Istnieje niezliczona ilość sposobów wykorzystania iPadów i innych urządzeń z logo nadgryzionego jabłka. Jednym z głównych obszarów, w których Apple próbuje wdrożyć swoje tablety, jest środowisko korporacyjne. Dziś iPady udało się już wdrożyć praktycznie we wszystkich sferach biznesu i tylko od danego podmiotu zależy, jak efektywnie wykorzysta najnowszą technologię.
Również w Czechach istnieje wiele większych i mniejszych firm, którym udało się bardzo dobrze wdrożyć iPady, iPhone'y lub komputery Mac, ale wiele innych nadal porusza się na palcach wokół iPadów i ogólnie nowych technologii. W rezultacie często tracą szansę na to, aby nie tylko unowocześnić i usprawnić własną pracę, ale także np. uprzyjemnić codzienną pracę użytkownikom końcowym.
Oczywistym jest, że iPady nie mogą być powszechnie stosowane wszędzie w obecnych warunkach krajowych firm, wynika to głównie ze świadomości, która w naszym kraju jest na tyle niska, że często tablety Apple i inne produkty są dostępne tylko tam, gdzie ktoś ma już z nimi doświadczenie lub jakiś związek.
Firmy często spierają się o wysokie koszty ich pozyskania w środowisku korporacyjnym. Jednak cena urządzeń Apple'a stanowi raczej barierę psychologiczną, gdy firma musi początkowo wydać więcej pieniędzy na ich zakup. Jednak gdy tylko zacznie z nich korzystać, niemal natychmiast stanie się widoczny wtórny efekt ich wdrożenia, który nie tylko znacząco poprawi komfort użytkowania każdego, kto z nimi pracuje, ale przede wszystkim obniży koszty ich eksploatacji i w dłuższej perspektywie oszczędza pieniądze firmy na zasobach ludzkich i ich usługach.
Dlatego zdecydowaliśmy, że w Jablíčkář w Czechach pomożemy szerzyć świadomość na temat skutecznego integrowania iPadów czy komputerów Mac w działalności różnych firm i instytucji. W serii „Wdrażamy produkty Apple w biznesie” chcemy pokazać, jakie są możliwości, gdy decydujesz się na zakup kilkudziesięciu iPadów dla swojej firmy, jak wygląda zarządzanie nimi, ile taka sprawa może kosztować, a przede wszystkim chcemy pokazać w konkretnych przypadkach, jakie korzyści przynosi iPad można mieć w środowisku firmowym.
Większość artykułów, które ukazały się w kraju, opierała się wyłącznie na możliwościach teoretycznych i brakowało w nich rzeczywistych przypadków z praktyki. W naszym cyklu nie chcemy publikować informacji o tym jak świetnie sprawdza się za granicą i jak niesamowicie może wyglądać np. w prezentacji Pepsi i innych dużych firm, o czym możemy przeczytać w wielu case study bezpośrednio na stronie Apple . Skupimy się jedynie na faktach i wynikach wdrażania i wykorzystania technologii Apple w krajowych firmach i instytucjach.
Aby nie stąpać po cienkim lodzie w tej kwestii, zaprosiliśmy do współpracy przy serialu Jana Kučeríka, który od ponad siedmiu lat współpracuje bezpośrednio z Apple i był pomysłodawcą kilku ważnych projektów z zakresu wdrażania iOS i urządzenia z systemem macOS. Jan Kučeřík i jego zespół byli pomysłodawcami takich projektów jak wdrożenie iPadów dla Narodowego Centrum Telemedycyny, automatyzacja produkcji dla Przemysłu 4.0, zastosowanie specyficznych czujników w ekstraligowym hokeju na lodzie do zbierania i analizowania danych bezpośrednio z boiska, czy ogólnopolski projekt edukacyjny z wykorzystaniem iPadów w szkołach podstawowych.
Wielokrotnie dzielił się także wynikami z krajowych wdrożeń bezpośrednio z ekspertami i programistami Apple na zadany temat w europejskiej centrali Apple w Londynie. Fala masowego wdrażania iPadów i innych produktów Apple w firmach dociera do nas w regionie Europy Środkowej nieco wolniej, a to właśnie Jan Kučerík stał za wieloma pionierskimi projektami, które powstały tu w ostatnich latach.
„Z iPada korzystają lekarze Narodowego Centrum Telemedycyny I. Klinika Wewnętrzna Szpitala Uniwersyteckiego w Ołomuńcu. Wykorzystując aplikacje 3D ludzkiego ciała, a zwłaszcza serca, wyjaśniają pacjentom problemy sercowo-naczyniowe i szczegółowo pokazują, jak będzie przebiegało leczenie” – wyjaśnia Kučerík, dodając, że z iPadów korzystają już dziś lekarze w kilku szpitalach, nie tylko w dużych ale także w mniejszych, jak na przykład szpital we Vsetínie.
„Udało nam się zintegrować iPada na oddziale położniczo-ginekologicznym, gdzie pielęgniarki i lekarze wyjaśniają kobietom przebieg porodu. Z technologii Apple korzysta także oddział fizjoterapii i rehabilitacji, gdzie w jasny sposób tłumaczą pacjentom, jak działa ich organizm i układ mięśniowo-szkieletowy – dodaje Kučerík, któremu udało się wdrożyć iPady m.in. w firmie inżynieryjnej AVEX Steel Products, która zajmuje się produkcją palet metalowych i konstrukcji stalowych.
W kolejnych tygodniach chcemy wyjaśnić i zaprezentować Wam jak możliwe jest wdrożenie od A do Z iPadów, Maców i innych produktów Apple w firmie czy dowolnej instytucji.Pokażemy Wam jak ostatecznie zarówno samo wdrożenie, jak i późniejszego korzystania z dowolnej liczby iPadów, iPhone'ów i komputerów Mac, a jednocześnie jak ważne jest, aby właściwie zrozumieć, czemu te produkty tak naprawdę mogą Ci służyć.
Wyobrazimy sobie, jak integrować i wdrażać produkty Apple w środowisku korporacyjnym, a następnie jak efektywnie nimi zarządzać, do czego służą specjalne programy Apple, które znacznie wszystko upraszczają. W dalszej kolejności przyjrzymy się konkretnym przypadkom zastosowań z biznesu, tzw. Przemysłu 4.0, medycyny czy sportu.
Co więcej, nie pozostaniemy tylko przy tekście pisanym. Po raz kolejny wspólnie z Janem Kučeríkiem rozpoczynamy emisję projektu „Smart Cafe”, w ramach którego regularnie będą pojawiać się wywiady z przedstawicielami firm i instytucji, którzy podzielą się z Państwem swoimi doświadczeniami z użytkowania urządzeń Apple. Dowiesz się na przykład, jak poradzili sobie z wdrożeniem iPadów i komputerów Mac, na jakie wyzwania i przeszkody zostali narażeni, co im to przyniosło i jacy są dzisiaj.
Pracuję w tym i jestem tym zainteresowany!!! Świetnie;-)
Cześć Daniel! W Jablickar.cz będę starał się jak najbardziej zbliżyć do potrzeb odpowiadających rzeczywistości. Długo zastanawialiśmy się, jak to uchwycić. W ciągu 7 lat udało się zrobić wystarczająco dużo i teraz spróbuję się tym podzielić. Mamy nadzieję, że będziesz nas poinstruował, a może nawet zachęcisz nas swoimi komentarzami.
Sam jestem użytkownikiem komputera Mac, iPhone'a i iPada. Co ostatecznie doprowadziło mnie do integracji komputerów Mac z certyfikatem Apple Certified Associate i chcę kontynuować dalej. Bardzo interesuje mnie integracja produktów Apple w środowisku korporacyjnym i edukacji. Na pewno będę oglądać i zachęcać do obejrzenia tej serii. Informacje tego typu są trudne do zdobycia.
Witam, jak przebiega taka certyfikacja? Dziękuję bardzo szkole Jablíčkára za tę „serię”. Nie mogę się doczekać! ?
Możesz wykonać kurs Apple Certified Associate — Podstawy integracji komputerów Mac online w Aj, kosztuje to 65 USD. Na stronie internetowej jest instrukcja.
Drugi certyfikat Apple Certified Support Professional (ACSP) 10.12 musi zostać wykonany w autoryzowanym centrum, takim jak Gopas. Kurs kosztuje 18.000 tys.
Certyfikacja Mac OS X: http://training.apple.com/en/certification/osxyosemite.html
Ogólny przegląd certyfikatów:http://www.learnquest.com/subcategories.aspx?programid=709
Inne zasoby: http://osxadmin.cz/?p=357
Dzięki za informację!
Świetny pomysł, czekam z niecierpliwością na kolejny artykuł.
WSPANIAŁY!!
Świetny pomysł :)
Myślę, że głównym problemem jest powiązanie ze środowiskiem chmurowym i opłatami Apple. W systemie Windows nadal istnieje możliwość pracy na miejscu, nawet jeśli już tam próbują to stłumić. W większości przypadków wysiłek zwycięzcy, który jest w firmie, nie opuszcza firmy.
Ta filozofia (liczy się to, co w domu) wkrótce umrze. Tu nie chodzi o modę czy Apple. Ogólnie rzecz biorąc, panuje trend, aby móc automatycznie łączyć rzeczy i udostępniać informacje z jednej aplikacji do drugiej, a niestety serwery firmowe już do tego nie wystarczą. Może Bóg :)
Chmura jest pod pewnymi względami najlepszym rozwiązaniem na dziś i świetlaną przyszłością. Nie można jednak powiedzieć, że wszystko powinno trafić do chmury. Weźmy jako doskonały przykład pocztę – posiadanie poczty lokalnej jest dziś dla większości firm bezcelowe – chmura niesie ze sobą wiele oczywistych korzyści. Ale nie zawsze jest to możliwe. Bardzo łatwo jest wpaść w sytuację, w której trzeba „odciąć” użytkownika od Internetu – zazwyczaj ze względów bezpieczeństwa (klient tego wymaga). W takim razie nie pozostaje nic innego, jak mieć w firmie serwer – lub jeszcze lepiej mieć rozwiązanie hybrydowe. Okazuje się też, że niektóre obliczenia w chmurze się nie opłacają. Na przykład obliczenia oparte na kilku małych plikach. Tam prędkość może spaść do 1/3 (nasze doświadczenie). Powszechne są także umowy pomiędzy klientem a dostawcą, które wyraźnie zabraniają przechowywania danych gdzie indziej niż w firmie. Brana jest także pod uwagę szybkość dostępności danych. Z mojego doświadczenia i tego, co widzę na świecie, ponownie ustabilizuje się gdzieś pomiędzy. Coś na zewnątrz, coś w domu.
Świetnie napisane. Zgadzam się. Ale trzeba to postrzegać tak, jak jest dzisiaj. Jednak wszystko zmierza w stronę chmury i to, czego dwa lata temu wyśmiewaliby mnie, że chcę w chmurze, jest dziś realne i posuwa się dalej. Jednakże w obecnym stanie rzeczy podpisuję się pod tym, co piszesz.
Tak, jednak wraz ze wzrostem przepustowości linii, mocy obliczeniowej itp. wzrośnie również ilość wytwarzanych danych. Zatem pod pewnymi względami tak naprawdę nic się nie poprawi.
Moim zdaniem posiadanie danych „produkcyjnych” w chmurze nigdy się nie przyjmie (nie mam na myśli dokumentów, ale np. projekt CAD, media,..z którymi muszę w danym momencie popracować). W przypadku chmury zawsze będzie problem z ich niższą dostępnością w porównaniu do „on-premise” (pod względem szybkości łącza i czasu reakcji). Jeśli potrzebuję szybkości, zawsze będę musiał je mieć „w domu”. Opóźnienie i prędkość linii zawsze będą lepsze w sieci LAN niż WAN.
Poza tym pewnie zawsze będą się zdarzać sytuacje, że nie będę mógł połączyć się z internetem.
Kiedy jednak skończę już z danymi, chmura stanie się idealnym miejscem do ich archiwizacji. Wszyscy duzi gracze, jak Amazon, Microsoft, Google, oferują już opcję chmury jako archiwum, dzisiaj jej problemy to 1) cena – wciąż jest dużo droższa od taśm 2) czeski mózg – liczy się to, co mam w domu i czy jestem już wydając miliony, chcę fizycznie zobaczyć dlaczego, a jeśli to nie zadziała, chcę mieć na kogo krzyczeć.
Obydwa (miejmy nadzieję) zmienią się w przyszłości…
Rozwiązania pamięci masowej, których ostatnia warstwa znajduje się w chmurze, są już dostępne na rynku. Jednak nadal boryka się z pewnymi dolegliwościami, takimi jak skalowalność, polityka cenowa, która jeszcze się nie opłaciła itp. Ale to też (znowu miejmy nadzieję) kwestia czasu…
Jednak nadal uważam (i moje doświadczenie to potwierdza), że przyszłość to nie czysta chmura, a hybryda. Zapewni to zarówno szybkość, dostępność, jak i skalowalność...
Cóż, na piśmie widziałbym to tylko w przypadku danych, które wymagają synchronizacji na wielu urządzeniach w krótkim czasie. Dane, na których opiera się biznes, czy unikalny know-how, pozostaną przez długi czas na naszych własnych serwerach lub przechowywane na dobrze zaszyfrowanych kopiach zapasowych. Ponadto wiele firm jest zobowiązanych umową do pracy pod nadzorem określonego, ściśle określonego repozytorium. Alternatywnie, przynajmniej na składowisku podlegającym przepisom CR lub przynajmniej UE. I nawet nie mówi o dużych firmach.
oto jest pytanie – oczywiście trendem zarządczym jest tutaj także wrzucanie wszystkich nowych rozwiązań do chmury, ale często okazuje się, że jest po prostu różnica, czy 10.000 XNUMX osób idzie na wewnętrzne serwery po głupią aplikację rozliczającą czas pracy, czy też to już kolejna prośba w internecie, wychodzę, bo z mojego tonu jasno wynika, że doświadczenie użytkownika w przypadku rozwiązań chmurowych (tej samej aplikacji) znacznie się pogorszyło, jest wyraźnie wolniejsze i ludzie nie są zadowoleni
Seria jest bardzo dobra – nie powierzyłbym niczego ważnego najnowszemu OSX, macOS czy iOS. Są to systemy szalenie zawodne! Złoty Pantera Śnieżna…
aha... to będzie powód, dla którego mój Mac na Sierra i w poprzednich wersjach działa przez tygodnie lub miesiące (głównie od aktualizacji do aktualizacji) przy dosłownie codziennym użytkowaniu bez ponownego uruchamiania i bez problemów, i naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatni raz awarie aplikacji lub system zawiesza się do zapamiętania, podczas pracy na Windowsie, utrzymywanym z całych sił przez ekspertów, po 5 dniach bez restartu, mój komputer zwolnił do tego stopnia, że nawet zwykłe „natywne” biuro ulega awarii tak regularnie, że niezapisywanie dokumentu na dłużej niż kilka minut to przypływ adrenaliny… po prostu gdybym miał wybrać, czy bezpieczniej i bardziej niezawodnie będzie dla mnie pracować na komputerze Mac, czy pracować na wygranej, czy też gdzie nie stracę dużo pracy, więc zwycięzca jest pewny o milę. Gdybym tylko miał wybór. Nie mówię tu o ergonomii sterowania i ogólnej szybkości, a co za tym idzie o komforcie i wydajności pracy, która w pracy liczy się najbardziej
Chciałbym mieć Twoje doświadczenie. Mój Finder codziennie się zawiesza, pulpit bezsensownie zasypia, podobnie jak połączenie internetowe, awarie aplikacji. Cały system można porzucić niewinnie tworząc dużą matrycę w Matlabie, nieprawidłowo odmontowując dysk zewnętrzny. Wymagane ponowne uruchomienie raz w tygodniu. Itd itd.
hmmm, więc to nie jest normalne i nie widzę tego na żadnym Macu w okolicy... w rodzinie pracuje 3 osoby (wszystkie zaktualizowane, w różnym wieku i typie) w pracy, prywatnie z kolegami, może 4-5 (znowu różne typy) ) ze znajomymi, kolejne 3-4, widuję to regularnie i słyszałem tylko o czymś podobnym do tego, co opisujesz w jednym przypadku, gdzie ostatecznie winę ponosił błąd sprzętowy - wadliwa grafika iMaca, myślę, że to było wtedy - Kopę lat. Poza tym wszystkie działają na aktualnych systemach i tak samo jak ja pod względem wymagań konserwacyjnych. Mój Finder nigdy się nie zawiesił, odkąd mam komputer Mac (obecnie trzeci) odmontowując dyski kilka razy dziennie i nigdy nie miałem ani jednego podobnego problemu przez te wszystkie lata na żadnym komputerze. Jedyny Matlab, którego nie mogę zgadnąć, co tam robi, nie używam go
Dzisiaj po wybudzeniu ze snu touchpad laptopa nie reagował na naciśnięcie. Reakcja dotykowa nawet niczego nie klika. Ponowne uruchomienie pomogło.
ale ufam ci, że tego nie wymyślasz... ale nie jestem sam, mówiąc ci, że jest to całkowicie nienormalne i raczej wyjątkowe zachowanie Maca, które należy zrobić (chyba że masochistycznie lubisz restarty, których Mac nie powinien i nie potrzebuje) . Coś tam po prostu poszło nie tak, zostało, zostało uszkodzone. Co dokładnie, nie rozwiążemy tutaj - ale samo w sobie nie będzie lepsze. Zobacz powyżej, aby zapoznać się z zalecaną procedurą od prostszej do bardziej złożonej.
To nie jest wina jednego egzemplarza, przyszedłem dziś do pracy i to samo, nie działa reakcja haptyczna gładzika, tzn. nie da się kliknąć inaczej niż przez stuknięcie. Po ponownym uruchomieniu gładzika wszystko jest ok. Kolega powiedział, że wczoraj też mu się to przytrafiło. Nie jest to normalne, ale niestety się zdarza. I w desperacji przeprowadziłem ponowną instalację na jednym komputerze i czekam, co się stanie…
Oczywiście nie mam tu na myśli złośliwości, mówię tylko, że nie używałbym Apple’a w takim stanie, w jakim działa dzisiaj, do zadania wymagającego niezawodności.
Naprawdę nie widzę alternatywy.
Z jednej strony nie widzę wspomnianych przez Was problemów ani w domu, ani w moim otoczeniu, a co dopiero tak często (puk puk :) ...a przede wszystkim nie widzę bardziej stabilnej i niezawodnej alternatywy dla macOS działającego na Apple... Windows na pewno nie... z tymi, o których pisałem, denerwuję się wystarczająco w pracy i w domu, zanim odeszli z wersją 7 i ostatnią maszyną wygrywającą, a ŻADNEGO Linuksa naprawdę NIE MOŻNA używać w rozsądny sposób potrzebne aplikacje i zwykli użytkownicy. Co jeszcze jest bardziej stabilne? Szczerze mówiąc, nie wiem nic takiego
Cześć Martin. To, co opisujesz, zdecydowanie nie jest standardowym zachowaniem systemu MacOS. Istnieją dwa możliwe rozwiązania. Zainstaluj ponownie z kopii zapasowej, jeśli czysta instalacja nie pomoże, jeśli usługa nie pomoże. Wyłączam macOS może raz na 1 dni lub nie i naprawdę nie wiem, co opisujesz. Podobnie nasi klienci. Miłego dnia.
Dobry dzień. Czysta instalacja jako naprawa błędów (cokolwiek się za nią kryje) to coś, o czym myślałem, że nie usłyszę na komputerze Mac. Kiedy moja karta graficzna poszła na noszach w serwisie Apple, technik najpierw powiedział mi, że to dlatego, że korzystam też z innych aplikacji (w tym z App Store) niż Apple, że powinienem mieć tylko system i programy, które są zainstalowane po wypakowaniu z pudełka. Oczywiście problem został rozwiązany w 3-4 tygodnie, w międzyczasie dostałem 10-letnią szynkę.. Przez ostatnie x lat nie mam innego doświadczenia niż z OSX i Ubuntu Linux, więc nie mogę ocenić Windowsa , ale widzę wokół siebie wiele osób, które muszą ponownie uruchomić system, przeprowadzić czystą instalację itp. Oczywiście zależy to od tego, co ktoś robi i jakiego oprogramowania używa, ale nawet niezoptymalizowane oprogramowanie nie powinno powodować awarii systemu. Wystarczy bardzo długie wyjście na terminal, co spowoduje zawieszenie systemu, lub podobna operacja w Pythonie zamiast w Matlabie. Tęczowe koło i koniec. Oczywiście film działa dobrze w iTunes i Safari bez Java i Flash. W Finderze podejrzewam, że działa ankieta Dropbox i bardziej skomplikowane ustawienia sieciowe, gdzie coś nie pasuje do systemu plików OSX.. Nie winię Apple za posiadanie głupich aplikacji innych firm, ale system operacyjny nie jest solidny wystarczająco.
hej, takie zachowanie systemu jest po prostu nienormalne... Dropbox nie jest czymś, co nie jest powszechnie używane, podobnie jak terminal. Więc coś w tym jest. Ponowna instalacja komputera jest oczywiście rozwiązaniem wyjątkowym i w przeciwieństwie do Windowsa odbywa się tak naprawdę tylko wyjątkowo (zrobiłem to tylko raz dla pewności na używanym komputerze), ale jest stosunkowo łatwy sposób na wykluczenie niektórych źródeł oczywiście poważnego problemu (niezależnie od tego, na co liczyłeś... każdy ma nadzieję uniknąć problemu, jeśli to możliwe). Możesz więc albo uruchamiać ponownie i przeklinać w kółko, albo rozwiązać problem... nikt z nas nie wie, gdzie w tej chwili jest błąd, ale on tam jest. Elektronika, hw wysiada, system (dowolny) może się zepsuć... temu nie da się w 100% zapobiec. Jest mało prawdopodobne, aby OSX był wolny od błędów, ale w normalnych okolicznościach nadal jest oazą spokoju i dobrego samopoczucia przeciwko wszystkim alternatywnym, a jedna problematyczna maszyna nie zmieni tak wiele.
Zgadzam się, że czysta instalacja nie jest czymś, czego chciałbyś doświadczyć, ale z drugiej strony mamy system zachowujący się nietypowo na macOS. Dzięki czystej instalacji wykryjesz możliwy błąd sprzętowy i będziesz mógł złożyć skargę. Osobiście nigdy nie musiałem przez to przechodzić i jak wspomniałem prawie nie wyłączam MacBooka.
Mam zarówno Macbooka, jak i iPada (i kilka innych urządzeń Apple), ale zdecydowanie nie wyobrażam sobie używania ich w pracy. Nadal nie ma dla nich specjalistycznych zastosowań. Z typową pracą biurową radzą sobie nieźle, owszem, ale zakup laptopa za 50 tys. do arkuszy kalkulacyjnych Excel i poczty jest po prostu bardzo niekorzystny dla firm. Rozumiem, dokąd zmierzają autorzy artykułu, ale właściciel firmy po prostu nie kupuje swoim pracownikom komputerów, które są o 100-200% droższe, chyba że jest entuzjastą Apple i nie ma pieniędzy do wyrzucenia.
To zależy jaka to „specjalistyczna” aplikacja. W wielu obszarach tak jest, w wielu nie. Czasami możesz przejść na alternatywy. Chodzi o to, aby przy wyborze rozwiązania myśleć z głową i nie dać się oszukać sprzedażowym bzdurom o tym, że komputery Mac i iPady są bezbłędne, wspaniałe i idealne dla każdego (bo na pewno takie nie są - zwłaszcza w środowisku korporacyjnym). Przejście na inną platformę (czy to Mac, czy jakąkolwiek inną) może zadziałać tylko wtedy, gdy sami użytkownicy tego chcą. Z doświadczenia wiem, że jeśli kierownictwo postawi „zwykłego użytkownika” przed gotowym produktem, nie przekonując go, może to bardzo zaszkodzić i cała sprawa mija się z celem. Rezultatem jest energiczny użytkownik, którego produktywność spada o połowę.
Przepraszamy, ale nawet bardziej zaawansowane korzystanie z Excela na macOS nie działa. Więc co?
Tak, makra są problemem. Dlatego mało Maca do biura w banku. Jednak zastosowania korporacyjne nie muszą ograniczać się wyłącznie do pakietu Office.
aby firma wybrała Maca do pracy, musi on oferować jakąś wartość dodaną. W biurze Ci takiego nie zaproponują, można się spierać co do grafiki i dźwięku, ale ok, tam są do obrony. Wszędzie indziej Mac przegrywa (mówimy o firmie jako całości, a nie o sytuacji, w której cała firma przechodzi na Windowsa, a dzieciak kupuje Macbooka i sam go debuguje).
A przejście na inną platformę naprawdę nie może zadziałać tylko dlatego, że chcą tego użytkownicy. Od dłuższego czasu używam Maca jako mojej podstawowej maszyny i oczywiście moim celem było dostosowanie mojej pracy i znalezienie alternatyw, aby móc z niej korzystać w pracy też - to niemożliwe. Do dziś Office w wersji na Maca nadal nie jest niezawodny, specjalistyczne aplikacje do kalibracji i obsługi różnego typu urządzeń AV są w zasadzie tylko na Windows, czasem jest to aplikacja na Maca, która jednak nigdy nie posiada pełnej funkcjonalności wersji dla Win. Dzięki temu, że Mac nie posiada portu szeregowego, który dziś jest martwy w sferze użytkowników, ale nadal jest masowo używany w sferze zawodowej, Mac również tutaj nie nadaje się do użytku. Więc szukałem, próbowałem przez rok, a potem po prostu dołożyłem do mojego ukochanego macbooka elitarnego laptopa od HP, bo macbook nie był w stanie w zadowalający sposób wykonać 90% mojej pracy.
Oczywiście istnieje wiele miejsc, w których można wdrożyć komputer Mac, ale zadaj sobie pytanie, czy ta osoba jest w stanie uzasadnić podwójną cenę za wykonanie tej samej pracy na tej maszynie? Sekretarka za 40 patyków nie obroni zeszytu, księgowy też nie, marketer raczej nie, jakiś menadżer do prezentacji tak, ale chodzi o to, że chce Maca, nawet jeśli nie potrafi nawet grać mp3. I nie twierdzę, że dzięki minimalistycznej palecie portów Mac nadaje się do pracy, choć do użytku domowego bardzo mi się podoba, to w pracy to bardzo duży minus.
Spróbuj podać jeden przykład, w którym można wdrożyć system Mac na całym świecie i zaoferować taką wartość dodaną w stosunku do systemu Windows, że rekompensuje to cenę. Pomińmy dźwięk i grafikę, wiemy o nich, a jest to znikoma liczba w porównaniu z całkowitą liczbą komputerów. Jeśli spojrzeć na firmy, które powszechnie wdrażały komputery Macintosh, zawsze była to decyzja polityczna.
Właściwie to całkowicie się z Tobą zgadzam. Zajmuję się multimediami, co jest wprawdzie dość specyficzną dziedziną. Jednak nie wiem zbyt wiele o urządzeniach AV. Czy możesz podać przykład? Do tej pory spotkałem się z sytuacją odwrotną :)
Osobiście, pozwolenie użytkownikowi na wybór sprawdziło się najlepiej w moim przypadku. Z mojego doświadczenia wynika, że zmuszanie użytkownika w dowolnym miejscu zawsze przynosiło efekt przeciwny do zamierzonego. Osobiście uważam, że lepiej dać użytkownikowi komputer za 40 i zadowolić go pełną produktywnością, niż oszczędzać na komputerze i mieć osobę, która pracuje na 50%.
Na przykład systemy sterowania w budynkach zwykle nie działają na komputerze Mac lub nawet nie mają wersji na komputer Mac. Oprogramowanie użytkownika dla diod LED (dzisiejsze billboardy LED) ma problemy nawet na Windowsie, na Macu w ogóle nie istnieje, ściany wideo różnych producentów (najczęściej spotykam Oriony, są to plazmy w studiach telewizyjnych) nie mają wersji dla komputerów Mac w ogóle (lub nie znalazłem). Oprogramowanie użytkowe do projektorów (i nie mam tu na myśli projektorów od Alzy za 15k) ma jakieś oprogramowanie użytkowe, ale nie działa zbyt dobrze, na litość boską, projektory kinowe są trochę lepsze, ale ja ich nie używam tak często. Ogólnie rzecz biorąc, programy eksploitujące dla wszystkich urządzeń AV, takich jak różne systemy informacyjne i prezentacyjne, kioski itp., nie mają wersji na komputery Mac, mimo że są to duże międzynarodowe firmy. Poza tym ten SW zawsze komunikuje się z zewnętrznym sprzętem, więc nie za bardzo opłaca się jakoś emulować jego działanie, bo niesie to ze sobą sporo problemów, a już nawet nie mówię ile urządzeń ma problemy z DisplayPort->HDMI/DVI przodkowie. I wcale nie mówię o takich rzeczach jak port szeregowy czy zintegrowany modem LTE, których po prostu używam w „terenie”, osobiście o to nawołuję w Macu od wielu lat i nadal nie jest tam, naprawdę nie rozumiem dlaczego.
Kiedy wykonywałem pracę czysto biurową, nie miałem możliwości korzystania z macOS w pracy, miałem Windowsa w trybie dual boot, chociaż byłoby to możliwe, ale byłem jedyny i nikt nie chciał się tak męczyć i personalizacja dla jednej osoby. Niektóre rzeczy działają tylko na najnowszych wersjach oprogramowania, bo obecnie modne jest, aby wszystko było wieloplatformowe, ale ile firm zmienia serwery co roku? 3 lata temu spaliłem się bo firma miała serwer Windows od jakiegoś czasu 2007(?) i wtedy nie było to powszechne, więc po prostu nie grzebałem przy macu, nie mówiąc już o np. CRM-ie od MS do pracy na tym i że wcale nie mówię o problemach, jakie miał Office dla Mac z ilością makr, linków itp., które CRM eksportował za pomocą Excela.
Nie traktuj mnie jak hejtera Maca, używam go od lat i bardzo chciałbym używać go jako jedynego systemu, ale Apple musiałoby dokonać pewnych zmian i być bardziej otwartym na resztę świat w dłuższej perspektywie. Udawanie, że nadaje się do tej pracy, gdy jest wiele rzeczy niemożliwych, jest po prostu fałszywym pomysłem. I w ogóle szukanie alternatywy dla czegoś, mimo że firma ma płatną licencję od oryginału, to po prostu złe podejście. Standardem w dzisiejszym świecie korporacji jest Windows, mam nadzieję, że się co do tego zgodzimy, możemy się również zgodzić, że da się tam wdrożyć niestandardowego Maca, możemy się również zgodzić co do tego, że przyniesie to albo problemy, albo większe koszty, które firma musi po prostu zaakceptować, jeśli chce eksploatować makę. I miejmy nadzieję, że zgodzimy się co do faktu, że nadal istnieje sporo przypadków, w których nie jest to możliwe bez systemu Windows.
Podsumowując – możliwe jest wdrożenie Maca w obszarze, w którym Windows jest standardem, ale bez sensu jest sądzić, że nie będzie on droższy (a często i to sporo tylko ze względu na cenę hw) i że pójdzie gładko. Szczerze nie mogę się doczekać serii, też mnie ona interesuje, ale ciekawi mnie, czy znajdzie się choć jeden przykład, w którym nie byłoby łatwiej zainstalować Windowsa za połowę ceny.
Dzięki za informację. Osobiście nie zajmuję się żadnymi dimmerami itp., a tutaj jesteśmy tylko Barco, który ma aplikację 1:1 również na Macu (i to samo szaleństwo Java na obu).
Ja też korzystam z Barco i choć wersja na win jest dość szalona, to przynajmniej da się z niej skorzystać, np. przez jakiś rok nie mogłem niezawodnie korzystać z zestawu narzędzi do projektora na macbooku, a potem wolałem się go pozbyć . Ale to zależy od produktu, barco ma wiele zastosowań, niektóre są całkiem przyzwoite, inne są bezużyteczne. SW na barco jest ogólnie zawodny, przez ostatni rok miałem mnóstwo problemów z resetowaniem liczników lamp podczas wymian, nikt nie rozumie dlaczego. Ale napotkałem problemy już u producenta, w trakcie szkolenia skończyłem maca i chciałem przede wszystkim na nim popracować, jednak gdy zestaw narzędzi projektora nie był w stanie „włączyć” rano, nadal musiałem włączyć HP i popracuj nad tym, tłumacząc ludziom w Barc w Kortrijk, że problem leży w ich aplikacji, a nie na moim komputerze Mac, nie działałoby to zbyt dobrze. Generalnie problem jest taki, że macę ma w tym środowisku niewiele osób, więc nie ma się do kogo zwrócić o doświadczenie i radę. Każdy może doradzić Ci, jak wygrać, na Macu bardzo niewiele.
Nawet chmura nie wydaje mi się dobrym rozwiązaniem, czy tak w firmach, ale nie w domu, gdzie chcesz zapłacić raz i korzystać z niej na zawsze. Przecież wydawanie takich pieniędzy co roku za Office 365 do użytku domowego wydaje mi się niepotrzebną kwotą, skoro to samo mogę kupić w pudełku za 2,5 tys. na zawsze. Ceny w chmurze są po prostu dobre dla osób, które w przeciwnym razie zapłaciłyby za wsparcie i usługę i to zniknie wraz z chmurą, natomiast dla użytkowników, którzy liczą na jakąś inwestycję początkową i nic więcej (co jest typowym użytkownikiem domowym), to jest dość drogi. Zobaczymy, gdzie to się rozwinie, z niejasnej perspektywy ten krok i procedura nie są zbyt przewidywalne.
Patrzę teraz na ceny biur na Algi, wersja pudełkowa kosztuje 2500 do użytku domowego, wersja online kosztuje 1500 rocznie... to cholernie wysoka cena, za każdym razem bardziej warto kupić nowe biuro wychodzą, czyli mniej więcej raz na 3-4 lata.
Skończyłem z chmurą w domu. 175 CZK miesięcznie za pełny Office 365 + 1 TB przestrzeni nie wydaje mi się takim lotem. No cóż, nie ze względu na urząd, ale dlatego, że te same pieniądze oddam Google lub komukolwiek innemu, jeśli będę chciał takiego przechowywania w chmurze. Używam go do tworzenia kopii zapasowych zdjęć. Ale rozumiem, że ktoś będzie miał to inaczej, 4-dyskowy NAS zapewne też to rozwiąże. Ale jesteśmy tam przez 40 tys.…
Jeśli chodzi o Barcę, nigdy nie mieliśmy z nim problemu. Mamy zestaw narzędzi do postprodukcji (czy jakkolwiek to się nazywa). Miałem też zestaw narzędzi do projektora i zadziałał dla mnie, ale jakoś nie mam z tym dużego doświadczenia...
no cóż, płacę za iCloud 200GB gdzie wrzucam zdjęcia, też myślałem o konkurencji o większej pojemności, ale płacenie takich pieniędzy za wrzucanie tam seriali i tym podobnych wydawało mi się stratą czasu. Więc teraz płacę około 80 CZK miesięcznie za chmurę, kolejne sto dodatkowych wydaje mi się bezużyteczne. Ale to jest przykład nas, PC-tów. Nie wyobrażam sobie narzucania usług chmurowych mojej siostrze, rodzicom czy dziadkom. Obecnie firmy nie skupiają się zbytnio na tych użytkownikach, co moim zdaniem jest wstydem.
Postprodukcja? Tam nie ma większych problemów, po pierwsze, przynajmniej Barco tu próbuje, a po drugie, jeśli dobrze pamiętam, Twój dyrektor bardzo znosi obsługę, więc jest w stanie „odgadnąć” nieco powyżej- standardowe usługi i parametry i szczerze, kiedyś patrzyłem, co był w stanie wynegocjować z Barcą bez konieczności dopłacania, jest pod tym względem dobrym biznesmenem :)…to znaczy, jeśli pracuje się dla nienazwanej firmy na P10.
:) to będziemy my :) To fakt, że postprodukcja to jedno wielkie badziewie, to fakt. Jednak nawet tutaj ma to swoje…
Moja siostra raz czy dwa razy wylądowała w chmurze, kiedy zgubiła komputer, a jej jedyną kopią zapasową był dysk twardy 2,5, który rzucił ją na kolana…
Bardziej prawdopodobne jest, że pojemność 1 TB będzie postrzegana jako miejsce, w którym zmieści się cała rodzina. Nawet jeśli dla niektórych to nie wystarczy. Wystarczy, że kręcisz w formacie RAW (niestety, jeśli nie wiesz, co to oznacza, to tylko tyle, że to najlepsze ustawienie w aparacie)
Jeszcze mała uwaga odnośnie chmury:
Starszy komputer PC z dyskiem 1T, bootowanie z pendrive’a systemu FreeNas (bezpłatne, zawierające migawkę całego systemu z możliwością regulacji w czasie jako kopię zapasową) oraz pakiet z Nextcloud (e-mail, kalendarz, libreoffice online, https,….) , wtedy do uzyskania dostępu z zewnątrz wystarczy publiczny adres IP.
Nie wyłączałem go przez ostatnie sześć miesięcy.
Ale to tylko na marginesie.
I tak, jako właściciele kilku projektorów Barco, z których część kupiliśmy niedawno, wiemy, jak się mają ostatnio... :)
Nie mogę się doczekać.
Na marginesie odnośnie wysokich kosztów nabycia... Piszę ten post na w pełni funkcjonalnym iMacu z 2010 roku, w ciągłym użyciu, jedyne koszty, jakie poniosłem za niego to 2500 CZK na rozszerzenie pamięci.
Gdybym kupił zwykły komputer PC w kwietniu 2010 roku, kiedy kupowałem iMaca, wybrałbym już TRZECI komputer, a koszt byłby znacznie wyższy niż w przypadku jednego iMaca.
A dlaczego po raz trzeci miałbyś wybrać PC? W domu używamy Acer Aspire 7720G z 2008 roku, ma win 7 i gdyby nie nieco wolniejszy dziś procesor (Core 2 Duo 2.2 GHz), nadawałby się do czegoś więcej niż tylko do pracy w internecie i biurze. W tym czasie wymieniłem tylko baterię (ze względu na szkołę i wykłady w tym czasie) i z czasem kupiłem dysk SSD, ale to chyba dość częsta regulacja. W momencie zakupu Acer kosztował 2/3 plastikowego MacBooka, który miał prawie identyczny sprzęt, czyli połowę lub mniej iMaca. Ja sam chętnie dopłaciłbym za macbooka, ale twierdzenie, że ostatecznie będzie taniej, jest mocno naciągane.
Posiadanie tego samego procesora Acer, co w iMacu, wystarczy na kolejne 5 lat bez spowolnienia procesora. Zapytaj też biura, jak często zmieniają komputery, nie częściej niż raz na 5 lat, a tym bardziej rzadziej. Okłamywanie samego siebie, że komputer z systemem Win wytrzyma maksymalnie 3 lata, to trochę przesada.
Własne doświadczenia z okresem wymiany komputera przed zakupem iMaca. Więcej nie powiem, wiem na własnej skórze, ile czasu, energii i pieniędzy włożyłem w sensowną obsługę mojego komputera w epoce przed Macem i ile czasu, energii i pieniędzy wydałem na niego w ciągu ostatnich 7 lat (w tym sensowna i niezawodna strategia tworzenia kopii zapasowych).
To nie wina komputera, że jesteś leworęczny. Zwykle mam komputery PC w firmach od ponad 5 lat i nie zmieniam niczego poza pamięcią RAM. Jeśli twierdzisz, że musiałeś wymieniać komputer co dwa lata, to albo jesteś prawdziwym nieudacznikiem, albo złym człowiekiem. Albo porównujesz laptopy 8 tys. z iMacem 50 tys.
Jeśli z artykułu wynika, że Mac wytrzyma 10 lub więcej lat, podczas gdy PC wytrzyma najwyżej dwa, a potem wszystko się popsuje, wcale się nie dziwię, że ludzie przeklinają iOvci. Warto zapytać, jaki jest średni wiek komputerów w Twojej firmie. Gwarantuję Ci, że będzie to dwa razy więcej niż deklarujesz.
a) Mam swobodę nazywania siebie tak, jak mnie nazywają inni.
b) Kiedy patrzę na komputery w mojej firmie, widzę tylko 7 komputerów Apple w wieku od 2010 do 2015 roku, więc wiem całkiem sporo o średnim wieku komputerów w mojej firmie.
c) Cały czas rozmawiamy o moim służbowym iMacu, który wyłącza się 14 dni w roku, kiedy wyjeżdżam na wakacje. W przeciwnym razie działa w sposób ciągły.
d) Kiedy piszę TRZECI, pierwszy został wybrany w tym samym czasie, co iMac. Drugi zostałby wybrany po 3,5-4 latach. Trzeci również zostanie wybrany po 3,5-4 latach. Czy jest coś, co można źle zrozumieć? Nie musiałam wybierać, nie musiałam też kupować, zaoszczędziłam czas i energię na inne potrzeby.
Nie wiem jak jest dzisiaj z Widli, a kiedy od nich odchodziłem, zasada była taka, że nowa wersja Widli = nowy komputer ze względu na większe wymagania sprzętowe. Kiedy mój zasilacz się spalił i uszkodził płytę = całkowita wymiana. Kiedyś wysłano mi jedną pamięć RAM i chciał ją wymienić na nową = ale proszę pana, ma pan starszą płytę (dwa lata!) i nie są już do niej produkowane nowe pamięci, tj. kolejny nowy komputer. PRZEPRASZAM JAKO, komputer jest dla mnie narzędziem do zarabiania pieniędzy i nie mam ochoty, czasu, energii ani pieniędzy na nieodpowiednie rozwiązywanie problemów lub debugowanie. I szczęśliwie uniknąłem bzdur i problemów typu Metro z – jaka to była wersja – w pewnym sensie Windows 8.1 lub 8.2, nie śledzę tego zbytnio.
Może i jestem leworęczny, ale nie głupi.
Ups. Ten artykuł nie ma na celu wzbudzania takich pasji.
piszesz bzdury
„nowa wersja Widlí = nowy komputer ze względu na wyższe wymagania sprzętowe”
Windows 10 jest w rzeczywistości nieco mniej wymagający niż Win7
Panie Boże, dlaczego mnie karzesz? Kiedy w 2010 roku kupiłem iMaca, nie było systemu Windows 10.
napisałeś, że nowy system Windows = nowy komputer
Nie wiem co to ma wspólnego z tym, że w 2010 roku nie było Windowsa 10, jeśli w 2010 roku kupiłeś PC z Windowsem 7 to, niespodzianka, nie musiałbyś nawet zmieniać żadnego PC w 2017 r., ponieważ Windows 10 działa lepiej niż Windows 7
więc napisałeś bzdury
Kto powiedział, że przerzuciłem się na iMaca z Windows 7?
Przepraszam, ale naprawdę nie wiem, czy wyglądasz na głupca, czy naprawdę nim jesteś
twierdziłeś, że w przypadku komputera PC nowa wersja systemu Windows zawsze wiąże się z zakupem nowego komputera, co jak widać jest bzdurą, ponieważ system Windows 10 można bez problemu uruchomić nawet na komputerach sprzedanych w 2010 r. z systemem Windows 7
Słuchaj, piszesz po słowacku, ale myślisz po tatarsku. Z moich postów jasno wynika, że w 2010 roku miałem stary komputer z Win starszym niż 7, dla lepszego zrozumienia, XP. Zastanawiałem się, czy uaktualnić komputer do nowego komputera z systemem Windows 7, czy wybrać iMaca. Nie było wtedy Win 10 – z tym się zgadzam. W tamtym czasie prawdą było – i w 7% prawdą w przypadku przejścia z XP na Win 2010 – że przy nowym systemie operacyjnym niezbędny był nowy sprzęt. Kto w XNUMX roku wiedział, że pięć lub sześć lat później pojawią się płyty o niższych wymaganiach sprzętowych?
Poza tym zaoszczędziłem sobie mnóstwo pracy i nerwów instalując nowego Win, używanych aplikacji, ustawień itp. Z iMacem robię to wszystko z palcem w nosie już siódmy rok i rozumiem, że ludzie, którzy zarabiają na życie dzięki HW IT, to gówna, bo nie bądź niegrzeczny
cóż, ile lat miał komputer z systemem Windows XP w 2010 roku? 2 lata? 4 lata? 7 lat? spróbuj dzisiaj użyć komputera iMac z 2005 r., prawdopodobnie sytuacja będzie taka sama, jak w przypadku tego komputera, prawda?
Nic więcej Ci nie pisałem poza tym, że korzystam z Windowsa 2010 na laptopie (!!!) z 10 roku i po upgrade pamięci i SSD śmigają jak w zegarku, więc Twoje twierdzenie „nowy Windows = nowy PC” to po prostu nieprawdziwy frazes
Jestem iOvce. Prawdopodobnie. I chętnie. To zaraźliwe. Chcę pracować i dobrze się bawić. Działa z komputerem Mac. Z Windowsem? Odkąd je miałem, od czasu do czasu coś nie działało i należało się tym zająć. Nie zajmuję się Macem. Instalacja oprogramowania, aktualizacja, akcesoria, tworzenie kopii zapasowych lub odzyskiwanie. Jedyną rzeczą, która powstrzymywała mojego 4-letniego Maca, był MS Office. Nie mam problemu odkąd je usunąłem. Zmodernizowałem córkę do dysku SSD Mac. Po około godzinie kontynuowała pracę dokładnie tam, gdzie wcześniej przerwała. Żadnej ponownej instalacji systemu, żadnej konfiguracji środowiska, aplikacji, sterowników, po prostu nic. Właśnie skopiowałem dane z podstawowego sprzętu SW. Łącznie z systemem. Do Win 1 było to nie do pomyślenia. Nie wiem co dalej robić. I to samo można powiedzieć przez długi czas. Podobnie jak Töchtle Möchtle – po prostu dzielę się swoimi uczuciami. Nie narzucam tego nikomu.
Dołączam. Mam to samo doświadczenie. Zawsze trzeba było coś zrobić z komputerem z systemem Windows. Coś nadal nie działało, albo to nie było to samo. Albo SW, albo hw. Zakup komputera Mac oszczędził mi wielu zmartwień. I wygląda? Plastikowy sklep z niedziałającymi zawiasami i zużyciem zauważalnym najpóźniej po roku. Lub cena zbliżona do ceny komputerów Mac. Mój Macbook ma jedną włoskową rysę na spodzie po 4 latach. W przeciwnym razie trudno będzie rozpoznać starość.
„Wybrałbym teraz TRZECI komputer, a koszt byłby znacznie wyższy niż w przypadku jednego iMaca”
to oczywiście bzdura, do tej pory korzystam z HP Elitebook 8540p (core i5-540M) z 2010 roku, jedyne dodatki to pamięć i dodanie dysku SSD (więc teraz dzięki modułowości mam 1x SSD plus albo DVD lub inny dysk twardy 1 TB, o to właśnie chodzi w MacBooku, nawet o tym nie marzyłem?)
naprawdę nie pisz frazesów, jeśli nie masz doświadczenia