Zamknij reklame

Recenzja Apple Watch 8 znalazła się na mojej top liście artykułów, które chcę napisać w tym roku dla naszego magazynu. Bardzo podoba mi się Apple Watch jako taki, a ponieważ używam go od lat, zawsze cieszę się z okazji wypróbowania jego najnowszej generacji i zrobienia mu pewnego zdjęcia wśród pierwszych zwykłych ludzi na świecie, nawet jeśli nie jest to zawsze dobry. A że Apple Watch 8 towarzyszy mi od zeszłego piątku, to teraz czas na ich recenzję, która, miejmy nadzieję, odpowie na wszystkie Wasze pytania dotyczące funkcjonalności i tym podobnych. Jeżeli jednak tak nie jest, śmiało pytaj w komentarzach. Jeśli będę w stanie odpowiedzieć, chętnie wszystko wyjaśnię.

Stary, ale wciąż ładny projekt

Apple Watch Series 8 pojawił się podobnie jak w zeszłym roku w wariantach rozmiarów 41 i 45 mm z wyjątkowo wąską ramką wokół wyświetlacza. Dzięki temu, zdaniem Apple, powierzchnia wyświetlaczy Series 8 jest o 20% większa niż w przypadku SE 2. Dostępne są „tylko” w 40 i 44 mm, ale jednocześnie mają szersze ramki wokół wyświetlacza, za które logicznie płacą dodatkowo. Dość zaskakujące jest jednak to, że w tym roku Apple wdrożyło tylko cztery warianty kolorystyczne, z czego dwa również są do siebie bardzo zbliżone. Mówimy konkretnie o srebrze i gwiaździstej bieli, którą uzupełniają atrament i czerwień, ale tylko w wersji aluminiowej. Zegarki stalowe są wówczas klasycznie barwione w wariantach czarnym, srebrnym i złotym. Wróćmy jednak na chwilę do aluminium. Ta ostatnia w zeszłym roku straciła srebrną, ale została wzbogacona o zielone i niebieskie, które moim zdaniem wyglądały naprawdę dobrze i które według dostępnych informacji sprzedawały się bardzo dobrze. Choć ich ograniczenie jest korzystne biorąc pod uwagę, że w linii Pro nie mamy iPhone'ów niebieskich ani zielonych, a podstawowa „czternastka” z jednym niebieskim odcieniem nie ma aż tak dużego potencjału sprzedażowego, to z drugiej strony jestem dość zaskoczony że w tym roku nie dostaliśmy żadnych ciekawych zamienników w postaci fioletu. Przecież pojawił się w tym roku zarówno w podstawowych iPhone’ach, jak i w serii 14 Pro, zatem jego zastosowanie w Apple Watchu miałoby sens. Szczerze uważam, że to wielka szkoda, bo te eksperymenty Apple'a jak dotąd są całkiem udane i szkoda, że ​​w tym roku zostaliśmy ich pozbawieni.

Apple Watch 8 LsA 26

Dlaczego piszę to wszystko w poprzednich linijkach? To dlatego, że nowy odcień ostatecznie miałby być przynajmniej punktem odniesienia w obronie starego designu Apple Watcha. Jednak nic takiego się nie dzieje i muszę trochę wzdychać nad faktem, że mamy Zegarek w konstrukcji, do której jesteśmy przyzwyczajeni od lat, bo nie, tak naprawdę nie uważam zeszłorocznej aktualizacji za zmianę projektu . Proszę nie rozumieć, że chciałbym, żeby Apple miał zupełnie inny wygląd Apple Watcha, ale chciałbym, żeby po latach zegarek przyszedł z czymś, co do mnie przemawia i ma w jakiś sposób sens Ja. Jednocześnie wcale nie musi to oznaczać zmiany kształtu obudowy z zaokrąglonych krawędzi na ostre. Wystarczyłoby np. dalsze powiększenie zegarka do poziomu serii Ultra, większe spłaszczenie wyświetlacza po bokach, czy po prostu cokolwiek, co ożywiłoby nieco nudny design. Niestety, to oczekiwanie będzie się ciągnąć co najmniej przez kolejny rok.

Spektakl, który nie razi, ale i nie inspiruje

Chociaż nadal w pewnym stopniu rozumiem ten projekt, ponieważ krzykliwość nie oznacza starzenia się, naprawdę trudno jest mi zrozumieć użycie dwuletniego chipa. Nie twierdzę, że chcę mieć w zegarku działko M1 Ultra, ale do cholery, po co miałbym mieć w nim chip, który w 6 roku pojawił się już w Apple Watchu 2020? Gdyby Apple Watch nie musiał nigdzie przyspieszać, to nawet nie powiedziałbym, że to popiół, ale niestety jest stosunkowo wiele miejsc w systemie, gdzie jest wypychany przez performance boot i zasługiwałby na dopalacz. W końcu możesz zacząć od uruchomienia lub, jeśli chcesz, uruchomienia systemu. Czy naprawdę muszę czekać kilkadziesiąt sekund, aż zegarek wystartuje w latach 20. XXI wieku? Przykro mi, ale niezupełnie. Kolejną rzeczą jest szybkość aplikacji. Uruchamianie ich i w ogóle korzystanie z nich na pewno nie jest powolne, ale trochę zabawne jest dla mnie radzenie sobie z tym, że co roku ładowanie Facebooka na iPhonie było o pikosekundę szybsze dzięki nowemu procesorowi, podczas gdy tutaj macham ręką nad ładowaniem aplikacji – choćby tych najkrótszych. Już samo to, że w ogóle muszę to robić, jest wezwaniem niebios! Jednocześnie Apple jest zupełnym magikiem, jeśli chodzi o rozwój chipów i z pewnością nie byłoby mu trudno co roku wymyślić coś, co będzie miało coraz większy sens w zegarku. Jasne, nie spodziewajmy się po nim cudów w postaci +21% wydajności co roku, ale jednocześnie nie do końca koszerne wydaje się usprawiedliwianie trzeciego roku tego, co denerwuje mnie w modelu 50.

Żeby jednak nie krytykować i abyście mnie źle nie zrozumieli - poprzednie zdanie piszę z punktu widzenia osoby, która przez ostatnie sześć lat używała wszystkich modeli Apple Watcha i dlatego ma co porównywać z nimi. Z punktu widzenia zwykłego użytkownika, który kupuje Series 8 jako pierwszy Apple Watch, z dużym prawdopodobieństwem powiedziałbym, że spisują się one bardzo dobrze i rzeczywiście są. Robią to jednak już trzeci rok i jest to po prostu nagi fakt. I czy ci się to podoba, czy nie, za trzy lata nawet najlepszy chip po prostu się zestarzeje. Więc tak, zegarek jest wystarczająco szybki, ale w skrócie tylko tak, jak Seria 6 i 7, bo chip nie pozwala im na nic więcej. Czy wystarczy do normalnego użytkowania i życia? Tak. Czy to najlepsze, co można sobie w tej chwili wyobrazić? NIE. Zrób więc sam obraz całej sytuacji z chipem.

Wyświetlacz jest piękny, ale już drugi rok

Konkretnie do redakcji do testów trafił zegarek 41 mm, który bardziej pasuje na mniejsze męskie dłonie lub dla kobiet. Jednak wyświetlacz jako taki ma te same oba warianty wielkości, choć oczywiście z inną powierzchnią. Jednak finezja, rozdzielczość (w stosunku do wielkości wyświetlacza) i wszystkie inne cechy zostały zachowane, co ostatecznie nie gwarantuje, jak to zwykle w przypadku Apple Watcha, niczego innego niż doskonałe widowisko. Tak, wyświetlacz tegorocznej generacji Watchów znów jest przepiękny i szczerze uważam go za najlepszy, jaki można znaleźć w smartwatchu. W końcu czego można oczekiwać od OLED-a, który spełnia najwyższe wymagania Apple, tak. Niestety tak piękny wyświetlacz jest już w pewnym sensie pomijany, bo w porównaniu do ubiegłego roku Apple nie wymyśliło nic, co mogłoby go upiększyć. Zatem ramki, kontrast, rozdzielczość, a nawet jasność są takie same, co na przykład Apple robi bardzo solidnie z iPhone'ami praktycznie co roku. Nie ma tu jednak żadnego uaktualnienia, nawet w przypadku Always-on, które Apple w ostatnich latach ma tendencję do rozjaśniania lub rozjaśniania za pomocą Apple Watcha, aby był bardziej widoczny. Przyznam, że dla mnie to też lekkie rozczarowanie, bo Apple w ostatnich latach przykładał do wyświetlacza dość dużą wagę. Ale przypomnijcie sobie: Apple Watch 4 i zwężenie ramek wraz z zaokrągleniem ich rogów, Apple Watch 5 i wdrożenie Always-on, Apple Watch 6 i rozjaśnienie Always-on, Apple Watch 7 i zwężenie ramki. W tym roku jednak świat się zaostrzył, a szkoda. To znaczy, jak to zostanie odebrane. To, co napisałem na koniec analizy procesora, również tutaj ma zastosowanie – czyli wyświetlacz jako taki jest idealny, ale po prostu wymaga modernizacji, a wręcz przeciwnie, patrzenie na ten sam panel przez dwa lata jest trochę nudne. Nawet gdyby wyświetlacz Series 8 miał zostać poprawiony tylko nieznacznie, byłby to kolejny powód do modernizacji. I moglibyśmy tak kontynuować niemal w nieskończoność z Serią 8. Ale o tym później.

Termometr czy coś, czego osobiście nie rozumiem

Główną nowością tegorocznej generacji Apple Watcha jest niewątpliwie czujnik do pomiaru temperatury ciała, o którego rozwoju mówiono niezwykle często w związku z Watchem w poprzednich miesiącach, a nawet latach. Muszę jednak na początku tego rozdziału powiedzieć, że to, co Apple dał światu, jest w moich oczach sporym rozczarowaniem i gdyby Watch nigdy z nim nie dotarł, mógłbym z tym żyć bez problemu. Moim zdaniem to właśnie z tej funkcji skorzysta jedynie stosunkowo niewielki odsetek użytkowników i dlatego nawet nie chcę o niej mówić jako o głównej nowości Apple Watcha 8.

Zacznę na początku od tego, że Apple nie stworzył dedykowanej aplikacji do pomiaru temperatury ciała, jak ma to miejsce w przypadku monitorowania tętna, EKG czy natlenienia krwi, ale wszystko zaimplementował w Zdrowie. Innymi słowy, nie oznacza to niczego innego, jak tylko to, że jeśli chcesz zmierzyć temperaturę ciała o dowolnej porze dnia, to nie masz szczęścia, bo to po prostu nie działa dobrze. Zegarek w jakikolwiek sposób mierzy temperaturę ciała tylko wtedy, gdy śpisz w nocy z włączonym trybem uśpienia. Zatem przeszkoda jest prawdopodobnie jasna dla wszystkich. Zegarek nie spełnia jednak zupełnie takiej roli, jakiej oczekiwał świat – czyli jako termometr przyczepiony na stałe do każdego nadgarstka i informujący, że Twoja temperatura wzrosła i prawdopodobnie jesteś chory, ale jest jedynie rodzajem akcesorium, które dostarcza informacji zwrotnych z nocy, co wydaje mi się naprawdę dziwne. Jeśli obudzę się rano z temperaturą, to jakoś spodziewam się, że nie jest ze mną najlepiej i będę to wiedział nawet bez wykresu na zegarku. W takim momencie chyba wolałbym móc po zaśnięciu założyć zegarek na nadgarstek i sprawdzić przez aplikację, ile tak naprawdę w tym momencie mam. Nie mówmy już o tym, że podobne termometry w konkurencyjnych zegarkach są niedokładne – mówimy o produktach Apple i osobiście oczekuję od nich, że nie będą takie jak inne.

Poprzednimi linijkami dochodzimy do kolejnej przeszkody, jaką jest fakt, że żeby skorzystać z termometru trzeba przespać się z zegarkiem, co dla mnie osobiście jest wyjątkowo nieprzyjemne. Doskonale wiem, że wiele osób śpi z zegarkami i za ich pośrednictwem monitoruje swój sen, do czego nie mam absolutnie nic przeciwko. Ale trochę denerwuje mnie to, że aby w pełni wykorzystać możliwości Apple Watcha, muszę zrobić coś, co do tej pory nie miało dla mnie osobiście najmniejszego sensu, bo nie zależy mi na tym, jak dobrze Spałem – wszak jeśli rano budzę się wypoczęty, to jakimś cudem wiem, że spałem dobrze i odwrotnie. Po drugie, wytrzymałość Apple Watcha nie jest taka, żebym nie musiał się liczyć z tym, że po bardziej aktywnym dniu muszę go odłożyć na ładowarkę przed pójściem spać. Jasne, jest mnóstwo opcji, żeby wieczorem je odłożyć na jakiś czas, pozwolić im naładować, a potem założyć z powrotem na nadgarstek, ale mi się to po prostu nie podoba i myślę, że nie jestem osamotniony. Naprawdę nie chcę zdejmować zegarka na czas kąpieli, aby go trochę naładować, a potem zakładać go z powrotem na nadgarstek, aby zmierzyć sen i temperaturę. Dlaczego więc muszę przez to przechodzić, aby uzyskać termometr do zegarka?

Jeśli chodzi o rzeczy, które jest w stanie wykryć termometr w Apple Watch 8, to bez wątpienia najpopularniejszą z nich jest owulacja u kobiet. Ale Apple pochwalił się też, że potrafi zwrócić uwagę na choroby (aczkolwiek z mocą wsteczną), zmiany w organizmie wywołane alkoholem i tym podobne. Krótko mówiąc, z pewnością jest tu pewna użyteczność, chociaż jest ona stosunkowo ograniczona właśnie ze względu na sposób, w jaki Apple wszystko skonfigurował. A w przypadku już ograniczonej funkcji Apple uczynił ją jeszcze bardziej ograniczoną, zaczynając wyświetlać dane o Twojej temperaturze, cytuję bezpośrednio z Apple.com „po około pięciu nocach”. Ale haczyk jest taki, że nocy jest chyba trochę więcej, bo osobiście nawet sześć nocy nie wystarczyło mi do wytworzenia średniej temperatury na nadgarstku, a z tego co czytałem na różnych forach w internecie, nie jestem kompletny wyjątek. Żeby jednak nie urazić, trzeba powiedzieć, że pierścienie Oura potrzebują około miesiąca, aby wytworzyć średnią temperaturę użytkownika, choć z drugiej strony trzeba dodać, że spanie z pierścionkiem jest trochę przyjemniejsze niż z zegarkiem , przynajmniej dla niektórych.

Jeśli zastanawiasz się nad dokładnością termometru, Apple podaje, że maksymalne odchylenie wynosi 0,1°C. Choć na pierwszy rzut oka wygląda to nieźle, to tutaj ponownie spotykamy się z faktem, że jest to kwestia tego, jak bardzo się cieszyć. Krótko mówiąc, standardowej temperatury nie zmierzysz zegarkiem, nie będziesz też w stanie retrospektywnie sprawdzić dokładności pomiaru, jeśli wszystko wydarzyło się podczas snu, a jedyne naprawdę sensowne zastosowanie tutaj, w moim moim zdaniem służy tak naprawdę do monitorowania owulacji, co dla nas, mężczyzn, jest sporym wstydem.

Szczerze mówiąc jest mi niezmiernie przykro z powodu tego jak wypadł termometr w Apple Watchu, bo chciałem kupić Series 8 właśnie dlatego, że w każdej chwili będę mógł zmierzyć za ich pomocą temperaturę i nie będę musiał sięgać po klasyczny termometr. Jednak to, co pokazał Apple, to na moje oko błąd, o którym osobiście nie mówiłbym jako o osobnej nowości, a raczej o udoskonaleniu monitorowania snu. A kiedy tak na to patrzę, wydaje się dość mały jak na największą nowość Apple Watcha. Jednakże, jak już kilkakrotnie wspominałem w poprzednich wierszach, jest to wyłącznie mój osobisty pogląd na tę sprawę i moje ustawienia dotyczące sposobu korzystania z Apple Watch. Jeśli więc masz je do monitorowania absolutnie wszystkiego, co możliwe, prawdopodobnie w jakiś sposób docenisz termometr. Jeśli tak, będzie mi bardzo miło, jeśli napiszesz mi w komentarzach, co Ci to przynosi.

Roaming międzynarodowy, czyli prawdziwa rewolucja dla Series 8

O ile czujnik temperatury ciała nie wydaje mi się rewolucją ani nawet wielką nowością, o tyle obsługa roamingu w modelach LTE jest moim zdaniem prawdziwą perełką. Do tej pory LTE Watch działał po prostu w ten sposób, że jeśli miałeś w nim taryfę mobilną i przekroczyłeś granicę, połączenie mobilne po prostu przestało działać i wersje LTE nagle przestały działać w trybie non-LTE. Ale teraz to się w końcu zmienia, ponieważ Apple wreszcie odblokowało opcję roamingu międzynarodowego w Watch 8, do czego od lat jesteśmy przyzwyczajeni w telefonach komórkowych. Jeśli więc teraz wyjedziesz z zegarkiem za granicę, automatycznie przełączy się on na sieć operatora partnerskiego Twojego kraju, więc z lekką przesadą można powiedzieć, że telefon komórkowy nie będzie Ci już potrzebny nawet za granicą. Oczywiście nawet w tym przypadku mówimy o czymś, co jest przeznaczone tylko dla określonego typu użytkownika, ale myślę, że otwartość koncepcyjna tej funkcji jest znacznie większa niż samego termometru. I szczerze mówiąc, to niemal dziwne, że Apple wpadł na coś takiego dopiero teraz, gdy jest to coś, co denerwuje użytkowników od czasów Apple Watch 3 jako pierwszego tego typu zegarka LTE.

Niektórym może wystarczyć czas pracy na baterii

Jeśli jest coś, o co modlą się w tym roku fani Apple Watch, to niewątpliwie jest to dłuższa żywotność baterii. Nic takiego się jednak nie wydarzyło, bo w ciągu mojego standardowego dnia, w postaci otrzymania kilkunastu powiadomień, odbierania połączeń, sprawdzania poczty, kontrolowania HomeKita czy mniej więcej dwóch godzin aktywności mierzonej ćwiczeniami (aczkolwiek z iPhonem w pobliżu, więc bez aktywne WiFi) od rana do wieczora spokój, z tym, że około 8:22 w moim zegarku zostało jeszcze jakieś 20% baterii. To nie jest terno, ale z drugiej strony nie muszę się martwić, że w każdej chwili umrą i odżyją dopiero po naładowaniu. Pewnie, że kilka dni byłoby przyjemniejsze, ale jeśli co wieczór podłączam iPhone'a do ładowarki, to nie mam problemu z ustawieniem obok niego Apple Watcha, co prowadzi nas z powrotem do faktu, że termometr nocny to po prostu bzdura dla mnie osobiście.

Jednak to, co mnie miło zaskoczyło, choć jednym tchem trzeba dodać, że jest to funkcja z watchOS 9 przeznaczona dla Apple Watch 4 i nowszych, to nowy tryb oszczędzania energii, który według Apple wydłuża żywotność zegarek do 36 godzin, ale oczywiście w zamian za pewne funkcje na czele z Always-on, czujnikiem tętna i tak dalej. Przyznam, że bardzo podoba mi się Always on na zegarku, a także lubię widzieć, jak zmieniało się moje tętno podczas spaceru itd., więc naprawdę tę funkcję postrzegam jako rozwiązanie marginalne. Jest to jednak niewątpliwie rozwiązanie, które ma coś w sobie i potrafi bardzo ładnie podnieść wytrzymałość – w moim przypadku do jakichś 31 godzin standardowego użytkowania, co na pewno nie jest złe. Poza tym wiem, że gdybym pracował bardziej oszczędnie – zarówno jeśli chodzi o powiadomienia, aktywność itd. – pewnie dostałbym przynajmniej obiecane 36 godzin, a może nawet trochę więcej.

Kolejne ulepszenie

O ile na prezentacji nowych Apple Watchów wszędzie mówiono, że są one wyposażone w Bluetooth w wersji 5.0, to prawda jest taka, że ​​mają nowocześniejszy Bluetooth 5.3, który zapewnia połączenie przy mniejszym obciążeniu energetycznym, większą stabilność, ale przede wszystkim Obsługa LE, która pozwala np. na strumieniowe przesyłanie muzyki w wyższej jakości niż obecnie. Na ten moment nie da się w pełni wykorzystać potencjału Bluetooth 5.3, gdyż w watchOS brakuje obsługi LE, ale według niektórych spekulacji jego dodanie ma nastąpić w przyszłości, szczególnie ze względu na AirPods Pro 2, które również mają otrzymasz go w przyszłym oprogramowaniu sprzętowym. Kiedy więc to nastąpi, zegarek powinien móc przesyłać strumieniowo muzykę do słuchawek w znacznie wyższej jakości niż jest to możliwe obecnie. Brzmi świetnie, co? Tym bardziej frustrujące jest to, że takie ulepszenia są dziwnie odkładane na bok, mimo że mogą zmienić zasady gry.

Na Keynote Apple ogłosił między innymi, że nowy Apple Watch 8 potrafi rozpoznać wypadek samochodowy i wezwać z tego powodu pomoc, jeśli nie jesteś w stanie tego zrobić samodzielnie, na przykład z powodu kontuzji. Wykrywanie wypadków samochodowych odbywa się dzięki przeprojektowanemu żyroskopowi i akcelerometrowi, który powinien być nawet czterokrotnie szybszy niż wersja pierwotna pod względem wykrywania ruchu, a tym samym powinien być w stanie ogólnie lepiej wykrywać wypadki. Niestety, nie masz szans poczuć lepszego żyroskopu czy akcelerometru, chyba że w wypadkach samochodowych. Np. wybudzenie Zegarka poprzez podniesienie nadgarstka czy w ogóle wszelkie czynności zależne od akcelerometru i żyroskopu wydają mi się absolutnie tak samo funkcjonalne w Series 8, jak i w Series 7. W żadnym wypadku nie chcę krytykować Apple, bo te funkcje wydają mi się od wielu lat doskonale opanowane. Chcę tylko powiedzieć, że jeśli oczekujesz od tego uaktualnienia czegoś więcej, to nie poprawisz się, nawet jeśli ostatecznie nie będzie to miało znaczenia.

streszczenie

Choć poprzednie wersy mogły zabrzmieć niezwykle krytycznie, ostatecznie trzeba obiektywnie stwierdzić, że Apple Watch Series 8 jest po prostu świetny. Są tak samo świetne jak Seria 7, prawie tak świetne jak Seria 6 i śmiem twierdzić, że nie są aż tak odległe od Serii 5. Z punktu widzenia osoby, której nie zależy na pieniądzach i chce nowego Apple Watch, nie zawahałbym się kupić Series 8. Gdybym jednak miał spojrzeć na wszystko nieco pragmatycznie, osobiście wolałbym tańszą Serię 7 (o ile są dostępne), bo można je znaleźć za ponad 3000 CZK taniej i szczerze mówiąc, Seria 8 jest nie 3000 CZK lepiej. Jeśli chodzi o przejście ze starszego na nowszy Zegarek, Series 8 ma sens zwłaszcza dla posiadaczy starszych modeli, a co najwyżej dla posiadaczy Series 5 i 6 ze względu na węższe ramki czy być może czujnik natlenienia krwi. Termometr to jednak kiepski żart w obecnej koncepcji i poza roamingiem międzynarodowym nie ma zbyt wielu innych rzeczy, o których warto byłoby wspomnieć. Ostatecznie roaming to jedyny element, który moim zdaniem może skłonić nawet posiadaczy Apple Watcha 7 do modernizacji. Zatem, jak widać, Series 8 ma sens, trzeba go tylko do pewnego stopnia bronić zasięgu i znajdź to w sobie. Miejmy nadzieję, że przyszły rok będzie pod tym względem lepszy.

Możesz kupić Apple Watch 8 w Mobil Pohotóvost

.