Zamknij reklame

Przedostatni dzień tygodnia pracy, a wraz z nim cała masa gorących nowości, których na pewno nie można przegapić. O ile w poprzednich dniach skupialiśmy się głównie na technologicznych aspektach lotów kosmicznych i nie zabrakło też wiecznie zielonego w postaci monolitu z Utah, tym razem mamy więcej ciekawostek, które sprawią, że zastanowicie się, czy ten rok może być jeszcze bardziej szalony. W każdym razie patrzymy na Ubera i jego dział samochodów latających, który ogromnie się rozwija, ale w wyniku dochodzenia firma musiała przystąpić do jego sprzedaży. W ten sam sposób nie możemy zapomnieć o wycieczce w kosmos i wzmiance o NASA, której udało się wyjaśnić tajemnicę miniaturowego księżyca.

Uber rezygnuje z potencjalnie lukratywnego działu. Nie ma pieniędzy na dalsze utrzymanie i rozwój

Firma technologiczna Uber najbardziej znana jest z rewolucyjnego podejścia do przewozu pasażerów, które polega na tym, że zamiast taksówki można po prostu wezwać kierowcę za pomocą aplikacji. Gigant został jednak szybko złapany przez regulatorów, którzy musieli zakwalifikować usługę jako taksówkę, a nie stowarzyszenie niezależnych kierowców. To właśnie trudności w Stanach Zjednoczonych i związana z nimi pandemia zmusiły firmę do zaciśnięcia pasa i znalezienia rozwiązania pozwalającego pozbyć się niskodochodowych projektów, których potencjał jest niewymierny, ale kwota na utrzymanie i rozwój jest po prostu zbyt wysoka . Jedną z ofiar był projekt Uber Elevate, który postawił sobie za cel udostępnienie latającego transportu pasażerskiego.

Jeśli jednak właśnie sprzedałeś swoje samochody i z otwartymi ramionami powitałeś przyszłość, w której będziemy transportowani głównie drogą powietrzną, nie musisz się martwić. Rzeczywiście Uber nie dokończył projektu do końca i zamiast tego po prostu go sprzedał. Konkretnie cały oddział trafił w ręce Joby Aviation, czyli tajemniczego startupu skupiającego się na rozwoju VTOL, czyli latających samochodów. Drobnym problemem jest jednak to, że nikt tak naprawdę nie wie, czym dokładnie zajmuje się jego własna firma. Pod wieloma względami jest tajemnicza i trudno powiedzieć, czy po prostu nie chce zbyt wiele uwagi, czy też tworzy w laboratoriach coś rewolucyjnego. Zobaczymy, dokąd ostatecznie zaprowadzi nas świetlana przyszłość.

NASA wyjaśniła pochodzenie tajemniczego miniaturowego księżyca. Mówi się, że to śmieci kosmiczne

Co jakiś czas astronomowie natrafiają na ciekawostkę, która od razu staje się niezmierzoną tajemnicą i często internetowym hitem. Podobnie jest z tzw. „miniaturowym księżycem”, czyli cudownym ciałem, które weszło na orbitę Ziemi i nikt z naukowców nie był w stanie dokładnie określić, co to był za obiekt. Tak naprawdę przypominał kształtem małe owalne ciało i od razu zaczęły się spekulacje, że z głębi kosmosu przyszedł do naszej planety jakiś obiekt, który po prostu został złapany na orbicie i okrążył Ziemię podobnie jak nasz Księżyc. Na szczęście jednak po długich miesiącach obliczeń agencji NASA udało się wyjaśnić, o co właściwie chodzi i skąd wzięło się takie nieporozumienie.

Był rok 1966, kiedy NASA wystrzeliła rakietę Surveyor 2 Centaur, której celem było wysłanie sondy na Księżyc i kontynuowanie badań kosmicznych. Naukowcy nie mieli wówczas jednak pojęcia, że ​​po kilkudziesięciu latach zobaczymy część tej rakiety. To silnik benzynowy Surveyora powrócił na naszą orbitę jako śmieci kosmiczny i, jak się okazało, przez dziesięciolecia po prostu latał w próżni, lecąc z Księżyca z powrotem na Ziemię. W każdym razie jest to dość fascynujące odkrycie, które choć nie napisze historii na nowo, służy jako przypomnienie, jak daleko ludzkość zaszła w tak krótkim czasie. Zobaczymy, co nas zaskoczy w ciągu najbliższych kilku dekad.

Łazik księżycowy Chang'e 5 olśnił świat zdjęciami Księżyca. Według astronomów misja jak dotąd zakończyła się sukcesem

Nie minęło dużo czasu, odkąd ostatni raz informowaliśmy o dalszym postępie w wyścigu kosmicznym pomiędzy światowymi mocarstwami. Tym razem jednak to nie SpaceX czy Virgin Galactic, a chińska agencja kosmiczna wysłała w stronę Księżyca rakietę Chang'e 5 z modułem księżycowym. Ma na celu wykonanie kilku prostych rzeczy – zrobienie zdjęć, zebranie pyłu księżycowego, a przede wszystkim poinformowanie Ziemi o ciekawostkach, jakie napotka podczas swojej pielgrzymki. I jak się okazało, jak na razie misja przebiega niezwykle pomyślnie. Łazik przesłał do domu cały zestaw pocztówek i zdjęć Księżyca, co przetarło oczy całego świata i dobitnie pokazało, że Chiny zasługują na międzynarodowe uznanie.

W szczególności zdjęcie przedstawia kilka wydm księżycowych, część samego łazika oraz panoramę obejmującą zakrzywioną powierzchnię Księżyca. Ponadto grupie sprytnych naukowców udało się nagrać krótki film poklatkowy z całego procesu, który stanowi doskonały zapis tego, jak skuteczna była misja. Zdjęcia natychmiast zaczęły krążyć po chińskich portalach społecznościowych i szybko trafiły do ​​reszty świata. Tak czy inaczej, wycieczka fotograficzna Chang'e 5 dobiegła końca. Teraz jedynym celem na najbliższe tygodnie jest pobranie pyłu księżycowego, próbek geologicznych do dalszych badań, a przede wszystkim zaabsorbowanie jak największej ilości informacji. Moduł księżycowy wraca do domu już na końcu, gdy próbki trafiają w ręce naukowców.

.