Zamknij reklame

W środę Apple wprowadziło kilka nowych i dużych produktów. Pierwszy produkt, który kupię z logo jabłka po wrześniowym przemówieniu, ale nie będzie to jeden z nich. Paradoksalnie będzie to maszyna, a właściwie cała kategoria, o której wczoraj w ogóle nie było mowy. Będzie to MacBook Pro z wyświetlaczem Retina.

„Moje oczekiwanie na komputer z wyświetlaczem Retina wreszcie dobiegło końca” – wykrzyknąłem po wczorajszej dwugodzinnej prezentacji, podczas której zostali przedstawieni nowe iPhone'y, Apple TV czwartej generacji lub dużego iPada Pro. Pytanie, czy był to okrzyk triumfalny, czy tylko smutne stwierdzenie faktu.

Choć wczoraj w ogóle nie było mowy o komputerach Apple, to w związku z innymi wprowadzonymi nowościami nabrałem jednego przekonania – nadchodzi koniec MacBooka Air. Niegdyś pionierski notebook i wizytówka kalifornijskiego giganta znajduje się pod coraz większą presją innych produktów z całego portfolio Apple i możliwe, że nie minie dużo czasu, zanim zostanie zmiażdżony na dobre.

Brakuje wszechobecnej siatkówki

Od 2010 roku, kiedy Apple po raz pierwszy pokazał światu tzw. wyświetlacz Retina w iPhonie 4, w którym gęstość pikseli jest tak duża, że ​​użytkownik nie ma szans zobaczyć poszczególnych pikseli podczas normalnej obserwacji, doskonałe wyświetlacze przenikają wszystkie produkty Apple .

Gdy tylko było to choć trochę możliwe (na przykład ze względu na sprzęt lub cenę), Apple zwykle nie wahał się od razu umieścić wyświetlacz Retina w nowym produkcie. Dlatego dziś możemy go znaleźć w zegarkach, iPhone'ach, iPodach touch, iPadach, MacBookach Pro, nowych MacBookach i iMacach. W aktualnej ofercie Apple znajdziemy jedynie dwa produkty posiadające wyświetlacz niespełniający obecnych standardów: Thunderbolt Display oraz MacBook Air.

O ile wyświetlacz Thunderbolt to rozdział sam w sobie, a dla Apple’a to przecież raczej kwestia peryferyjna, o tyle brak Retina w MacBooku Air jest dosłownie rażący i wcale nie przypadkowy. Gdyby chcieli w Cupertino, MacBook Air już dawno miał równie dobry ekran, co jego mocniejszy odpowiednik, MacBook Pro.

Wręcz przeciwnie, wydaje się, że w Apple, mając komputer, który ponad siedem lat temu przyniósł mu sławę i zachwyt na twarzach fanów, a który przez wiele lat stał się wzorem dla innych producentów, jak powinien wyglądać idealny laptop, przestają liczyć. Najnowsze innowacje sprzętowe z jego warsztatu atakują wprost komorę MacBooka Air – mowa tu o wprowadzonym wczoraj 12-calowym MacBooku i iPadzie Pro. I wreszcie wspomniany MacBook Pro już dziś jest bezpośrednim konkurentem.

MacBook Air nie ma już praktycznie nic do zaoferowania

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że wymienione produkty nie są ze sobą aż tak powiązane, jednak jest odwrotnie. 12-calowy MacBook jest dokładnie tym, czym był kiedyś MacBook Air – pionierskim, wizjonerskim i seksownym – i choć nadal nie do końca dorównuje swoim dzisiejszymi parametrami, wystarcza do większości typowych czynności i oferuje znaczną przewagę nad Air – wyświetlacz Retina.

MacBook Pro nie jest już solidnym komputerem, który przypadnie do gustu najbardziej wymagającym użytkownikom wymagającym maksymalnej wydajności. Choć 13-calowy MacBook Pro jest znacznie mocniejszy i ma większe możliwości, jest tylko (często bez znaczenia) cięższy o dwa kocyki i ma tę samą grubość co MacBook Air w najgrubszym miejscu. I znów ma nad nim zasadniczą przewagę – wyświetlacz Retina.

Wreszcie MacBook Air zostaje zaatakowany także przez zupełnie inną kategorię produktów. Większość ludzi nie była jeszcze w stanie całkowicie zastąpić komputera iPadem Air, ale dzięki prawie 13-calowemu iPadowi Pro Apple wyraźnie pokazuje, gdzie widzi przyszłość, a dzięki swojemu gigantycznemu tabletowi stawia na produktywność i zawartość kreacja. Do tej pory było to prawie wyłącznie zadaniem komputerów.

Jednak iPad Pro jest już na tyle mocny, że bez problemu poradzi sobie nawet z najbardziej wymagającymi zadaniami, takimi jak obróbka wideo 4K, a dzięki dużemu wyświetlaczowi, który jest praktycznie tej samej wielkości co MacBook Air, zaoferuje także komfort do wydajnej pracy . Razem z za pomocą rysika Ołówek i inteligentnej klawiatury iPad Pro to zdecydowanie narzędzie zwiększające produktywność, które radzi sobie z wieloma zadaniami MacBooka Air. Z tą tylko różnicą, że trzeba pracować w systemie iOS, a nie OS X. I znów ma on zasadniczą przewagę nad MacBookiem Air – wyświetlacz Retina.

Powrót do prostszego menu

Teraz, jeśli ktoś miałby kupić nową, powiedzmy produktywną maszynę od Apple, jest kilka czynników, które przekonałyby go do zakupu MacBooka Air. W rzeczywistości możemy nie znaleźć żadnego. Jedynym argumentem może być cena, ale jeśli kupujemy produkt za dziesiątki tysięcy koron, kilka tysięcy nie odgrywa już takiej roli. Zwłaszcza, gdy za niezbyt dużą dopłatę dostajemy dużo więcej.

Takie logiczne rozumowanie krystalizowało się we mnie w ostatnich miesiącach. Miesiącami czekałem, aż Apple wypuści MacBooka Air z wyświetlaczem Retina, aż dzisiaj doszedłem do wniosku, że może się to już nigdy nie powtórzyć. Nowy MacBook w jego pierwszej generacji wciąż mi mało, potrzeba pełnoprawnego OS X wyklucza nowego iPada Pro, zatem moim kolejnym narzędziem pracy będzie MacBook Pro z wyświetlaczem Retina.

Koniec MacBooka Air, którego z pewnością nie możemy spodziewać się od razu, a raczej stopniowo w kolejnych latach, miałby sens także z punktu widzenia oferty Apple’a. Pozostaną dwie wyraźnie oddzielone i jasne kategorie laptopów i tabletów.

Podstawowy MacBook dla zwykłych użytkowników i MacBook Pro dla tych, którzy wymagają większej wydajności. A oprócz podstawowego iPada (mini i Air), przeznaczonego głównie do konsumpcji treści, oraz iPada Pro, który swoimi możliwościami zbliża się do komputerów, ale pozostaje wierny walorom tabletu.

.