Wykorzystanie komputerów, a zwłaszcza tabletów w edukacji, jest wielką atrakcją, a jednocześnie trendem ostatnich lat i można się spodziewać, że w przyszłości technologia będzie coraz częściej pojawiać się na biurkach. Natomiast w amerykańskim stanie Maine doskonale pokazali, jak nie należy używać iPadów w szkołach.
Zamierzają przeprowadzić dość niekonwencjonalną wymianę w kilku szkołach podstawowych w amerykańskim stanie Maine, gdzie w klasach wyższych wymienią używane wcześniej iPady na bardziej tradycyjne MacBooki. Uczniowie i nauczyciele szkoły w Auburn wolą laptopy od tabletów.
Prawie trzy czwarte uczniów w wieku od 13 do 18 lat i prawie 90 proc. nauczycieli stwierdziło w ankiecie, że woli korzystać z klasycznego komputera niż tabletu.
„Uważałem, że iPady to zdecydowanie właściwy wybór” – powiedział dyrektor ds. technologii szkoły, Peter Robinson, którego decyzja o wdrożeniu iPadów wynikała przede wszystkim z sukcesu tabletów Apple w niższych klasach. W końcu jednak odkrył, że iPady mają wady dla starszych uczniów.
[su_pullquote Align=”right”]„Korzystanie z iPadów mogłoby być lepsze, gdyby kładziono większy nacisk na kształcenie nauczycieli”.[/ su_pullquote]
Możliwość wymiany szkołom w Maine zaoferowała sama firma Apple, która jest skłonna odebrać iPady i zamiast tego wysłać do klas MacBooki Air bez dodatkowych opłat. W ten sposób wymiana nie będzie wiązać się z dodatkowymi kosztami dla szkół i będzie w stanie zadowolić niezadowolonych nauczycieli i uczniów.
Jednak cała sprawa doskonale obrazuje zupełnie inny problem dotyczący rozmieszczenia komputerów i tabletów w szkołach, a mianowicie tego, że nigdy nie zadziała to bez odpowiedniego przygotowania wszystkich stron. „Nie doceniliśmy tego, jak bardzo iPad różni się od laptopa” – przyznał Mike Muir, który w Maine zajmuje się łączeniem edukacji i technologii.
Według Muira laptopy lepiej nadają się do kodowania lub programowania i ogólnie oferują studentom więcej opcji niż tablety, ale nikt tego nie kwestionuje. Najważniejszą częścią przesłania Muira było przyznanie, że „korzystanie przez uczniów z iPadów mogłoby być lepsze, gdyby Departament Edukacji stanu Maine bardziej naciskał na kształcenie nauczycieli”.
Jest w nim pochowany pies. Umieszczenie iPadów w klasie to jedno, ale drugą, absolutnie niezbędną, jest to, aby nauczyciele mogli z nimi pracować, nie tylko na podstawowym poziomie sterowania urządzeniem jako takim, ale przede wszystkim móc wykorzystaj go efektywnie w nauczaniu.
Przykładowo we wspomnianej ankiecie jeden z nauczycieli stwierdził, że nie widzi żadnego edukacyjnego zastosowania iPada w klasie, że uczniowie używają tabletów głównie do grania, a praca z tekstem jest na nich praktycznie niemożliwa. Inny nauczyciel określił wdrożenie iPadów jako katastrofę. Nic takiego nie mogłoby się wydarzyć, gdyby ktoś pokazał nauczycielom, jak wydajny i przede wszystkim skuteczny może być iPad dla uczniów.
Na świecie jest wiele przypadków, w których iPady są szeroko stosowane w nauczaniu i wszystko działa z korzyścią dla wszystkich, zarówno uczniów, jak i nauczycieli. Ale zawsze dzieje się tak głównie dlatego, że sami nauczyciele lub dyrekcja szkoły są aktywnie zainteresowani wykorzystaniem iPadów (czy w ogóle różnych udogodnień technologicznych).
Jeśli ktoś ze stołu zdecyduje się na wdrożenie iPadów w szkołach na całym świecie, nie zapewniając niezbędnego szkolenia i edukacji na temat tego, dlaczego ma to sens i w jaki sposób iPady mogą poprawić edukację, taki eksperyment z pewnością się nie powiedzie, podobnie jak to, co wydarzyło się w Maine.
Szkoły w Auburn z pewnością nie są pierwszym ani ostatnim przypadkiem, w którym wdrożenie iPadów nie przebiega zgodnie z planem. Jednak na pewno nie jest to dobra wiadomość dla Apple, które mocno koncentruje się na obszarze edukacji, a ostatnio w iOS 9.3 pokazał, co planuje dla swoich iPadów na przyszły rok szkolny.
Przynajmniej w Maine kalifornijskiej firmie udało się znaleźć kompromis i zamiast iPadów postawi w szkołach własne MacBooki. Ale w Stanach Zjednoczonych jest coraz więcej szkół, które już zmierzają prosto do konkurencji, a mianowicie Chromebooków. Stanowią bardzo przystępną cenowo alternatywę dla komputerów Apple i często wygrywają, gdy szkoła decyduje się na laptop, a nie tablet.
Już pod koniec 2014 roku stało się jasne, jak wielka walka toczy się na tym polu, kiedy do szkół trafiają Chromebooki po raz pierwszy sprzedał się więcej niż iPadów, a według IDC w ostatnim kwartale tego roku Chromebooki pobiły nawet Maci pod względem sprzedaży w Stanach Zjednoczonych. W rezultacie rośnie dla Apple znacząca konkurencja nie tylko w edukacji, ale właśnie poprzez sferę edukacyjną może ona wywierać ogromny wpływ także na resztę rynku.
Jeśli udowodni, że iPad jest odpowiednim narzędziem, z którego będą efektywnie korzystać zarówno nauczyciele, jak i uczniowie, może potencjalnie pozyskać wielu nowych klientów. Jeśli jednak setki uczniów z niesmakiem zwrócą swoje iPady, bo u nich nie sprawdziły się, to trudno im kupić taki produkt w domu. Ale cały problem nie polega oczywiście przede wszystkim na słabszej sprzedaży produktów Apple’a. Najważniejsze, żeby cały system oświaty i wszyscy, którzy się nim zajmują, podążali z duchem czasu. Wtedy to może zadziałać.
iPad jest dobry dla dzieci w szkole podstawowej lub przedszkolu do interaktywnej nauki.
Na uniwersytecie używa się go bardziej w taki sposób, że noszę w nim elektroniczną wersję scenariusza, ale nie za bardzo nadaje się do notatek.
Chromebook R11, który ma klawiaturę sprzętową i odchylany ekran dotykowy, może spełniać jedno i drugie – jest doskonałym konwerterem.
Myślę, że problem z notatkami zniknął na iPadzie Pro. za pomocą pióra możesz pisać primo w skryptach elektronicznych. z klawiaturą w smartcoverzie, nawet długie eseje są łatwe. Myślę, że tylko aplikacje i programy edukacyjne to powstrzymują. ale rozumiem, że to nie wystarczy. za zaprogramowanie naprawdę edukacyjnej aplikacji człowiek nie dostanie takiego pakietu jak za głupi starter wypełniony reklamami. bo świat wywraca się do góry nogami.
iPad Pro z Ołówek i klawiaturą w inteligentnej obudowie jest poza zasięgiem finansowym studentów, a to urządzenie jest pod wieloma względami niepraktyczne. Samo kopiowanie tekstów to duży ból. Tani, mały iPad Mini dla dzieci ok, nie rozumiem „Pro” w jego obecnej formie. Macbook12 jest zupełnie inny.
W swoim ostatnim vlogu Vláďa Janeček określił samą klawiaturę do iPada Pro jako szaleństwo, które w recenzji rozerwałby na strzępy, nawet gdyby została zaprezentowana przed laty przez firmę Logitech, która, jak twierdzi, nigdy nie pozwoliłaby sobie na takie umieszczenie rzecz na rynku.
Z iPada korzystałem na studiach 3 lata temu z pełną satysfakcją. Klawiatura to kawał badziewia. To tylko nawyk. Cieszyłem się, że nie muszę ciągnąć potworów jak moi koledzy. Poza tym możliwość jednoczesnego pisania i nagrywania wykładu sprawdziła się znakomicie.
Jak już komentowałem ten artykuł w innym miejscu na serwerze, twierdzenie, że uczniowie grają na nim tylko w gry i dlatego jest ono przeznaczone dla dzieci, jest w rzeczywistości tylko żartem. W gry można grać na wszystkim.
Nawet netbook Asusa z roku króla kija był w stanie jednocześnie napisać i nagrać wykład.
Swoją drogą poradził sobie nawet stary Compaq iPaq z 2002 roku z zewnętrzną klawiaturą.
iPad nadaje się do nauki dla dzieci w przedszkolu i szkole podstawowej, ponieważ jest do tego najbardziej odpowiedni, ma proste sterowanie i jest wiele interaktywnych materiałów dydaktycznych dla dzieci w wieku przedszkolnym i szkoły podstawowej, to jest największa zaleta iPada. prostszy i znacznie mniej przyjazny dla użytkownika iOS.
No oczywiście i to jest prawidłowa odpowiedź na to, że korzystałem z tego na studiach ku mojej satysfakcji i cieszyłem się, że nie musiałem pociągać za sznurki dla króla kija, który też był w stanie nagrać wykład , ale grając, ledwo rozumiałem co trzecie słowo, nie mówiąc już o pisaniu odręcznym pomimo nagrania wideo.
Nigdy nie miałem najmniejszych problemów z jakością nagrania.
Nagrywanie wykładów nie zrobiłoby jednak na nich większego efektu, choć prawdą jest, że robili to niektórzy słabsi studenci i zadziałało nawet na starym Asusie Eee, który był najczęstszy, gdy byłem studentem na uniwersytecie.
iPady pojawiły się dopiero kilka lat później, kiedy byłem w szkole inżynierskiej, prawie wszyscy w kręgu je mieli, chociaż niektórzy nadal polegali na Asusie Eee. iPad jest bardziej ograniczony w porównaniu do netbooka i nie nadaje się do notatek, a poza tym nikt nigdy na nim nie pisał. iPad okazał się przydatny w moich scenariuszach i podręcznikach, odciążył moją torbę. Grupą docelową iPada w edukacji są w dalszym ciągu przedszkola i szkoły podstawowe, dlatego w iBookauthor powstaje tak wiele materiałów dydaktycznych dla dzieci w wieku przedszkolnym i szkół podstawowych.
Student musi tylko otworzyć plik PDF lub .doc, z których z powodzeniem korzystałem w szkole średniej na moim pierwszym HTC Wallaby, który był w stanie nagrywać pliki audio w wysokiej jakości, nawet ICQ, internet, gry, mp3, wideo pliki, FTP i wiele więcej, w tamtym czasie iPhone pierwszej generacji w ogóle nie istniał.
Kłóciłbym się o jakość, bo mam porównanie.
Tak, zdecydowanie jest dobry do nauczania, zwłaszcza dla mniejszych. Starszym wystarczały głównie notatki, a ja nie miałam najmniejszego problemu z pisaniem. Natomiast cicha klawiatura dotykowa mi odpowiada. I nie potrzebuję laptopa do tych rzeczy. A iPad zawsze długo wytrzymywał na baterii, więc nie trzeba było martwić się o ładowanie ani o to, kto gdzie będzie pod gniazdkiem.
Jedynym problemem było to, że ktoś przyszedł z pendrivem i chciał coś nagrać :), ale rozwiązano to, przesyłając to przez Internet.
A ja myślałam, że jeśli ktoś chce coś takiego wprowadzić w szkołach, to dobrze to przemyślał i chociaż zrobił badania, albo został przeszkolony w zakresie tego, co jest, a co nie jest możliwe... konkurencja :-(
Nie wiem jak w Maine, ale myślę, że w naszej okolicy jest tak samo. Kiedy byłem w liceum, pokazałem mojej nauczycielce biologii EO Wilson podręcznik „Życie na ziemi”, była tak samo podekscytowana jak ja. Pokazałam jej autorkę iBooks, gdzie mogła stworzyć własny podręcznik (wraz z towarzyszącymi mu obrazkami i diagramami), który wszyscy niepotrzebnie przepisywałyśmy z tablicy do zeszytu co godzinę (jej pomysł na notatki i nauczanie był doskonały!), zamiast omawiać problem i samo nauczanie. Problem polegał oczywiście na tym, że szkoła posiadała komputery stacjonarne z systemem Windows. które kosztowały mnóstwo pieniędzy i ktoś nasmarował kieszenie, a tak naprawdę nadawały się tylko do informatyki lub pracy z pakietami biurowymi. Na studiach to samo, czasem chociaż pominiesz, ale i tak musisz przepisywać z wykładów jak idiota, zamiast skupiać się na samym materiale. Podsumowując, jeśli nauczyciele sami z niego nie korzystają aktywnie i nie mają w tym wsparcia ani możliwości, to nie zadziała.
Istnieje teoria, że uczy się kopiując :-) Ale zgodzę się z Tobą. Jakość nauczania zależy przede wszystkim od jakości nauczyciela.
W ramach ciągłego kształcenia kadry nauczycielskiej od dłuższego czasu współpracujemy z nauczycielami w całej Republice Czeskiej, którzy uczą się pracy z iPadami w nauczaniu. Tylko w ten sposób można efektywnie wykorzystać każdą technologię i wdrożyć jej powszechne zastosowanie.