Zamknij reklame

Jeśli nie potrafisz tego zrobić, poproś kogoś, żeby zrobił to za Ciebie. To oczywiście jeden poziom sprawy. Po drugie, chodzi przede wszystkim o marketing. Ponieważ gdy spotykają się dwie nazwy, zwykle mają one większy wpływ. Czy Apple traci, działając wyłącznie solo? 

Producenci telefonów z Androidem z pewnością nie boją się współpracy. Mamy szeroką gamę marek, które w jakiś sposób współpracują z innymi. Więc co? Łącząc mniej znanego chińskiego producenta ze sprawdzoną od lat europejską firmą produkującą sprzęt fotograficzny, daje klientowi wyraźny znak jakości, nawet jeśli firma OnePlus lub Vivo nigdy nie słyszeli. 

Konkretnie to OnePlus połączył siły ze szwedzką marką Hasselblad, Vivo następnie współpracuje z firmą Carl Zeiss, który ma ponad stuletnią historię. Potem jest więcej Huawei, który nie owija w bawełnę i wybrał na partnera najlepszego, jak potrafił – legendarną firmę Leica. Jeśli spojrzymy na punkt widzenia producentów telefonów komórkowych, pomysł jest jasny.

Jeśli oznaczymy aparat telefonu marką znanego na całym świecie producenta aparatów i sprzętu fotograficznego, od razu wyraźnie powiemy klientowi, że nasze aparaty są najlepsze. Ponadto producenci delegują rozwój kamer poza swoje fabryki, oszczędzając w ten sposób zasoby. Oczywiście za tę współpracę muszą wtedy płacić określoną „dziesięcinę”. A co z firmami fotograficznymi?

W odniesieniu do Zeissa i Hasselblada można powiedzieć, że w przypadku schyłku rynku sprzętu fotograficznego podobne kooperacje mogą zapewnić im odpowiedni zastrzyk finansowy, a mimo wszystko poszerzenie świadomości marki. Ale dlaczego większość premium z nich wszystkich dołącza do kontrowersyjnej chińskiej marki, jest przecież dziwne. W każdym razie to działa, bo odpowiednia etykieta przyciąga uwagę, a działy marketingu są ze mną. Swoją drogą, z czymś podobnym flirtował także Samsung, gdy krążył wokół współpracy z Olympusem. Ponieważ jednak produkuje własne sensory, tak jak np. Sony, taka współpraca właściwie nie ma sensu, bo automatycznie dyskredytowałaby jej produkcję.

Chodzi o brzmienie imienia 

Samsung poszedł inną drogą, być może ciekawszą, choć na razie niewiele na tym zyskał. To było w 2016 roku, kiedy kupił Harman International. Oznacza to po prostu, że jest właścicielem marek takich jak JBL, AKG, Bang & Olufsen i Harman Kardon. Na razie jednak nie wykorzystuje go w znaczący sposób i wyraźnie marnuje potencjał. Gdy wypuścił Galaxy S8, w jego opakowaniu znalazły się słuchawki AKG, teraz technologię marki zastosowano w tabletach Galaxy Tab, gdzie z tyłu znajdziemy stosowne, choć raczej niewyraźne nawiązanie do AKG.

Ale co by było, gdyby pracował nad Galaxy S23 Ultra, kiedy ten telefon miałby na pleckach etykietę „dźwięk od Bang & Olufsen”, czyli jednego z najbardziej premium producentów technologii audio? Z pewnością wzbudziłoby to zainteresowanie telefonem. Oczywiście drugą stroną sprawy jest to, czy nastąpi zmiana sprzętowa i nie będzie to tylko czysty marketing. 

Apple tego nie potrzebuje. Apple nie potrzebuje niczego. Apple, gdyby obniżył ceny swoich iPhone'ów do akceptowalnego limitu, stałby się największym sprzedawcą smartfonów. W segmencie premium prowadzi wyraźnie, przegrywając jedynie liczebnie, gdy Samsung wyprzedza go właśnie w segmencie low-end. Apple nie potrzebuje etykiety, ponieważ jego iPhone'y należą do najlepszych pod każdym względem. Wszystko więcej może faktycznie zaszkodzić marce. 

.