[su_youtube url=”https://www.youtube.com/watch?v=fK_zwl-lnmc” szerokość=”640″]
Kilka dni temu Taylor Swift na swoim Twitterze opublikowała Nowa reklama Apple Music. Dodała jedynie kilka hashtagów i napis „Na podstawie prawdziwych wydarzeń”.
Reklama ma formę jednominutowego filmu. W nim piosenkarka najpierw zakłada słuchawki i wybiera playlistę przygotowaną do odtwarzania z etykietą #GYMFLOW w serwisie streamingowym Apple. Dopełnieniem tego jest jej wewnętrzny monolog, w którym komentuje jej niechęć do ćwiczeń sercowo-naczyniowych.
Playlista jest pełna utworów hip-hopowych z tytułami takimi jak (przetłumaczone) „I Don't Like”, „Disgusting” i „I'm the Boss”. Taylor wypuszcza pierwszy utwór „Jumpman” Drake'a i Future.
Oparte na prawdziwych wydarzeniach. #TAYLORvsBIEŻNI @jabłkomusic @Kaczor @1Przyszłośćhttps://t.co/ryUY3Yz7Prhttps://t.co/1eIHjoVIFU
- Taylor Swift (@ taylorswift13) 1. kwiecień 2016
Z agresywnym wyrazem twarzy zaczyna biegać na bieżni i rapować razem z artystami. Po krótkim czasie jej ramiona wykonują niemal tyle samo (zdecydowanie bardziej zróżnicowanych) ruchów co nogi. Jednak o ile Taylor znana jest między innymi ze swoich specyficznych kreacji tanecznych podczas słuchania czarnej muzyki, o tyle bieżnie znane są między innymi ze swojej zdrady. Połączenie obu skutkuje tym, że gwiazda popu leży na ziemi, a nie ze zmęczenia.
Być może jest nieoczekiwane, że niebezpieczeństwo obrażeń powinno być pozytywną reklamą. Nie ma jednak w nim żadnego komentarza, że publiczność nie powinna próbować tego, co zobaczyła w domu – można więc bardziej rozważyć kwestię, kiedy Taylor, być może pełna determinacji, podniesie głowę z ziemi i dalej rapuje (nie będziemy dowiedzieć się, czy wróci na bieżnię). Następnie znajduje się tylko czarny obszar z białymi napisami „Przełomowo dobre”, „Cała muzyka, jaką chcesz” i logo Apple Music.
Szkoda, że nie pasowała do rączki. Przynajmniej w przypadku tych zamaszystych ruchów Murzyna.
Cóż, to prawdopodobnie antyreklama. Klikam 10 razy, zanim coś odtworzę, a potem pojawia się hit dla naszej mniejszości.
Sam nie mam żadnego doświadczenia z Apple Music, ale z filmu nie wydało mi się, że procedura wyboru utworu jest zbyt skomplikowana. Liczba kliknięć w wyświetlacz była determinowana po prostu poprzez wybieranie przez nią gry spośród wielu opcji (stopniowo określała węższe kryteria).
Zgadza się.
Używam AM i jest to prosta i logiczna aplikacja/usługa.
Ja też korzystam z AM od samego początku i jest to bardzo logiczne i wcale nie denerwujące np. to jak musi przełączać się pomiędzy wyszukiwaniem we własnej muzyce/playlistach a w AM+ ogólnie modelu prostoty jest sporo niepotrzebnych zagnieżdżonych menu znikąd donikąd i po nic. To wspaniałe, ile czasu zajmuje w ogóle rozpoczęcie utworu (już usunęli go z wielu poprzednich sekund, ale Spotify zaczyna się w ten sposób natychmiast), wspaniale, że wciąż nie potrafi niezawodnie rozwiązywać duplikatów na listach odtwarzania, a ja też uwielbiam kiedy usunę coś z playlisty, a to zostanie usunięte także w innej (ale może nie, to zależy od nastroju) i mógłbym długo ciągnąć listę bzdur, niedokończonych prac i błędów...
Ale rozumiem, że w dzisiejszych czasach trzeba się cieszyć Applem, że aplikacja się nie zawiesza, a środowisko na iPhonie 6s psuje się tylko w rozsądnym stopniu.
A na marginesie dodam jeszcze, że chyba nie ma sensu spierać się o (ponownie) kolejny muzyczny portal społecznościowy, który absolutnie nie jest zarządzany i w ogóle o interakcję pomiędzy użytkownikami AM, która jest po prostu absolutnie zerowa, a najgorsza ze wszystkich głównych usług przesyłania strumieniowego, chociaż nawet w tym aspekcie Apple kładł nacisk na uruchomienie i chciał zaatakować również taką SoundCloud. Podoba mi się także rzekomo wyjątkowe radio Beats 1, które miało odtwarzać współczesną muzykę wszystkich gatunków, ale za każdym razem, gdy je odtwarzam, słyszę prawie wyłącznie małpie krzyki podobne do tych na filmie.
Cóż, jeśli chodzi o muzykę w radiu, prawdopodobnie nie masz gustu do muzyki współczesnej.
Jeśli chodzi o bugi itp. to na 6s Plus nic takiego nie mam i aplikacja działa płynnie.
Muzykę ściągam głównie poprzez wyszukiwanie albumów lub korzystanie z selekcji – w przypadku Spotify jedno i drugie jest gorsze. Dzięki temu możesz odtwarzać muzykę jednym kliknięciem.
Sterowanie Spotify i AM różni się. Każdy, kto używa AM jako Spotify, spotka się z tym samym, co w przypadku Spotify. Dla mnie AM jest lepiej zintegrowany i prostszy.
Zawsze możesz się poprawić. W AM jest kilka błędów, ale ogólnie rzecz biorąc, nadal wydaje mi się to oczywistym wyborem (dla użytkowników iPhone'a). Nie mam problemu z szybkością przesyłania strumieniowego, aplikacja jest dobrze zintegrowana, a środowisko jest wystarczająco przejrzyste.
Poza tym potrzeba rasowego kontaktu z fanami innych gatunków muzycznych niż mój jeszcze nie nadeszła.
Odpowiem na oba jednocześnie i biorąc pod uwagę reakcje, tylko w punktach.
Nie sądzę, że gust w muzyce współczesnej = nieprzerwana racja czarnej muzyki (hip-hop/rap).
Jeśli aplikacja działa dla Ciebie płynnie, m.in. przewijanie treści AM lub list odtwarzania jest po prostu kłamstwem.
Szybkość przesyłania strumieniowego i integracja aplikacji - muzyka, która nie była wcześniej przechowywana w pamięci podręcznej/pobrana, zdecydowanie nie odtwarza się od razu, to znowu nieprawda i nie ma to nic wspólnego z połączeniem ani niczym innym, sprawdziłem to dawno temu i wiele osób na to narzeka.
Popularny temat rasizmu – tak, wiem, dziś biały Europejczyk powoli wstydzi się swojego pochodzenia. Jest rasistą pozwalając sobie na narodziny. Czarny gniew (ostatni raz bardzo emocjonalny widziałem na Oscarach) na niesprawiedliwy świat i nierówne szanse należy słuchać na wszystkich frontach. Idealnie z nieprzerwanym hiphopem z Beats 1 w uszach i większą różnorodnością w firmach takich jak Apple - w oparciu o kolor skóry i kto wie co jeszcze, a nie w oparciu o wiedzę, oczywiście to wcale nie jest rasizm.
*W przedostatnim akapicie pominąłem integrację aplikacji - pewnie też dlatego, że jakoś nie jest dla mnie jasne, w czym integracja aplikacji AM jest lepsza niż, powiedzmy, Spotify.
Mam Androida. Próbowałem AM Beta. Obok Spotify było to komicznie amatorskie. Ale to była wersja beta, więc teraz nie wiem. Zostałem przy Spotify. Głównym powodem jest to, że mam Spotify na telefonie komórkowym, komputerze stacjonarnym i Smart TV. Mogę odtworzyć utwór na komputerze stacjonarnym, a następnie np. przełączyć odtwarzanie na urządzenie mobilne. Albo odwrotnie. Wybieram piosenki na telefonie komórkowym siedzącym w fotelu i odtwarzają mi się z dużego komputera podłączonego do odpowiednich pudełek. I jest to niezła bomba także w Smart TV.