Zamknij reklame

W Stanach Zjednoczonych w ostatnich miesiącach na sile zyskuje tzw. „Prawo do naprawy ruchu”, czyli inicjatywa, która ma na celu stworzenie ustawodawstwa, które umożliwiłoby użytkownikom i nieautoryzowanym serwisom łatwiejszą naprawę elektroniki użytkowej. Z tą inicjatywą (i prawami, które w ostatnim czasie z niej wynikały) walczy także Apple.

Jesienią ubiegłego roku wydawało się, że Apple częściowo zrezygnował, gdyż firma opublikowała nowy „Niezależny Program Napraw” dotyczący nieautoryzowanych usług. W jego ramach służby te miały uzyskać dostęp do oficjalnej dokumentacji serwisowej, oryginalnych części zamiennych itp. Teraz jednak stało się jasne, że warunki przystąpienia do tego programu są ekstremalne i dla większości zakładów usługowych grozi nawet likwidacja.

Jak przekonała się płyta główna, jeśli nieautoryzowany serwis chce podpisać umowę o współpracy z Apple i tym samym zapewnić sobie dostęp do oryginalnych części zamiennych, dokumentacji serwisowej i narzędzi, musi podpisać specjalną umowę. Mówi m.in., że podpisując centrum serwisowe, wyraża zgodę na to, aby Apple mógł przeprowadzać niezapowiedziane audyty i inspekcje w celu sprawdzenia, czy w usługach nie ma „niedozwolonych komponentów”. Powinny one obejmować różne nieoryginalne i inne niesprecyzowane części, co może być dość problematyczne w przypadkach, gdy serwis nie obejmuje jedynie naprawy produktów Apple.

Niezależna naprawa Apple

Ponadto serwisy zobowiązują się do przekazywania Apple informacji o swoich klientach, ich urządzeniach oraz o tym, jakie naprawy zostały przeprowadzone. Nieautoryzowani usługodawcy muszą także przekazać swoim klientom oświadczenie do podpisania, w którym wyrażają zgodę i potwierdzają, że ich produkt Apple jest serwisowany w niecertyfikowanej placówce oraz że wykonane naprawy nie są objęte gwarancją Apple. Tak naprawdę chce, żeby służby wyrządziły sobie krzywdę w oczach swoich klientów.

Ponadto warunki te dotyczą usług także po rozwiązaniu umowy z Apple, przez okres pięciu lat. W tym czasie przedstawiciele Apple mogą w dowolnym momencie udać się do serwisu, sprawdzić, co ich zdaniem jest „niewłaściwym” zachowaniem lub obecnością „niezatwierdzonych” części zamiennych i odpowiednio ukarać serwis. Poza tym przesłanki ku temu są bardzo jednostronne i zdaniem prawników mogą potencjalnie oznaczać likwidację centrów usług. Miejsca pracy, które Apple uzna za winne naruszenia tych warunków, będą musiały zapłacić grzywnę w wysokości 1000 dolarów za każdą potencjalnie podejrzaną transakcję, jeśli stanowią one więcej niż 2% wszystkich płatności w kontrolowanym okresie.

Apple na razie nie skomentował tych ustaleń, część niezależnych serwisów całkowicie odrzuca tę formę współpracy. Inne są nieco bardziej pozytywne.

Źródło: Macrumors

.