Zamknij reklame

Nowy film w klasycznej dystrybucji kinowej Steve Jobs nie nastąpi wcześniej niż w październiku (w listopadzie w Czechach), ale miał swoją premierę kilka dni temu na Festiwalu Filmowym w Telluride. To właśnie tutaj zobaczyli to dziennikarze, od których napłynęły pierwsze recenzje.

Choć reżyserem jest Danny Boyle, który w przeszłości reżyserował takie filmy jak Trainspotting a Sunshine, w związku z filmem Steve Jobs Częściej mówiono o Aaronie Sorkinie, który pisał scenariusze m.in The Social Network a Moneyball. Jedną z przyczyn jest zapewne szablon, jakim jest „oficjalna” biografia Waltera Isaacsona, a także nietypowy podział filmu na trzy części, związany z wprowadzeniem na rynek trzech ważnych produktów: komputera Macintosh, komputera NeXT i iMaca.

W pierwszych recenzjach jako dominujący element filmu, obok aktorskiej kreacji Michaela Fassbendera w roli Jobsa, wymienia się także scenariusz – porównując go do sztuk teatralnych i wypowiadając się o nim bardzo pozytywnie.

Todda McCarthy’ego z The Hollywood Reporter opisuje, a nie ocenia, sposób, w jaki splatają się losy poszczególnych bohaterów i jak wszystkie one służą jako katalizatory konfliktów toczących się za kulisami przed prezentacjami Jobsa. Mimo to z jego słów jasno wynika, że ​​obserwowanie dynamiki związków i sposobu, w jaki ujawniają one różne aspekty osobowości Steve'a, było dla niego co najmniej interesujące.

[do action="citation"]Gra Fassbendera ma ogromny potencjał Oscara.[/do]

Następnie opisuje styl Boyle'a zdaniem: „Wyrafinowane, ale pragmatyczne podejście wizualne Boyle'a, wywołujące poczucie wiru aktywności, plasuje się gdzieś pomiędzy tym (niezwykle ciągły styl Birdmana, przyp. red.) a bardziej konwencjonalnym kino-verite (styl dokumentalny , przyp. red.). […]” Na koniec z największą ekscytacją wspomina aktorów i wyróżnia nie tylko Michaela Fassbendera, który nie wygląda jak Jobs, ale jego gra aktorska doskonale oddaje jego osobowość, a także resztę obsady. „Wszyscy aktorzy są wspaniali” – mówi.

Również Kristopher Tapley z Odmiana stwierdza, że Steve Jobs to bardziej studium charakteru niż typowy film biograficzny ukazujący ważne momenty z życia głównego bohatera. Skupia się głównie na dialogach i dość gorączkowym montażu, co nie tylko dynamizuje akcję na ekranie, ale także czyni film swoistym zbiorem winiet, które razem tworzą obraz postaci Jobsa i środowiska, w którym się poruszał. Następnie bez wahania stwierdza, że ​​kreacja Fassbendera ma ogromny potencjał Oscarowy.

Magazyn podkreślił również znaczenie scenariusza Sorkina Ostateczny termin, określił film jako „film akcji napędzany niemal wyłącznie słowami, coś naprawdę wyjątkowego w dzisiejszym kinie napędzanym wizualnie”. Szerszej opinii redaktora nie przedstawiono tu jednak, gdyż reżyser Danny Boyle przedstawił na festiwalu film jako „work in progres”. Zamiast tego autor artykułu, Pete Hammond, opowiedział o swoich spotkaniach z osobami związanymi z filmem, które poznał na festiwalu.

Spośród nich najciekawszy dla nas jest chyba Steve Wozniak, który był entuzjastycznie nastawiony do filmu. Będąc na zjeżdżalni Oferty pracy z Ashtonem Kutcherem Byl Bardzo krytycznelub Do Steve’a Jobsa powiedział, że to „absolutnie autentyczne”. „Widziałem wstępną wersję i czułem się, jakbym naprawdę obserwował Steve’a Jobsa i innych, a nie grających ich aktorów” – powiedział współzałożyciel Apple.

Mniej entuzjastyczną opinię wyraził Benjamin Lee z The Guardian, który wyraził uznanie dla kunsztu filmu i pewnej gry aktorskiej Fassbendera, dodał w tym samym zdaniu, że pomimo realistycznego i pozbawionego sentymentów portretu Steve'a Jobsa, jest to raczej film fanowski, który nie przekona obecnych krytyków jego głównego bohatera.

Źródło: The Hollywood Reporter, Odmiana, Ostateczny termin, The Guardian
.