Zamknij reklame

Na początku października, a więc jeszcze przed prezentacją nowych MacBooków Pro, informowaliśmy Was poprzez artykuł o możliwej premierze tryb wysokiej wydajności do systemu macOS Monterey. Część źródeł znalazła w kodach wersji beta stosunkowo proste odniesienia, które wyraźnie mówiły o funkcji High Power Mode, która ma zapewnić najwyższą możliwą wydajność. W każdym razie macOS 12 Monterey i wspomniane laptopy są już dostępne, a po trybie zapadła się ziemia – czyli do czasu, aż portal MacRumors wystąpił z niezwykle cennymi informacjami.

Tryb wysokiej wydajności

W drugiej połowie października portal MacRumors, a właściwie jego redaktor naczelny i programista iOS, Steve Moser, dał się ponownie usłyszeć, odnajdując w kodach coraz więcej wzmianek. Według dotychczasowych informacji tryb powinien działać w miarę prosto. W założeniu powinno to być zupełne przeciwieństwo trybu niskiego poziomu baterii, gdzie system będzie wymuszał użycie wszelkich możliwych środków, a jednocześnie kręcił wentylatorem, aby uniknąć ewentualnych problemów z przegrzaniem (dławienie termiczne). Ale sam kod wyświetla ostrzeżenie, że podczas korzystania z tego trybu może wystąpić wzrost hałasu, co zrozumiałe z powodu wentylatorów, i skrócenie żywotności baterii, co znowu ma sens.

Apple MacBook Pro (2021)

Czy zobaczymy jego przybycie? Tak ale…

Ale wtedy pojawia się proste pytanie. Jak to się dzieje, że w obecnej sytuacji tryb nie jest jeszcze dostępny, skoro mamy już dostępny zarówno system, jak i nowe laptopy. Już wcześniej wspominano, że tryb High Power Mode będzie zarezerwowany wyłącznie dla nowych MacBooków Pro z chipami M1 Pro i M1 Max. Choć na razie nie mamy zbyt wielu informacji, jedno wiemy na pewno – tryb naprawdę jest w trakcie prac i powinien pojawić się w systemie w najbliższej przyszłości. Nawiasem mówiąc, informację tę potwierdził sam Apple. Jednak dokładna data nie jest jeszcze znana.

Niestety jest jeden haczyk. Z dotychczasowych informacji wynika, że ​​tryb wysokiej wydajności będzie dostępny tylko i wyłącznie na 16-calowych MacBookach Pro z chipem M1 Max. I to jest właśnie przeszkoda. Choć np. model 14″ również da się skonfigurować ze wspomnianym chipem, to ten „nadęty okruszek” nie otrzyma podobnego gadżetu. Wróćmy do laptopów 16″. Konfiguracja spełniająca wspomniane wymagania będzie kosztować co najmniej 90 990 koron.

Jaka będzie rzeczywistość?

Użytkownicy Apple’a spekulują obecnie, jak ten tryb będzie faktycznie działał i czy rzeczywiście będzie w stanie wspierać wydajność samego urządzenia. Oczywiście na te pytania nie można odpowiedzieć z całą pewnością (na razie). Mimo to możemy się tego spodziewać, ponieważ pod względem wydajności komputery Apple posunęły się o kilka kroków do przodu, właśnie wraz z pojawieniem się Apple Silicon. Tym razem zresztą są to pierwsze profesjonalne chipy z warsztatu kalifornijskiego giganta i nie zaszkodziłoby, gdyby 16-calowe MacBooki Pro trochę popchnięto programowo. To w końcu naprawdę profesjonalne urządzenie dla osób, które poświęcają się wymagającym projektom.

Jednocześnie jasne jest, że Apple musi się trochę nauczyć ze swojej przeszłości. Wymuszone ustawienie mocy na maksimum może spowodować problemy ze wspomnianym już dławieniem termicznym, gdy moc spadnie na skutek przegrzania lub nawet załamania się całego układu. MacBooki Pro 2018 wyposażone w procesor Intel Core i9 zmagały się z czymś podobnym, i to na stosunkowo dużą skalę. Paradoksalnie te działały wolniej niż wersja ze słabszym procesorem Intel Core i7. Wygląda więc na to, że występ może na razie porządnie ochłodzić ich w gwiazdach. Jednakże krzemowe chipy Apple generalnie zużywają mniej energii i mniej się nagrzewają, więc teoretycznie podobne problemy mogą nie występować.

.