Zamknij reklame

Minęło kilka dni, odkąd ostatni raz mieliśmy szczere podsumowanie ze świata technologii. Wiadomości było przecież niewiele i jedynym adeptem był Apple, który swoje 15 minut sławy cieszył się dzięki specjalnej konferencji, na której firma zademonstrowała pierwszy chip z serii Apple Silicon. Ale teraz czas oddać przestrzeń innym gigantom, czy to firmie biotechnologicznej Moderna, SpaceX wysyłającej w kosmos rakietę za rakietą, czy Microsoftowi i jego kłopotom z dostawą nowego Xboksa. Dlatego nie będziemy już dłużej zwlekać i od razu rzucimy się w wir wydarzeń, który na początku nowego tygodnia przybrał dość duży obrót.

Moderna wyprzedziła firmę Pfizer. Walka o dominację szczepionek dopiero się rozpoczyna

Choć mogłoby się wydawać, że ta wiadomość dotyczy wyłącznie innego sektora niż sektor technologii, tak nie jest. Powiązanie technologii z branżą biofarmaceutyczną jest bliższe niż kiedykolwiek i szczególnie w obliczu dzisiejszej trudnej pandemii konieczne jest informowanie o podobnych faktach. Tak czy inaczej, minęło kilka dni, odkąd amerykański gigant farmaceutyczny Pfizer pochwalił się pierwszą szczepionką przeciwko chorobie COVID-19, która przekroczyła 90% skuteczności. Nie trwało to jednak długo i równie znany konkurent, czyli firma Moderna, która podawała się za skuteczność nawet na poziomie 94.5%, zrobiła zamieszanie, czyli większe niż Pfizer. Pomimo badań, które przeprowadzono na większej próbie pacjentów i ochotników.

Na szczepionkę czekaliśmy prawie rok, ale ogromne inwestycje się opłaciły. To właśnie konkurencyjne otoczenie pomoże wprowadzić szczepionkę na rynek tak szybko, jak to możliwe i bez zbędnych przeszkód biurokratycznych. Przecież wielu kiepskich mówców sprzeciwia się temu, że większość leków jest testowana przez kilka lat i upływa stosunkowo dużo czasu, zanim zostaną przetestowane na ludziach, jednak obecną sytuację można rozwiązać jedynie niekonwencjonalnymi i nieortodoksyjnymi metodami, które nawet tacy giganci jak Pfizer i Moderna są świadomi. Dr Anthony Fauci, prezes Amerykańskiego Biura ds. Chorób Zakaźnych, potwierdził szybki przełom w rozwoju. Zobaczymy, czy szczepionka rzeczywiście dotrze do potrzebujących pacjentów i zapewni sprawny przebieg procesu w nadchodzących miesiącach.

Microsoftowi kończą się Xbox Series X. Zainteresowani być może będą musieli poczekać do przyszłego roku

Sytuacja, o której ostrzegał japoński Sony z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, w końcu się spełniła. Konsol nowej generacji w postaci PlayStation 5 brakuje, a istniejące egzemplarze wyprzedały się jak świeże bułeczki, pozostawiając zainteresowanych dwiema opcjami – zapłać dodatkowo za okazyjną wersję od sprzedawcy i przełknij swoją dumę, albo poczekaj co najmniej do lutego przyszłego roku. Większość fanów, co zrozumiałe, woli drugą opcję i stara się nie pozazdrościć szczęśliwcom, którzy już zabrali do domu konsolę nowej generacji. I choć do niedawna miłośnicy Xboksa śmiali się z Sony i przechwalali, że nie są w podobnej sytuacji, to każdy medal ma dwie strony, a fani Microsoftu zapewne będą tacy sami jak konkurencja.

Microsoft złożył nieco niepochlebną wypowiedź w sprawie dostawy nowych jednostek i to zarówno w odniesieniu do mocniejszego i premium Xbox Series X, jak i tańszego Xbox Series S, w obu przypadkach konsola jest tak samo rzadka jak PlayStation 5. Przecież potwierdził to dyrektor generalny Tim Stuart, według którego sytuacja ulegnie eskalacji szczególnie przed świętami Bożego Narodzenia i zainteresowani, którym nie udało się złożyć zamówienia w przedsprzedaży na czas, prawdopodobnie będą mieli pecha dopiero na początku przyszłego roku. Generalnie analitycy i eksperci są zgodni, że spóźniony prezent świąteczny dla graczy konsolowych dotrze dopiero w marcu lub kwietniu. Można więc tylko liczyć na cud i wierzyć, że Sony i Microsoftowi uda się odwrócić ten nieprzyjemny trend.

Historyczny dzień za nami. SpaceX we współpracy z NASA wystrzeliło rakietę na ISS

Choć mogłoby się wydawać, że Stany Zjednoczone coraz bardziej umacniają swoją pozycję mocarstwa kosmicznego, jest odwrotnie. Tak naprawdę minęło 9 długich lat, odkąd ostatnia załogowa rakieta wystartowała z Ameryki Północnej. Nie oznacza to, że na orbicie nie ma lotów testowych ani lotów szkoleniowych, ale w ciągu ostatniej dekady żadna maszyna nie zbliżyła się nawet do wyimaginowanego kamienia milowego – Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Teraz to się jednak zmienia, zwłaszcza za sprawą legendarnego wizjonera Elona Muska, czyli SpaceX, oraz renomowanej firmy NASA. To właśnie ci dwaj giganci rozpoczęli współpracę po długich nieporozumieniach i wystrzelili rakietę Crew Dragon o nazwie Resilience w kierunku ISS.

W szczególności obie agencje wysłały w przestrzeń kosmiczną czteroosobową załogę w niedzielę o 19:27 czasu wschodniego. Należy jednak zaznaczyć, że nie jest to kamień milowy tylko w kontekście całkowitego czasu, jaki upłynął od ostatniego wysłania w kosmos czysto amerykańskiej rakiety. Za powszechnym entuzjazmem stoją także lata pracy naukowców i inżynierów, a fakt, że rakieta Resilience miała kilkakrotnie zadebiutować, odcisnął już na niej piętno. Ale zawsze kończyło się to fiaskiem, czy to z powodu trudności technicznych, czy pogody. Tak czy inaczej, jest to przynajmniej częściowo pozytywne zakończenie tego roku i możemy mieć tylko nadzieję, że zarówno SpaceX, jak i NASA pójdą zgodnie z planem. Według przedstawicieli kolejny wyjazd czeka nas w marcu 2021 roku.

.