Zamknij reklame

W ostatnich miesiącach szeroko dyskutowanym tematem było tzw. sideloading na iOS (czyli iPadOS). Zawdzięczać to możemy przede wszystkim sprawie Epic Games vs Apple, w której gigant Epic wytyka monopolistyczne zachowania koncernu Apple, który pobiera wygórowane opłaty za indywidualne płatności w App Store i nie pozwala użytkownikom (ani programistom ), aby skorzystać z dowolnej innej opcji. Wiąże się to również z tym, że w tych systemach mobilnych nie da się nawet zainstalować aplikacji pochodzących z niezweryfikowanych źródeł. Krótko mówiąc, jedynym sposobem jest App Store.

Jeśli jednak spojrzymy na konkurencyjnego Androida, sytuacja jest tam diametralnie inna. To Android od Google pozwala na tzw. sideloading. Ale co to właściwie oznacza? Sideloading odnosi się do możliwości instalowania aplikacji z zewnętrznych oficjalnych źródeł, gdy np. plik instalacyjny jest pobierany bezpośrednio z Internetu, a następnie instalowany. Systemy iOS i iPadOS są pod tym względem znacznie bezpieczniejsze, ponieważ wszystkie aplikacje dostępne w oficjalnym App Store przechodzą szczegółową kontrolę. Gdy weźmiemy pod uwagę, że możliwość instalacji wyłącznie z własnego sklepu, w połączeniu z opłatami, których nie da się uniknąć, sprawia, że ​​Apple osiąga solidny zysk, to ma to też drugą zaletę – większe bezpieczeństwo. Nic więc dziwnego, że gigant transportu bocznego z Cupertino zaciekle walczy z tymi systemami.

Czy pojawienie się załadunku bocznego wpłynie na bezpieczeństwo?

Oczywiście pojawia się pytanie, czy ten argument o bezpieczeństwie nie jest trochę dziwny. Gdyby coś podobnego miało się wydarzyć, użytkownicy mieliby przecież wybór, czy chcą skorzystać z oficjalnego (i prawdopodobnie droższego) sposobu w postaci App Store, czy też pobrać dany program lub grę ze strony internetowej bezpośrednio od dewelopera. W takim przypadku fani Apple, dla których bezpieczeństwo jest priorytetem, nadal będą mogli znaleźć swojego faworyta w sklepie Apple Store i uniknąć w ten sposób możliwości sideloadingu. Tak przynajmniej na pierwszy rzut oka wygląda sytuacja.

Jeśli jednak spojrzymy na to z „trochę większego dystansu”, widać, że nadal jest trochę inaczej. W grę wchodzą w szczególności dwa czynniki ryzyka. Oczywiście doświadczony użytkownik nie musi dać się złapać na fałszywą aplikację i w zdecydowanej większości przypadków świadomy zagrożeń skieruje się od razu do App Store. Jednak ta sytuacja nie musi dotyczyć wszystkich, zwłaszcza dzieci i seniorów, którzy nie są w tej dziedzinie na tyle wprawni i łatwiej można na nie wpłynąć, np. zainstalować złośliwe oprogramowanie. Z tego punktu widzenia ładowanie boczne może naprawdę stanowić czynnik ryzyka.

Fortnite na iOS
Fortnite na iPhone'a

W tym drugim przypadku możemy postrzegać Apple jako stosunkowo dobrze funkcjonujący organ kontrolny, za który po prostu trzeba trochę dopłacić. Ponieważ wszystkie aplikacje z App Store muszą przejść aprobatę, tylko w minimalnych przypadkach ryzykowny program faktycznie przechodzi pomyślnie i w ten sposób staje się dostępny publicznie. Gdyby sideloading został dopuszczony, część deweloperów mogłaby całkowicie wycofać się ze sklepu Apple i oferować swoje usługi wyłącznie za pośrednictwem oficjalnych stron internetowych lub innych sklepów łączących wiele aplikacji. Stracilibyśmy w tym momencie tę niemal niewidoczną zaletę kontroli i nikt nie byłby w stanie z góry dokładnie sprawdzić, czy dane narzędzie jest bezpieczne i sprawne.

Ładowanie boczne na komputerze Mac

Ale kiedy patrzymy na komputery Mac, zdajemy sobie sprawę, że ładowanie boczne działa na nich całkiem normalnie. Chociaż komputery Apple oferują swój oficjalny Mac App Store, nadal można na nich instalować aplikacje pobrane z Internetu. Pod względem modelu bliżej im do Androida niż iOS. Ale swoją rolę odgrywa w tym także technologia o nazwie GateKeeper, która dba o bezpieczne otwieranie aplikacji. Dodatkowo domyślnie komputery Mac pozwalają na instalowanie tylko aplikacji z App Store, co oczywiście można zmienić. Jednak gdy tylko komputer rozpozna program, który nie jest podpisany przez programistę, nie pozwoli go uruchomić - wynik można ominąć w Preferencjach systemowych, ale nadal jest to niewielka ochrona dla zwykłych użytkowników.

Jaka będzie przyszłość?

Obecnie możemy jedynie spekulować, czy Apple wprowadzi sideloading również na iOS/iPadOS, czy też pozostanie przy obecnym modelu. Można jednak z całą pewnością stwierdzić, że jeśli nikt nie zleci podobnej zmiany gigantowi z Cupertino, to na pewno nie zostanie ona podjęta. Oczywiście pieniądze odgrywają w tym dużą rolę. Gdyby Apple postawił na sideloading, pozbawiłby się znacznych sum, które codziennie wpływają do jego kieszeni dzięki opłatom za zakupy w aplikacji lub zakupy samych aplikacji.

Z drugiej strony pojawia się pytanie, czy rzeczywiście ktoś ma prawo nakazać Apple zmianę. Prawda jest taka, że ​​z tego powodu użytkownicy i programiści Apple nie mają dużego wyboru, a z drugiej strony trzeba zdać sobie sprawę, że gigant jako taki stworzył swoje systemy i sprzęt całkowicie od podstaw i – z pewną przesadą – ma więc prawo zrobić z nimi co chce

.