Zamknij reklame

Nie jestem zbyt wielkim znawcą muzyki. Lubię słuchać muzyki, ale nigdy nie potrzebowałem do tego słuchawek z najwyższej półki i przez większość czasu radziłem sobie z klasycznymi białymi słuchawkami do iPhone'a. Dlatego też, gdy Apple w zeszłym roku wprowadzony bezprzewodowe AirPods całkowicie zmarzłem. Ale tylko na kilka miesięcy.

Pamiętam, jak oglądałem przemówienie we wrześniu i kiedy Phil Schiller pokazał jej zestaw podobny do tego, którego używałem od lat, tylko bez przewodów, na mnie to nic nie dało. Ciekawy produkt, ale za cenę pięciu tysięcy koron, coś zupełnie dla mnie niepotrzebnego, pomyślałem.

Ponieważ Apple miał problemy produkcyjne, a jego słuchawki bezprzewodowe nie były w sprzedaży przez kilka miesięcy, całkowicie porzuciłem ten produkt. Jednak na przełomie roku pierwsi znajomi zaczęli dostawać małe pudełka, a ja codziennie i wszędzie, gdzie mogłem czytać na Twitterze, dowiedziałem się, że to niemal rewolucyjny produkt.

Nie tyle, że wniósł coś, czego wcześniej tu nie było (choć urządzenia bezprzewodowe wciąż nie są tak powszechne), ale przede wszystkim dlatego, że automatycznie i przede wszystkim znacząco wpasował się w cały ekosystem Apple i w przepływ pracy wielu użytkowników. Aż w końcu zaczęło wiercić mi się w głowie.

Ody do AirPods

Znalazłem trzy lub cztery zapisane tweety na Twitterze, które – jeśli jeszcze nie masz słuchawek AirPods – po prostu wbiją ci błąd do głowy.

Znany ekspert ds. technologii Benedict Evans napisał: „AirPods to najbardziej „aplikacyjny” produkt ostatnich lat. Bezproblemowa magia, która po prostu działa.

Kilka dni później do niego połączony analityk Horace Dediu: „Apple Watch w połączeniu z AirPods to największa zmiana w mobilnym interfejsie użytkownika od 2007 roku”.

I trafna recenzja w jednym tweecie napisał Naval Ravikant, szef AngelList: „Recenzja Apple AirPods: najlepszy produkt Apple od czasów iPada”. Dwa miesiące później zaktualizowany: „Najlepszy produkt Apple od czasów iPhone’a”.

Oczywiście po przeczytaniu wielu innych odpowiedzi opisujących wspaniałe doświadczenia z AirPods, ostatecznie też je wybrałem. Niekończące się dyskusje na temat tego, że słuchawki za 5 tys., które grają praktycznie tak samo jak oryginalne białe kamienie, to czysty nonsens, zupełnie mi umknęły. Z jednej strony uświadomiłem sobie, że moc AirPodsów jest gdzie indziej – i dlatego je kupiłem – a z drugiej strony dlatego, że jestem „głuchy” na muzykę. Krótko mówiąc, te słuchawki mi wystarczą.

airpods-iphone

Zawsze i natychmiast

W ciągu ostatnich kilku miesięcy dużo się uczyłem ze słuchawkami AirPods. Nie chodzi tu o to, jak działają, ale raczej o to, jak ludzie z nich korzystają. Opisać pierwsze doświadczenia nie ma tu sensu. Powtórzyli tak, a ja chcę przede wszystkim podzielić się doświadczeniami z korzystania z niego jako takiego. Powiem tylko, że to fascynujące, jak coś w rodzaju magnetycznego pudełka na słuchawki może Cię zafascynować.

Ale wróćmy do rzeczy. Najważniejszą rzeczą, jaką przyniosły mi AirPods, było to, że znów zacząłem słuchać o wiele więcej. Tylko w zeszłym roku kilka razy zdarzyło mi się, że przez długi czas nawet nie korzystałem ze Spotify na moim iPhonie. Nie było to oczywiście spowodowane tylko tym, że nie miałem jeszcze AirPodów, ale z perspektywy czasu zdałem sobie sprawę, że z bezprzewodowymi AirPodami, przynajmniej dla mnie, podejście do słuchania jest zupełnie inne.

Oczywiście nie miałem wcześniej żadnych słuchawek bezprzewodowych. Innymi słowy, mam go do joggingu Sójki, ale zwykle nie wyciągałem ich w inny sposób. AirPods były zatem pierwszym poważnym doświadczeniem ze słuchawkami bezprzewodowymi podczas normalnego codziennego użytkowania i wielu może tak nie myśleć, ale przewód, którego nie ma, jest naprawdę zauważalny.

Dzięki AirPods niemal natychmiast zacząłem słuchać cały czas, gdzie tylko było to możliwe. Kiedy chodziłem od budynku do budynku tylko przez pięć, dziesięć, piętnaście minut, ile razy nawet nie wyjmowałem słuchawek. Częściowo i podświadomie, na pewno także dlatego, że najpierw musiałem je w skomplikowany sposób rozplątać, a potem jeszcze kilka razy wsunąć pod koszulkę, zanim dało się je odsłuchać.

Krótko mówiąc, dzięki AirPods wszystko to jest na swoim miejscu. Zakładam buty lub zamykam za sobą drzwi, otwieram pudełko, zakładam słuchawki i gram. Natychmiast. Bez czekania. Żadnych błędów połączenia. To także była duża i pozytywna zmiana w stosunku do Jaybirdów, które znałem.

Nawet w tej dziesięciominutowej podróży mogę słuchać praktycznie cały czas, co zacząłem wykorzystywać nie tylko do muzyki, ale także do audiobooków, czyli w moim przypadku głównie Respektu. Idealne ramy czasowe dla jednego artykułu i nagrań audio nagle zaczęły mieć dla mnie większy sens.

airpods-iphone-macbook

Naprawdę warto

Niektórym to wszystko może wydawać się bzdurą. Przecież mój jedyny problem polega na tym, że jak miałem słuchawki przewodowe, to ich założenie i przygotowanie zajmowało mi kilkadziesiąt sekund dłużej – to nie może być warte tych pięciu tysięcy. Ale faktem jest, że z AirPods słucham zupełnie inaczej i przede wszystkim dużo więcej, co jest dla mnie najważniejsze i pozytywne.

Pomimo tego, że to naprawdę ogromna ulga, gdy nagle nie ma już nigdzie splątanego kabla i można zupełnie normalnie obsługiwać iPhone'a, a w uszach gra muzyka. Krótko mówiąc, jest to coś, czego musisz spróbować, jeśli jeszcze tego nie wiesz, ale na pewno nie będziesz chciał wracać. Połączenia można także wykonywać za pomocą klasycznych słuchawek dousznych, ale AirPods są po prostu dalej, ponieważ nie wymagają użycia rąk. Doświadczenie, oczywiście.

Jednak często spotykam się z tym, że bezprzewodowe rdzenie Apple są gorsze od przewodowych. Nie da się założyć AirPods jedną ręką. To względna drobnostka, ale biorąc pod uwagę plusy, warto o tym wspomnieć. Czasami po prostu nie masz drugiej ręki pod ręką.

Jak już wspomniałem, powrót do drutu po pół roku z AirPodsami jest dla mnie praktycznie niemożliwy. Nie ma sensu. Zacząłem przecież rozglądać się za urządzeniem wyższej klasy do użytku domowego, bo pomyślałem, że może mimo mojej głuchoty muzycznej docenię różnicę, a na słuchawki przewodowe już nawet nie patrzę w sklepach. Chociaż mogę z nich korzystać głównie siedząc przy komputerze, nie ma to już dla mnie sensu.

Małym problemem jest jednak to, że Apple rozpieszczało mnie bezprzewodowym chipem W1, bez którego wrażenia z AirPods byłyby drastycznie gorsze. Prawdę mówiąc, prawdopodobnie w ogóle bym ich nie kupił. Na razie więc siedzę w domu ze słuchawkami AirPods, bo jednym pstryknięciem palca mogę przełączać się między iPhonem a Macem. To właśnie wygoda sprawia, że ​​AirPods to produkt, który definiuje Apple.

Dla mnie to zdecydowanie najlepszy produkt jabłkowy ostatnich lat, bo żaden inny nie zmienił tak bardzo i pozytywnie moich przyzwyczajeń.

.