Zamknij reklame

Wojna Apple vs. Samsung stał się swego rodzaju stałą częścią naszego życia, na którą już rzadko zwracamy uwagę. Ale czy pamiętasz, jak i kiedy właściwie zaczął się ten odwieczny spór?

Rywale i kolaboranci

Pierwsze strzały w niekończącej się bitwie Apple vs. Samsung upadł już w 2010 roku. Wtedy właśnie ekipa menadżerów Apple'a śmiało odwiedziła siedzibę Samsunga w Seulu w Korei Południowej, gdzie postanowiła powiedzieć przedstawicielom konkurencyjnego producenta smartfonów, jakie są ich zarzuty. To rozpoczęło wojnę, która kosztowała wiele pracy, czasu, wysiłku i pieniędzy. Wojna pomiędzy dwoma rywalami, którzy są jednocześnie współpracownikami.

4 sierpnia 2010 roku grupa zdeterminowanych mężczyzn z Apple wkroczyła do czterdziestopiętrowej siedziby firmy Samsung w Seulu w Korei Południowej i rozpoczęła spór, który prawdopodobnie będzie trwał w różnych formach tak długo, jak obaj istnieją wymienione firmy. Na początku wszystkiego był smartfon Samsung Galaxy S, który eksperci firmy Apple uznali za produkt czystego piractwa i dlatego postanowili podjąć działania. Można by argumentować, że w smartfonie nie było wtedy nic więcej do myślenia niż główny przycisk, ekran dotykowy i zaokrąglone krawędzie, ale Apple uznał ten projekt – ale nie tylko design – za naruszenie własności intelektualnej Samsunga.

Steve Jobs szalał – a wściekanie się było jedną z rzeczy, w których naprawdę był mistrzem. Jobs wraz z ówczesnym dyrektorem operacyjnym Timem Cookiem wyrazili swoje obawy twarzą w twarz z prezesem Samsunga Jayem Y. Lee, ale nie otrzymali zadowalającej odpowiedzi.

nexus2cee_Galaxy_S_vs_iPhone_3GS
Źródło: AndroidPolice

Czy naruszamy patenty? Łamiesz patenty!

Po tygodniach ostrożnego stąpania, dyplomatycznych tańców i uprzejmych zwrotów Jobs zdecydował, że czas przestać zajmować się Samsungiem w rękawiczkach. Pierwsze z kluczowych spotkań odbyło się w sali konferencyjnej w wieżowcu, w którym mieściła się siedziba Samsunga. Tutaj Jobs i Cook spotkali się z garstką inżynierów i prawników firmy Samsung, na czele której stał wiceprezes firmy Seungho Ahn. Po wstępie uprzejmości Chip Lutton, współpracownik Apple, zabrał głos i rozpoczął prezentację zatytułowaną „Wykorzystanie patentów Apple przez firmę Samsung w smartfonach”, podkreślając takie kwestie, jak użycie gestu szczypania w celu przybliżenia i inne elementy wykraczające poza interfejs użytkownika . Ponieważ prezentacja nie spotkała się z odpowiednią reakcją Samsunga, Lutton wydał werdykt: „Galaxy to kopia iPhone’a”.

Przedstawiciele Samsunga byli oburzeni oskarżeniem i odparli, twierdząc, że ich firma ma własne patenty. I że jest całkiem możliwe, że Apple umyślnie naruszył niektóre z nich. Wybuchł spór o to, kto co komu ukradł, a obie strony nieugięcie obstawały przy swojej prawdzie. Rozpoczęła się gorączkowa wymiana wzajemnych oskarżeń, argumentów, wzajemnych procesów o absurdalne sumy pieniędzy i opisywanie milionów stron pism z dokumentami prawnymi, wyrokami i decyzjami.

W ramach odcinka „Samsung kontratakuje” w niekończącej się sadze „Apple vs. Samsung”, południowokoreański gigant postanowił w zamian ujawnić patenty naruszane przez Apple. Wybuchła bitwa, w której żadna ze stron na pewno nie zamierza się poddać.

Zwykły podejrzany, zwykła procedura?

Ta strategia nie była dla Samsunga niczym niezwykłym. Zagorzali przeciwnicy południowokoreańskiego producenta elektroniki twierdzą nawet, że Samsung jest mistrzem w ciągłym pozywaniu swoich konkurentów w celu zdobycia większego udziału w rynku dla swoich „tańszych klonów”. Trudno powiedzieć, ile prawdy jest w tym zjadliwym stwierdzeniu. W porównaniu z przeszłością nie znajdziemy zbyt wielu cech wspólnych pomiędzy obecnymi smartfonami Samsunga i Apple’a, a szereg technologii jest powszechnych we współczesnych smartfonach i niekoniecznie muszą to być kopie docelowe – a obecnie, gdy rynek jest przesiąknięte elektroniką, naprawdę coraz trudniej wymyślić coś przełomowego i w 100% oryginalnego.

 

Nie tylko legendy, ale także zapisy historyczne z różnych spraw sądowych mówią, że ignorowanie patentów konkurencji nie jest dla Samsunga niczym niezwykłym, a związane z tym spory często opierają się na tej samej taktyce, jaką południowokoreański gigant zastosował wobec Apple: procesy sądowe typu „łapówka”, opóźnienia, odwołania , a w przypadku zbliżającej się porażki – ostateczne rozliczenie. „Nie spotkałem się jeszcze z patentem, o którym nie pomyśleliby, niezależnie od tego, do kogo należy” – powiedział Sam Baxter, rzecznik patentowy, który kiedyś zajmował się jedną ze spraw z udziałem Samsunga.

Samsung oczywiście broni się przed takimi oskarżeniami, twierdząc, że jego przeciwnicy mają tendencję do przeinaczania rzeczywistości w zakresie dostępu do patentów. Prawda jest jednak taka, że ​​roszczenia wzajemne w przypadku zarzutów stawianych firmie są w Samsungu częstsze. Łączna liczba produktów, w związku z którymi Apple i Samsung pozwały do ​​Sądu Okręgowego w San Jose w Kalifornii, ostatecznie przekroczyła 22. Nakazana przez sąd ugoda nie powiodła się i nawet w kolejnych miesiącach obaj rywale nie osiągnęli zadowalającego rozwiązania.

Niekończąca się historia

Od 2010 roku, kiedy bitwa Apple vs. Samsunga, posypały się już niezliczone różnego rodzaju oskarżenia z obu stron. Choć wydaje się, że obie firmy są w stanie zgodzić się co do strony podażowej, historia wzajemnych oskarżeń mówi inaczej. Co sądzisz o ich niekończącej się, zaciętej walce? Czy możesz sobie wyobrazić pewnego dnia rozejm między dwoma rywalami?

 

Źródło: Targowisko próżności, CultofMac

 

.