Zamknij reklame

Świat IT jest dynamiczny, ciągle się zmienia, a przede wszystkim jest dość gorączkowy. W końcu oprócz codziennych wojen między gigantami technologicznymi a politykami regularnie pojawiają się wiadomości, które mogą zapierać dech w piersiach i w jakiś sposób nakreślić trend, w jakim ludzkość może podążać w przyszłości. Jednak śledzenie wszystkich źródeł może być piekielnie trudne, dlatego przygotowaliśmy dla Ciebie tę sekcję, w której pokrótce podsumujemy niektóre z najważniejszych wiadomości dnia i przedstawimy najgorętsze codzienne tematy krążące w Internecie.

Legendarna sonda Voyager 2 nie pożegnała się jeszcze z ludzkością

Pandemia wirusa niewątpliwie pochłonęła wiele ofiar śmiertelnych i szkód, zarówno ludzkich, jak i finansowych. Często jednak zapomina się o projektach, które się rozpoczęły, które ze względów higienicznych zawieszono na czas nieokreślony lub z których niezdecydowani inwestorzy woleli ostatecznie się wycofać i zostawić naukowców na pastwę losu. Na szczęście tak się nie stało w przypadku NASA, która zdecydowała, że ​​po 47 długich latach w końcu ulepszy sprzęt poszczególnych anten i spróbuje usprawnić komunikację z sondami podróżującymi w kosmosie. Niemniej jednak pandemia znacząco pokrzyżowała plany naukowców i choć całe przejście na nowsze modele miało zająć zaledwie kilka tygodni, ostatecznie proces się przeciągnął i inżynierowie wymieniali anteny i satelity na długie 8 miesięcy. Jedna z najsłynniejszych sond, Voyager 2, samotnie przemierzała przestrzeń kosmiczną, nie mogąc dotychczas komunikować się z ludzkością.

Jedyny satelita, model Deep Space Station 43, został wyłączony z powodu naprawy, w związku z czym sonda została pozostawiona na łasce kosmicznej ciemności. Na szczęście nie był jednak skazany na wieczne latanie w próżni, gdyż 29 października NASA w końcu uruchomiła satelity i wysłała kilka poleceń testowych w celu przetestowania i potwierdzenia funkcjonalności Voyagera 2. Zgodnie z oczekiwaniami komunikacja przebiegła bez problemu, a sonda przywitała statek kosmiczny ponownie po 8 długich miesiącach Ziemian. Tak czy inaczej, choć może się wydawać, że to banał, po stosunkowo długim czasie jest to pozytywna wiadomość, która, miejmy nadzieję, choć częściowo równoważy wszystko, co negatywne, co wydarzyło się do tej pory w 2020 roku.

Facebook i Twitter będą monitorować nie tylko dezinformację, ale także wypowiedzi poszczególnych polityków

W ostatnich dniach sporo pisaliśmy o firmach technologicznych, zwłaszcza w związku z bieżącymi wydarzeniami politycznymi w Stanach Zjednoczonych, gdzie obecny prezydent Donald Trump i obiecujący przeciwnik Demokratów Joe Biden będą ze sobą walczyć w kategoria wagi ciężkiej. To właśnie ta obserwowana bitwa ma zadecydować o przyszłości wielkiego mocarstwa, nic więc dziwnego, że przedstawiciele gigantów medialnych liczą na interwencje z zewnątrz, które będą miały na celu dezorientację wyborców i polaryzację podzielonych społeczeństwo jeszcze bardziej za pomocą dezinformacji. Nie są to jednak tylko fałszywe wiadomości pochodzące z szeregów złudnych zwolenników tego czy innego kandydata, ale także wypowiedzi samych polityków. Często twierdzą, że mają „gwarantowane zwycięstwo” jeszcze przed ogłoszeniem oficjalnych wyników wyborów. Zatem zarówno Facebook, jak i Twitter rzucą światło na podobne przedwczesne krzyki i będą ostrzegać przed nimi użytkowników.

I niestety nie są to tylko puste obietnice. Przykładowo Donald Trump wyraźnie wspomniał, że gdy poczuje swoją suwerenność, natychmiast ogłosi na Twitterze ostateczne zwycięstwo, choć podliczenie wszystkich głosów może zająć kilka dni. W końcu do tej pory głosowało 96 milionów Amerykanów, co stanowi około 45% zarejestrowanych wyborców. Na szczęście firmy technologiczne podeszły do ​​całej sytuacji sportowo i choć nie będą wytykać nadmiernie entuzjastycznego kandydata za kłamstwo ani usuwać tweeta czy statusu, to pod każdym z tych postów pojawi się krótki komunikat informujący użytkowników, że Wybory jeszcze się nie zakończyły, a oficjalne źródła w dalszym ciągu opierają się na wynikach, których nie podały. To z pewnością świetna wiadomość, która przy odrobinie szczęścia zapobiegnie szybkiemu rozprzestrzenianiu się dezinformacji.

Elon Musk po raz kolejny zamieszał wody branży motoryzacyjnej swoim Cybertruckiem

Czy pamiętacie jeszcze absolutnie szaloną prezentację Cybertrucka w zeszłym roku, kiedy legendarny wizjoner Elon Musk poprosił jednego z inżynierów, aby spróbował rozbić szybę futurystycznego pojazdu? Jeśli nie, Elon chętnie przypomni Ci o tym uśmiechniętym wydarzeniu. Po dłuższej chwili prezes Tesli ponownie zabrał głos na Twitterze, gdzie jeden z fanów zapytał go, kiedy w końcu otrzymamy jakieś wieści na temat Cybertrucka. Choć miliarder mógł kłamać i temu zaprzeczać, bez ogródek podał światu przybliżoną datę i obiecał zmiany w projekcie. Konkretnie z ust, czy też klawiatury tego geniusza, płynęła całkiem przyjemna wiadomość – ujawnienia nowości możemy spodziewać się już za około miesiąc.

Elon Musk nie podzielił się jednak bardziej szczegółowymi informacjami. Przecież Tesla nie ma działu PR, więc wszystko wyjaśnia społeczności sam prezes, który tak naprawdę oddaje się spekulacjam i domysłom. Wizjoner nie raz wspominał, że chciałby, aby Cybertruck był nieco mniejszy i bardziej zgodny z przepisami – czy rzeczywiście udało mu się spełnić tę obietnicę w gwiazdach. Podobnie wydaje się, że powinniśmy spodziewać się zmian konstrukcyjnych, które nieco poprawią istniejący odważny wygląd i sprawią, że ten futurystyczny pojazd będzie bardziej przyzwoity i bardziej użyteczny w praktyce. Zobaczymy, czy Elon dotrzyma obietnic i po niecałym roku znów zapiera dech światu.

.