Zamknij reklame

Popularna historia o wyrzuceniu Steve’a Jobsa z Apple nie jest do końca prawdziwa. Tak przynajmniej twierdzi Steve Wozniak, który wraz z Jobsem założył Apple. Cały obraz tego, jak współzałożyciel kalifornijskiej firmy został wyrzucony z firmy przez zarząd w związku z przegraną walką o dominację w firmie z przyszłym dyrektorem generalnym Johnem Sculleyem, jest uważany za błędny. Mówi się, że Jobs opuścił Apple sam i z własnej woli. 

„Steve Jobs nie został zwolniony z firmy. On ją zostawił," napisał Woźniak na Facebooku. „Można powiedzieć, że po niepowodzeniu komputera Macintosh Jobs opuścił Apple, ponieważ wstydził się, że poniósł porażkę i nie udowodnił swojego geniuszu”. 

Komentarz Woźniaka jest częścią szerszej dyskusji nt nowy film o Jobsie, napisany przez Aarona Sorkina i wyreżyserowany przez Danny’ego Boyle’a. Woźniak ogólnie bardzo chwali film i uważa go za najlepszą ekranizację życia Jobsa od tamtej pory Piraci z Doliny Krzemowej, który na ekrany kin trafił już w 1999 roku.

Być może jednak nigdy nie poznamy prawdziwej historii tego, jak Jobs opuścił wtedy Apple. Różni ówczesni pracownicy firmy różnie opisują to wydarzenie. W 2005 roku sam Jobs ujawnił swoje stanowisko w tej sprawie. Stało się to w ramach przemówienia inauguracyjnego skierowanego do studentów na Uniwersytecie Stanforda i jak widać, wersja Jobsa znacznie różni się od wersji Woźniaka.

"Rok wcześniej wprowadziliśmy na rynek nasze najlepsze dzieło — komputer Macintosh — a ja właśnie skończyłem trzydzieści lat. A potem mnie zwolnili. Jak mogą cię zwolnić z firmy, którą założyłeś? Cóż, w miarę rozwoju Apple zatrudniliśmy osobę, która moim zdaniem miała talent do prowadzenia firmy razem ze mną. Przez pierwsze lata wszystko szło dobrze. Ale potem nasze wizje przyszłości zaczęły się od siebie różnić, aż w końcu się od siebie oddaliły. Kiedy to się stało, nasz zarząd stanął za nim. Dlatego zwolniono mnie w wieku 30 lat” – powiedział wówczas Jobs.

Sam Sculley odrzucił później wersję Jobsa i opisał wydarzenie z własnej perspektywy, choć jego pogląd jest bardziej zbliżony do nowo zaprezentowanej wersji Woźniaka. „Nastąpiło to po tym, jak zarząd Apple poprosił Steve'a o ustąpienie z działu komputerów Macintosh, ponieważ zbytnio zakłócał pracę firmy. (…) Steve nigdy nie został zwolniony. Wziął urlop i nadal pełnił funkcję prezesa zarządu. Jobs odszedł i nikt go do tego nie namawiał. Ale został odcięty od Maca, który był jego sprawą. Nigdy mi nie wybaczył” – powiedziała Sculley rok temu.

Jeśli chodzi o ocenę jakości najnowszego filmu Jobsa, Woźniak chwali go, że udało mu się zachować dobrą równowagę pomiędzy rozrywką a rzetelnością faktów. "Film jest bardzo dokładny, chociaż sceny, w których ja i Andy Hertzfeld rozmawiamy z Jobsem, nigdy nie miały miejsca. Otaczające nas problemy były prawdziwe i miały miejsce, choć w innym czasie. (…) Gra aktorska jest bardzo dobra w porównaniu do innych filmów o Jobsie. Film nie stara się być kolejną adaptacją historii, którą wszyscy znamy. Próbuje sprawić, że poczujesz, jak to było dla Jobsa i otaczających go ludzi. 

Film Steve Jobs z Michaelem Fassbenderem w roli głównej zadebiutuje 3 października na Festiwalu Filmowym w Nowym Jorku. Następnie 9 października dotrze do reszty Ameryki Północnej. W czeskich kinach zobaczymy po raz pierwszy 12 listopada.

Źródło: Apple Insider

 

.