Zamknij reklame

W dzisiejszej recenzji przyjrzymy się gorącemu nowemu produktowi świata tabletów w postaci 11-calowego iPada Pro. Apple wprowadziło go na rynek już w kwietniu, ale dopiero niedawno trafił na półki sklepowe, dlatego też dopiero teraz zaczynają pojawiać się pierwsze obszerne recenzje. Jak więc nowy produkt wypadł w naszym teście? 

Na pierwszy rzut oka (być może) nie jest to interesujące

11-calowy model tegorocznego iPada Pro jest (niestety) mniej interesującym egzemplarzem, gdyż w odróżnieniu od większego brata nie posiada wyświetlacza z podświetleniem mini LED, który swoimi funkcjami dorównuje Pro XDR Display. Jednak nowy produkt i tak zasługuje na uwagę, gdyż przez co najmniej najbliższe dwanaście miesięcy będziemy go postrzegać jako najpotężniejszego XNUMX-calowego iPada w ofercie Apple. Przejdźmy zatem od razu do rzeczy. 

iPad Pro M1 Jablikar 40

Jeśli chodzi o opakowanie tabletu, Apple tradycyjnie wybiera białe papierowe pudełko ze zdjęciem produktu na górze wieczka, naklejką z informacjami o produkcie na spodzie pudełka oraz napisem iPad Pro i jabłka na strony. W szczególności do naszego biura przybył wariant gwiezdnej szarości, który jest przedstawiony na pokrywie za pomocą czerwono-pomarańczowo-różowej tapety, którą Apple ujawnił podczas prezentacji tabletu podczas niedawnego Keynote. Dzięki temu iPad standardowo umieszczany jest w pudełku, bezpośrednio pod pokrywką, owinięty mleczną matową folią, która chroni go przed wszelkimi potencjalnymi uszkodzeniami podczas transportu. Jeśli chodzi o pozostałą zawartość opakowania, pod iPadem znajdziemy metrowy kabel zasilający USB-C/USB-C, zasilacz USB-C o mocy 20 W i oczywiście sporo literatury z naklejkami Apple. Nic dodać nic ująć. 

Pod względem designu tegoroczny 11-calowy iPad Pro jest całkowicie identyczny z tym, który Apple zaprezentował wiosną ubiegłego roku. Można więc spodziewać się urządzenia o wysokości 247,6 mm, szerokości 178,5 mm i grubości 5,9 mm. Warianty kolorystyczne tabletu również są takie same – Apple po raz kolejny postawiło na gwiezdną szarość i srebro, choć powiedziałbym, że tegoroczna gwiezdna szarość jest nieco ciemniejsza od ubiegłorocznej wersji. Nie jest to jednak nic dziwnego w przypadku produktów Apple – odcienie jej produktów (nawet jeśli mają tę samą nazwę) różnią się bardzo często. Oprócz kolorów Apple po raz kolejny postawił na ostre krawędzie i wąskie ramki wokół wyświetlacza Liquid Retina, co nadaje tabletowi przyjemny, nowoczesny charakter. Jasne, na ten look stawiał od 2018 roku, ale osobiście jeszcze na mnie nie spojrzał i myślę, że nie jestem sama. 

Ponieważ o wyświetlaczu Liquid Retina pisaliśmy już w poprzednich wierszach, poświęćmy mu trochę tej recenzji, choć może w pewnym sensie nie jest to konieczne. Kiedy spojrzysz na specyfikację techniczną tabletu, przekonasz się, że jest to ten sam panel, który ma ubiegłoroczny model, a nawet ten z 2018. Otrzymujesz więc wyświetlacz o rozdzielczości 2388 x 1688 pikseli przy 264 ppi, obsługa P3 , True Tone, ProMotion lub o jasności 600 nitów. Jeśli mam być całkowicie szczery, muszę, podobnie jak w poprzednich latach, pochwalić Liquid Retina w iPadzie Pro, bo to jeden z najlepszych paneli LCD, jakie można sobie wyobrazić. Jest jednak jedno duże ale. Najlepsza jest Liquid Retina XDR z podświetleniem mini LED, która została dodana do modelu 12,9”, z czego osobiście jestem dość smutna. W przypadku iPada Pro chciałby widzieć zawsze to, co najlepsze i bez żadnych różnic, co w tym roku się nie zdarza. Różnica pomiędzy modelem Liquid Retina 11” a modelem Liquid Retina XDR 12,9” jest uderzająca – przynajmniej w wyświetlaczu w kolorze czarnym, który w XDR jest zbliżony do OLED-a. Nic jednak nie da się zrobić, bo musimy zadowolić się słabszymi możliwościami wyświetlacza 11-calowego modelu i mieć nadzieję, że w przyszłym roku Apple również zdecyduje się umieścić w nim to, co ma do dyspozycji. Ale proszę, nie traktuj poprzednich linijek jako oznaki, że Liquid Retina jest zła, niewystarczająca lub coś w tym rodzaju, ponieważ wcale tak nie jest. Wyświetlacz po prostu nie jest na poziomie, na jaki w moich oczach zasługuje seria Pro. 

iPad Pro M1 Jablikar 66

Nie ma też zmian w aparacie, który w specyfikacji technicznej jest całkowicie identyczny z tym, jakiego używał Apple w ubiegłorocznej generacji. Innymi słowy, oznacza to, że otrzymujesz podwójny aparat składający się z obiektywu szerokokątnego 12 MPx i teleobiektywu 10 MPx, który jest uzupełniony lampą błyskową LED i skanerem 3D LiDAR. Biorąc pod uwagę specyfikację techniczną, chyba jasne jest, że w takim zestawie nie zrobisz złego zdjęcia. W podobnym tonie można też mówić o brzmieniu, które od zeszłego roku się nie zmieniło, ale ostatecznie nie ma to większego znaczenia, bo jest na znakomitym poziomie, który po prostu będzie bawił. Jest więcej niż wystarczający do słuchania muzyki lub oglądania filmów lub seriali. A wytrzymałość? Jak gdyby Apple też na to nie „sięgnęło” i tak jak w zeszłym roku można liczyć na 9 godzin przeglądania sieci po Wi-Fi lub 12 godzin podczas przeglądania sieci przez LTE. Wartości te mogę ze spokojem serca potwierdzić z praktyki, z tym, że gdy używałem tabletu do normalnej pracy biurowej bez włączonego Safari, wytrzymywałem aż XNUMX godzin z tym, że część tego procenta jeszcze wyczerpałem w wieczór w łóżku. 

W podobnym duchu – czyli w duchu wskazania tej samej specyfikacji, co iPad Pro 2020 – mógłbym bez przesady jeszcze długo mówić. Nowe iPady obsługują także Apple Pencil 2, który ładujesz za pomocą magnetycznego złącza ładowania z boku, są też wyposażone w Smart Connectors z tyłu, a także mają Face ID w górnej ramce. Prawie chcę powiedzieć, że film, za pomocą którego Apple przedstawił nowy produkt na Keynote, był jak najbardziej trafny. Na filmie Tim Cook jako tajny agent usunął chip M1 z MacBooka, a następnie zainstalował go w iPadzie Pro, który wygląda jak model z zeszłego roku. I to jest dokładnie to, co faktycznie się wydarzyło. O ile w niektórych przypadkach to wystarczy, w innych nie. 

iPad Pro M1 Jablikar 23

Świetny sprzęt depcze słabsze oprogramowanie – przynajmniej na razie 

Ostatnie zdanie poprzedniego akapitu mogło wywołać u Ciebie nieprzyjemne napięcie i jednocześnie pytanie o to, co nowy iPad Pro 11” może nie wystarczyć użytkownikom. Odpowiedź na to pytanie jest prosta, ale też na swój sposób złożona. Jeśli jako wskaźniki wydajności weźmiemy testy wydajności za pomocą różnych aplikacji porównawczych, odkryjemy, że nowość jest, krótko mówiąc, niesamowitą bestią. Tak naprawdę ubiegłoroczny iPad Pro przechodzi wszelkie testy i podobnie jak wszystkie inne tablety w globalnej ofercie. W końcu ani jedno, ani drugie! Przecież w środku bije procesor, którego Apple nie bał się używać nie tylko w MacBooku Air czy Pro, ale także w swoim stacjonarnym komputerze iMac. Dla nas wszystkich jest chyba jasne, że M1 nie można opisać jako jakiegoś niesprawnego ogłuszacza. W końcu ze względu na 8 rdzeni procesora i 8 rdzeni procesora graficznego byłaby to prawdziwa zniewaga. 

Jednak wydajność to jedno, a jej użyteczność, czy jak kto woli, wykorzystanie to inna, niestety zupełnie inna sprawa. W tym przypadku jednak nie jest to wina chipa M1, a systemu operacyjnego, który de facto powinien przekazywać Ci swoją wydajność poprzez aplikacje i możliwości jego wykorzystania. I niestety tak nie jest, a raczej nie tak, jak powinno. Osobiście przez ostatnie kilka dni starałem się jak najwięcej korzystać z iPada i choć nie spotkałem praktycznie żadnego zadania, przy którym miałby on problem pod względem wydajności (czy mowa o grach, czy edytorach graficznych , wszystko po prostu działa na jednym z gwiazdką), ze względu na ogromne w skrócie, nie jesteś w stanie w żaden kompleksowy sposób wykorzystać ograniczeń tabletów iPadOS - to znaczy, jeśli nie jesteś typem użytkownika mobilnego, który po prostu dostaje razem w „oddzielnym” środowisku. Krótko mówiąc i dobrze, brakuje mu jakiejkolwiek prostoty, która pozwalałaby na szybkie i intuicyjne korzystanie z poszczególnych funkcji w całym systemie i która faktycznie zajmowałaby procesor tak, jak powinien i powinien. Jaki jest dla mnie pożytek z tego, że edytor graficzny działa idealnie, a całe renderowanie jest szybkie, jeśli w rezultacie muszę go używać na iPadzie w połączeniu z innym oprogramowaniem w znacznie bardziej skomplikowany sposób niż na macOS? Na pewno nie można powiedzieć, że jest to bezużyteczne, ale jednocześnie nie mogę powiedzieć, że jest w porządku i nie ma to znaczenia. Strasznie mi to przeszkadza. To właśnie iPadOS całkowicie zabija hasło Apple’a „twój następny komputer nie będzie komputerem”. Tak, drogi Apple, na pewno tak będzie – przynajmniej jeśli iPadOS nadal będzie mobilnym systemem operacyjnym dla przerośniętych iPhone’ów. 

iPad Pro M1 Jablikar 67

Tak, poprzednie linijki mogą wydawać się dość ostre po pierwszym czytaniu. Z biegiem czasu jednak zdecydowana większość z Was, podobnie jak ja, zorientuje się, że są w pewnym sensie najlepszym „hejterem”, jaki może spaść na „głowę” nowych iPadów Pro. Dlaczego? Ponieważ jest to proste i łatwe do rozwiązania. Dzięki aktualizacjom oprogramowania Apple ma szansę ulepszyć iPadOS w taki sposób, że naprawdę zamienia go w mały macOS i tym samym odblokowuje potencjał M1 w nowym iPadzie Pro tak, jak powinien i powinien być. Czy to zrobi, czy nie, prawdopodobnie nikt z nas w tej chwili nie jest w stanie przewidzieć, ale samo istnienie takiej możliwości jest bardziej pozytywne, niż gdybym w poprzednich wierszach oczerniał sprzęt, którego Apple po prostu nie może zmienić z wygody jego biuro jednym pstryknięciem palca. Miejmy nadzieję, że WWDC pokaże nam, że Apple poważnie podchodzi do swojej koncepcji iPadów jako komputerów i popchnie iPadOS w kierunku niezbędnym do jego realizacji. W przeciwnym razie można do nich załadować wszystko, ale i tak nie skłoni to użytkowników Apple do zmiany Maców na iPady. 

iPad Pro M1 Jablikar 42

Profesjonalista w każdym calu 

O ile Apple’a należy krytykować za iPadOS i jego umiejętność wydobycia wszystkiego z brutalnie potężnego procesora, o tyle należy go pochwalić za kilka innych ulepszeń sprzętowych skierowanych do profesjonalistów. Najciekawszą rzeczą moim zdaniem jest obsługa sieci 5G, dzięki której tablet jest w stanie komunikować się ze światem z niesamowitą prędkością w miejscach o wystarczającym zasięgu. Przykładowo taki transfer danych poprzez magazyn internetowy nagle staje się sprawą wielokrotnie krótszą niż w przypadku wcześniejszego korzystania z LTE. Jeśli więc jesteś uzależniony od takich działań, Twoja produktywność ucierpi. Z biegiem czasu będzie on coraz bardziej rósł, w miarę jak operatorzy będą zwiększać zasięg sieci 5G. Obecnie jest nadal dostępny w Czechach i na Słowacji jako szafran. 

Kolejnym świetnym gadżetem, który kręci się wokół łączności, jest wdrożenie obsługi Thunderbolt 3 dla portu USB-C, dzięki czemu tablet uczy się komunikować z akcesoriami z ekstremalną prędkością transferu 40 Gb/s. Jeśli więc często przenosisz duże pliki kablem, nowy iPad Pro znacząco poprawi Twoją wydajność – klasyczny USB-C obsłuży maksymalnie 10 Gb/s. Jasne, prawdopodobnie na kilku zdjęciach nie docenisz tej szybkości, ale gdy przeciągniesz dziesiątki lub setki gigabajtów, a nawet terabajtów, z pewnością będziesz zadowolony z zaoszczędzonego czasu. A skoro mowa o terabajtach, podczas gdy zeszłoroczna generacja została skonfigurowana z maksymalnie 1 TB pamięci, tegoroczny Apple z przyjemnością wyposaży Cię w chip pamięci o pojemności 2 TB. Prawdopodobnie więc ograniczenia miejsca na dysku nie będą Ci przeszkadzać – a przynajmniej nie tak szybko, jak w poprzednich latach. 

Z poprzednich linii tegoroczna generacja iPada Pro jest urządzeniem bardzo ciekawym. Jednocześnie nie mniej ciekawa jest jego cena, która przynajmniej w zasadzie jest w moich oczach stosunkowo korzystna. Za wariant 128 GB w wersji WiFi zapłacimy Apple przyzwoite 22 990 CZK, za 256 GB następnie 25 790 CZK, za 512 GB 31 390 CZK, za 1 TB 42 590 CZK i za 2 TB 53 790 CZK. Jasne, wyższe konfiguracje mają dość brutalną cenę, ale czy kwota 22 990 CZK za drugi najlepszy tablet na świecie (jeśli za numer jeden uznamy iPada Pro 12,9” (2021)) jest naprawdę nie do udźwignięcia? 

iPad Pro M1 Jablikar 35

streszczenie

Moim zdaniem iPada Pro 11” (2021) nie można oceniać inaczej niż jako tablet ze świetnym sprzętem, który ekstremalnie obciąża swoje oprogramowanie. Oczywiście użytkownicy, którym nie przeszkadzają ograniczenia systemów mobilnych, będą z niego zadowoleni, bo po prostu uprzyjemni im to pracę dzięki brutalnemu chipowi M1, ale reszta z nas – czyli ci z nas odzwyczajeni od otwartość systemów operacyjnych – na razie będzie mu bardzo trudno to zrozumieć. Krótko mówiąc, nie zapewni nam tego, czego byśmy od niego oczekiwali – czyli przynajmniej nie w formacie, który pozwalałby na taką samą lub przynajmniej podobną użyteczność tabletu, jak Mac. Pozostaje zatem mieć tylko nadzieję, że Apple pojawi się na nadchodzącej konferencji WWDC i pokaże iPadOS, który wyniesie nowość na zupełnie nowy poziom. Jeśli jednak chcesz od razu wybaczyć jej obecne błędy właśnie dlatego, że z jakiegoś powodu iPadOS Ci odpowiada, nie krępuj się! 

11-calowego iPada Pro M1 możesz kupić bezpośrednio tutaj

iPad Pro M1 Jablikar 25
.