Przedstawiamy refleksję spod pióra Johna Grubera, tym razem na temat iPada mini.
Od dłuższego czasu w różnych, niezwiązanych z technologią serwisach pojawiają się spekulacje na temat iPada mini. Ale czy takie urządzenie w ogóle miałoby sens?
Najpierw mamy wyświetlacz. Według różnych źródeł mógłby to być ekran o przekątnej 7,65 cala i rozdzielczości 1024 x 768 pikseli. Daje to w sumie 163 punkty na cal, co daje nam tę samą gęstość, jaką miał iPhone lub iPod touch przed wprowadzeniem wyświetlaczy Retina. Przy tych samych proporcjach 4:3 i rozdzielczości 1024 x 768 pikseli pod względem oprogramowania wyglądałby jak iPad pierwszej lub drugiej generacji. Wszystko byłoby trochę mniejsze, ale niewiele.
Jak jednak wyglądałoby takie urządzenie jako całość? Jako pierwsza opcja oferowana jest prosta redukcja istniejącego modelu bez znaczących zmian. Nawet wiele serwisów, jak np. Gizmodo, stawia na takie rozwiązanie. W rozmaitych fotomontażach bawią się zwykłym zmniejszeniem iPada trzeciej generacji. Chociaż wynik wygląda całkiem wiarygodnie, nadal jest bardziej prawdopodobne, że Gizmodo się myli.
Wszystkie produkty Apple są precyzyjnie zaprojektowane do określonego zastosowania, co widać chociażby po tym, że iPad nie jest jedynie powiększeniem iPhone'a. Jasne, łączy je szereg elementów konstrukcyjnych, ale każdy z nich różni się na przykład proporcjami czy szerokością krawędzi wokół wyświetlacza. iPhone nie ma ich prawie wcale, natomiast iPad ma bardzo szerokie. Wynika to z innego uchwytu tabletów i telefonów; gdyby iPad nie miał krawędzi, użytkownik ciągle dotykałby drugą ręką wyświetlacza, a zwłaszcza warstwy dotykowej.
Jeśli jednak zmniejszymy dotychczasowego iPada i odpowiednio zmniejszymy jego wagę, powstały produkt nie będzie już potrzebował tak szerokich krawędzi wokół wyświetlacza. iPad trzeciej generacji jako całość ma wymiary 24,1 x 18,6 cm. Daje nam to współczynnik kształtu wynoszący 1,3, co jest bardzo zbliżone do współczynnika samego wyświetlacza (1,3). Natomiast w przypadku iPhone'a sytuacja jest zupełnie inna. Całe urządzenie ma wymiary 11,5 x 5,9 cm i proporcje 1,97. Jednak sam wyświetlacz ma współczynnik proporcji 1,5. Nowy, mniejszy iPad mógłby zatem plasować się gdzieś pomiędzy dwoma istniejącymi produktami pod względem szerokości krawędzi. Podczas korzystania z tabletu w dalszym ciągu trzeba trzymać go kciukiem za krawędzie, jednak przy wystarczająco lżejszym i mniejszym modelu krawędź nie musiałaby być tak szeroka jak w przypadku „dużego” iPada trzeciej generacji .
Kolejne pytanie związane z możliwością wypuszczenia mniejszego tabletu brzmi: w Internecie często pojawiają się zdjęcia części produkcyjnych nadchodzącego iPhone'a, ale dlaczego nie ma podobnych przecieków dotyczących mniejszego iPada? Ale jednocześnie odpowiedź jest dość prosta: nowy iPhone najprawdopodobniej wkrótce trafi do sprzedaży. W momencie, gdy zbliża się premiera, a zwłaszcza rozpoczęcie sprzedaży nowego produktu, takie przecieki są nieuniknione, pomimo wszelkich starań, aby zachować to w tajemnicy. W tej chwili chińscy producenci idą pełną parą, aby Apple mógł jak najszybciej zaopatrzyć swoje magazyny w miliony iPhone'ów. Jego sprzedaży można było spodziewać się wraz z samym występem, co mogłoby nastąpić już 12 września. Jednocześnie iPad mini może przejść zupełnie inny cykl produktowy, mógłby zostać zaprezentowany dopiero na danej konferencji i później wystawiony do sprzedaży.
Ale możemy mieć właściwą odpowiedź tuż przed naszymi oczami. Części produkcyjne mniejszego iPada pojawiły się na kilku stronach internetowych, ale nie wzbudziły większego zainteresowania. Nawet trzy niezależne źródła – 9to5mac, ZooGue i Apple.pro – udostępniły zdjęcia tylnego panelu mniejszego iPada. Choć o wymiarach i jakości wyświetlacza nie wiemy zbyt wiele, to ze zdjęć jasno widać, że mniejszy model iPada znacząco różniłby się od obecnego. Na pierwszy rzut oka chyba najbardziej znaczącą zmianą jest radykalna zmiana proporcji ekranu, które są zbliżone do formatu 3:2, jaki znamy z iPhone’a. Poza tym krawędzie plecków nie są ścięte jak w dzisiejszych iPadach, a raczej przypominają zaokrąglonego iPhone'a pierwszej generacji. Na dole możemy zauważyć brak 30-pinowego złącza dokującego, zamiast tego Apple najwyraźniej zamierza zastosować złącze z mniejszą liczbą pinów, czy może microUSB, którego wprowadzenia chciałyby inne europejskie instytucje.
Jaki wniosek możemy wyciągnąć z tych ustaleń? Może to być fałszerstwo, albo dokonane przez chińskich producentów, dziennikarzy, albo być może w ramach kampanii dezinformacyjnej prowadzonej przez samo Apple. W takim przypadku mniejszy iPad może w rzeczywistości wyglądać bardziej jak fotomontaże typu Gizmodo. Druga możliwość jest taka, że przechwycone części produkcyjne są oryginalne, ale sam wyświetlacz nie będzie miał proporcji 4:3, ale 3:2 (jak iPhone i iPod touch) lub nawet mało prawdopodobne 16:9, co jest plotki dotyczą także nowego iPhone'a. Wariant ten mógłby oznaczać kontynuację szerokich ramek ze wszystkich stron wyświetlacza. Trzecia możliwość jest taka, że części są oryginalne, a wyświetlacz będzie faktycznie miał proporcje 4:3. Z tego powodu przód nowego urządzenia będzie bardziej przypominał iPhone'a, zachowując krawędzie jedynie na górze i na dole, za sprawą aparatu FaceTime i przycisku Home. Nie można wykluczyć żadnej z wymienionych opcji, ale chyba ta ostatnia ma największy sens.
Niezależnie od rzeczywistości byłoby całkiem logiczne, gdyby zdjęcia tyłu iPada zostały opublikowane przez samo Apple. Razem z nimi na łamach dwóch ważnych amerykańskich gazet pt. Bloomberg a Wall Street Journalujawnił sensacyjną wiadomość, że Apple przygotowuje nową, mniejszą wersję tabletu. W czasach, gdy Nexus 7 firmy Google cieszy się ogromnym sukcesem zarówno wśród recenzentów, jak i użytkowników, a wielu nazywa go „najlepszym tabletem od czasów iPada”, może to być przemyślanym posunięciem PR ze strony Apple. Najpierw była to przynęta w postaci kilku zdjęć od tyłu, co świetnie sprawdza się w przypadku ruchliwych serwisów technologicznych (jak ten, prawda?), a potem dwa celowane, legitymizujące artykuły na łamach renomowanych dzienników. The Wall Street Journal nie mógł obejść się bez wzmianki w swoim artykule o nowym Nexusie czy tablecie Microsoftu Surface. Bloomberg jest jeszcze bardziej bezpośredni: „Apple ma zamiar wypuścić mniejszego, tańszego iPada (…) do końca roku, chcąc potwierdzić swoją dominację na rynku tabletów w czasie, gdy Google i Microsoft przygotowują się do wypuszczenia na rynek swoich konkurencyjnych urządzeń”.
Oczywiście nie jest wykluczone, że Apple po wprowadzeniu na rynek konkurencyjnych tabletów zacząłby prace nad swoim siedmiocalowym tabletem. Podobnie mało realne jest, aby mniejszy iPad mógł cenowo konkurować z urządzeniami klasy Kindle Fire czy Google Nexus 7. Choć Apple ma przewagę w postaci niższych cen u dostawców dzięki ogromnym wolumenom zamówień, to ma też diametralnie inny model biznesowy niż większość konkurentów. Żyje się głównie z marży na sprzedawanym sprzęcie, podczas gdy większość pozostałych producentów sprzedaje swoje produkty z bardzo niskimi marżami, a ich celem jest raczej promowanie konsumpcji treści odpowiednio na Amazonie. Google Play. Z drugiej strony skrajnie niekorzystne dla Apple byłoby patrzenie wyłącznie na wysoką sprzedaż konkurencyjnych tabletów, dlatego uważamy, że w grę wchodzi PR (public relations, przyp. red.).
Kolejnym ważnym pytaniem jest: czym może przyciągnąć mniejszy iPad, jeśli nie niską ceną? Przede wszystkim mógłby wyróżnić się na tle konkurencji swoim wyświetlaczem. Nexus 7 ma proporcje 12800:800 przy siedmiu calach i rozdzielczości 16 × 9 pikseli. Jednocześnie nowy iPad mógłby zaoferować niemal o 4% większy wyświetlacz niż oferują inni producenci, dzięki cieńszym krawędziom i formatowi 3:40 o niemal takich samych wymiarach. Z drugiej strony, w oczywisty sposób w tyle byłaby gęstość pikseli na ekranie. Według dostępnych informacji ma to być zaledwie 163 DPI, a to niewiele w porównaniu z 216 DPI Nexusa 7 czy 264 DPI iPada trzeciej generacji. Logiczne jest, że w tym zakresie Apple mógłby pójść na kompromis w ramach utrzymania przystępnej ceny. Przecież żadne z obecnych urządzeń nie posiadało wyświetlacza Retina już w pierwszej generacji, więc nawet mniejszy iPad mógł go dostać dopiero w drugiej lub trzeciej odmianie – ale jak zrekompensować ten brak? Sam rozmiar wyświetlacza zdecydowanie nie jest jedyną zaletą.
Zachowując cenę mogącą konkurować z budżetowymi platformami, Apple mógł postawić na jej spójność. iPad trzeciej generacji otrzymał wyświetlacz Retina, ale w związku z tym wymagał także mocniejszej baterii, co wiązało się z większą wagą i grubością. Z drugiej strony mniejszy iPad o niższej rozdzielczości i słabszym sprzęcie (który wymaga wyświetlacza Retina) również będzie charakteryzował się niższym zużyciem energii. Bez konieczności stosowania bardzo wydajnych akumulatorów Apple może w ten sposób zaoszczędzić na kosztach, ale przede wszystkim może znaleźć tu kolejną przewagę konkurencyjną. Mniejszy iPad mógłby być wyraźnie cieńszy i lżejszy od np. wspomnianego Nexusa 7. W tej kwestii nie mamy jeszcze żadnych informacji, ale z pewnością fajnie byłoby osiągnąć grubością iPoda touch.
Nowy, mniejszy iPad mógłby zatem zyskać z jednej strony większy wyświetlacz, a z drugiej lepszą kompatybilność. Do tego dodajmy obsługę sieci komórkowych i tylną kamerę (istnienie obu można wywnioskować ze zdjęć), szeroki wybór aplikacji w App Store (Google Play boryka się z wysokim poziomem piractwa) i globalną dostępność (Nexus to w sprzedaży jak dotąd tylko w Ameryce Północnej, Australii i Wielkiej Brytanii) i mamy solidne powody, dla których mniejszy iPad może odnieść sukces.
Nie sądzę, że będzie iPad Mini.
musi być inaczej, nexus 7 za bardzo odetnie. osobiście, jeśli Apple nie oferuje mini iPada, kupuję nexusa. ekosystem-nie-ekosystem
163 punkty na piksel -> Mówisz poważnie? ^^Nexus -> Nexus bez Nexusa, rozdzielczość 12800×800 pikseli -> Bardzo chciałbym zobaczyć taką maszynę.
„(W Google Play występuje wysoki poziom piractwa)” -> To raczej korzyść dla użytkowników, prawda? Trudno jest zainstalować aplikację z Internetu na iOS bez jailbreaka, a większość ludzi tego nie ma.
Btw: nie bądź jak Radek Hulán, który usuwa komentarze z FB :).
Zdecydowanie wada. Ile dobrych i udanych gier jest dostępnych na iOS, a ile na Androidzie? Na jaką platformę programista będzie wolał tworzyć aplikacje? Chyba bardziej dla tego, w którym będzie wiedział, że 95% użytkowników mu za to zapłaci i chętnie udostępni to czasem z rabatem. Jako programista unikałbym Androida. Zamknięcie systemu iOS to sytuacja korzystna dla użytkowników i programistów.
Masz rację, ale z drugiej strony nie ma sklepu bez wsparcia Apple (i jego prowizji i procesu akceptacji). To tak samo, jak w systemie Windows, gdzie możesz ulepszyć grę, którą chcesz, ale może istnieć sklep taki jak Steam, w którym prowizja pochodzi bezpośrednio od niektórych twórców gier... i na pewno istnieją alternatywne sklepy dla Androida, a po drugie Rzecz w tym, ilu ludzi, którzy wampirzą oprogramowanie, kupiłoby je, może 10 procent. Zdecydowanie się z tym nie zgadzam, ale to nie jest strata na 95%, jeśli rodzice kupią dziecku telefon na bazie, to prawdopodobnie nie ma ono swobodnego dostępu do swojej karty kredytowej, tutaj Apple ma ogromną przewagę, że gromadzi najbardziej aktywną klientelę.. :-)
Na Androidzie na każdą sprzedaną aplikację o wampirach przypada 9 aplikacji o wampirach, a przyznam, że to tylko 90%. Dziwię się, że w ogóle warto, żeby ktoś programował na Androidzie. Większość gier serwowana jest za dodatkowe 20 kaczek i za tę cenę rodzice dzieci mogli je czasem kupić.
A możesz to czymś poprzeć? Przez ostatni rok wokół mnie roiło się około 40 androidów, z czego około 30 korzysta z zabawy i żaden z nich nie wie, jak mógł w ogóle zdemonizować aplikację...
Wręcz przeciwnie, wszyscy wokół mnie mają Androida i wpisują hasło: Stoisz, nie zapłacę za to, nie jesteśmy szaleni. I nic w życiu nie kupili. Na Androida też nic nie kupiłem, choćby ze względu na słabe bezpieczeństwo. Zwykle kupuję od Apple i nigdy nie próbowałem jailbreakować – nie było takiej potrzeby. Jest po prostu inaczej.
Właściwie nazywa się Nexus, podobnie jak rysik. W nowotworach nie odmienia się go jak na przykład w imionach Julius. Stosuję się do rady kolegi z PedF, więc może mnie nie schrzanił :)
Jeśli chodzi o piractwo, korzyści dla użytkowników kończą się, gdy programiści przestają tworzyć wysokiej jakości aplikacje z powodu powszechnej kradzieży, ponieważ i tak nikt by za nie nie zapłacił.
Tego rodzaju procedura w ogóle mi nie odpowiada w Apple. Nie wydaje mi się, że zaczną robić mniejszego iPada tylko dlatego, że robią to inni producenci. W końcu jaka byłaby korzyść z takiego urządzenia? Myślę raczej, że stworzą zupełnie nowy produkt. Mały iPad byłby w rzeczywistości „skrzyżowaniem” iPhone'a i iPada. Więc o co chodzi? Wolałbym go zobaczyć na urządzeniu o długiej żywotności i czytelnym wyświetlaczu, takim jak Qualcomm Mirasol. Ale ta technologia wciąż ma swoje problemy, więc Apple nie zdecyduje się na nią. Powiedziałbym, że tutaj dopiero powstaje szum informacyjny. Apple zawsze podążało i zawsze będzie podążać własną ścieżką.
istnieje już precedens – iPody, MacBooki, iMaki. w przeciwnym razie nie możemy mówić o kroku „neapple”. iPhone'a pozostawiono w spokoju, bo to smartfon - nie można radykalnie iść w górę lub w dół po przekątnej, a Apple nie mógł zaoferować urządzenia znacznie tańszego przy zachowaniu jakości - co ma miejsce w przypadku iPoda i myślę, że także iPada .
Apple stworzył segment rynku i będzie zmuszony do dywersyfikacji, na przykład oferowania szerokiej gamy MacBooków, komputerów iMac i iPodów.
Czytanie książek w łóżku byłoby wygodniejsze niż obecny iPad.
Poza tym, gdyby chcieli włamać się do szkół, tańsze urządzenie miałoby sens.
Myślę, że mniejszy iPad ma sens. Gdyby był to mniejszy iPad 2 z 16 GB pamięci w cenie 300 dolarów, spokojnie mógłby służyć w szkołach do podręczników. Wiele osób byłoby również w porządku, gdyby mniejszy przenośny iPad. iPad 10" jest już dość duży.
Wolałbym mieć iPada Maxi do pracy. Aplikacje dotykowe to przyszłość, a w połączeniu z szybkim internetem i tańszą przestrzenią w chmurze byłaby to fantazja.
Moje przemówienie. Świetnie sprawdziłoby się coś około 24 cali do wbudowania składanego stołu w stół i łatwego demontażu. Sprzęt jak iMac. Ale rozumiem także wysiłki Apple w zakresie iPada mini.
nie jest już przenośny i wtedy takie rozwiązanie już istnieje w firmie Wacom. to samo tyczy się tylko wyświetlacza, ale jeśli gabaryty są takie, że naprawdę nie da się go przekroczyć (ponad 17′), to bardziej logiczne jest, że takim rozwiązaniem byłby raczej OSX – skoro jest dla profesjonalistów