Zamknij reklame

Samsung zakończył pierwsze duże wydarzenie w roku i być może największe, ponieważ przebić je może jedynie letnia premiera elastycznych telefonów i zegarków. Niestety dla niego to, co zobaczyliśmy, nie wystarczyło. 

Po trzech latach Samsung zdecydował się na zorganizowanie wydarzenia fizycznego, co było zdecydowanie miłe, ponieważ mieliśmy głośniki na żywo i aplauz publiczności – zupełnie jak Apple w dawnych czasach. Sama impreza trwała wówczas około godziny, czyli idealnie, żeby nie było za bardzo nudno. Niestety, Samsung pokazał przez tę godzinę bardzo niewiele.

Flagowa seria Galaxy S23 jest bezzębna 

Seria Galaxy S23 ma być najlepsza i największa w świecie Androida. Ale ma te same rzeczy, co Apple w swoich iPhone'ach 14 i 14 Pro. Miał przynajmniej tę przewagę, że był w stanie wymyślić Dynamic Island, która z pewnością od razu przykuła uwagę wszystkich. Tutaj Samsung nie ma nic wspólnego z jego penetracją, dlatego przynajmniej przeprojektował moduł fotograficzny modeli Galaxy S23 i S23+ na wzór ubiegłorocznego i tegorocznego Ultra, czyli najlepiej wyposażonego modelu Galaxy S223 Ultra.

Z wcześniejszych informacji wynikało już, że będzie chodziło o kamery. Samsung jednak postawił wszystko na jedną kartę – nowy sensor 200 MPx, który także dostępny jest tylko w najdroższym modelu, a nie w podstawowym duecie, a który zastępuje i tak już szaloną rozdzielczość 108 MPx. Podstawowe modele zachowały nawet dokładnie te same specyfikacje swoich aparatów, a firma uzasadnia to wydajniejszym oprogramowaniem. Co więc Samsung robił przez cały ten rok (pytanie retoryczne, skoro prawdopodobnie zakopywał swój Exynos i ulepszał układ Snapdragon 8 Gen 2 For Galaxy z Qualcommem)?

Od czasów iPhone'ów jesteśmy przyzwyczajeni do robienia przez nie zdjęć na okładkach magazynów, nagrywania reklam, teledysków i filmów. Nikogo to nie zdziwi, dlatego być może zaskakujące było, ile czasu poświęcono reżyserom i ich wysiłkom na próbę uchwycenia obrazu za pomocą telefonów Samsunga.

Ponieważ nie było zbyt wiele do zaprezentowania, a Samsung nie chciał łączyć premiery serii S z serią A, aby nie odwracać niepotrzebnej uwagi od jednej, musiał jakoś rozciągnąć czas. Nowych tabletów nie widzieliśmy, bo ich rynek kurczy się jeszcze szybciej niż telefonów komórkowych, więc firma nie będzie ich wypuszczać co roku.

Dostaliśmy więc nowe komputery, które firma nazywa Galaxy Book. A wszystko mogłoby wyglądać świetnie, bo w pewnym stopniu są to ciekawe urządzenia, które pod wieloma względami mogą dorównać MacBookom i pod wieloma względami je przewyższać. Mają jednak jedną wadę – nie tylko nie są dostępne na rynku czeskim, ale ich dystrybucja na całym świecie jest bardzo ograniczona. Być może lepiej byłoby zaprezentować nową ofertę lodówek i pralek niż coś, na co zdecydowana większość zainteresowanych musi stracić apetyt lub udać się na szczęśliwy rynek komputerów.

One More Thing 

Jedyne zaskoczenie spotkało nas, gdy na zakończenie wydarzenia obok siebie pojawili się przedstawiciele firm Samsung, Google i Qualcomm i wspomnieli o przygotowaniach na sprzęt i oprogramowanie przeznaczone do rzeczywistości rozszerzonej i wirtualnej. Jednak to wciąż nic innego jak rozmowa. Nawet sam Google jest w stanie przygotować angażujący film.

Z punktu widzenia plantatora jabłek jest to wyraźnie wypolerowana nędza. Ładnie wygląda, jest ładnie sfotografowany i zaprezentowany, ale to to samo, w tym samym korpusie, a poprawiło się tylko kilka rzeczy, żeby wymienić tylko dwie – chip (który ma duży potencjał) i aparat. Ale żeby nie urazić za bardzo Samsunga, Apple miał to samo z iPhonem 14. 

.