnione, tak nie jest. Pewnie byś o tym nie pomyślał. To nie tylko źródło światła, ale także nawilżacz powietrza czy power bank.
Brzmi naprawdę dziko, ale o dziwo wygląda całkiem funkcjonalnie. Przecież być może nawet jego twórcy, którym zależało jedynie na zebraniu w ramach Kickstartera 5 tysięcy dolarów, nie do końca wierzyli w swój projekt. Jednak darczyńcy przesłali im już ponad 000 tysięcy dolarów i widać, że projekt zostanie zrealizowany. Poza tym do końca kampanii pozostało mu jeszcze 85 dni.
Max Lantern to zatem przede wszystkim lampa, która ma towarzyszyć wieczornej atmosferze, czy to w pobliżu namiotu, przyczepy kempingowej, czy po prostu na twoja pergola lub sypialnia, jeśli o to chodzi. Oferuje trzy ustawienia światła (ciepłe, mieszane i chłodne) oraz tryb płomienia, który wygląda jak prawdziwy ogień płonący w lampie. Ponieważ spełnia również funkcję nawilżacza powietrza, wydobywająca się para wyraźnie przypomina dym. Ale oczywiście będziesz używać nawilżacza częściej w pomieszczeniach zamkniętych. Co gorsza, latarnia jest również źródłem urządzeń elektronicznych, ponieważ ma baterię 9 mAh.
Latarnia jest stosunkowo kompaktowa i zawiera na korpusie elementy sterujące umożliwiające zmianę trybów. Bateria wystarcza na aż 18 godzin pracy latarki (w trybie ciepłego światła, która ma 20 lumenów), ładowana jest poprzez port USB-C. Może pracować przez 2,5 godziny w trybie oświetlenia i nawilżacza. Pojemnik na wodę ma pojemność 100 ml. Wbudowany system bezpieczeństwa zapobiega wyciekaniu wody, a także automatyczne wyłączanie.
Na początku kampanii latarnię można było kupić za 49 dolarów, teraz jest to już 56 dolarów. Pełna cena wyniesie wówczas 89 dolarów (ok. 2 CZK). Alternatywnie możesz także kupić obudowę za 000 USD. Wysyłka odbywa się na całym świecie i powinna rozpocząć się już w kwietniu, więc zdążysz na cały sezon kempingowy. Kampanię można znaleźć na Kickstarterze tutaj.
P. Kos, uwierz mi, nie musimy tego mieć. Chociaż uważam, jak to zwykle tutaj piszę, że jest to „brutalne”.