Zamknij reklame

Nie znam nikogo w mojej okolicy, kto nie przeklinałby naszych obskurnych operatorów. Wydaje się, że Vodafone, T-Mobile i O2 stworzyły kartel, co może nie być dalekie od prawdy, biorąc pod uwagę podobne oferty, które trudno określić jako konkurencyjne.

Umowa pomiędzy firmą Telefónica a wydawnictwem Ringier Axel Springer CZ daje nadzieję, że coś może się zmienić na czeskim rynku telekomunikacyjnym. 30 października 2012 roku powstał w Czechach pierwszy wirtualny operator komórkowy GSM, który będzie oferował swoje usługi pod marką BLESKmobil. Cena wywoławcza wynosi 2,50 CZK/minutę. Jeden wirtualny operator nie robi rewolucji cenowej, ale w sąsiednich Niemczech jest ich kilkudziesięciu.

Wielu z nas wciąż ma nadzieję na wejście na czeski rynek czwartego operatora, zwłaszcza, że ​​będzie to grupa PPF Petra Kellnera, która obecnie atakuje rynek bankowy za pomocą Air Banku.

Jeśli coś takiego naprawdę się wydarzy, to na pewno nie będzie to w tym roku, a do tego czasu możemy tylko skwierczeć, patrzeć na szarych operatorów lub złościć się na miesięczne faktury, myśląc o niesamowitych ofertach za granicą, gdzie nawet nasi bracia mają warunki, na które mogą pozwolić sobie nasi rodacy tylko zazdrość. Czechy to specyficzny rynek – ulubiona wymówka czeskich operatorów. Tak, jest to specyficzne, ale nie w swej istocie, ale raczej wina operatorskiej trojki, która stara się wydobyć z Czechów, co się da.

Operatorzy, czy to czescy, czy zagraniczni, nie różnią się zbytnio od firm nagraniowych czy filmowych. Przyzwyczaili się do pewnego standardu i wysokich dochodów, ale czasy się zmieniły i oni wcale nie chcą się zmieniać. Dla nich zmiana oznacza znacznie mniejsze obroty, a co za tym idzie, mniejszą moc. Operatorzy kopią teraz jak koguty, bo grozi im, że staną się zwykłymi dostawcami danych i nikt nie będzie zainteresowany tymi wszystkimi usługami premium, w których kryje się dla nich tyle pieniędzy.

Gdyby był zabójcą na porządku dziennym w branży muzycznej Napster i tym podobne, w mobilnym świecie są to smartfony. Największy wpływ miał tutaj iPhone, dzięki któremu smartfony stały się głównym nurtem, a także mobilny internet. Operatorzy lubili głupie telefony. Mogli z łatwością je dostosować, oznaczyć marką i umieścić na nich swoje bzdury, sprzedając jednocześnie usługi użytkownikom, takie jak MMS, WAP i inne. Ale dzięki smartfonom na czele z iPhonem te dni zniknęły tak szybko, jak rolki o koronę.

SMS-y i MMS-y należą już do przeszłości

MMS-em nie było Usługa wiadomości multimedialnych na początku wydawał się być świetną dojną krową. Aparaty zaczęły pojawiać się w telefonach i właściwie jedynym sposobem udostępniania zdjęć z telefonu były „ememy”. Jednak mobilny internet stał się grobowcem MMS-ów. Dzięki niemu użytkownicy zaczęli korzystać z poczty elektronicznej zamiast z drogiej usługi premium, gdzie klient poczty jest podstawą każdego nowoczesnego smartfona.

To właśnie iPhone sprawił, że poczta elektroniczna stała się swego rodzaju alternatywą dla uznanych usług mobilnych do przesyłania treści. Poczta elektroniczna była kiedyś czymś, co przeciętny człowiek sprawdzał raz dziennie wieczorem po powrocie do domu lub służyła jako narzędzie komunikacji służbowej w firmach i firmach. Nagle ludzie mieli w kieszeni wysokiej jakości klienta poczty e-mail. Mogą czytać wiadomości, gdziekolwiek się znajdują, od razu po ich otrzymaniu, podobnie jak SMS-y. A jaka jest najczęstsza treść multimedialna e-maili? Tak, zdjęcia. Po co więc ktoś miałby wysyłać MMS-y za 15 koron, skoro to samo zdjęcie może wysłać e-mailem w ramach swojego pakietu danych?

Podobny los spotyka także stare, dobre „przesłanki”. Smartfony mają jedną dużą wadę dla operatorów – można w nich zainstalować inteligentne aplikacje. Aplikacje takie jak WhatsApp, Skype'a, IM + lub Viber. Aplikacje wysyłające wiadomości dzięki mobilnemu internetowi. Następnie są usługi takie jak iMessage, gdzie użytkownik nie musi nawet zastanawiać się, czy wysyłać wiadomości poprzez aplikację zainstalowaną, czy natywną. Jeśli druga strona ma iPhone'a, SMS automatycznie nie będzie Cię kosztować ani grosza.

Wiadomości SMS były dla operatorów świetnym biznesem wartym miliardy dolarów. Jednak te czasy już minęły i zainteresowanie maleje. Jako pierwszy to zrozumiał Vodafone, co widać w jego najnowszym wydaniu „uczciwe” stawki oferował nieograniczone możliwości, a nawet próbował zamienić to w chwyt marketingowy. Ale wykształcony czytelnik wie, że jest to cnota tylko z konieczności. SMS-y nie są już tak dobrym biznesem jak dawniej, a oferowanie ich za zryczałtowaną stawkę przynajmniej zapewni stały dochód.

Mobilny internet i rozmowy nie idą w parze

Jeśli jest coś, co irytuje użytkowników smartfonów, to absurdalne plany transmisji danych ograniczone przez bardzo niepopularny FUP. Jednocześnie ich cena nie jest adekwatna do ilości przesyłanych danych. Problem nie polega jednak na tym, że operatorzy nie wiedzą, że ich klienci chcą więcej danych za lepsze pieniądze. Problem w tym, że oni o tym doskonale wiedzą. Jeśli chcesz nieograniczonej ilości danych, nie masz szczęścia. 5 GB danych to zazwyczaj maksimum, jakie oferuje Ci operator. I jest ku temu powód.

Mając nieograniczoną transmisję danych, smartfony zaczęłyby atakować najbardziej dochodową usługę operatorów, jaką są rozmowy telefoniczne. Zlecone przez czeski Urząd Telekomunikacji rozbudowy sieci trzeciej generacji i wyższych również nie odgrywają roli. Gdy tylko użytkownicy przestaną bać się korzystać z danych, aby nie przekroczyć FUP, nastąpi boom w komunikacji VoIP. Skype, Viber, FaceTime i inne aplikacje będą coraz częściej wykorzystywane i nie tylko zwiększy się obciążenie nadajników, ale także zmniejszy się liczba minut wywoływanych na rachunkach klientów.

Nie na próżno na przykład AT&T próbuje w USA blokuj FaceTime przez 3G/LTE. Doskonale wie, że straci w ten sposób mnóstwo pieniędzy i udostępniając ten protokół w ramach taryf premium za transmisję danych, przynajmniej stara się zrekompensować straty. Na szczęście regulacje w USA działają znacznie lepiej niż w Czeskiej Republice Bananowej i AT&T w końcu będzie musiało umożliwić każdemu korzystanie z FaceTime w mobilnym internecie, tak jak inni mniejsi amerykańscy przewoźnicy.

[do action=”citation”]Chcesz nas ominąć przez Internet? Więc zapłać dobrze![/zrób]

Jednak nawet w Czechach operatorzy tam, gdzie to możliwe, rekompensują koszty, w wyniku czego powstają dokładnie drogie taryfy za transmisję danych z wysokim FUP. Chcesz nas ominąć przez Internet? Zapłać dobrze! Uczciwa polityka użytkownikaniezależnie od tego, jak ironiczne jest znaczenie słów zawartych w akronimie FUP, służy ono dwojako – ograniczeniu zwykłych użytkowników od częstego korzystania z mobilnego Internetu oraz rekompensaty dla tych użytkowników, którzy nie chcą się ograniczać. ČTÚ będzie trudno rozmawiać z operatorami w FUP, całkiem możliwe, że nawet nie będzie w stanie, więc jedyną nadzieją jest większa presja ze strony klientów lub pojawienie się czwartego operatora, którego nie będą obciążać „złotymi czasami” przeszłość.

Śmieszne dotacje na telefony

Jeśli śledzicie rozwój cen smartfonów w ostatnich latach, przynajmniej będziecie płakać. O ile iPhone 3G można było kupić za grosze przy najwyższej taryfie, dzisiaj operator daje Ci zniżkę nawet do 10 000 CZK z telefonu, który kosztuje dwa razy więcej. Za granicą ludzie nie kupują wielu telefonów za pełną cenę i są przyzwyczajeni do hojnych dotacji od operatorów w zamian za dwuletni kontrakt, a znacznie więcej osób może sobie pozwolić na przykład na iPhone'a.
Przykładowo, jeśli porównamy ofertę niemieckiego i czeskiego T-Mobile, otrzymamy ciekawe liczby. iPhone'a 16 5 GB można kupić w Czechach w najniższej cenie z dwuletnią umową za 9 CZK i wydając 099 CZK, w Niemczech za 2 euro (300 CZK) wydając 1 CZK. U nas możemy zadowolić się rabatem rzędu kilku tysięcy, za co operator też chce dwuletniego zobowiązania (teraz nawet Vodafone, który kiedyś szczycił się jedynie sześciomiesięcznymi zobowiązaniami).

Niskie ceny dotacji to tylko kolejna rekompensata dla operatorów za urządzenia, które zmniejszają ich zyski. Ale czeska przyroda jest również ważnym czynnikiem. Niestety jesteśmy narodem, który pozwala się siekać. Pomimo wygórowanych cen telefonów, osoba, która naprawdę chce, w końcu kupi nowego iPhone'a. Nawet jeśli w tym celu musiał jeść bezmięsne kiełbaski, zamienniki serów i inną tanią paszquilę, na którą przez rok kuszą nas sieci dyskontowe. Dopóki my się nie zmienimy, operatorzy prawdopodobnie też tego nie zrobią.

Sytuacja za granicą

Czy sądzisz, że wszędzie za granicą jest lepiej? Wręcz przeciwnie, Ameryka jest przecież doskonałym przykładem chciwych operatorów. Oprócz wspomnianej już sytuacji z FaceTime dochodzi np. do „throttlingu”, czyli w pewnym sensie FUP, ale także dla użytkowników posiadających nielimitowany pakiet danych. Tamtejszy operator zdecydował się jednak odciąć największych downloaderów i około 5% wszystkich użytkowników na stałe obniżyło prędkość do poziomu GPRS, ponieważ po prostu zużywali dużo danych, płacąc za nielimitowana taryfa. Na szczęście tutaj zainterweniował organ regulacyjny.

Kolejny przypadek dotyczący taryf nielimitowanych – użytkownicy posiadający już taką taryfę nie będą mieli dostępu do szybkiego łącza LTE. Aby móc korzystać z szybkich sieci czwartej generacji, muszą wybrać nową taryfę, w której oczywiście nie ma już limitu. Świetnym przykładem jest tethering, za który użytkownicy muszą uiścić dodatkową opłatę. Chcesz udostępnić mobilną transmisję danych swojemu komputerowi lub tabletowi? Więc zapłać dodatkowo! Jednak podobne praktyki można spotkać także w Europie, np. w Wielkiej Brytanii. Na szczęście nasi operatorzy nie odważyli się na coś takiego. O2 przynajmniej na dość długi czas w ogóle blokowało możliwość korzystania z tetheringu. Nawet udostępnianie Internetu na iPadzie 3. i 4. generacji nie jest możliwe u wszystkich operatorów.

Ostatnią rzeczą, o której wspomnę, są popularne blokady telefonów komórkowych, które mają zniechęcać klientów do przejścia na telefon konkurencji, jeśli chcą nadal korzystać z telefonu. Na szczęście blokowanie telefonów jest tutaj zabronione przez władze telekomunikacyjne.

Co stanie się z operatorami?

Niezależnie od tego, czy operatorom się to podoba, czy nie, ostatecznie staną się po prostu dostawcami usług komórkowych i sprzedawcami telefonów. Wiadomości tekstowe i docelowo usługi głosowe będą produktami marginalnymi, gdyż źródłem wszystkiego będzie Internet. Właśnie tego operatorzy obawiają się najbardziej i starają się temu zapobiegać na wszelkie możliwe sposoby, czy to ograniczając dostęp do Internetu mobilnego, czy też usług obcych.

Ale nie tylko inicjatywa na rzecz neutralności sieci ostatecznie zmusi je do dostosowania się, tak jak musiały to zrobić wytwórnie płytowe. To Internet rzucił na kolana branżę muzyczną i jest niezwykle niepokojący dla branży filmowej i operatorów. Internet jest synonimem wolności, której korporacje nie lubią widzieć i starają się ją ograniczać na wszelkie możliwe sposoby, czy to poprzez rachunki PIPA, SOPA, ACTA lub legalne ataki na repozytoria internetowe.

Zanim jednak uwolnimy się spod władzy operatorów, będziemy musieli wiele znieść. Jeśli jednak już trzeba, róbmy to z głową podniesioną, a nie opuszczoną, jak byliśmy przyzwyczajeni przez dziesięciolecia. Nie musimy od razu wychodzić na ulice, żeby demonstrować na rzecz lepszych taryf, ale jeśli zawsze będziemy tylko machać rękami na wynalazki operatorów, to z pewnością nie przyspieszymy jutro przejścia na lepszy telefon komórkowy.

.